Wątek: WFRP 2ed - III
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-10-2021, 21:12   #64
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Eleonora:

Eleonora zwana przez niektórych „Łasiczką” nie miała łatwego życia. Ale kto w tych czasach mógł mówić, że takowe ma? Nawet jej „rodzimy” Wusterburg nie mógł dać jej oparcia. Nie po śmierci matki, gdzie tak wiele miejsc ją przypominało. Nie po wpadce, która niemal kosztowała ją życie a sprawiła, że musiała porzucić rodzimą suterenę ścigana przez ludzi, którzy wiedzieli gdzie ją znaleźć. A zima nie pozwalała na to, by je opuścić. Zwłaszcza tak surowa zima. A potem przyszła rewolucja i wszystko spierdoliło się doszczętnie.

Co prawda płomień rewolucji ominął ją szerokim łukiem. Mieszkała kątem u dwóch dziwek które znała od lat a okolica była wystarczająco podła by nie stanowiła zachęty do plądrowania ukrytego pod płaszczykiem nowej odnowy. Nie mniej jednak świat nagle stanął na głowie i można było tylko przystąpić do Odnowicieli, albo spłonąć jak ćma w płomieniach popielących domy szacownych mieszkańców miasta. „Łasiczka” dobrze wybrała. Wybrała życie a jej zdolności okazały się użyteczne. Tyle, że z każdym dniem coraz trudniej było by jej spojrzeć w lustro, gdyby jakiekolwiek ocalało w mieście. A ona przecież chciała tylko przeżyć. Co w tym mogło być złego?

Gudrun i jej towarzyszy obserwowała, bo tak jej kazano. Z czasem jednak jej „raporty” stały się coraz bardziej blade, pozbawione szczegółów, opisujące nudne dni, nudnych ludzi. I nieludzi - Eleonora od dawna wiedziała, że karzeł Tupik nie jest żadnym karłem, ale miała to w nosie. Raz czy dwa nawet rozmawiała z Gudrun wskazując jej miejsca, gdzie zwykle przysiadywały ptaki. Pamiętała, że ta tęskniła za rodziną, która została gdzieś w lasach. Eleonora tęskniła za swoją rodziną. Za Trupą Braci Wagner. Za matką. Za swoim beztroskim, wypełnionym śmiechem dzieciństwem z którego zostały tylko popioły i zwały trupów. Za utraconą młodością, bo po tym co widziała i robiła w czasie rewolucji, wiedziała że postarzała się o lata. Dekady.

Wiedziała co planuje Gudrun i jej kamraci. Płacono jej za tę wiedzę. Ale zachowała ją dla siebie. Widziała w tym dla siebie szansę. Może nie byli jak trupa cyrkowa, ale niezłe były z nich indywidua i czuła, że mogła by się w ich grupie odnaleźć. Kiedy więc nadchodził czas bitwy i usługi ludzi jej pokroju staniały a w cenę poszedł oręż, ona spakowała cały swój ocalały z pożogi rewolucyjnej ekwipunek do tobołka i czujnie czekała na okazję dołączenia do towarzyszy Gudrun.

A potem rozpętała się bitwa. Nie widziała co się działo w wyłomie, bo rozsądnie trzymała się w oddaleniu, pośród zrujnowanych budynków. I prawie straciła ich z oczu. Zobaczyła ich dopiero gdy wspinali się na mur. Niemal w ostatniej chwili pognała ich śladem i to ocaliło jej życie, bo mur ostrzelano, uznając widać omyłkowo, że to próba szturmu. Albo i nie. Któż mógł nadążyć za rewolucyjnym planem? Przycupnęła pod murem i swoją wspinaczkę zaczęła dużo później. I znów chyba Myrmidia okryła ją swoim orlim skrzydłem, bowiem gdy w końcu wdrapała się na mur ostrzał już ustał, ale pod murem uprawiano mord na wszelkie sposoby. To była tak krwawa łaźnia, że Eleonora zawahała się, czy chce dalej szukać sposobu dołączenia się do Gudrun i jej towarzyszy, gdy z nieba uderzył grom a jego podmuch powalił niemal wszystkich walczących. Eleonora niemal spadła z muru i tylko swojej wrodzonej zręczności zawdzięczała to, że się utrzymała wtulona w kamienny krenelaż. Kiedy w końcu nabrała na tyle odwagi by podnieść głowę w bladym świcie ujrzała sylwetkę niziołka i Gudrun, jak zmordowani bitwą przedzierają się przez pole bitwy. Błyskawicznie zsunęła się z muru i ruszyła ich śladem chcąc jak najszybciej dołączyć do nich, ale wtedy pole bitwy zaczęło budzić się do życia.

Była niemal w jego połowie, stąpając pośród poskręcanych ciał, jęczących rannych i wyjących lub wzywających bogów umierających, gdy ktoś chwycił ją za nogę szponiastą, skrwawioną dłonią. Nóż pojawił się w jej ręku jak za czarodziejską różdżką. Nie miała żadnych skrupułów. Nie patrzyła czy to wróg, czy obrońca. zresztą jakie to dla niej teraz miało znaczenie. Cięła mocno, słysząc gdzieś między nogami skowyt. Za drugim razem, gdy pojawił się kolejny taki po prostu przydepnęła butem kark rannego. Nie ważne czy prosił o pomoc, łyk wody, czy też chciał podjąć walkę, która chyba straciła sens. Dla niej najważniejsze było to, że ją opóźniali.

Przez to, że musiała się mozolić na polu bitwy straciła Gudrun i jej kamratów z oczu. Ale doskonale wiedziała, że w stanie w jakim są, muszą szukać schronienia. A jedynym schronieniem w okolicy było obozowisko rycerskie. Tam też ruszyła jak tylko wyrwała się z budzącego się do życia bitewnego skrzętu. Zostawiła go za sobą i ruszyła spiesznie w kierunku obozowiska. Widziała innych dezerterów, którzy już zasmakowali walki na tyle, że ich żądza krwi została zaspokojona. Oni umykali w różnych kierunkach. Byle dalej od bitwy. Byli i tacy, którzy tylko zbierali się obok jakiegoś pokrzykującego ważniaka i planowali powrót, ale ona nie zwracała na nich uwagi. Jedynie lawirowała tak, by na nich nie trafić. I cały czas się spieszyła. Bała się bowiem, że zgubi Gudrun i jej towarzyszy z oczu. A byli obecnie jej jedyną szansą na … normalność?

Wypatrzyła ich, kiedy zatrzymali się na chwilę przy polowym szpitalu. Wiedziała, że to jej szansa i że drugiej może nie dostać od losu. Musiała postawić wszystko na jedną kartę. Zdyszana podbiegła do nich i zawołała - Gudrun! Gudrun, poznajesz mnie? To ja, „Łasiczka”! W mieście razem czasem polowałyśmy. - to było lekko naciągane, ale ryzykowała. - Wiem, że uciekacie bo macie dość. Ja też. Idę z Wami.


***

Powodzenia na nowej drodze życia Eleonoro vel „Łasiczko”
5k100 jak wszyscy, proszę
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline