Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2021, 18:36   #440
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 71 - 2519.02.16; fst (8/8); przedpołudnie

Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; port; karczma “Wesołym warkoczem”
Czas: 2519.02.16; Festag (8/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz jasno, pada drobny śnieg, sła.wiatr, siarczysty mróz (-25)



Egon



Dobrą sprawą Festag było to, że nawet strażnicy kazamat mieli dzień wolny. Aby oddać cześć dobrym bogom i spędzić czas na odpoczynku, z rodziną, bliskimi na co przez pozostałe siedem dni mogło nie być czasu. No i dlatego nawet nowy strażnik tych miejskich lochów miał dzisiaj wolne. To mógł zacząć dzień od śniadania w ulubionej karczmie.

Wczoraj jak wracali we dwóch z Silnym ze zboru to już była czarna noc. Pewnie jeszcze przed północą ale już nie aż tak do niej daleko. Była chwila pogadać. Łysy mięśniak radził mu, że jak nie da się znaleźć tego włazu do Backertag to można by spróbować z tą beczką. Czyli on i Łasica mieli jakieś 3 dni na znalezienie tego włazu. Jak nie… No to można spróbować z tą beczką. Albo czekać do następnego Backertag. Można było odnieść wrażenie, że Silny się niecierpliwi. I chciałby załatwić tą sprawę kazamat jak najszybciej. Jednak skoro Starszy nie wydał takich rozkazów to tak tylko mówił tonem dobrej rady. Potem się rozstali bo już było właśnie niewiele przed północą i każdy poszedł do siebie. Więc przynajmniej Egon dzisiaj się wyspał. Jak nie musiał wstawać skoro świt i zasuwać do kazamat na swoją zmianę. I dobrze. Bo pogoda dzisiaj była mroźna. Ten puszek co spadał z nieba wydawał się łagodny i ładny. Ale jak się go widziało z ogrzanego wnętrza albo było na nim dość krótko. A jak ostatnie parę dni mu pokazały jak się stało czy łaziło cały dzień na takim mrozie i śniegu to dawało to w kość nawet takiemu twardzielowi jak on.

Siedział właśnie sobie przy stole w swojej ulubionej knajpie i poza podziwianiem wdzięków i uroku warkoczyków niewiele miał do roboty. Goście niezbyt dopisywali ale pewnie albo ci co byli zwykle na śniadaniu już byli i poszli na mszę albo dopiero zajrzą tutaj po mszy. Czyli dość niedługo. Więc karczma o tej porze w dzień święty była raczej pusta niż pełna. W oko wpadł mu jakiś facet w średnim wieku. Wyglądał na jakiegoś weterana albo wojskowego. W każdym razie miał nabijany ćwiekami kaftan i siedział przy swoim śniadaniu. Właściwie niczym się więcej nie wyróżniał poza tym, że raz skrzyżowali się spojrzeniami. Ale równie dobrze mogło to być przypadkowe. W końcu obaj siedzieli w tej samej karczmie a gości właśnie nie było zbyt wielu. Druga była kobieta. Właściwie to dziewczyna. Ta z kolei bardziej wpadała w ucho niż oko bo klęła jak szewc i zachowywała się dość gruboskórnie gdy rozmawiała ze swoimi dwoma towarzyszami. Była głośniejsza i wulgarniejsza niż oni obaj razem wzięci. No i jakoś jak Egon kończył swoje śniadanie do środka prawie wpadł Vasilij. Rozejrzał się, szybko go namierzył i bez wahania ruszył w jego stronę. Od razu widać było, że coś się stało. Coś pilnego.

- Cześć. Chcesz dorwać to coś z kanałów? Bo rano znaleźli kolejne ciało. Znów jakaś kobieta. Posłałem już po Kornasa, Silnego i Normę. I po Trójhaka. I wziąłem trzech moich ludzi. Mają na nas czekać z lampami i linami. - powiedział ponaglającym tonem ledwo się dosiadł do brodatego gladiatora. Dało się wyczuć, że się spieszy i woli nie mitrężyć czasu skoro trop był w miarę świeży.




Miejsce: Nordland; Neues Emskrank; północna dzielnica; świątynia Mananna
Czas: 2519.02.16; Festag (8/8); przedpołudnie
Warunki: jasno, ciepło, cicho; na zewnątrz jasno, pada drobny śnieg, sła.wiatr, siarczysty mróz (-25)



Johan



- Ładny dzień dzisiaj. Nieprawdaż? A ty skąd pochodzisz Johanie? U was też są takie ładne zimy? - Mikael był z pokolenie starszy od młodzieńca jaki od niedawna u nich gościł. I był głową rodu van Hansenów. W młodości to musiał być chłop na schwał. Nawet teraz, po latach, gdy już dostał wysokiego czoła, brzuszek mu się zaokrąglił a włos i wąs sypnął tam i tu siwymi włosami wciąż był to krzepki mężczyzna. No i pan domu i na włościach. I pewnie jeden z najbogatszych i najpotężniejszych ludzi w mieście. A skoro był Festag i dzień świątyń i bogów nie było dziwne, że ten porządny zarządca i gospodarz ubrał się w swoje odświętne ubrania w jakich wyglądał dostojnie choć w stonowany sposób. Aksamitna czerń kaftana i nieźle kontrastowała z bielą gronostajowego płaszcza. A jednak od razu jak się na niego patrzyło było wiadomo, że ma się do czynienia z kimś bogatym i dostojnym. Przy nim młody astronom wyglądał jak ubogi żak. Więc to raczej dla niego był to przywilej, że starszy mężczyzna okazuje mu publicznie taką życzliwość. W tym także to, że zaprosił go dziś rano na mszę do świątyni Mananna. Nie wypadało odmówić tak grzecznej prośbie swojego dobrodzieja i gospodarza. No i w ogóle ważnego człowieka w mieście. Poza tym mogło to być jeśli nie podejrzane to dziwne. Przecież wszyscy wiedzieli, że bogobojni ludzie chodzą do świątyni w dzień świątynny. A jak nie to jak są obłożnie chorzy. A jak nie to są podejrzani. W końcu podszepty złych mocy się właśnie objawiały w takiej niechęci do świątyń i kapłanów dobrych bogów. Tak to przynajmniej panowało przekonanie w powszechnej opinii czy w Altdorfie czy tutaj z tego co pamiętał z dawnych lat.

Więc pojechali we czwórkę. Całkiem niczego sobie powozem. W sam raz aby wozić elitę. Dwójka seniorów van Hansen, ich córka Froya no i on. Młody astrolog jakiemu na razie udało się tutaj zahaczyć. Starsi państwo okazywali mu więcej życzliwości i zainteresowania niż ich najmłodsza córka. Ją co prawda zdarzało mu się spotkać gdzieś na korytarzach ich rezydencji w ciągu ostatnich kilku dni ale poza pierwszym razem gdy zostali sobie przedstawieni jakiś nie spotykali się zbyt często. A i teraz podczas jazdy do świątyni Froya była małomówna i raczej nie kwapiła się do rozmowy. Ani z nim ani ze swoimi rodzicami. Z bliska miał okazję stwierdzić, że plotki o tym, że uchodzi za jedną z najpiękniejszych kobiet w mieście mogą być prawdziwe. A jak siedzieli obok siebie mógł poczuć przyjemny aromat jej perfum. Niezbyt nachalny ale nie do przegapienia jak się jechało kawałek obok niej przez to miasto.

- A macie u was takie syreny jak my? Czy swoją wiedzą Johanie mógłbyś jakoś znaleźć odpowiedź gdzie skrywa się ta poczwara? - pani van Hansen zapytała go o to o czym dziś na kazaniu mówił kapłan. O jakiejś syrenie co podobno grasowała gdzieś w okolicznych wodach, wabiła nieszczęsnych rybaków i ci ginęli w morskich, zimowych odmętach. Brzmiało jak poważne zagrożenie. Może nie dla całego miasta jako takiego ale przynajmniej dla tych biednych rybaków jacy musieli wypływać w morze. Jutro miał być pogrzeb jednego z nich. Znaczy symboliczny. Bo ciała nie znaleziono. Tylko pustą łódkę. Kolejny jakiego zatopiła ta okrutna syrena. I pani van Hansen chyba się tym przejęła a może i ze zwykłej ciekawości pytała czy astrolog jakoś mógłby pomóc w namierzeniu tej krwiożerczej bestii.

- Papo, Matko, przepraszam was na chwilę. Chciałabym zamienić kilka słów z koleżankami. - Froya zapytała swoich rodziców jak na dobrze wychowaną pannę z dobrego domu przystało. Wskazała wzrokiem na jakąś grupkę młodych panien. Na oko Jonasa podobnych jej wiekiem i statusem. Ale dostrzegł wśród nich także Pirorę jaką poznał wczoraj na “Adele”.

- Dobrze córciu idź. Tylko nie zwlekaj zbyt długo bo musimy wracać. Sama widzisz, że prószy. - ojciec uśmiechnął się wyrozumiale wskazując dłonią w rękwiczce na leniwie spadajace z szarego nieba płatki. Spadały jak pierze z jakiejś rozdartej poduchy. Co nadawało okolicy łagodności i sielankowej atmosfery.

- Dobrze papo. - Froya dygnęła ojcu grzecznie i ruszyła w stronę swoich rówieśniczek z dobrych domów.

- A czy układasz horoskopy Johanie? Tym się chyba zajmują astrologowie? - pani matka podjęła rozmowę z ich gościem ciekawa jego opinii na temat który chyba faktycznie ją ciekawił.




Pirora



Blondwłosa szlachcianka z dalekich, południowych krańców Imperium mogła się czuć w tym mieście coraz bardziej swojsko. Tam na południu co prawda raczej tak nie sypało gęsto i często śniegiem jak tutaj. Nawet teraz od rana sypało “pierzem” z nieba. I chyba jeszcze w nocy bo napadało w porównaniu do tego jak w nocy wracała z Łasicą z “Adele”. Ale te kolejne wizyty na wieczorkach poetyckich i właśnie w świątyni pozwalały jej rozpoznać coraz więcej twarzy. Co więcej były to zwykle panie i panny na jej poziomie. Dziewczęta z dobrych domów i z dobrymi nazwiskami. Nawet kapłana jaki odprawiał poranną mszę już rozpoznawała z widzenia. Znów było o syrenach! Znów były zagrożeniem przed jakim przestrzegał dobry pasterz swojego stada. I to realnym bo jutro miał być pogrzeb jakiegoś rybaka co ponoć padł ofiarą syreny. Ale to dlatego, że nie kupił odpustowej maści jaka wtarta w szyję w połączeniu z psalmem 41-szym “O mocy Pana Burz” miała pomóc przezwyciężyć urok przeklętej syreny. Przestrzegał, że jak wierni będą bagatelizować sprawę to niedługo się ta syrena tak rozzuchwali, że będzie wpływać do portu a nawet wychodzić na brzeg i porywać bogu ducha winnych obywateli. Nawet kobiety i dzieci!

