Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-10-2021, 19:55   #126
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Żywiołak powietrza podleciał po paru chwilach do drugiego konstrukta, który początkowo oparł się sile żywiołu, nie otrzymując żadnych ran, ale po chwili i on został uniesiony wirem powietrza, i teraz oba szaleńczo wirowały utrzymywane w mocy żywiołaka.

A tymczasem…
- Ała! Zostaw mnie gnoju! - Krzyknęła Janika. Ork bez nogi podczołgał się do małej dziewczyny, po czym doszło do rękoczynów.
- Daj mi eliksir leczenia!! - Wrzeszczał samiec pozbawiony nogi, siłując się z Janiką… która gryzła go ile wlezie po łapach swoimi kiełkami.

Żywiołak wreszcie uniósł się na wschód od mostu, wewnątrz niego dwa konstrukty wirowały, pchane siłą wiatru. Następnie, ostro uniósł się do góry i… Zniknął w ciemności nad nimi. Po paru krótkich chwilach, żywiołak upuścił dwa konstrukty, które runęły w dół. Z dołu, do uszu grupy dobiegł rumor metalu uderzającego o kamienną posadzkę.

- Geri, broń Janikę! - zawołał Bharrig.

Z góry zlatywał już żywiołak, który zapewne miał ponownie zniknąć w Planie Powietrza niedługo. Przerośnięty tygrys jednak zwinął się na ciasnym dla niego moście i z niskim warczeniem, które teraz przypominało daleki grom, biegł w stronę orka, gotów go pochwycić.

-Ej ty zielony, zostaw dziewczynę jak nie chcesz dla odmiany ręki stracić! Jak ci pomożemy to po dobroci! - Kargar ryknął w stronę orka I skierował się w jego stronę.
Gabriel pozostawił innym kwestię rozwiązania sprawy napaści orka na Janikę i poszedł sprawdzić, co dzieje się z Amarą i Endymionem.

Dwa konstrukty najpierw zostały wysoko uniesione w górę… a potem poleciały w dół, i to 60 metrów. Ich pieprznięcie o podłoże poniosło się echem po całym najbliższym kompleksie, i jakie to było miłe dla ucha. Ten huk ich metalowych ciał, ten zgrzyt, gdy się łamały, te brzdęki pojedynczych śrubek, gdy rozsypały się w drobny mak.

Wychylona mocno nad metalowym murkiem Deidre, obserwowała wszystko z wypiętą pupą.
- Aaaaale się rozwaliły! - Skomentowała z głośnym śmiechem "lot koszący" dwóch wrogów.

A kilka metrów dalej, Ork zajęty Janiką, nie słyszał(!?) słów Kargara, próbując… ją udusić. Mała zielona sięgnęła zaś w końcu po sztylet, i wpakowała mu go w bebechy. Ork zdechł.

Żywiołak powietrza, którego przyzwał Bharig ostatecznie zniknąl, odesłany do swojego planu.
- Wszyscy cali? Świetnie - ucieszył się Bharrig. - Potrzebujemy leczenia i musimy przeć dalej. Czy ktoś mógłby uleczyć Geriego? - zapytał jeszcze. - W międzyczasie, kiedy się ogarniemy, polecę przepatrzeć ścieżkę.
- Powinniśmy znaleźć jakieś bezpieczne miejsce - powiedział Gabriel. - Mógłbym opatrzyć rany, ale to trochę potrwa. A zaklęcia powoli mi się kończą. Jeszcze jedna taka walka i nic nie będę mógł zdziałać.
- Powinniśmy iść gdzieś, gdzie nie będziemy na takiej otwartej przestrzeni, fakt, i tam możemy się podleczyć na różne sposoby - Powiedziała Amara.

- Geri, kogoś ty zeżarł, że tak urosłeś?? - Zażartowała Zaklinaczka, podbiegając do tygrysa, i poklepała go po boku.
Geri polizał w odpowiedzi Zaklinaczkę jęzorem, który był teraz wielki niczym pień małego drzewa.
- Iiiiii… hmmm… - Deidre nagle zaczęła wyraźnie nad czymś myśleć, przypatrując się wielkiemu Geriemu.

Przyglądający się tej scenie Bharrig wzruszył tylko skrzydłami.
- Wygląda na to, że rozmiar nie zdołał powalić tych mechanicznych bestii - rzekł. - Musimy się uciec do innych środków, jeśli ich spotkamy.
- Za to ten żywiołak zadziałał idealnie - stwierdził Gabriel.
- Kły miały problemy z metalem? Oj Geri, ale nie smuć się, miecze też z tym miały opory! - Powiedziała Deidre i… dwoma susami wspięła się na grzbiet tygrysa! Tam zaś, na nim okrakiem, leżała sobie z jedną nogą i ręką po jednej stronie boku, a drugą nogą i ręką po drugiej.
- Mogę tak? Moooogę? - Zaklinaczka przytuliła się nawet policzkiem do grzbietu tygrysa - I tak jesteś suuuuper tygrysiak!
- Zaklęcie trwa tylko parę dłuższych chwil - rzekł Druid neutralnym tonem, nasłuchując bardziej i przepatrując niż myślami będąc tu i teraz.

