Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-10-2021, 11:15   #19
WinterWolf
 
WinterWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 WinterWolf nie jest za bardzo znany
To był ten moment, gdy przez bardzo krótką chwilę Eleonore doszła do wniosku, że jej matka miała rację i trzeba jej było posłuchać. Trzeba było wybrać literaturę... Tym sposobem nie skończyłaby z łydką owiniętą macką paskudnej istoty, okładając tęże kończynę na odlew rondelkiem zwiniętym po drodze jako jedna z nielicznych rzeczy, które znalazły się pod ręką. Gdy poczuła, że dodatkowo istota zaczyna podejmować próbę wciągnięcia jej pod ziemię pobladła dość gwałtownie.
- Shit! - skomentowała wcale tą perspektywą nie ucieszona. Nie zamierzała zostać pogrzebana żywcem przez przerośniętego robala, ani też nie planowała zostać przez niego pożarta. Zdwoiła swoje wysiłki by się wydostać. Bezskutecznie...

Gdy poczuła ludzką dłoń, która chwyta ją za rękę przytrzymała się jej z całych sił. Próbowała się podciągnąć i mocniej przytrzymać ręki Dustina. Czuła jednakże, że nie starczy im sił na długo... Szarpała się jak mogła, kopała z całych sił. Gdy poczuła, że chce ją chwycić drugą macką zaklęła ponownie:
- Fuck, you've got be be kidding me... - tego jej jeszcze brakowało... Nie widziała, że Plenty i profesor błyskawicznie i w niemej zgodzie podjęli decyzję o użyciu materiałów wybuchowych. Huk eksplozji ogłuszył Eleonore. Ociekające posoką macki stwora urwane eksplozją wyleciały w powietrze. Reszta stwora zniknęła poza zasięgiem wzroku awanturników. Eleonore słyszała tylko ten przeszywający gwizd. To nie pozostanie obojętne dla jej zdrowia... Oddychała ciężko próbując się zorientować w przestrzeni i zorientować w tym co się wydarzyło. Brak zmysłu słuchu i ogólne zdezorientowanie negatywnie wpływało na jej zdolność percepcji. Jedno wiedziała na pewno. Nigdy więcej namiotów na miękkiej ziemi... Następnym razem na skałach... Koniecznie... Była roztrzęsiona. Była medykiem!!!! Do medyków się nie strzela!!! Medyków się nie zjada!!!!!!!

***

Poranek przyniósł poprawę sytuacji słuchowej u pani doktor. Próbowała przy okazji jakoś zaradzić temu i wspomóc powrót zmysłu. Z samego rana delikatnie przeczyściła swoje uszy starając się pozbyć się wszelkich zanieczyszczeń i ciał obcych, które mogły się tam dostać. Szczególnie piasek mogł stwierdzić, że się zadomowi... Podziękowała też Plenty za szybką reakcję i myślenie w ciężkiej sytuacji. Bez słowa ją po prostu objęła. Mogła być weteranem wojen burskich, ale wojna wygląda jednak nieco inaczej niż bycie zaatakowanym przez przerośniętego ROBALA! ROBALA!!!

Gdy przyszedł czas ruszania w drogę sprawnie się spakowała zabierając wszystkie swoje rzeczy i starannie zabezpieczając medykamenty. Podążała za przewodnictwem Dustina, który wydawał się wiedzieć dokąd zmierzają. Poprzedniego dnia, gdy już doszła do siebie obczaiła w jakim stanie są pozostali towarzysze wyprawy. Zaniepokoiło ją zniknięcie dwójki towarzyszy. Nie wyglądało na to by zostali zjedzeni czy porwani. Widok jakże znajomego napisu "Karta postaci" wywołał nieprzyjemne mrowienie w tyle czaszki. Przez chwilę miała wrażenie, jakby coś próbowało się przedrzeć do jej świadomości. Wrażeniee jednakże po chwili ustąpiło.
Pobieżne przeszukanie okolicy nie ujawniło miejsca przebywania dotychczasowych kompanów. Nie mogli sobie pozwolić na przerwanie marszu... Nie na tym etapie. Myśląc o tym teraz, następnego dnia, Eleonore miała poważny, nieprzenikniony wyraz twarzy. Ciężko było stwierdzić co jej teraz chodziło po głowie.

Blondynka z radością przywitała chwilę przerwy w marszrucie, gdy znaleźli wreszcie poszukiwany punkt. Panom pozostawiła naprawienie mostku linowego. W pewnej chwili dostrzegła zniknięcie panny O'Toole. Rozejrzała się wokól i przez chwilę wydawało jej się, że dostrzega ją gdzieś w pobliskich zaroślach. Ruszyła w tamtą stronę nie myśląc nawet o tym, że panna O'Toole potrzebuje może chwili prywatności. Gdy się zbliżyła wyczuła nieprzyjemny zapach smaru. Wolała jednakże woń medykamentów i środków dezynfekcyjnych. Jej wzrok szybko odnalazł źródło - szmatka nasączona smarem do konserwacji broni. Nie była mechanikiem ani rusznikarzem, ale przez całe lata przebywała w towarzystwie żołnierzy, którzy na co dzień używali tego do konserwacji swojego narzędzia pracy. Smar przez lata był więc dla niej nieodłącznym elementem codzienności. Smar w tym miejscu oznaczał, że ktoś był tu przed nimi. Mogła to być dwójka ich dotychczasowych towarzyszy... Albo ktoś zupełnie obcy i potencjalnie niebezpieczny.

Pani doktor spojrzała z niepokojem na Plenty i skinęła jej głową, a potem rozejrzała się uważnie po okolicy próbując odszukać więcej śladów obecności w tym miejscu. Smar miał charakterystyczny zapach. Być może ktoś kto się tu przemieszczał zostawił więcej śladów po konserwacji broni, a być może obozowania w pobliżu...
 
__________________
"Eala Earendel engla beorhtast
Ofer middangeard monnun sended."
WinterWolf jest offline