Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2021, 21:02   #55
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Rip miał ogromną ochotę przywalić Oczku w mordę. Widząc jednak w jakim jest stanie szybko skalkulował, że nie ma to większego sensu gdyż i tak pewnie nie odczuje uderzenia i ulga jaką by Ripowi przyniósł ów cios nie byłaby zbyt wielka. „Chrzanić to” – pomyślał tylko zbierając się z ziemi. Miał szczęście że podmuch nader szybko zwalił go z nóg i cisnął pod rozpadający się murek dzięki czemu nie odleciał dalej tylko zatrzymał się pod zbiorowiskiem kamieni zapewne jeszcze z czasów gdy Gnojowisko nie było Gnojowiskiem a ktoś postawił tu kiedyś dom, mur czy inną budowle, z budowli pozostał jedynie niewielki odcinek murka a i on po wichurze wywołanej przez Oczko zmniejszył się o dobra połowę. „Jeszcze kilka lat i nie pozostanie nawet to” – przeleciało przez głowę Treserowi

Gdy wstał zobaczył ku swojemu zdumieniu że jeden z frajerów uczepił się Rusta i obaj wisieli dość wysoko nad ziemią. Już samo dyndanie na belce przez szefa było wyjątkowo niebezpieczne – na takiej wysokości przynajmniej, a z wczepionym weń frajerem tym bardziej.

- Śmierdziel puszczasz go albo ci to ułatwię !

- Litości – zawył obdartus jeszcze bardziej jakby się wczepiając w DeGroata, nie puścił nawet gdy Ripper wyciągał kislevicki sztylet, być może myśląc że blefuje, być może bojąc się upadku bardziej niż noża.

Głupio zrobił gdyż Rip nie czekał , nie wdawał się w dyskusję, nie dawał czasu do namysłu, chwilę po rzuconym ultimatum w kierunku obdartusa poleciało ostrze. Trafienie z tej odległości do bezbronnego worka treningowego było prostsze niż trafienie strzałką w tarczę. Ból który przeszył zbira gdy ostrze noża wbijało mu się w bebechy sprawiło że puścił Rusta i poleciał w dół na złamanie karku . Mógł lecieć bez sztyletu w bebechach ale to już był jego wybór.

Chwilę później Rip odzyskał sztylet wyciągając go z bebechów obdartusa długim przeciągłym ruchem, ot dla pewności rozcinając organy wewnętrzne na wypadek gdyby szmaciarz zamierzał przeżyć. Mógł się puścić, miałby wówczas dla niego więcej litości. Spojrzał w górę rozważając jak można pomóc szefowi nie zamierzał być jednak workiem łagodzącym upadek…choć zwłoki wciąż mogły się ku temu przysłużyć

Jak co to masz gdzie upadać– uśmiechnął się i odsunął parę metrów.

Trup jak trup powinien złagodzić ewentualny upadek, być może więcej trupów złagodziłoby go jeszcze bardziej , rozejrzał się po kamratach gotów usypać mały kopczyk jako lądowisko dla szefa. Nie mogli go tak przecież zostawić bez pomocy…


K100 07, 39, 51, 82, 86

 
Eliasz jest offline