Geriemu jednak przypadła do gustu Deidre siedząca na jego grzbiecie. Tygrys, nie odczuwając żadnego wysiłku, biegał z Deidre wokół filara, czasem dla zabawy siecząc ją wielkim ogonem.

W trakcie tych zabaw z tygrysem Gabriel zaczął leczyć najbardziej rannych, używając zaklęć i różdżki.

Paladyn przystanął nad krawędzią oglądając spadające konstrukty. Charknął i splunął za nimi.
- Janika, cała jesteś? - zapytał pochylając się i miotając zwłokami orka. Chwycił je za jedyną kostkę i miotną nim w przepaść z gniewnym grymasem na twarzy
- Miałem dla ciebie leczenie, dupku! Ale nie 8chciałeś! - warknął za spadającymi zwłokami w orczym i dopiero wtedy spojrzał na dziewczynę.

- Zdaje się, że są wrażliwe na błyskawice - Druid podjął jeszcze raz temat konstruktów, patrząc na stertę złomu nieopodal. - Czy ktoś wie, czym były?
- Trudno powiedzieć... - Gabriel pokręcił głową. - Nie znam się na takich mechanizmach. Konstrukt, odporny na wiele rzeczy, a te, na dodatek, były gruboskórne - dodał.

- Jestem cała, tak… - Powiedziała Janika, po czym podreptała do zniszczonego konstrukta na wschodzie, i zaczęła go oglądać. Raz, czy dwa, nawet kopnęła jego korpus.
- One nie są pokryte adamantytem? - Stwierdziła po chwili.
- Jeśli tak to to jest duża rzecz - paladyn przyklęknął przy jednym z konstruktów przeistaczając tasak w sztylet i zaczął skrobać pancerz a ten… opierał się ostrzu zamiast mu ulegać jak niemal każdy materiał... poza właśnie adamantytem.
- Tak. To to.
- Bebechy też ma z adamantytu? - spytał Gabriel.
- Jak takiś ciekawski, to sobie sprawdź - Powiedziała Janika - Ja otwierać go nie mam zamiaru… - Mała zielona potknęła się nagle o halabardę pokonanego wroga. Spojrzała na nią, po czym przyklęknęła i przypatrując się, wydała głośne "hmmm".
- Umie ktoś na to rzucić wykrycie magii może?
Paladyn wciąż na kucaka, krokiem pewnej siebie żaby podszedł do jednej z halabard i powtórzył test. Tym razem z efektem negatywnym. Wstał zaweiedziony.
- To już zwykła stal. Ale może magiczna, wtedy też warto zabrać - skomentował rozglądając się za chętnymi do wykrycia magii.
Owym chętnym okazał się Gabriel, który rzucił wykrycie magii na leżący na ziemi oręż. Po chwili wyczuł słabą aurę magiczną… a więc oręż takim był.

- Magiczna, zaiste. - Wieszcz uśmiechnął się do Janiki. - Zbyt mocna ta magia nie jest, ale szkoda zostawiać.

- Dobra ja jedną wezmę. Prawie mnie dobiły te blaszaki, to przynajmniej będę coś z tego mieć - Kargar podchwycił pomysł i wziął jedną halabardę.

Endymion kiwnął głową. Wynalazł jakieś szmaty i owinął nimi ostrze halabardy
- Bharrig. Poślesz swojego żywiołaka, póki tu jeszcze jest, aby halabardy z dołu przyniósł?
Zapytał wkładając dwie już do torby przechowywania.
- Ano! Da się zrobić! - rzekł Bharrig i zanurkował w ciemność, gdzie spadły maszyny.
- Będzie z tego ładny pieniądz.
- Szkoda, że całego konstrukta nie można zabrać - zażartował Wieszcz.
- Jakbyśmy tu wrócili lepiej przygotowani to mogło by się dać - odpowiedział paladyn - I z pewnością dało by się je dobrze sprzedać, choć niekoniecznie łatwo. Sam adamantyt z pancerza to by było kilka tysięcy.
- Może i tak, może nie… ale roboty z tym i zachodu w cholibę - Przelotnie uśmiechnęła się Janika.
- Zgadza się - przytaknął Endymion - trzeba by jakąś przenośną dziurę wynaleźć, wtedy można by je zabrać wygodnie i gdzieś w dogodnych warunkach oporządzić. Tak czy siak… to temat na kolejną wyprawę, a nie tą.

- Oj bieeedny Geri, oj bieeedny - Zajojczyła nagle Deidre, widząc leczenie wśród towarzystwa, ale nikt się jednak nie kwapił, by pomóc tygrysowi. Zaklinaczka ześlizgnęła się z grzbietu Geriego, po czym zaczęła grzebać w swoich rzeczach.
- Ja tu mam coś dobrego, mniam mniam… - Pomasowała się nawet po brzuszku, pokazując zwierzakowi eliksir - Otwórz pyszczek…
"Pyszczek" to może nie był, bardziej PYSK, którym Geri na chwilę obecną mógł odgryźć Deidre głowę, ale w końcu, przy kolejnym pomocniczym "aaaaa" rogatej, tygrys zrozumiał i posłuchał. Zaklinaczka wlała więc mu zawartość fiolki, a Geri się oblizał. I po chwili znowu, i znowu, i znowu… ile ona tego miała??
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline