Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-10-2021, 11:00   #123
Arvelus
 
Arvelus's Avatar
 
Reputacja: 1 Arvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputacjęArvelus ma wspaniałą reputację

Bharrig milczał, koncentrując się na nasłuchiwaniu i przepatrywaniu. Oczywiście, jeśli chodziło o magów, nigdy nie było wiadomo, co się mogło stać i co czekało na nich. Niewiele było do dodania, toteż czekał, aż drużyna ruszy przed siebie. Wkrótce mieli się dowiedzieć o przeznaczeniu tego miejsca.

Sfrunął nieco bliżej, obok plamy krwi, lustrując, co tu się mogło wydarzyć. Krew, ślady buciorów Orków, ale i jakieś inne ślady, dziwne, kwadratowe nieco, również wielkości typowego buta. I wszystkie w jednym kierunku, do przodu…

- Ślady walki - stwierdził po prostu. - Zapewne orkowie zmierzyli się ze strażnikami tego miejsca.
- No chyba jak tyle przeszliśmy to nie mamy wyboru, musimy iść do przodu. Takie już nasze awanturnicze życie. A to chodzenie po ścianach całkiem fajna sprawa -Kargar wzruszył ramionami.
- Zależy jak dla kogo - Skrzywiła się Deidre.
- Przyzwyczaisz się z czasem - zapewnił Gabriel. - A teraz lepiej korzystać z tych możliwości. Wyobraź sobie, że schodzisz po pionowej drabinie. .

- Jeżeli jest to dla ciebie bardzo męczące może jakbyś wlazła mi lub Kargarowi na plecy by ci pomogło? - zapytał Endymion nie wiedząc czy jego propozycja ma jakikolwiek sens - obaj łatwo cię uniesiemy jakby okazała się taka potrzeba.
- Przestańcie już ze mnie robić taką sierotę - Odrobinę fuknęła Zaklinaczka - Było, minęło, fajnie jest. Idziemy dalej…

No więc poszli.
~

Po "pomostach", pokonując jeden, docierając do okrągłej, dużej platformy, która miała w sobie i wielką, grubą, naturalną kolumnę, ciągnącą się w kierunku sufitu… i znowu ślady krwi. Więc dalej, kolejnym pomostem, do kolejnej okrągłej platformy.

A tam ktoś siedział.

Wśród sporej kałuży juchy, ciężko i chrapliwie dysząc, siedział oparty plecami o kolumnę rosły Ork z… urwaną nogą przy kolanie, obwiązaną własnym pasem. Warknął wrogo na widok śmiałków, choć w sumie ledwie trzymał własny topór w łapach.


[center][/center[

- Nie dam... się żywy… - Chrypnął we wspólnym.
- W takim razie nie będziemy nawet próbować - zapewnił go Gabriel. - Czy w zamian za to opowiesz nam, co tu się stało? - spróbował odrobiny dyplomacji. - Może zdołamy cię pomścić?
- A wy kto?? - Warknął Ork.
- Szukaliśmy wieści o smoczycy - odparł Gabriel. - Spotkaliśmy waszą szamankę i od niej dowiedzieliśmy się o waszej wyprawie. I o przejściu, jakie wykopaliście.

Ork przez chwilę milczał, najwyraźniej trawiąc słowa Wieszcza.
- Najpierw pułapki… a potem potwory. Takie pająki… ale metalowe… - Powiedział.
- Tu, na tych pomostach? - spytał Gabriel. - Bo my widzieliśmy tylko kamienne kobiety... bardzo duże.
- Wszędzie! - Wrzasnął nagle Ork, aż się popluł - A ty zgaś te światła rogata idiotko, bo to je przyciąga! - Fuknął na Deidre i jej magiczne lampiony.
- Ja ci zaraz… - Zaczęła Zaklinaczka, ale wszedł jej w zdanie Gabriel.
- Zgaś... - powiedział. - Niepotrzebne nam pająki czy inni strażnicy tego miejsca.
- A gdzie reszta i wasz wódz? - spytał się orka Kargar, próbując sobie to jakoś wszystko poukładać. Nie rozumiem za bardzo czym było to miejsce.
- Właśnie - dodał Bharrig. - Dokąd poszli?
- Wszyscy nie żyją! Wszyscy! - Fuknął Ork.
- Nawet wasz wódz? - zdziwił się krasnolud-nietoperz.
- Tak, kurwa, latający szczurze! Co właśnie gadam??
- Hmm… - zamyślił się Bharrig. - Po drodze nie widzieliśmy żadnych trupów. No chyba, że wszyscy spadli w przepaść. Cóż... Zamierzamy iść dalej. Przysyła nas szamanka waszego plemienia. Może uda nam się pomścić waszego wodza - nietoperz wzruszył skrzydłami.
- Jakim cudem przeżyłeś? - spytal Gabriel. - I co pająki zrobiły z ciałami? Widziałeś?

Klik. Klak.

Gdzieś w oddali, wśród cicho buczącej i zgrzytającej maszynerii, pojawił się jakiś nowy odgłos. Wychwyciły go czułe uszy nietoperza-druida.

Klik. Klak.

Usłyszał to i Gabriel, i Janika.

Gdzieś w głębi pod nimi, ale i za nimi, i przed nimi, i z boku…

Klik! Klak!

- Nadchodzą - Zaskomlał Ork, z wyraźnym strachem wymalowanym na mordzie - Gadałem ci głupia suko… - Warknął do Deidre.

Klik! Klak!

- Lepiej znajdźmy sobie miejsce, gdzie nas nie dopadną ze wszystkich stron - powiedział Wieszcz.

Bharrig zerwał się z ramiona Janiki i odleciał nieco w bok. Rozejrzał się wokół, próbując po dźwięku i zasięgu jego wzroku ocenić, ile istot zbliżało się do nich. I czy w pobliżu istniał jakiś większy kawałek stałego gruntu, który mogli wykorzystać do walki.

- Jeśli chodzą po ścianach to wszędzie dadzą radę. Każda ściana będzie dla nich kolejną powierzchnią z której mogę nas sięgnąć - odpowiedział paladyn po czym zwrócił się do orka podchodząc do niego - jeśli nie protestujesz to zabiorę cię z nami. Nie zostawię cię tu na masakrę.

Ranny Ork spojrzał krzywo na Paladyna, który do tej pory stał z boku, poza zasięgiem jego wzroku… po czym splunął mu na buty.
- Warnat (Tchórz-zdrajca) - Warknął na Endymiona po orczemu.
Paladyn zmrużył brwi w niezrozumieniu i odpowiedział w tej samej mowie
- Pusta obelga. Czemu miałbym wam być winny jakąkolwiek lojalność? - zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Nie aby go ona nie intersowała. Po prostu nie było na to czasu.
 
Arvelus jest offline