Był w połowie wyprowadzania ciosu, który powalił by jego przeciwnika, kiedy nagle dostał czymś fruwającym w powietrzu w twarz i uderzył na ślepo. Skutku ciosu nawet nie był w stanie sprawdzić, bo nie widział nic gdy to "coś" okleiło mu głowę a podmuch wichury cisnął na ścianę w akompaniamencie trzasku pękających desek.
A po chwili nastała cisza. Chwilę zajęło mu dojście do siebie, usłyszał też głosy kompanów co pomogło mu się pozbierać. Zerwał kawał mokrego papieru z twarzy i cisnął nim w błoto wstając z mokrym tyłkiem. Rzut oka na okolicę uzmysłowił mu, że ktoś tu zrobił niezłą rozpierduchę. A potem zobaczył Tosse, który z wysiłkiem wlókł Sotoriusa oddalając się od leżącego Durnhelma. Greger podszedł bliżej a widząc stan w jakim jest kompan dźwignął go bez większego wysiłku i przełożył sobie jego ramię przez barki. Tak podtrzymując "Oczko", który chyba powoli dochodził do siebie, ruszył do kompanów zgromadzonych pod dyndającym na krokwi przedwcześnie DeGroatem. - "Oczko" idzie z nami a jak trzeba będzie to poniosę i jego i twoje sflaczałe dupsko - warknął do łachmaniarza zły na to, że myśl o większej puli do podziału już teraz niektórym robi papkę z mózgu. - Idzie z nami, rozumiesz?! |