Bandaż owinięty wokół głowy Tupika dodawał mu nieco zawadiackiego wyglądu. Malec dawno już przestał liczyć blizny na swoim ciele , tyle tego było że w zasadzie powinny już w miejscach zgrubień stworzyć naturalny pancerz przed kolejnymi ciosami. Po wymianie usług medycznych poczuł się znacznie lepiej. Wrócił do życia i mógł zająć się życiem, przeżyciem , przetrwaniem i tym podobnym.
Nie sposób było nie zgodzić się z Theo który z racji swych przemyśleń i umiejętności cały czas rósł w oczach halflinga – choć trzeba było przyznac, że przy jego posturze w zasadzie każdy był wysoki. Tak czy inaczej miał pełną rację – zostac w obozie i wrócić do Odnowicieli to byłby błąd którego nie mieliby szans już naprawić, do końca życia – być może bardzo krótkiego, musieliby albo iść na przedzie rewolucji podpalając lub godząc się na podpalenia, albo ukrywać się w cieniu co nie było takie proste, a już na pewno nie byłoby możliwe po dzisiejszej akcji.
Opieka nad rannym hrabią, rycerzem, szlachcicem – to był strzał w dziesiątke, wytłumaczenie roli jaką mieli pełnić oddalając się od pożogi rewolucji. Było pewnym że po dzisiejszej klęsce ów ogień będzie rozchodził się na wszystkie strony i trawił co tylko znajdzie się w zasięgu. Tupik co prawda krótko był szlachcicem ale w pierwszej kolejności nauczył się tego co dla szlachty było najwazniejsze – heraldyki i zamierzał ja nieco wykorzystać nadarzała się ku temu okazja bowiem wazne było by ratować osobę która z jednej strony pociągnie troche i nie wykorkuje po trzech dniach podróży a z drugiej strony kogoś kto choć w minimalnym stopniu będzie się liczył tam gdzie jadą.
- Witaj Łasiczko – Tupik mógł w końcu poświęcić chwilę czasu nowo przybyłej. – Witamy w drużynie im nas więcej tym bezpieczniej. – stwierdził w skrócie a uważnie obserwując reakcję Gudrun założył że nowej można zaufać. Przynajmniej do jakiegoś stopnia a to już coś w dzisiejszych czasach.