Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2021, 08:11   #7
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- Eh...Nie wyglądały kompletnie jak wysuszone zombie, ale nikt normalny nie biega nago w samym fartuchu. - oceniła Miho. - Na razie zajmują się albo Soichiro, albo tym, co chłopak zmalował. - z wyrazu twarzy dziewczyny dało się wyczytać zmartwienie.
- Czyli wyjście tą samą drogą będzie bardzo ryzykowne. Może dalibyśmy radę wyjść oknem i przejść po dachu do innego pokoju? - zastanawiał się Connor.
- Pod nami jest jakiś daszek. Może taras przy ogrodze? - Miho wyjrzała przez okno. - Jest to mały spadek, z twoją nogą nie wiem, czy ma sens.
- Wciąż wydaje mi się że jest to mniej ryzykowne niż pójście na spotkanie z ogrodnikiem i pielęgniarkami. Jeśli przytrzymamy się rękami krawędzi okna i powoli spuścimy w dół, to upadek powinien być bardzo nieduży. Ewentualnie możemy użyć jakieś kołdry czy koca jako pseudo-liny. - główkował Connor.
Miho pokręciła głową. - Soichiro na pewno by się bawił w liny ale osobiście wolę nie marnować czasu. Zróbmy tak: zejdź pierwszy, a jakbyś miał spaść to cię złapię i opuszczę na dół. Potem ty mnie złapiesz od dołu jak ja będę schodzić. - zaproponowała.
- Umm…
- Podam ci Fritza, zanim sama zejdę. - dodała.
- Ok, to brzmi sensownie. - zgodził się chłopak.

Z pomocą Miho, Connor bez problemu zszedł na poddasze tarasu. Po chwili dołączył do niego psi profesor, a później Miho. W końcu cała drużyna była na zewnątrz. W odróżnieniu od niewielkiego okna stąd Walsh miał bardzo dobry widok na tyły posiadłości. Mgła dalej zasłaniała szczegóły, ale zmyślny umysł Connora pozwolił mu zidentyfikować kształty okolicy na podstawie samych sylwetek elementów otoczenia. Znajdowali się na niewielkim tarasie, po ich prawej był mały plac zabaw, przez których Connora próbował wcześniej prowadzić lokaj. Przed nimi był ogród pełen kwiatów, przez który przepływał strumień. Nad wodą prowadził miniaturowy most, za którym znajdowała się zawiła droga w górę, do szklanej kopuły, w której paliło się światło. Zbaczając z drogi do szklarni, można było przejść przez coś, co wyglądało jak niewielki cmentarz z wyraźnie zarysowanym mauzoleum u szczytu. Całość była otoczona przez ścianę lasu, między którego drzewami przemykały żwawe cienie, prawdopodobnie psy bądź wilki. W pobliżu nie było widać nikogo.
Connor przykucnął, mając nadzieję, że w ten sposób nie będzie się aż tak rzucał w oczy. Zaczął dokładnie przyglądać się terenom za posiadłością. Mimo braku widocznych potworów wydawały się one być dużo bardziej niebezpieczne niż wnętrze rezydencji. - Nie wiem, czy jest sens wracania do środka, szczególnie jeśli już nas szukają. - zwrócił się do towarzyszy, zastanawiając się, gdzie teraz powinni się udać. - Moglibyśmy spróbować zakraść się do szklarni i sprawdzić co tam się dzieje. Jak będziemy mieli szczęście, to może uda nam się wymknąć z domeny lub jakoś uszkodzić hosta. - podał swój pomysł.
- Za żadne skarby nie powinniśmy się tam zbliżać. - zaprotestował Fritz. - Host powinien być najpotężniejszą kreaturą w domenie, potężniejszą niż możesz sobie wyobrazić. Mieliśmy w przeszłości incydenty, gdzie nieświadomi ludzie żyli wewnątrz domeny i wyznawali jej hosta święcie przekonani, że to inkarnacja lokalnego boga. Nie jesteście ani odrobinę gotowi na kontakt z hostem. - ostrzegał. Miho uśmiechnęła się.
- To trochę motywujące, żeby tam pójść i spojrzeć. Jeżeli przeskoczymy płot i wyjdziemy z posiadłości, jest szansa na powrót do normalności?
Fritz zastanowił się, po czym odparł. - Pojawiają się czasem wyrwy między światami, więc jest to możliwe. Nie są one jednak częste. Mogą nas czekać dni bezcelowej tułaczki, do tego nie wiemy jakie kreatury czają się poza domeną.
- Zaraz, to poza domeną nie ma naszego świata?
- Świat ludzi to też domena. Nieświadomie stworzona przez całą ludzkość. Staramy się was do niej wrócić.
- ...Czyli co? Czym w końcu jest prawdziwy świat?
- Nieprzyjaznym miejscem poza żadną domeną.
- Czekaj, co? Ta domena nie jest “bańką”, tylko alternatywną wersją naszego świata? I co chcesz powiedzieć przez to, że nasz świat też jest domeną? Czy to wydostaniemy się z tej domeny to trafimy do prawdziwego świata? - Connor zaczynał się trochę gubić w tym natłoku informacji.
- Masz prawdziwy świat, a w nim są bańki, domeny. To jest jedna. My jesteśmy z innej, prawdopodobnie największej, tworzonej przez ludzi. Szukamy do niej drzwi. Jak po prostu wybiegniesz przez płot, prawdopodobnie nie trafisz do żadnej. - spróbował wyjaśnić Fritz.
- Huh, czyli rozumiem, że nie ma najmniejszego sensu oddalać się od rezydencji. Może spróbujemy się przekraść do kolejnych pokoi znaleźć coś przydatnego? Na lewo są takie w których mogą znajdować się jakieś wskazówki. - zauważył Connor.
- ...W sensie chcesz się wspinać z powrotem na górę przez okno? - spytała Miho, skonfundowana. - Ah, czy mówisz o tych w kierunku jadalni. - przypominała sobie po chwili, wyglądając w stronę wybitego okna na parterze.
Connor pokręcił głową. - Nie, nie. Miałem na myśli przekraść się w stronę placu zabaw i postarać się dostać do pokoi w których goście spędzali wolny czas i urządzali eksperymenty. - wyjaśnił. - Potwory szukają nas w środkowej części rezydencji, więc raczej nie powinny spodziewać się, że zajdziemy je od tyłu.
Miho przytaknęła skinieniem głowy, po czym trójka zeskoczyła na ziemię, Fritz w rękach Miho.

Cytat:
test cwaniactwa = sukces
Na dole zauważyli przez okno wnętrze biblioteki. Paliło się w niej przygaszone światło. Wyglądała na ogromną, wypełniona masą książek na uginających się regałach. Między nimi, przy niewielkim stole, siedział wysoki, chudy mężczyzna z bladą cerą i białymi włosami. Będąc zaczytanym w książkę, nie zwrócił on uwagi na Connora i Miho.
 
__________________
Also known as Boomy
Recollectors - Ongoing, Gracze: Deadziu, Eleishar
Fiath jest offline