Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2007, 21:01   #773
Vimes
 
Reputacja: 1 Vimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znany
No i dostałem na co zasłużyłem... Nigdy więcej nie śledzić czarnych smoków... W sumie nie powinno być to trudne do wykonania... Chociaż z moim szczęściem... A wszystko miało być tak pięknie... Siedziałem sobie schowany za kapliczką nie zważając na pojękiwania Ilaf'a żebyśmy sobie poszli i że to nie ma sensu "Może bezpodstawne cwaniaku, co? O k**a, ja pi***le dlaczego tyś mnie nie posłuchał, dlaczego..." O co ci chodzi, żyjemy prawda? Chyba najważniejsze... Tak więc siedziałem obserwując staruszka, który najpierw błądził zupełnie by się mogło wydawać bez celu pomiędzy nagrobkami, gdy nagle ni z tego ni z owego zszedł ze ścieżki idąc dokładnie tak jak uprzednio Valgaav. Gdy doszedł do nagrobków gdzie 'zniknął' smok, zadziwiająco sprawnie jak na staruszka (cóż, wspominałem iż najprawdopodobniej był zmiennokształtnym, a na dodatek demonem) poczym gołymi rękami odrzucił płytę nagrobka, co już zupełnie utwierdziło mnie w przekonaniu, iż nie jest on zwykłym starcem. Jednak pod płytą, zamiast znajdującego się tam zwyczajowo grobu było coś, co jeśli prawidłowo mogłem ocenić z takiej odległości, było tajnym przejściem. Starzec sprawnie wskoczył do niego, i w tym momencie Ilaf rzucił - jak w tej chwili jestem zmuszony przyznać ("Niezwykle rychło w czas nie ma co... DLACZEGO WTEDY TAK NIE STWIERDZIŁEŚ?!") Nie drzyj mi się do głowy, bo własnym myśli nie słyszę... Stwierdził w każdym razie abym sobie dał spokój... Rzecz jasna siedziałem tam dalej ciekaw dalszego ciągu wydarzeń. A był on zaiste ciekawy... Aż zbyt ciekawy muszę powiedzieć...
- Ktoś tu jest!
- Załóż bariery...!
Dobiegły głosy 'zza grobu'. Jeden z nich należał chyba do Valgaava, drugi zaś do jakiejś kobiety. Zaś po tych okrzykach z 'grobu' dosłownie wyleciał staruszek, który od razu rzucił się biegiem przed siebie. Wyglądało to co najmniej śmiesznie, jednak byłem zbyt zdenerwowany by się śmiać.
- Goń go!!! - krzyknął ktoś z grobu.
Zaraz po tym krzyku z grobu wyskoczył smok, który powstrzymany krzykiem kobiety, nie teleportował się, tylko - choć wyraźnie z tego powodu niezadowolony - ruszył biegiem za starcem. W tym momencie staruszek niespodziewanie skręcił w moją stronę. Przestraszony nie na żarty, zerwałem się wypuszczając z rąk książkę, i rozpoczynając bieg, jednak pech chciał, że potknąłem się o korzeń rosnącego obok drzewa... Gdy się odwróciłem Valglaav dopadł już staruszka i trzymał go za ramiona. W tej samej chwili głowa starca, zamieniła się nagle w ohydną czaszkę pozbawioną skóry, oraz wystrzeliła w stronę smoka, ukazując rzędy ostrych jak brzytwa zębów. Nim jednak doszła ona celu Valglaav bez żadnego widocznego wysiłku dosłownie rozdarł go na strzępy. Błysnął gwałtowny, jasnofioletowy płomień i staruszek dosłownie zniknął.
Leżałem niezdolny do żadnego ruchu sparaliżowany strachem, z głową huczącą od krzyków Ilaf'a, gdy Valglaav przeniósł na mnie swój wzrok. Przerażony patrzyłem w jego pałającde żądzą mordu, dziwne łote oczy, wewnątrz których zdawał się płonąć złoty ogień. Dokoła niego pulsowała niezwykle silna purpurowa aura, z której biła niesamowita agresja, granicząca wręcz z obłędem.
„WIEJMY!!! On nas rozedrze na strzępy...!!!” - wydarł się niesamowicie Ilaf.
To prawda... Sytuacja nie była wcale wesoła. Wiedziałem jednak, że nawet gdyby udało by mi się opanować własny strach, to nie mógłbym nawet marzyć o tym, żeby udało mi się uciec smokowi.
- Dorwałeś drania? - jak przez mgłę doszedł mnie kobiecy głos...
- Tak - Odparł Valgaav. - Ale jest jeszcze jeden. Miałem wrażenie, że ktoś za mną szedł...
Było gorzej niż sądziłem... wiedział że go śledziłem... A ja co gorsza nadal nie byłem w stanie nawet kiwnąć palcem. Miałem wrażenie, że mój mózg zupełnie się wyłączył - istniał tylko wszechobecny strach... Nie słyszałem już płaczącego niemalże Ilaf'a... Nie słyszałem słów wypowiadanych przez Valgaava, dotarł do mnie dopiero krzyk kobiety:
- Więc go zabij i choć wreszcie!
W tym momencie nie zemdlałem chyba tylko dlatego, że mój mózg ze strachu zapomniał o takiej możliwości... W tej chwili jednak smok, zamiast unicestwić mnie kilkoma ruchami ręki, schylił się i podniósł upuszczoną przeze mnie książkę. Zaciekawiony otworzył ją i kartkował krótką chwilę. potem popatrzył na mnie znowu, w taki sposób, że oddałbym wszystko byle by mnie tam mogło teraz nie być...
- Jesteś thajenki? – spytał z zaintrygowaniem. – Ty też pochodzisz z tamtego wymiaru?
Chciałem potwierdzić, jednak nie byłem w stanie wydobyć żadnego dźwięku przez zaciśnięte gardło, wiec otworzyłem tylko usta - musiało to wyglądać zaiste cudownie - poczym lekko skinąłem głową.
- Chodź w końcu albo idę bez ciebie!!! - wołała kobieta siedząca w grobie.
Valgaav zamknął z hukiem księgę i podał mi ją, ja zaś odruchowo złapałem ją.
- Pójdziesz z nami - oświadczył smok.
Cudownie... W tamtej chwili byłem w stanie zrobić wszystko, byle tylko on mnie nie zabijał... Mimo to byłem cały czas jak wmurowany w ziemię, i ruszyłem się dopier kiedy delikatnie pchnął mnie w kierunku tajnego przejścia.
- Pan litościwy, co? - a żeby było takich więcej to by świat był tak pięknym miejscem...
- Niczym mi nie zawinił. - Mądrze kolega smok gada...
- Więc dałeś mu na to szansę.
- Gdyby tu został, demony by go namierzyły. - Tutaj wręcz byłem byłem mu wdzięczny za zabranie mnie ze sobą...
- Wystarczyło wyrwać mu język, żeby nie mógł się wygadać! Będziemy go ze sobą taszczyć?! - No tu się Pani myliła... Jeśli chcę potrafię doskonale przekazać swoje mysli telepatycznie...
- Potrafi chodzić. - Niebywale trafne spostrzeżenie...
- Masz sentyment do istot z tamtego wymiaru, co? W porządku, o gustach się nie dyskutuje.
W tym momencie dotarłem do nagrobków. Zerknąłem w dół, i ujrzałem spowitą mrokiem wytatuowaną twarz kobiety. Niezbyt chętnie, jednak wskoczyłem do środka. Zgrzyt płyty, poczym nastała ciemność.
- No, moi piękni, ruszajmy wreszcie...
 
Vimes jest offline