Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2021, 07:21   #82
Wila
 
Wila's Avatar
 
Reputacja: 1 Wila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputacjęWila ma wspaniałą reputację
Klara przykucnęła przy chłopcu.
- Spokojnie - powiedziała do niego przyjaznym tonem - Oriana jest lekarzem, postara się pomóc.
James nie uważał się za medyka czy psychologa, dlatego też - zamiast dołączyć do Oriany czy Klary - podszedł do Amy.
- Spokojnie - powiedział. - Już po wszystkim. A jeśli chcesz pomóc, to możesz opatrzyć Lucasa. Oberwał... ode mnie - dodał ciszej.
Lucas tymczasem usiadł blisko dziecisków i Oriany. Uśmiechał się do nich i uspokajał.
-Zajmiemy się wami i odprowadzimy do domu.

Oriana opatrzyła więc sprawnie rany pogryzionej nastolatki… a później nawet dała jej środki przeciwbólowe. Poszkodowana przez chwilę wpatrywała się podejrzanie w lekarkę, ale w końcu skorzystała ze "znieczulaczy".
- Dom daleko… - Mruknął z kolei chłopak, wyraźnie nie ufając Lucasowi - ...i nie możemy tam sprowadzać obcych… - Dodał młody cichym tonem.
- Uratowaliśmy wam życie młody. Właśnie opatrujemy wasze rany. Mamy samochód dowieziemy was no chyba, że chcecie wracać sami. Takich grup - wskazał na ciała - jest więcej. Co tu robicie sami? Nie powinien być z wami ktoś dorosły? - Lucas dopytywał dzieciaka o okoliczności wydarzenia.
- Bo my szukaliśmy fantów… i prezentu na urodziny… - Wymamrotał chłopak.
- Chyba znaleźliście nie to, czego szukaliście - powiedział James, który właśnie podszedł do rozmawiających. - A na ten prezent szukaliście czegoś konkretnego, czy liczyliście na łut szczęścia?
Lucas cierpliwie czekał na odpowiedź chłopaka nie chcąc go spłoszyć.
- No… szukaliśmy… czegoś… na szczęście liczyliśmy - Powiedział w końcu młody.
- Chcieliście sprawić komuś radość prezentem urodzinowym, a tymczasem spotkaliście na swojej drodze, te niemiłe osoby... - nie chciała pytać bezpośrednio, czy coś konkretnego im ukradli, co ich rozjuszyło, miała nadzieję, że chłopak sam podejmie temat, o co chodziło z tymi typkami.
- Może coś z tego - James wskazał na truposzy - co oni mają, nada się na prezent?
Lucas wątpił by dziecki ochoczo przeszukiwały trupy ale sam pomysł nie był zły. Wybierzcie coś sobie z tego zaczął gromadzić na stercie skromny łup z bandytów.

Kusza i siedem bełtów, nóż. Łuk i osiem strzał, nóż. Dziwny samopał-maczeta, do niego trzy pociski, dwa noże do rzucania, jeden myśliwski. Dwie nabijane wszelkim świństwem "maczugi", rewolwer Pathfinder z 4 kulami w bębenku, nóż. Tyle przy sobie czwórka zabitych dziwaków miała…

Dzieciak pokręcił przecząco głową. Najwyraźniej niczego nie chciał nawet dotykać. W tym czasie, Oriana skończyła opatrywać ranną nastolatkę, a Amy… Lucasa. Ciężarna nawet sobie jakoś radziła.

- D… do… do… domu… - Wyjąkała nagle pogryziona przez psy blondyneczka.

- Musimy ją zawieźć - zasugerował James. - Z pewnością nie da rady jechać na rowerze. - Spojrzał na Orianę. - Co o tym sądzisz?
Oriana jednak, zamiast odpowiedzieć, zerknęła na Lucasa…
- Jeśli przyjechali tu na rowerze, to nie może być daleko - stwierdziła Klara - zgadzam się z Jamesem. Skoro ich uratowaliśmy, nie ma co ich tu zostawiać na nie wiadomo jaki los.
Lucas skinął głową Orianie gdy James przedstawił swoje sugestie. Zdanie lekarki potwierdzające jego wersje mogło dobrze wpłynąć na dziecialki.
-Rowery na pakę. Kto z waszej dwójki pokaże nam drogę? - zapytał ciepłym i miłym głosem. Odruchowo stając przy Orianie.
- B… bu… bunkier - Wyjąkała nagle dziewczyna, wskazując kierunek palcem, a młody się oburzył.
- Becka! - Syknął na nią.
- Jest mądrzejsza niż ty - powiedział James. - Chcecie tu zginąć bez pomocy? Dowieziemy was do tego całego bunkra i pojedziemy dalej. Chyba nie sądzisz, że taka dziewczyna - wskazał na Amy - może komuś zrobić krzywdę?
Lucas tymczasem spojrzał na Orianę a potem na Becke.
- Zabierz Beckę do samochodu usiądzie z nami z przodu i pokaże drogę. Młody - zwrócił się do chłopca. - Jedziesz czy zostajesz? Koledzy tych tu - wskazał głową na trupy - pewnie niedługo zaczną ich szukać. Nie mamy czasu się z tobą bawić w jakieś podchody. Czy ty czasem nie zapomniałeś nam czegoś powiedzieć? Co się mówi jak ktoś uratuje ci życie i oferuje podwózkę do domu w jednym kawałku? - Lucas nie zamierzał bawić się w gadki z dzieckiem dłużej niż to konieczne.
- Mhhhrrrbrrr… dzięki, ale poradzimy sobie sami? Nie powinniśmy się zadawać z obcymi? Ani ich prowadzić do domu? - Powiedział dzieciak z głupim uśmieszkiem.
- Ci...icho j...j...już - Tym razem syknęła Becka - Po...ooodwiozą nas. Dzię...kujęę - Wyjąkała blondyneczka.
- Weźmiemy rowery na pakę - powiedział James. - Pomogę ci. - Nie czekając na "tak" czy "nie" chwycił jeden z rowerów. - I jakoś się wciśniemy w czwórkę na tylną kanapę naszego forda. Klaro, poprowadzisz?
Tymczasem Lucas zabrał Beckę do samochodu na przednie siedzenie i poprosił Orianę by poszła z nim. Smarkaty chłopczyk tym samym będzie musiał zostać lub zabrać się z siostrą.
- Zabierzmy fanty może sie przydadzą na handel. - powiedział do pozostałych członków grupy.
- Tak, będę prowadzić. Powiedzcie tylko, czy takich jak ci tu spotkamy po drodze więcej? Skąd oni się wzięli, co? - dopytywała jeszcze Klara, mając nadzieję, że dzieciaki nie pchają ich w pułapkę.

Młody nadal podejrzliwie przyglądając się całemu towarzystwu, wsiadając na tylne siedzenia, na słowa Klary wzruszył ramionami… a po chwili to samo uczyniła i ranna. To chyba miało oznaczać, że nie mieli pojęcia, skąd była ta mała banda, i czy jest ich więcej.
- T...taaam - Nastolatka wyciągnęła rękę poowijaną bandażami, wskazując palcem kierunek jazdy, do tego chyba ich bunkra?

James, który przed chwilą załadował na pakę oba rowery, poczekał, aż Amy i Lucas znajdą się w samochodzie, a potem i on wsiadł do środka.
- No to możemy jechać - powiedział, zamykając drzwi.
Klara bąknęła coś pod nosem, jakby nie do końca była z czegoś zadowolona, ale ostatecznie usiadła za kierownicą i czekała aż wszyscy się usadowią.
 
__________________
To nie ja, to moja postać.
Wila jest offline