Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2021, 18:05   #116
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gabriel nie do końca wiedział, kto na ile oberwał od wybuchu ognistej kuli, ale głos Bharriga doszedł do jego uszu.
Gdy więc spotkał Geriego, wyciągnął różdżkę i uleczył część jego ran.

Geri, wdzięczny za zaklęcia leczenia, otarł się o nogi Wieszcza, a ten pogłaskał go po kudłatym łbie. Potem Gabriel, nieco szybszym krokiem, ruszył w stronę swoich kompanów, chcąc ich również wspomóc - gdyby była taka konieczność.

Czy ktoś może jakieś światło wyczarować? - syknął Kargar, gasząc palące go płomienie..
- Endymion gadał, żeby nie - Powiedziała Deidre, po czym posłała serię "Magicznych pocisków" w Worga dosyć blisko niej… a ten ledwie już dychał. Pobiegła więc do niego Amara, po czym sprzedała mu kopa z wyskoku prosto w pysk, i zwierzak padł martwy.

~ ~ ~


W tym czasie, wściekła Szamanka spojrzała w swoją prawą stronę, po czym szepnęła coś do zbrojnej orczycy obok niej. Ta z kolei… kiwnęła głową, po czym pochwyciła jednym łapskiem stare babsko, zarzucając sobie na ramię, i ruszyła boso po zdradzieckim terenie tam, gdzie wcześniej patrzyła Szamanka, niosąc ją, i brocząc krwią ze swoich stóp. Nie zaszła jednak dalej niż cztery kroki. To jednak wystarczyło. Jeden z łuczników, upuścił swój oręż po prostu na ziemię, zrobił krok ku obu samicom, przejął Szamankę, po czym zaczął ją nieść dalej, tam gdzie ta chciała, również otrzymując rany od zaczarowanej posadzki… o co kurna chodziło??

Wściekły Endymion obserwował na drobny moment to wszystko, po czym jego wzrok spoczął na miejscu, gdzie Szamanka sama stanęła już na ziemi, i ona również otrzymała rany. Paladyn wytężył wzrok, skupił go na tamtym miejscu… i w końcu zobaczył. I zrozumiał. I nawet zacisnął pięść.

A samotny Worg, rzucił się na Kargara, wyskakując nagle prosto z nieprzeniknionej ciemności na wojownika. Ugryzł goi próbował nawet przewrócić, ale Kargar się nie dał powalić na ziemię.

A w tym czasie, trzech łuczników z jednej flanki posłało salwę w Deidre… i były trzy pudła. Dwóch z drugiej flanki zaś wystrzeliło w Amarę, i trafili obydwaj.

Gabriel zaś nadal gdzieś tam się szlajał na tyłach… chyba lecząc Geriego? W każdym bądź razie, parę osób nie widziało go już dłuższy czas.

A Wieszcz podleczył Geriego kolejnym zaklęciem z różdżki, a potem przyspieszył kroku, by znaleźć się bliżej kompanów.

- Zdychaj ty przerośnięty kundlu! - warknął Kargar zamachując się ostrzem znad głowy by rozpłatać to bydlę które próbowało go przewrócić.
Warg wlepił w niego wściekłe spojrzenie ale zaczepiwszy kłami o buta wojownika nie zdążył uskoczyć i pionowe cięcie przecięło skórę a potem i resztę bestii, która zdążyła krótko zawyć a potem zamilkła i prawie rozpadła się na dwie połowy.


Bharrig, będąc pod ziemią, nagle wyczuł, że szamanka przestała dotykać stopami ziemi, postanowił, że przemieści się pod ziemią pod warstwą kolców, po drugiej stronie jaskini na północy. Kiedy skończył, wypadł spod ziemi i wykrzyknął zaklęcie, które jego kompani już znali: z posadzki jaskini podniósł się kamienny dysk o ostrych krawędziach i pomknął w stronę szamanki. A wtedy, Druid w końcu zauważył, iż stara orczyca, trzymała w rękach zielonoskóre dziecko. Blade, orcze dziecko, zakrwawione, nieprzytomne. I je leczyła. I to chyba doprowadziło do tego, że Druid nie trafił jej pierwszym dyskiem.

Obok cholernej Szamanki klęczała jakaś zawodząca samica - pewnie matka młodego. A krok dalej, była kolejna, która również trzymała na rękach takie ranne (martwe??) dziecko, wyciągając je w stronę starej. Czyżby… czyżby czar Bharriga, tak urządził chowających się po kątach nie-walczących? Tych zresztą w owej niszy znajdował się chyba z tuzin…

Wyglądało na to, że orkowie z jakiegoś powodu do walki także przywlekli swoje dzieci - czy to z potrzeby, czy też raczej z powodu jakiegoś dziwacznego szantażu (Bharrig mógł tylko gdybać), którym chcieli się posłużyć, Bharrig nadal potrzebował chronić swoich towarzyszy. Posłał kamienny dysk w stronę jednego z łuczników. Endymion także wyglądał, jakby zamierzał coś zrobić. Bharrig wiedział, że jej towarzysze tak szybko nie przybędą. Ostatecznie, mógł schować się z powrotem w ziemię lub tylko uśmiercić starszą.
- Sam uleczę twoje młode, jeśli pozwolisz nam przejść - zawołał Druid z gniewem w głosie.

