|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-10-2021, 05:25 | #121 |
Reputacja: 1 |
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
14-10-2021, 21:39 | #122 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 14-10-2021 o 21:45. |
20-10-2021, 11:00 | #123 |
Reputacja: 1 |
|
21-10-2021, 21:41 | #124 |
Administrator Reputacja: 1 | Klik! Klak! Bum! Bum! Bum! Bum! Na podesty wspięły się w końcu, i wskoczyły dziwaczne urządzenia, którym daleko było do "pająków", ale co tam się dziwić przy jakimś niezbyt rozgarniętym orku. Wysokie na 2 metry, mające cztery łapy uzbrojone w… wiertło, większą chwytającą, i dwie zwyczajne, w których trzymały halabardę. Raz, dwa, trzy takie " cosie" z różnych stron. - Tu też jest jeden! - Wrzasnęła Amara. Cztery. - Geri! Obok Amary! - krzykął Bharrig, a tygrys ustawił się obok mniszki. Po czym podleciał bliżej tygrysa, chcąc się znaleźć nad nim. - Walczymy, czy przebijemy się? - Gabriel wskazał na jednego z "pająków", a Deidre przewróciła oczami, po czym puściła w jednego z nich błyskawicę. - Zaciukamy wszystkie - odpowiedział Endymion zgadzając się z Deidre i obiegł kolumnę biegnąc do jednego z nich. Wobec tak jednoznacznego zachowania kompanów Gabriel rzucił czar, dzięki któremu przed stworem będącym celem błyskawicy wyrosła niematerialna postać z mieczem i zaatakowała "pająka". Gdyby nie fakt, iż przywołana kobieta-duch, była… duchem, to ona oberwałaby w plecy błyskawicą wypuszczoną przez Deidre, a nie dziwna maszyna. Gabriel bowiem był nieco szybszy w swoich poczynaniach, niż Zaklinaczka, i lecąca z jej rąk elektryczność. Metalowy konstrukt dostał jednak solidnie czarem, aż posypały się z niego śrubki, a na deser zarobił jeszcze mieczem. Wróg nadal jednak twardo trzymał się na swoich sztucznych nogach. Kargar widząc że towarzysze ruszyli już do boju zdecydował się wypić miksturę przyspieszenia po czym podbiegł do rannego “pająka” z zamiarem wykończenia go. Amara zaś pobiegła do tego samego co Endymion, mając zamiar trzasnąć mu z wyskoku, a tym samym i może go zrzucić z platformy… ~ Oko jednego z dziwnych, metalowych stworów, wbiło swoje spojrzenie w Janikę, i nieco rozbłysnęło. - Aaaaaałłł… - Mała zielona złapała się za skronie, a z jej nosa popłynęło nieco krwi. To samo przytrafiło się biegnącej Mniszce… która nagle zwolniła. Endymion posmakował halabardy przeciwnika, która poszła w ruch, i zraniła dwa razy Paladyna. Kargar również poczuł nagle jak jakaś siła wdziera się w jego umysł, i zostaje on zalany falą niekończących się, dziwacznych informacji, z jakimiś cyferkami czy coś… rozbolał go bardzo łeb, a z nosa pociekła krew. Szlag by te dziwaczne maszyny, znające najwyraźniej jakieś cholerne, magiczne sztuczki, trafił… Druid spojrzał na mniszkę. Wyglądało na to, że wielkie mechaniczne bestie, o których nie miał zielonego pojęcia, były całkiem silne! Potrzeba było rozwiązać tą sytuację czym prędzej. Nietoperz-Druid wykrzyczał zaklęcie, a fala pulsującej energii dotknęła tygrysa. Zaczął on rosnąć… Wreszcie, Geri powiększył się i jego grzbiet dorównywał poziomowi głowy Endymiona. Tygrys skoczył na mechaniczne dziwo na wschodnim moście <4> z zamiarem oderwania mu wszystkich kończyn… raz smagnął pazurami, i nie trafił. W końcu drugi raz, i już było lepiej, złapał nawet konstrukt… ugryzienie jednak również chybiło. Druid poleciał za Gerim starając trzymając się 15 stóp nad jego łbem. - Podłe kreatury! - Fuknęła Janika, po czym wyciągnęła jakieś dziwne, małe, okrągłe "cosie" z kieszeni. Tu coś przekręciła, tam coś przesunęła, coś zgrzytnęło… zielona dziewoja zrobiła krok, chowając za murkiem platformy, po czym rzuciła dwa małe, okrągłe przedmiociki do wroga. Pieprznęło solidnie, gdy coś wybuchło, raz i dwa. A konstrukt nosił na sobie nawet ślady kwasu, który lekko przytopił jego cielsko. - Super! - Krzyknęła Deidre, przebiegając obok Gabriela, i stając obok Janiki, po czym Zaklinaczka zaatakowała kolejną błyskawicą ten sam konstrukt co mała zielona. Metalowy drań się lekko uchylił, ale w sumie i tak oberwał. Gdy tylko zrównała się z nim Amara Endymion odskoczył w tył i pochylił z krótkiego rozbiegu wbijając się w konstrukt barkiem, po drodze obrywając jedną z halabard, ale ześlizgnęła się ona po naramienniku. Mimo tego małego sukcesu, gdy ork przywalił w stalowy korpus “pająka” poczuł jakby uderzył w ścianę. Drgnął może o cal. Zdecydowanie zbyt mało aby liczyć, że uda się go zrzucić w przepaść. Mniszka z kastetem na dłoni wyprowadziła serię ciosów we wroga, raz pudłując, jednak odkładając jego metalowe ciało ile wlezie… efekty były kiepskie. Konstrukty były pokryte najwyraźniej grubym metalem. - Co to kurwa ma być?! - krzyknął Kargar łapiąc się za głowę. Ale zaraz kierowany instynktem otrząsnął się i z okrzykiem bojowym doskoczył do metalowego pająka wściekle zamachując się na niego swoim dwuręcznym mieczem. Miał nadzieję, że jego najlepszy przyjaciel okaże się jak zwykle skuteczny również i na takiego dziwacznego stwora. Skuteczny, owszem… ale nie aż taki efektywny jak zawsze. Dwa ciosy dosięgnęły wroga, jednak metal z jakiego był stworzony konstrukt, zdecydowanie stawiały opór ostrzu Kargara. Coś było nie tak, te mechaniczne dziwadła były kuresko mocno opancerzone… - Dalej atakuj tego przeciwnika! - polecił Gabriel kobiecie-duchowi. Potem przesunął się nieco, chcąc wypatrzyć ostatniego przeciwnika. A potem zesłał na konstrukta kolumnę ognia. Kobieta-duch więc raz smagnęła mieczem przeciwnika a raz spudłowała… sam Gabriel z kolei przysmażył innego wroga, tuż przed walczącym z nim Gerim. |
21-10-2021, 22:12 | #125 |
Reputacja: 1 |
|
22-10-2021, 19:55 | #126 |
Reputacja: 1 | Żywiołak powietrza podleciał po paru chwilach do drugiego konstrukta, który początkowo oparł się sile żywiołu, nie otrzymując żadnych ran, ale po chwili i on został uniesiony wirem powietrza, i teraz oba szaleńczo wirowały utrzymywane w mocy żywiołaka. A tymczasem… - Ała! Zostaw mnie gnoju! - Krzyknęła Janika. Ork bez nogi podczołgał się do małej dziewczyny, po czym doszło do rękoczynów. - Daj mi eliksir leczenia!! - Wrzeszczał samiec pozbawiony nogi, siłując się z Janiką… która gryzła go ile wlezie po łapach swoimi kiełkami. Żywiołak wreszcie uniósł się na wschód od mostu, wewnątrz niego dwa konstrukty wirowały, pchane siłą wiatru. Następnie, ostro uniósł się do góry i… Zniknął w ciemności nad nimi. Po paru krótkich chwilach, żywiołak upuścił dwa konstrukty, które runęły w dół. Z dołu, do uszu grupy dobiegł rumor metalu uderzającego o kamienną posadzkę. - Geri, broń Janikę! - zawołał Bharrig. Z góry zlatywał już żywiołak, który zapewne miał ponownie zniknąć w Planie Powietrza niedługo. Przerośnięty tygrys jednak zwinął się na ciasnym dla niego moście i z niskim warczeniem, które teraz przypominało daleki grom, biegł w stronę orka, gotów go pochwycić. -Ej ty zielony, zostaw dziewczynę jak nie chcesz dla odmiany ręki stracić! Jak ci pomożemy to po dobroci! - Kargar ryknął w stronę orka I skierował się w jego stronę. Gabriel pozostawił innym kwestię rozwiązania sprawy napaści orka na Janikę i poszedł sprawdzić, co dzieje się z Amarą i Endymionem. Dwa konstrukty najpierw zostały wysoko uniesione w górę… a potem poleciały w dół, i to 60 metrów. Ich pieprznięcie o podłoże poniosło się echem po całym najbliższym kompleksie, i jakie to było miłe dla ucha. Ten huk ich metalowych ciał, ten zgrzyt, gdy się łamały, te brzdęki pojedynczych śrubek, gdy rozsypały się w drobny mak. Wychylona mocno nad metalowym murkiem Deidre, obserwowała wszystko z wypiętą pupą. - Aaaaale się rozwaliły! - Skomentowała z głośnym śmiechem "lot koszący" dwóch wrogów. A kilka metrów dalej, Ork zajęty Janiką, nie słyszał(!?) słów Kargara, próbując… ją udusić. Mała zielona sięgnęła zaś w końcu po sztylet, i wpakowała mu go w bebechy. Ork zdechł. Żywiołak powietrza, którego przyzwał Bharig ostatecznie zniknąl, odesłany do swojego planu. - Wszyscy cali? Świetnie - ucieszył się Bharrig. - Potrzebujemy leczenia i musimy przeć dalej. Czy ktoś mógłby uleczyć Geriego? - zapytał jeszcze. - W międzyczasie, kiedy się ogarniemy, polecę przepatrzeć ścieżkę. - Powinniśmy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce - powiedział Gabriel. - Mógłbym opatrzyć rany, ale to trochę potrwa. A zaklęcia powoli mi się kończą. Jeszcze jedna taka walka i nic nie będę mógł zdziałać. - Powinniśmy iść gdzieś, gdzie nie będziemy na takiej otwartej przestrzeni, fakt, i tam możemy się podleczyć na różne sposoby - Powiedziała Amara. - Geri, kogoś ty zeżarł, że tak urosłeś?? - Zażartowała Zaklinaczka, podbiegając do tygrysa, i poklepała go po boku. Geri polizał w odpowiedzi Zaklinaczkę jęzorem, który był teraz wielki niczym pień małego drzewa. - Iiiiii… hmmm… - Deidre nagle zaczęła wyraźnie nad czymś myśleć, przypatrując się wielkiemu Geriemu. Przyglądający się tej scenie Bharrig wzruszył tylko skrzydłami. - Wygląda na to, że rozmiar nie zdołał powalić tych mechanicznych bestii - rzekł. - Musimy się uciec do innych środków, jeśli ich spotkamy. - Za to ten żywiołak zadziałał idealnie - stwierdził Gabriel. - Kły miały problemy z metalem? Oj Geri, ale nie smuć się, miecze też z tym miały opory! - Powiedziała Deidre i… dwoma susami wspięła się na grzbiet tygrysa! Tam zaś, na nim okrakiem, leżała sobie z jedną nogą i ręką po jednej stronie boku, a drugą nogą i ręką po drugiej. - Mogę tak? Moooogę? - Zaklinaczka przytuliła się nawet policzkiem do grzbietu tygrysa - I tak jesteś suuuuper tygrysiak! - Zaklęcie trwa tylko parę dłuższych chwil - rzekł Druid neutralnym tonem, nasłuchując bardziej i przepatrując niż myślami będąc tu i teraz. Geriemu jednak przypadła do gustu Deidre siedząca na jego grzbiecie. Tygrys, nie odczuwając żadnego wysiłku, biegał z Deidre wokół filara, czasem dla zabawy siecząc ją wielkim ogonem. W trakcie tych zabaw z tygrysem Gabriel zaczął leczyć najbardziej rannych, używając zaklęć i różdżki. Paladyn przystanął nad krawędzią oglądając spadające konstrukty. Charknął i splunął za nimi. - Janika, cała jesteś? - zapytał pochylając się i miotając zwłokami orka. Chwycił je za jedyną kostkę i miotną nim w przepaść z gniewnym grymasem na twarzy - Miałem dla ciebie leczenie, dupku! Ale nie 8chciałeś! - warknął za spadającymi zwłokami w orczym i dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę. - Zdaje się, że są wrażliwe na błyskawice - Druid podjął jeszcze raz temat konstruktów, patrząc na stertę złomu nieopodal. - Czy ktoś wie, czym były? - Trudno powiedzieć... - Gabriel pokręcił głową. - Nie znam się na takich mechanizmach. Konstrukt, odporny na wiele rzeczy, a te, na dodatek, były gruboskórne - dodał. - Jestem cała, tak… - Powiedziała Janika, po czym podreptała do zniszczonego konstrukta na wschodzie, i zaczęła go oglądać. Raz, czy dwa, nawet kopnęła jego korpus. - One nie są pokryte adamantytem? - Stwierdziła po chwili. - Jeśli tak to to jest duża rzecz - paladyn przyklęknął przy jednym z konstruktów przeistaczając tasak w sztylet i zaczął skrobać pancerz a ten… opierał się ostrzu zamiast mu ulegać jak niemal każdy materiał... poza właśnie adamantytem. - Tak. To to. - Bebechy też ma z adamantytu? - spytał Gabriel. - Jak takiś ciekawski, to sobie sprawdź - Powiedziała Janika - Ja otwierać go nie mam zamiaru… - Mała zielona potknęła się nagle o halabardę pokonanego wroga. Spojrzała na nią, po czym przyklęknęła i przypatrując się, wydała głośne "hmmm". - Umie ktoś na to rzucić wykrycie magii może? Paladyn wciąż na kucaka, krokiem pewnej siebie żaby podszedł do jednej z halabard i powtórzył test. Tym razem z efektem negatywnym. Wstał zaweiedziony. - To już zwykła stal. Ale może magiczna, wtedy też warto zabrać - skomentował rozglądając się za chętnymi do wykrycia magii. Owym chętnym okazał się Gabriel, który rzucił wykrycie magii na leżący na ziemi oręż. Po chwili wyczuł słabą aurę magiczną… a więc oręż takim był. - Magiczna, zaiste. - Wieszcz uśmiechnął się do Janiki. - Zbyt mocna ta magia nie jest, ale szkoda zostawiać. - Dobra ja jedną wezmę. Prawie mnie dobiły te blaszaki, to przynajmniej będę coś z tego mieć - Kargar podchwycił pomysł i wziął jedną halabardę. Endymion kiwnął głową. Wynalazł jakieś szmaty i owinął nimi ostrze halabardy - Bharrig. Poślesz swojego żywiołaka, póki tu jeszcze jest, aby halabardy z dołu przyniósł? Zapytał wkładając dwie już do torby przechowywania. - Ano! Da się zrobić! - rzekł Bharrig i zanurkował w ciemność, gdzie spadły maszyny. - Będzie z tego ładny pieniądz. - Szkoda, że całego konstrukta nie można zabrać - zażartował Wieszcz. - Jakbyśmy tu wrócili lepiej przygotowani to mogło by się dać - odpowiedział paladyn - I z pewnością dało by się je dobrze sprzedać, choć niekoniecznie łatwo. Sam adamantyt z pancerza to by było kilka tysięcy. - Może i tak, może nie… ale roboty z tym i zachodu w cholibę - Przelotnie uśmiechnęła się Janika. - Zgadza się - przytaknął Endymion - trzeba by jakąś przenośną dziurę wynaleźć, wtedy można by je zabrać wygodnie i gdzieś w dogodnych warunkach oporządzić. Tak czy siak… to temat na kolejną wyprawę, a nie tą. - Oj bieeedny Geri, oj bieeedny - Zajojczyła nagle Deidre, widząc leczenie wśród towarzystwa, ale nikt się jednak nie kwapił, by pomóc tygrysowi. Zaklinaczka ześlizgnęła się z grzbietu Geriego, po czym zaczęła grzebać w swoich rzeczach. - Ja tu mam coś dobrego, mniam mniam… - Pomasowała się nawet po brzuszku, pokazując zwierzakowi eliksir - Otwórz pyszczek… "Pyszczek" to może nie był, bardziej PYSK, którym Geri na chwilę obecną mógł odgryźć Deidre głowę, ale w końcu, przy kolejnym pomocniczym "aaaaa" rogatej, tygrys zrozumiał i posłuchał. Zaklinaczka wlała więc mu zawartość fiolki, a Geri się oblizał. I po chwili znowu, i znowu, i znowu… ile ona tego miała??
