Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2021, 17:54   #115
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Amara uskoczyła przed ciosem toporem, po czym skopała ostatniego Orka przy jej pozycji, i ten padł na glebę…

Kargar również się obronił, i ciął mieczem rannego już wcześniej zielonego, zabijając go, po czym ruszył za Endymionem.
- Czekaj na mnie!

Deidre "Magicznymi pociskami" wykończyła naprzykrzającego się Gabrielowi wroga.
- Dzięki! - Gabriel uśmiechnął się do zaklinaczki.

Druid-żywiołak, Endymion, oraz po kilku susach i Geri, byli obok Szamanki i jej obstawy… gdy stara Orczyca coś warknęła("uciekamy!"), po czym całe trio dało nogę w głębię jaskiń. A spieprzali, aż się kurzyło… i to w grobowe ciemności, jakie panowały w głębi jaskiń.

Endymion miał zaś mały problem. Biec za nimi dalej, wspomagany magią, sam praktycznie, pchając się w nieznane, czy może lepiej poczekać na resztę towarzyszy…

- Nie ma co tutaj stać i czekać - powiedział Gabriel, rzucając na siebie zaklęcie, które miało pozwolić mu na wyleczenie choćby części obrażeń. - Dogońmy naszych - dodał, ruszając w stronę kompanów, którzy weszli bardziej w głąb jaskini.
-Masz rację nie rozdzielajmy się, chodźmy wszyscy za nimi! -Kargar skinął głową Gabrielowi, próbując dogonić Endymiona. Z jego doświadczenia takie istoty jak orki rozpraszały się po załatwieniu przywódcy.

Szamanka była zagrożeniem, którego Druid nie był w stanie ocenić. Było jasne, że orkowie bronili swojego terytorium uprzednio zagrabionego smoczycy (która podziewała się nie wiadomo gdzie) i zapewne zdążyli poznać groty na tyle, żeby mieć w zanadrzu więcej zasadzek. Zatrzymanie jej mogło przeprowadzić drużynę przez korytarze, a orczycą mogli posłużyć się jako zakładnikiem. Zdawało się, że zatrzymanie jej było pomysłem, który miał jakiś sens.

Bharrig, nadal w swojej żywiołaczej formie, odbiegł nieco na zachód i zrobił parę gestów, wymamrotał parę dziwnych słów. Nagle, podłoga, po której biegła szamanka ze swoimi przybocznymi, zmieniła się w gąszcz ostrych niczym brzytwy kolców i cierni, które jednak magicznie wtapiały się w tło posadzki jaskini.
- Uważajcie, podłoga przed nami! Geri, stój!

***


Szamanka i jej obstawa zatrzymali się, warcząc na… podłogę. Ta była teraz magiczną pułapką zastawioną przez Druida, która właśnie poraniła im nogi.

Po chwili do Bharriga podbiegł tygrys i Endymion. Obu nie spodobało się, co zobaczyli w dalszej, mrocznej już części jaskiń… po chwili przytruchtał i Kargar, który jednak nic dalej nie widział poza mrokiem.

Nadbiegła również zziajana Deidre, oraz przytruchtała Amara.

A Gabriel? Gabriel sobie szedł spacerkiem jakby nic...

Gdzieś tam w głębi kompleksu, rozległo się jakby kwilenie… orczych młodych? I chyba samic również.

- Wredne świnie!! - Krzyknęła nagle we wspólnym szamanka, zdecydowanie pod adresem awanturników. A z jej łap wystrzeliła mała, jasna kuleczka, która pomknęła prosto w grupkę…

Fuck.

“Kula ognista” objęła swoją eksplozją wszystkich towarzyszy (poza Gabrielem, który “opierdalał się” daleko w tyle) paląc ogniem. Oj, oj… Amara wyszła z tej niespodzianki cało. Bharrig otrzymał połowiczne oparzenia, a tygrys wyszedł bez szwanku. Deidre poczuła ten atak w pełni… choć odrobinę pomogła jej czarcia natura. Kargara również nieco poparzyło, Endymiona zaś ochroniły oprócz refleksu również wzmocnienia pancerza, otrzymał więc ledwie małe oparzenia.

Ale na tym się nie skończyło! Łucznicy wystrzelili strzały… jedna w Geriego, niecelnie. Dwie w Bharriga-żywiołaka, które po prostu odbiły się od jego kamiennej klaty. Kargar, Amara, Deidre… nikt nie oberwał.

Dwa Worgi skoczyły do przodu, by zaatakować towarzystwo, ale zapiszczały… i u obu zaczęły krwawić łapy. Nie były w stanie pokonać odpowiedniego dystansu, by dopaść kogoś z awanturników.

Bharrig obejrzał się za siebie, nigdzie nie mogąc znaleźć Wieszcza. Stwierdził, że tygrys tylko wystawiał się na niebezpieczeństwo, stojąc przed szamanką i jej sługusami. Rzucić się nie mógł na wroga z powodu podłogi pełnej ostrych, kamiennych kolców więc zawołał do towarzysza:
- Geri, w stronę Gabriela! Za róg!

I dodał jeszcze nie wiedząc, czy Gabriel słyszy go:
- Gabrielu! Ulecz Geriego proszę!

Tygrys pobiegł w drugą stronę, znikając za rogiem. Następnie, Druid zawołał:
- Twoi ludzie nie żyją z twojej woli, wiedźmo! - w nienaturalnie głębokim głosie Druida pobrzmiewał gniew. - Chcieliśmy tylko przejść przez te jaskinie, czy musiałaś doprowadzić do masakry plemienia? Poddajcie się!

Druid odczekał drobną chwilę, dając szamance czas na ewentualną odpowiedź.

Po czym skoczył ponownie pod ziemię, zapamiętawszy uprzednio pozycję orczycy i zaczął sunąć w jej stronę, aby ponownie znaleźć się pod nią.

Endymion odmachnął ręką jakby chciał przegonić płomienie które go objęły i obnażył kły. Zmrużył oczy wyczuwając głębokie zło w sercu orczycy. Poparzenia na jego twarzy i szyi… zatańczyły gdy zerwał się do biegu. Rozszerzyły się i objęły go jak drgające tatuaże pokrywające większość jego odsłoniętej skóry a prawdopodobnie również tej pod pancerzem wzorem płomieni. Paladyn się zbliżał do orków i wyraźnie nie zamierzał się przejąć kamiennymi kolcami. Szamanka miała bardzo mało czasu na ewentualne przyjęcie propozycji druida.
 
Arvelus jest offline