Endymion warknął i… ruszył przez kolce w swoim adamantytowym pancerzu, ufając mu, że uchroni go przed prawdziwymi ranami. Nie poszło jednak tak, jak sobie planował… stanął kilka metrów od szamanki i powiedział coś w orczym. Endymion mówił… spokojnie.
- Jeśli zginą to ich krew jest na twoich rękach. Odwołaj wojowników, wylecz szczenięta i wreszcie rozmawiajmy. Ostatnia szansa. Inaczej za moment twój pusty łeb ląduje obok - Endymion mówił… spokojnie (choć był to wymuszony spokój). Groźba była w jego słowach, ale nie w głosie. Pozwalał orczycy wyciągnąć własne wnioski i doskonale wiedział, że cokolwiek głupiego by nie zrobiła… on zawsze zaraz może wyleczyć młode.

- Odpierdolcie się od nas wszyscy - Syknęła we wspólnym Szamanka, lecząc drugie orcze dziecko - Won z naszej jaskini! Nie macie tu czego szukać!

A Deidre rzuciła nagle jakiś czar, powołujący do istnienia 4 kule światła, dające w końcu nieco wglądu w sytuację choćby Kargarowi…

- Kurwa! - krzyknął Druid, zirytowany postawą szamanki - Czy nie słyszałaś, głupia babo? Jeśli tylko przestaniecie z nami walczyć, to wyleczę was! Chcemy tylko przejść!
- Sam jesteś głupim kurwa stosem kamieni! W dupie mam twoje leczenie, sama ich uleczę! I gówno nas obchodzi wasze przechodzenie, to nasz dom, więc wypierdalać!
- Jaskinia nie wasza, bo od smoka! - odkrzyknął Druid. - Zagarnęliście leże Shorlail!
- Ona odleciała parę dni temu, debilu!!
- I tak chcieliśmy odejść, na wszystkie diabły! - głos rozgniewanego Druida potoczył się po jaskini. - Jeśli pozwolicie nam przejść, zostawimy was w spokoju!
- Ale gdzie przejść?? Te jaskinie się zaraz kończą! Szukacie jej skarbu? Tu nic nie ma, zabrała wszystko!! - Równie wkurwiona Szamanka sięgnęła w swoje łachmany, po czym wyciągnęła… złotą monetę, którą rzuciła w Druida-żywiołaka - To jej cały skarb!

Bharrig złapał monetę w locie i przyjrzał się jej. Zastanowił się: smok, unieść cały skarb? Nie było to tak nieprawdopodobne, ale stara orczyca mogła kłamać lub grać na zwłokę. Bharrig obejrzał się jeszcze za siebie, spoglądając, jak daleko sięga jaskinia. Nie dopatrzył jednak jej końca.

- I potrzebowałaś, żeby moi kompani wyrżnęli twoich ludzi, żeby powiedzieć nam o tym!? - krzyknął Bharrig. - Endymion nie chciał walczyć od początku.
- Nie muszę się z niczego nikomu tłumaczyć - Warknęła Szamanka.

Bharrig postąpił parę kroków na wschód, szukając wylotu jaskini. Zastanawiał się, czy było w istocie tak, jak mówiła stara orczyca.
- Pozwól mi sprawdzić resztę jaskini i odejdziemy - rzekł, patrząc na wschód. - Jeśli twoi ludzie przestaną atakować nas, zostawimy was…
- A co z tą pieprzoną magią w podłodze, kaleczącą i zabijającą młode??
- Sprawdzę, co jest dalej i przeniosę was w bezpieczne miejsce - zawołał Bharrig, krocząc na wschód. - Poniechajcie bitki, a zostawimy was samych, bowiem przyszliśmy tylko sprawdzić, czy Shorlail jest tutaj i czy nie zostawiła czegoś - dodał, zgodnie z prawdą.
- Nie będziesz nikogo przenosił kupo gruzu. Ja się tego gówna spróbuję pozbyć, a wy macie chwilę i wychodzicie, tak?
- Stoi - rzekł Bharrig. Ostatecznie, grupa nie miała niczego do roboty w jaskini smoka, więc pozostało tylko sprawdzić, na ile słowa szamanki były prawdziwe.
- Sam leziesz?? No kurde czekaj na nas! - Tym razem fuknęła… Deidre.

A Szamanka coś wymamrotała pod nosem, najwyraźniej czarując, po czym coś powiedziała do dosyć ładnej, umięśnionej orczycy. Ta z kolei zrobiła krok… i kiwnęła do starej głową. Wtedy też Szamanka podeszła do niej, i uleczyła i ją, z ran otrzymanych wcześniej po chodzeniu po zdradzieckim terenie.
- Idziemy z wami, nie będziecie nam tu łazili sami - Powiedziała Szamanka - Tam dalej też są samice i dzieci.
 
Kerm jest offline