__________________ Evil never sleeps, it power naps! |
24-10-2021, 19:27 | #127 |
Administrator Reputacja: 1 | Geri najpierw polizał Deidre (zdawało się, że Zaklinaczka zaraz będzie cała przemoczona od wielkiego języka) i otarł się o dziewczynę, przygniatając ją do filara. - Widzę że dobrze karmisz swojego zwierzaka - Kargar wyszczerzył się, obserwując z rozbawieniem diabelstwo i przerośniętego kociaka. - Ale może mu już wystarczy tych mikstur, zachowajmy trochę na później. Rozejrzał się dookoła, marszcząc brwi. To miejsce nie przypominało żadnego w którym był wcześniej. - Zgubiliśmy ślad tych orków? Bharrig, kiedy przyleciał z powrotem, odparł na słowa wojownika: - Ork mówił, że wyprawa zginęła, ale nie widzieliśmy żadnych ciał - rzekł. - Mogli spaść w przepaść, ciała mogły zostać zabrane albo ork kłamał. - Ja bym stawiała na zabranie ciał. Konstrukty mogą mieć taki rozkaz… pokonanych wrogów gdzieś zabrać w jakieś miejsce "składowania"? - Powiedziała Janika. - Dobra, to widzi ktoś gdzieś jakieś dalsze ślady? - Amara zaczęła się rozglądać po pomostach. Bharrig także zaczął rozglądać się za śladami. Podejrzewał, że miał nieco większe doświadczenie niż Amara, stąd spodziewał się, że będzie w tym szybszy… - Bo jak nie znajdziemy śladów to co, wycofujemy się czy krążymy tu dalej? Nie mamy pojęcia co nas tu jeszcze czeka… - skatował Kargar rozglądając się dookoła. - Jeśli znajdziemy ślady, to będziemy wiedzieć, dokąd chwilowo nie powinniśmy iść - powiedział Gabriel. - Może tam - wskazał kierunek na prawo - znajdziemy jakieś mniej otwarte miejsce. - Myślę, że ork kłamał - powiedział po chwili zamyślenia Endymion - zostawili kalekę z tyłu i poszli dalej. A kaleka wciąż pozostał lojalny i starał się wprowadzić nas w błąd. - O pająkach nie kłamał - powiedział Gabriel. - A nie znam się na tyle na obyczajach orków by wiedzieć, czy by tak postąpili. Nietoperz-Druid po chwili odkrył ślady paru par butów, prowadzących dalej pomostami na wschód… - Poszli na wschód - potwierdził Druid. - Zatem ork kłamał, grupa poszła dalej. Zostało ich około siedmiu. Bharrig milczał chwilę, przemyśliwując. - Zapewne Orog i jego przyboczni. Najsilniejsi z drużyny. Nieco zmęczeni walką, ale nadal groźni. - Prawdę mówiąc to my też jesteśmy nieco zmęczeni - odparł Gabriel. - A jeśli nasi poprzednicy starli się z pająkami, to jakim cudem przeżyli? Są tacy dobrzy w walce? No a, w takim razie, gdzie pająki? Uciekły? - Żadnych śladów pająków nie było? - zwrócił się do druida. - Zadajesz strasznie dużo pytań... - Zirytowała się Amara - Weź może lepiej jakąś kryształową kulę i sobie powróż? - Mniszka krótko się zaśmiała. - Zadeptane - wzruszył skrzydłami Bharrig. - Ale raczej nie będą się przed nami ukrywać. Cóż… Pozostaje nam ruszyć w drogę. *** Towarzystwo ruszyło więc dalej pomostami, by w końcu wejść w kolejny, zwykły korytarz, a buczenie i zgrzyty pracującej maszynerii narastały. Po chwili zaś, wszyscy znaleźli się w kolejnej, wielkiej sali… wypełnionej właśnie ową maszynerią. I rzędami dziwnych tub, ciągnących się w cholerę daleko, i to nie raz, a poustawianych i w pionie. Jedno pięterko, drugie, trzecie. Tuziny. Dziesiątki. Setki!! Co to wszystko było? A tam gdzie się kończyła podłoga, i same rzędy dziwacznych tub, można było spojrzeć w dół, i dojść do wniosku, iż… tego draństwa mogło tu być cholera-wie-jak-dużo. - Ja piórkuję… - Tym razem to Janika odezwała się za wszystkich. - To mi nie wygląda na grobowiec - rzekł Bharrig po dłuższej chwili gapienia się na otaczającą ich maszynerię. Druid nie miał zbyt wiele doświadczenia z magią inną niż ta, którą sam dysponował, natomiast jego wiedza co do wielkich, mechanicznych bestii była znikoma. Nie miał pojęcia, czym mogło być miejsce, do którego zawędrowali. Tygrys nieufnie obwąchiwał posadzkę. - Zdecydowanie nie wygląda na grobowiec. - Gabriel skinął głową, równocześnie usiłując się domyślić, do czego mogłyby służyć te wszystkie urządzenia. Miał wrażenie, że w tubach coś można było hodować. - Hodowla w przerośniętych probówkach...? Paladyn nie chował już swojego tasaka. Był bardzo zadowolony, że zostawił Amzę z siostrami, ale coraz bardziej sam miał ochotę się wycofać. To zaczynało wyglądać jak sytuacja na którą nie byli gotowi i wyglądało jakby Gabrielowi powoli kończyła się magia lecząca. Podszedł bliżej do jednej z tych tub by spojrzeć do środka. Endymion dostrzegł wewnątrz tuby coś dorównującego jemu wzrostem, umięśnionego, i chyba humanoidalnego. - Hodują tutaj coś. Wygląda na żołnierzy. Coś bardzo złego się tutaj dzieje. Powiedział do reszty skupiając się i spoglądając w głąb tuby... - Cokolwiek tutaj by się nie działo, to miejsce jest przeogromne - zauważył Druid. - Być może udałoby się nam znaleźć jakiś zakamarek, gdzie moglibyśmy odpocząć. - To coś w środku jest silne i złe. W większej ilości i dla nas groźne. Podejdziesz? Wciąż mam trochę krwi w oczach i nie widzę dobrze, może ty więcej dostrzeżesz. Nietoperz podleciał bliżej i usiadł na ramieniu paladyna, po czym popatrzył do środka szklanej tuby. Dwumetrowy, nagi, umięśniony humanoid, o błoniastych skrzydłach. Ma małe rogi, kły wystające z ust, ostre pazury, ogon… dużego penisa, skóra wygląda na chyba twardą, ma też kolce i ostre wypustki na ciele, zdecydowanie nie człowiek. Druid opisał pokrótce, co zobaczył we wnętrzu tuby swoim towarzyszom. - Wygląda, jak jakiś demon - skomentował wreszcie Bharrig. - Ciekawe, czy wszystkie są takie same - powiedział Gabriel, zaglądając się do kolejnej tuby. Tam również znajdował się podobny do demona stwór. - To co, ktoś tu sobie armię cholernych demonów tak po prostu hoduje?! - Spytał się Kargar, który wpatrywał się w to wszystko szerokimi oczami. - I co my możemy z tym zrobić? Możemy kilka zniszczyć, gorzej jak się obudzą… - zaczął zaglądać do następnych tub. - Wyglądają na w pełni rozwinięte - stwierdził Gabriel. - Możliwe że śpią i czekają, aż ich ktoś obudzi - dodał. - Cała armia demonicznych stworów. - Pokręcił głową. - Zapewne nawet nie trzeba dawać im broni, by pokonały dowolnego przeciwnika. A jeśli śpią, to gdzieś musi być miejsce, skąd zostanie wysłany sygnał pobudki. - I zapewne te wielkie adamantowe wrota otworzą się dla nich gdy się obudzą. To jest bardzo niedobrze - ork był przejęty - mamy w repertuarze jakieś zaklęcia aby wysłać list, albo coś takiego? Może wiadomość telepatyczna? Na prawdę dobrze byłoby dać komuś znać. - Komu? - zapytał sceptycznie Bharrig. - Jesteśmy w środku głuszy. Być może najbliżej byłby klasztor, ale to dni drogi stąd. To miejsce chroni magia, więc bezpośrednie wysłanie wiadomości mogłoby nie zadziałać - dodał, przypominając sobie o barierze wokół tego miejsca. Druidowi nie podobało się to wszystko. Patrzył nieufnie na szklane tuby i stalową instalację opinającą kamienne ściany. - Powinniśmy zniszczyć to miejsce - rzekł wreszcie. |
26-10-2021, 10:13 | #128 |
Reputacja: 1 |
|
28-10-2021, 23:08 | #129 |
Reputacja: 1 | Endymion zgiął się wpół gdy błyskawica przeszyła jego ciało. Warknięcie szybko zmieniło się w bojowy okrzyk kryjący pod sobą ból. Zachwiał się, ale szybko odzyskał równowagę. |
02-11-2021, 18:31 | #130 |
Administrator Reputacja: 1 | Godzinę później towarzysze opuścili więc tajny skarbczyk, ruszając dalej, badając te niezwykłe, i rozległe miejsce… rzędy tub z osobnikami w środku, podłączone do cicho pracującej, od czasu do czasu syczącej parą maszynerii. Wiele rzędów, wiele tub, bardzo wiele. I to w dwóch poziomach, sięgając i jakieś 6 metrów ponad podłogę. A wszystko zakurzone, opuszczone, pozostawione sobie… Były ślady Orków. I w końcu i miejsce jakiejś małej batalii, wszystko między rzędami tub. Krew na podłodze, złamany topór, rozprysk krwi na jednej z pobliskich tub. Ale i brak ciał, brak czegokolwiek. Za to kolejne ślady, po owej batalii, prowadzące gdzieś dalej i dalej, nadal w głąb tego wszystkiego. A tam, w oddali, coś było. Jakby studnia, fontanna, na środku malutkiego placyku, w odosobnionym miejscu między tymi wszystkimi rzędami. I chyba nawet tam była jakaś woda… o mocnym, błękitnym blasku? - Orkowie najprawdopodobniej zginęli. Miejcie się na baczności, to miejsce jest tak samo niebezpieczne, jak przez to, co przeszliśmy - rzekł Bharrig, rozglądając się ostrożnie. - Najwyraźniej te mechaniczne pająki nie były jedynymi strażnikami tego miejsca - dorzucił Gabriel. - Dosyć logiczne. Widać zabrano ich ciała. Pytanie po co. Idąca Janika zaczęła coś cicho liczyć pod noskiem. - Dwadzieścia tub, potem maszyneria, i znowu dwadzieścia, na "parterze". Dokładnie tak samo na "piętrze"... i to taki jeden "regał". Kurde, a ile ich tu jest… - Mała zielona rozglądnęła się na boki. - Ej, a każdy regał, ma dwie strony, i z obu one są, te tuby - Wtrąciła Deidre. - Jeśli ktoś ich ożywi, to nie tylko najbliższa okolica będzie miała kłopoty - stwierdził Gabriel. - Jeden regał to… osiemdziesiąt tych brzydali wewnątrz! - Sapnęła nagle Amara - Oj… - Parę tysięcy groźnych wojowników - powiedział Wieszcz. - Ciekawe, gdzie jest dla nich broń. Bo zazwyczaj dobry miecz stanowi niezłe uzupełnienie pazurów. - To mogą być jakieś półdemony - głos paladyna był zamyślony - Nikt nie mówi, że nie dysponują jaką średniej mocy magią. I wiele z nich lubi ograniczać się do pazurów i kłów. Aby czuć gorąco przelewanej krwi. - Hej Bharrigu, podleć trochę wyżej, i zerknij jak daleko to się wszystko ciągnie we wszystkie strony? - Powiedziała idąca na szpicy Janika, do Druida-nietoperza. W tych cholernych regałach, w tej cholernej maszynerii, znowu coś syknęło, i uleciało nieco pary… I nagle, wśród kolejnego syku pary, po kilku dalszych metrach… “paaaf!!” Wielka metalowa piącha, która wystrzeliła prosto w regału, z maszynerii jaką mijali, z miejsca pomiędzy tubami, pieprznęła Janikę, a ta aż poleciała w bok, i rozpłaszczyła się na tubach po drugiej stronie przejścia, jakim akurat szli. Ogromne, pieprzone coś, wstało z miejsca, podnosząc się i wychodząc z regału, przestając być jego częścią, częścią maszynerii jaka tam się znajdowała. Nic dziwnego, że nikt go nie zauważył… Bydle miało 10 metrów wzrostu. I wyglądało naprawdę niebezpiecznie. - Uch… - Jęknęła z zakrwawioną twarzą mała zielona, “spływając” po tubie na podłogę. - O szlag by...! - wyrwało się z ust Gabriela, który odruchowo cofnął się o krok. A potem przyjrzał się konstruktowi, usiłując rozeznać jego słabe i mocne strony. Druid podleciał bliżej paladyna, po czym wykrzyczał zaklęcie korowej skóry na Kargara. Tymczasem Geri przesunął się na lewo od paladyna i czekał na dogodny moment na rzucenie się na wielki konstrukt… - Zróbcie mi miejsce! - Krzyknęła Deidre, po czym pobiegła w przód i stanęła obok Endymiona, i wypuściła z rąk błyskawicę. Ta pieprznęła metalowego kolosa… ale jakby na nim to nie zrobiło zbyt dużego wrażenia. Oberwał, miał ślad na torsie, ale to wszystko. - Przygotujcie jakieś zaklęcia, będę was osłaniał! - zawołał Kargar, próbując sam sobie dodać animuszu. Ten stwór mocno nad nim górował... - Jasna cholera - zaklął Endymion a na jego twarz wlały się tatuaże gdy biegł w stronę konstruktu. Stanął przed nim, obok Janiki wiedząc doskonale, że jest w zasięgu jego wielkich łap. - Tu jestem! - zakrzyknął rozkładając szeroko ręce by odciągnąć uwagę golema od reszty drużyny i zaraz schował się za tarczą którą przygarnął ze stosu skarbów. // Ruch + pełna obrona. - Gdzie się pchasz bałwanie… jak mam teraz bomby rzucić i odskoczyć… - Wymamrotała do Paladyna Janika, przecierając krew z twarzy. Wielgachny konstrukt z kolei omiótł spojrzeniem swego oka towarzystwo przed nim, i głośno zabuczał, co zabrzmiało prawie jak dęcie w róg. A następnie… ruszył prosto na nich, i to z niezwykłą werwą. Kargar odpowiedział na to atakiem miecza… i nie trafił. Tak po prostu. Kolos przebiegł po prawie całym towarzystwie, zgniatając ich swoimi buciorami, czy tam i kopiąc w trakcie… przebiegł po nich, i odczuli to wszyscy boleśnie. Bardzo. A gdy był już za nimi, i zaczynał się ponownie w ich stronę odwracać, towarzysze zauważyli, iż Janika ledwo co stała na nogach, i praktycznie wymiotowała krwią. Noż kurwa mać… - Wszyscy wiać z tego korytarza! Ma nas tutaj jak na widelcu! - krzyknął Endymion do swoich. - Geri! W prawo! - krzyknął Bharrig, a tygrys ruszył na południe ponaglany głosem Druida. Odbiegł nieco na bok, poza zasięgiem konstruktu. Sam Bharrig podleciał bliżej Janiki i złapał ją szponami za ramię, a następnie pociągnął tam, gdzie uciekł tygrys. Gabriel nie miał zamiaru czekać, aż konstrukt ponownie po nim przebiegnie. Ruszył biegiem w ślad za Gerim. |