Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2007, 12:43   #3
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Ravist podróżował po kontynencie, by poznawać świat. Jego mistrz kazał mu to robić, ale nie powiedział tego wprost, lecz Rav robił to dlatego, że to lubił. Pozwalało mu to wyciszyć się, znaleźć w sobie człowieka i w pełni przywołać go do panowania. Te chwile były jednymi z najradośniejszych chwil w jego życiu i postanowił sobie, że na zawsze zachowa je w sobie. Jego ludzkim przeznaczeniem było poznawać świat, gdyż robił to bardzo dobrze. Interesował się każdym obcym jemu kwiatem, nieznanym drzewem, pięknem przyrody. Do tego właśnie lgnęła jego dusza, ale ciało lubowało się w zabijaniu, wojnie oraz śmierci. W pewnych momentach czuł die istoty siedzące w nim samym i każda ze sobą walczy, pragnąc wydostać się na zewnątrz i żyć własnym życiem nieskrępowanym przez śmiertelną powłokę oraz drugą osobę. Dwa fronty stanowiły swoje przeciwieństwa i każdy z nich chciał wygrać za wszelką cenę, jednak Talander mocno trzymał na uwięzi obie natury, lecz najkrócej trzymał tą dziką i nieprzewidywalną, podczas gdy łagodną często puszczał wolno.
Po kilku miesiącach podróży dotarł do Waterdeep, lecz nie zagrzał tam miejsca. Podążył wzdłuż brzegu rzeki Dessari, obserwując początki nadchodzącej zimy.
Już nie długo będzie mnie widać z daleka-pomyślał i spojrzał na swoje zdobione mankiety koszuli, wystające spod rękawów czarnej szaty wykańczanej złotem oraz runami. W pasie opleciony był złotym sznurem.
Złoto i czerń były ulubionymi kolorami Ratala, a to, że był w nie odziany świadczyło tylko o tym, iż jego mistrz doskonale wiedział co robi.
Rash szedł już ponad cztery godziny, więc przysiadł na małym wzgórku i wpatrzył się w swój kostur, podziwiając mistrzostwo jego wykonania. Proste gładkie drewno było idealnie czarne i ciepłe w dotyku. Nie było na nim nawet najmniejszego śladu sęka z drzewa, czy innego zakłócenia idealnej czerni. Na jej wierzchołku był czarny oszlifowany kryształ trzymany przez liście oraz liany wyrzeźbione w drewnie. Całość dawała niezwykłe wrażenie niezwykłego piękna i drzemiącej siły zamkniętej w lasce oraz jej kamieniu.
Gwałtowny podmuch wiatru zerwał kaptur z głowy mężczyzny ukazując idealnie czarne włosy, lekko skośne, antracytowe oczy, mały nos oraz wąskie wargi. Dopełnieniem całości były surowe, ostre rysy bladej twarzy, właściwe dla Elfów, zaś krótkie szpiczaste uszy zdradzały pokrewieństwo z nimi.
Półelf szybko naciągnął kaptur z powrotem na głowę i wstał otrzepując wysokie, czarne, skórzane buty z ziemi, na której siedział.
Następnego dnia dotarł do Triboar, gdzie dokupił prowiantu i od razu wyruszył w nieznanym kierunku, którego dowiedział się nocą. Zatrzymał się na postój na pustym terenie, skąd idealnie było widać gwiazdy. Określił wtedy, że zmierza w kierunku zachodnim i jeżeli będzie go utrzymywał, dojdzie do morza.
Trzy dni posuwał się do przodu szybkim marszem, lecz ostatniej nocy okazało się, że zboczył z kursu. Doszedł do miejsca, gdzie rzeka wypływająca z lasu Neverwinter wpadała do morza, zaś po jej przeciwnej stronie zobaczył Port Neverwinter.
-Jedna noc w łóżku nie zaszkodzi-mruknął do siebie, podchodząc do kłody pływającej po rzece.
Nie ma po co marnować magii-pomyślał, po czym wszedł na bal, pozostawiając jedną nogę na ziemi, po czym z całej siły odepchnął się od niej, ale co najdziwniejsze, prąd kierujący go do morza, ustał, a kłoda zatrzymała się na przeciwległym brzegu zamiast gdzieś w połowie drogi do niego.
Zdziwiony i zadowolony Ravist, ruszył w kierunku miasta, w którym był już dziesięć minut później.
Szedł uliczką, aż zobaczył karczmę o osobliwej nazwie "Pod pijanym oberżystą". Wszedł do niej, co jak miało się później okazać, jego największym błędem lub jak kto woli cudownym zrządzeniem losu. Pierwsze co poczuł to to, że w wolałby spać na największym mrozie pod gołym niebem niż siedzieć tutaj choć chwilę. Jego wyczulony węch zareagował ze spotęgowaną siłą, odrzucając go, lecz zmusił się do wejścia dalej. Nagle zauważył gnoma machającego ręką w jego stronę. Owe machnięcia ręką były gestem przywołującym, co nie spodobało się Raviemu, ale mimo wszystko podszedł do niego.
-Siadać i czekać-powiedział gnom, a nie wiedzieć czemu, Rav wykonał polecenie, choć z wyraźnie rosnącą irytacją. Zobaczył jeszcze drugą osobę, która była z gnomem, lecz całą uwagę poświęcił irytacji na małego stworka. Za chwilę do gospody wszedł jeszcze jeden mężczyzna, na którego gnom zareagował tak samo jak na niego.
Gdy byli już przy stoliku, gnom rozgadał się.
-Wy być spokojni…Zack odpowie.-uspokajał jąkając się-Pan Zack chcieć dyskrecja. Zack odpowie, kiedy wy pytać a potem pójść za Zack do niego. Tylko on pytać czy wy chcieć. Tylko czy wy na pewno chcieć…Pan chcieć żeby wy się lepiej poznać przed spotkaniem z pan Zack. Wy mieć się przedstawić a później my pójść za Zack… Tylko czy wy chcieć…Pan Zack czekać ukryty…oczy sług są zwrócone na dłonie pana dlatego pan Zack czekać pod sklepieniem z żeber…Zack mówić, że to złe miejsce lecz pan Zack nie słuchać…tu być dużo zło ludzie, którzy chcieć podsłuchać…- dyskretnie rozejrzał się po sali i stwierdził, że gnom ma rację, wiele osób patrzyło na nich, a jeszcze więcej słuchało-Pan Zack mówić, że trzeba was sprawować tak jak tamtych wcześniej… ale nie ma czasu wy mówić …mówić…mówić szybko…-trajkotał jak nakręcony, a Talander dostawał już szału i myślał, żę zaraz rozszarpie tego stworka na malutkie części, lecz zdołał się pohamować.
-Ravist Talander-wycedził przez zaciśnięte zęby. Sam nie wiedział czemu to muwi jakiemuś nieznajomemu gnomowi, ale coś mu mówiło, że tak trzeba.
-Czy Zack i Zack są zadowoleni?-ciągnął tym samym nieprzyjemnym tonem, ale teraz go to nie obchodziło. Mówiąc nie poruszał wargami, żeby nikt nie odczytał tego co mówi z ruchów warg, chociaż i tak kaptur skrywał całą jego twarz. Mimo wszystko uznał, że ostrożności nigdy za wiele.
Jednym z dwóch typów był Krasnolud w zbroi, która wyglądała jakby zdobiły ją Elfy. Dopiero teraz go zauważył, gdyż złość na gnoma powoli ustąpiła.
-Witam was drodzy podróżnicy. Zwą mnie Melkoth, a oto mój ukochany topór z którym przeżyłem wiele lat i wiele bitw-rzekł zapalając fajkę.
-Ravist Talander, miło mi-rzekł dalej nie poruszając wargami.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 02-09-2007 o 12:52.
Alaron Elessedil jest offline