Śmieszne jest płacenie komuś za granie z nami w grę - czy to komputerową, czy to rpg. Śmieszne i smutne. Oczywiście nie dotyczy to innego rodzaju "opłat" jak ewentualna zrzuta na serwer, jedzenie, czy nawet podręcznik do rpg, a w jakiejś ekstremalnej (jak dla mnie i aktualnie) sytuacji na funkcjonowanie klubu. Ale to nie są pieniądze dla konkretnej osoby za to, że raczą z nami pograć, tylko jedna z form budowy nieformalnego stowarzyszenia.
W idealnej, modelowej rozgrywce rpg role mg i graczy równoważą się. MG co prawda odpowiada za większą ilość postaci, ale to postacie graczy są najważniejsze w tworzonych wspólnie historyjkach. W tym wzorze MG i gracze są równie mocno zaangażowani, ale nie w realizowanie jakiegoś scenariusza, a po prostu wspólną zabawę w tworzenie czegoś nowego co może, ale nie musi być oparte na jakimś wcześniejszym scenariuszu. Scenariusz rpg to jest zupełnie co innego niż scenariusz filmowy - scenariusz rpg to jedynie pomoc dla mg, który nie jest znany przez graczy, którzy mają totalną kontrolę nad postępowaniem swoich postaci (oczywiście w ramach rzeczywistości świata gry). Z drugiej strony scenariusz filmowy ma być realizowany przez aktorów (dozwolone, drobne poprawki i tak muszą być zatwierdzone przez reżysera) - aktorzy mają minimalną kontrolę nad odgrywanymi przez siebie postaciami.
Oczywiście istnieje również taka głupota jak tak zwany "railroad", gdzie gracze mają minimalną kontrolę nad decyzjami swoich postaci, a za wszystkim stoi mg. Ale to przedstawienie jednego aktora (mg), a reszta robi za publiczność choć od czasu do czasu ma pozwolenie na wypowiedzi. W takim przypadku odgrywanie postaci w rpg przez gracza zrównuje się z odgrywaniem postaci w filmie przez aktora. Ale to idiotyzm. W takim jednak idiotyzmie rzeczywiście dla "mg" (a tak naprawdę bajarz opowiadający swoją historyjkę) mógłby być należny grosz od "graczy" (a tak naprawdę publiczności, słuchaczy). Coś podobnego tylko w o wiele lepszej formie już istnieje i nazywa się teatr. Publiczność nie dostaje pieniędzy za oglądanie przedstawienia, ale aktorzy, a i owszem.
Reasumując: nie. |