Ale już było po mszy i tak samo jak poprzednio a i w Averlandzie bywało po niej była okazja na trochę towarzyskich rozmów. Często była to jedyna albo kolejna okazja aby spotkać się z kimś kogo się nie widziało od poprzedniej mszy. Nie inaczej było i tym razem. Z ciemnoskórą panną van Zee to już jakoś tak samo wyszło, że się pozdrowiły, przystanęły i zaczęły rozmawiać. A w krótkim czasie doszły do nich znaczna część towarzystwa jakie przychodziło na wieczorki poetyckie. Najpierw bladolica Petra von Schneider, potem Oleg i Annemette. Ale on się prawie z miejsca zmył ledwo dla żartu jego narzeczona wspomniała coś o planach otwarcia klubu tylko dla kobiet. Chyba niezbyt miło wspominał ostatnią rozmowę na ten temat z zeszłego tygodnia. A miłośniczka zagadek i gier logicznych przeciwnie i chyba nieco bawiło ją zażenowanie narzeczonego.

- Oh, wy się chyba jeszcze nie znacie. Froyo poznaj Pirorę van Dyke z Averlandu. A Piroro to jest Froya van Hansen. - Kamila poczuła się do roli gospodyni gdy w pewnym momencie podeszła do nich smukła, młoda blondynka w ładnym futerku i dopasowanej futrzanej czapce z ozdobnym piórkiem na przodzie. Od razu widać było, że musi pochodzić z jednego ze znaczniejszych rodów. Obdarzyła blondynkę z południa zaciekawionym spojrzeniem ale uśmiechnęła się uprzejmie i dygnęła głową na powitanie. Chwilę trwała ta wstępna wymiana uprzejmości gdy Froya zapytała z ciekawości o czym tak dyskutują zawzięcie.

- Oh o niczym takim wielkim. Zastanawiamy się właśnie jakby tutaj otworzyć klub podobny do “Wyżnika”. Ale tylko dla kobiet. Chcemy troszkę utrzeć nosa tym wszystkim naszym kawalerom co się czują tacy ważni i napuszeni, że mają taki klub za zamkniętymi drzwiami do jakiego nie mamy wstępu. I jeszcze mają tam najładniejsze barmanki i kelnerki. Ciekawe co tam z nimi robią. No i też właśnie nam by się przydały jeszcze ładniejsze służące i kelnerki. No ciekawe co by powiedzieli na takie coś. - Annemette powiedziała o czym właśnie rozmawiały. Trochę tak jakby naprawdę się dąsała i na Olega i na całą resztę mężczyzn. Ich mężów, narzeczonych, braci, kuzynów, ojców co mieli swojego “Wyżnika” a one nie. A trochę jakby mimo wszystko tylko żartowała i traktowała to jako jedną ze swoich gier logicznych jakie tak lubiła.

- Klub tylko dla kobiet? Dla nas? Z ładnymi służącymi? No ciekawy pomysł. Podoba mi się. - Froya obracała chwilę ten nowy pomysł w myślach i też trochę żartobliwym tonem ale jednak przyznała rację na takie miejsce. Gdzieś tam przy okazji Pirorze wpadli w oko von Mannlieb. On szedł z nią pod rękę a ona jak na dobrą żonę wypadało obejmowała jego ramię idąc obok niego. Też musieli ją albo ich wszystkie zauważyć bo przechodząc skinęli grzecznie głowami i uśmiechnęli się. Nie zatrzymywali się jednak i bez pośpiechu szli w stronę bramy i pewnie czekającego gdzieś tam powozu lub dorożki.

Wczoraj zaś Pirora wracała do “Żagli” z Łasicą. W końcu jak wracały to już był późny wieczór i samotnej dziewczynie to się mogło coś stać. A we dwie było raźniej. Zwłaszcza jak ta druga to była zawodowa łotrzyca co zdawała się znać miasto od podszefki. A w “Żaglach” już na nie czekała Burgund. Więc w końcu we trzy skończyły w złączonych łóżkach “13-ki”. Ale tylko spały. Nadia niby się odgrażała, że zerżnie Burgund ale po całym dniu i tygodniu na nogach od świtu do nocy jak poczuła poduchę pod głową to dość szybko zasnęła. I spała do rana jak grzeczna dziewczynka. Teraz rano obie z Burgund zostały w “Żaglach” i miały być gotowe jak Pirora do nich wróci. Bo rano to dziewczynom z ferajny coś mocno było nie po drodze aby się zrywać skoro świt i dymać do świąntyni na poranną mszę.

Wieczorem zaś na zborze jej rewelacje nie wzbudziły zbyt wiele rewelacji. Mało kto był nimi zainteresowany. Karlik na jakiego tak liczyła, że coś może zrobi z tym przekrętem Langego obracał to chwilę w myślach po czym machnął swoją wielką, pulchną łapą. Miał swoje interesy i sprawy. Proch w ogóle go nie interesował. A, że ktoś robił lewe interesy? No i? Większość legalnych interesów w tym mieście miała podwójne dno. Żadna nowość. Może jakby tak nie ugrzązł w tych wydatkach na tą wymianę z Axelem w zeszłym tygodniu, jakby nie miał na głowie dostaw dla odmieńców i to razem z saniami, dostaw do kazamat, ludzi uwiązanych tam i tu do różnych spraw to może coś by pomyślał. A tak to nie bardzo widział opcje aby się angażować w nową sprawę jak dotychczasowe już sprawiały, że jego możliwości pękały w szwach.

Versana podobnie. Co prawda zadeklarowała, że może coś pomóc Pirorze, sama albo przez Kornasa lub którąś ze swoich dziewczyn. No ale to i tak Pirora by musiała wiedzieć co i jak tą grę rozegrać. Wdowa zreflektowała się, że podobnie jak Karlik ostatnio próbowała złapać zbyt wiele srok za ogon i w efekcie zwykle zostawała z pustymi rękami. Wolała się skupić na tym co już ją zajmowało. Za to niezmiernie się ucieszyła gdy dowiedziała się o podwójnym życiu krawcowej Grubsona! Wybuchnęła śmiechem ciesząc się, że przeczucie jej nie zawiodło. Łasica też. Ale no Łasica niejako była od paru dni uprzedzona o takiej możliwości no i po części brała w nich udział. Pozostali nie zdradzali zainteresowania tymi plotkami, co najwyżej traktowali je jako plotkę właśnie i ciekawostkę tego wieczora. Starszy także pokiwał głową ale ewidentnie jego główną uwagę przykuwała sprawa kazamat i na niej się koncentrował.

- Wyśmienicie dziecko! Wyśmienicie. Tak właśnie trzeba. Musimy sobie pomagać. Każdy z nas każdego dnia powinien się zastanawiać co może zrobić w sprawie wyroczni i jej uwolnienia z kazamat. A z tym portretowaniem to świetny pomysł. Być może będziesz miała dostęp do wyroczni większy niż Łasica i Egon. Zostawiam to w twoich rękach. Jakbyś potrzebowała z tym jakiejś pomocy śmiało zostaw wiadomość tutaj albo w “Wielorybie”. Albo Łasicy. - pochwalił ją ucieszony, że postanowiła spróbować się podjąć tego portretowego zadania. Bo z tego co rozmowa dotyczyła tych kazamat Łasicy i Egonowi co prawda udało się spenetrować lochy no ale mieli jednak mocno ograniczone pole manewru. I trudno było przewidzieć kiedy i czy to się zmieni. Więc każda nowa osoba z kultystów jaka by mogła się tam dostać mogła przeważyć szalę.

- Ale jak to sobie wyobrażacie? Zrobimy jakieś wici, że szukamy kelnerek i służących? No i gdzie? Przecież to jakiś lokal, jakieś miejsce trzeba by mieć. - bladolica Petra nawet pasowała karnacją do tego całego śniegu dookoła. Jej głos jakby wrócił Pirorę do tej rozmowy ze szlachciankami i przechodzących obok wiernych. Córka szefa miejskiej artylerii też pytała raczej ironicznym i żartobliwym tonem jakby do końca nie brała na poważnie pomysłu na ten klub kobiet ale jak na tym polegała zabawa w tej dyskusji…
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline