Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2021, 18:52   #50
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Z udziałem Campo Viejo

Bryan niespiesznie wysiadł z samochodu. Minę miał markotną, oczy niemrawe i włosy sterczące. Wyglądał na niewyspanego. A wszyscy wiedzieli, że niewyspany Bryan to drażliwy Bryan… Osiłek oparł się plecami o wóz i skrzyżował ramiona na piersi. Ewidentnie czekał - a Spineli już dobrze wiedział na kogo!

Bart wrócił do stolika odwijając się z długiego przewodu telefonicznego od słuchawki i odłożył na ją na widełkach.
Potem wrócił do okna i podciągnął do góry otwierając całkiem. Wychylił się za zewnątrz.
-Cześć! Już idę! - powiedział głośno do Bryana.

- No siemaaaaaa! - zawołał zwalisty kolega, ale w jego głosie nie zabrzmiała ani nuta sympatii. Tembr zwiastował dużą porcję pretensji...
- Wsiadaj. Ja cię podwiozę, żebyś znowu opon nie przebił - dodał Bryan, najwyraźniej nie zamierzając się rozstać z miejscem kierowcy zbyt szybko.

Po dwóch minutach Spineli wyszedł przez boczne drzwi zakładu pogrzebowego, za którymi schody bezpośrednio wiodły na mieszkalne piętro.
-Się masz. - Nastolatek uśmiechnął się krzywo do szkolnego chuligana i obszedł auto zerkając na wszystkie koła. - Dzięki za naprawę. Matula się rozliczy.

Nie uśmiechało mu się siedzenie jako pasażer własnego auta, ale jeszcze mniej stawianie się osiłkowi. Wszedł przez boczne drzwi i ciężko usiadł w limuzynie cisnąwszy plecak pod nogi.

Bryan dołączył w samochodzie. Wydawał się niezdrowo pobudzony. Karawan ruszył być może nieco zbyt gwałtownie i już po chwili znaleźli się na trasie do szkoły.
- Gdzie jest mój towar, do chuja? - warknął osiłek, cały czas obserwując drogę. Jechali za szybko jak na dozwoloną prędkość…

Spineli westchnął poważnie.
-Nie ma i nie będzie. Jest w depozycie policyjnym. A jestem teraz krewny sto baksów - mówił. - Ale nie to mnie martwi… A to, że albo sierżant łapy macza w szkolnym dopingu, albo kogoś kryje, albo dopiero za dupy się wezmą… A wtedy…

Samochód wyhamował z piskiem opon. Bryan chyba nawet nie spojrzał w lusterko, aby upewnić się czy nikt za nimi nie jedzie.
- Co kurwa? - wycedził przez zęby, wbijając wściekłe spojrzenie w wielbiciela zioła. - Mój towar jest GDZIE?!
 
Bardiel jest offline