Złość na obwiesiów skumulowała się z i tak już bolesną migreną. Poczuł uderzenie mocy. Jakby wychodził z siebie.
Co w istocie było prawdą. Powiało z mocą przynosząc rześkie zapachy lasu w tą zatęchłą od wieków okolice. Nad klanowym powiewy wiatru tworzyły zarys sylwetki, olbrzyma. Na wysokości kłębiły się strumienie powietrza. Twór uwolnił skumulowaną energię. Podmuch rozszedł się koliście roztrącając ludzi, wyrywając sztachety i okiennice. Błysnęło, choć nie było słychać huku pioruna. Jeszcze.
_______________________________
47 - 90 - 7 - 25 - 93