Po pokonaniu korytarza, i ponownemu stanięciu na podłodze, towarzysze znaleźli się w małym pomieszczeniu, które można było nazwać w sumie jako "szersze" skrzyżowanie. I tym razem były już trzy możliwości. Korytarzem do przodu, w lewo, lub w prawo. Z prawej zaś dochodziły słabe dźwięki, jakby… pracującej maszynerii? Ślady (chyba Orków) prowadziły prawą odnogą.
Janika bardzo sprawnie pomknęła po ścianie i suficie, a paru śmiałków w sumie zaczęło się zastanawiać, z jakiej rasy się wywodziła…. Nikt bowiem w sumie jej o to jeszcze nie spytał? Stojąc już w nowym miejscu, zaczęła znowu rozglądać się za pułapkami...
- Idziemy tradycyjnie, po śladach naszych... przewodników...? - zaproponował Gabriel.
- Mi to obojętne… - Mruknęła nieco blado-zielona Deidre, podtrzymując się ściany. Wyglądała, jakby miała zamiar zaraz zwymiotować.
- Ma to najwięcej sensu - rzekł Bharrig, który przycupnął do góry nogami na suficie. - Orkowie przeszli tą drogą i przeżyli - cóż - większość z nich, więc być może mogą mieć jakieś informacje. Nie będą stanowić zagrożenia… Raczej. Dla nas to i tak wszystko jedno, którędy pójdziemy, przecież i tak nie znamy tego miejsca.
- Idźmy za nimi - przytaknął Endymion podchodząc do diablicy.
- Deidre, trzymasz się? - zapytał bez nadmiernego niepokoju.
- Chodzenie do góry nogami nie dla każdego… - Zaklinaczka wysiliła się na uśmiech.
- Dobra, to idziemy - Powiedziała Janika, i ruszyła jako pierwsza korytarzem w kierunku odgłosów maszynerii(?)
Druid poleciał za Janiką, po czym wyprzedził ją i trzymał się przed nią w odległości około sześciu metrów.
- Czy chcesz coś na żołądek? - Gabriel zwrócił się do zaklinaczki. - Jakieś ziółka?
- Jak masz, to chętnie… - Powiedziała Deidre.
Wieszcz sięgnął do swej torby, z której wyciągnął kolejną, mniejszą, a z tej z kolei parę listków.
- W zasadzie trzeba by to zaparzyć - powiedział - ale nie mamy na to czasu. Pożuj to i powinno pomóc. Na jakiś czas.
- Uch… - Skrzywiła się Deidre, i jednak nie wzięła.
-Jak czujesz się słabo to lepiej weź ten lek od Gabriela… to żaden wstyd że od czarów czujesz się dziwnie, mi też kręci się w głowie. A musimy być w dobrej formie bo nie wiadomo jakie zagrożenia tam na nas czyhają.
~
A w tym czasie, z przodu… Druid zauważył w podłodze szczelinę, naprawdę małą szczelinę, biegnącą w poprzek korytarza, od jednej do drugiej ściany, niby nic, ale w sumie akurat ta szczelina była zbyt… prosta.
- Pułapka! - zawołał Bharrig do Janiki niższym niż zazwyczaj głosem.
Nietoperz przyfrunął z powrotem w stronę dziewczyny i usiadł na jej ramieniu.
- Tam - wskazał. - Ta szczelina. Pomyśl i pomedytuj, co to jest i co z tym można zrobić. Bo pewnie coś można? - zapytał Bharrig-nietoperz.
- Hmmm… - Zamyśliła się mała zielona, uważniej oglądając najbliższy teren wokół.
- To ten, Endymionie, masz coś jakby włócznię, albo podobnego, długiego? - Spytała Paladyna.
- Krótki moment - odpowiedział paladyn skupiając się na swojej broni, a ta jakby zafalowała i upłynniła się, powoli formując w trzymetrową włócznię. Zgodnie z życzeniem małej-zielonej.
- Tylko ciężka jest. Pusta w środku, ale to wciąż adamant - ostrzegł podając jej tępym końcem.
Janika wzięła włócznię, i zaczęła powoli nią badać okolicę. Stuk puk po podłodze i nic, po ścianach, znowu po podłodze, i tak powoli, krok po kroczku do szczeliny… i nic. Stuk puk tu i tam, stuk puk. Krok, dwa, trzy. Była już tak gdzieś 3 metry od szczeliny…
Paladyn w pierwszych chwilach planował zostać z tyłu i dać Janice się wykazać. Nie wątpił by znała się na pułapkach lepiej niż on, ale scenariusze rozgrywały się w jego głowie i nie wszystkie zakładały pułapki. W końcu podszedł i stanął kilka kroków za nią. Aby ją ubezpieczać, na wypadek jakiś mackowatych bestii nagle wyskakujących ze szczeliny, czy czegoś takiego.
I nagle zapadła się pod nimi podłoga.
Na całej szerokości korytarza, wśród krótkiego krzyku Janiki, grunt im zniknął pod nogami. Mała zielona poleciała w dół, z Druidem-nietoperzem na niej siedzącym, a Endymion rzucił się… w tył, łapiąc krawędzi zapadniętej, wiszącej w dół podłogi.
Rozległ się brzęk włóczni, lądującej na dnie pułapki.
A po chwili i głośne "ufff" świadków całego zdarzenia, gdy nagle z dziurska wyfrunął nietoperz, mocno machając skrzydłami, trzymający za kołnierz pobladłą zieloną.
- Ummmm… znaleźliśmy kolejnego Orka - Janika wysilając się na uśmieszek, wskazała palcem w dół.
- Tworzycie świetny duet - powiedział Gabriel, nie do końca wierząc w to, co przed chwilą zobaczył.
-Coś kiepsko ci to wykrywanie pułapek idzie dziewczyno…. a tak w ogóle to skąd tu się wzięłaś w tamtej klatce, skąd pochodzisz? - Kargar zmarszczył brwi, spoglądając sceptycznie na uratowną przez nietoperza Janikę. Wyglądało to całkiem zabawnie.
Janika spojrzała najpierw wymownie na Kargara, a potem zerknęła na Endymiona…
- Szukałam rzadkich komponentów, i mnie Orki złapały.