Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-10-2021, 00:16   #20
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Boska Woda
Nie żeby Stefan Nowicki miał coś do religii. Szanował Proboszcza Kozła w Wilczej Wólce- facet był jednym z nielicznych co się za niego wstawili przy aferze z Kowalem. Stwierdził, że weźmie na siebie coś co określił mianem “Resocjalizację”. Młodociany mechanik nie wiedział co to znaczy, ale w praktyce to oznaczało czytanie przypowieści, rozmowy i prowadzenie różnych napraw na plebanii. W sumie to później Proboszcz na zapleczu pozwolił mu prowadzić po cichu warsztat pod warunkiem, że część kasy pójdzie na ofiarę. Był w porządku. Przede wszystkim Stefan nigdy nie widział tak chudego duchownego.

- W sumie siedem lat to nieźle. Jedne du… znajomy stawiał na ten rok.
-Och to nie oznacza, że nadejdzie ostateczny koniec, tylko wielkie zmiany.
-Pocieszające…
- młodociany mechanik stał wyprostowany jak struna. - Ja ten…
-Pan chciał się pomodlić, bo idzie do wojska
- oświadczył Aniołek.
- A zapłacił cenę za cud? zagadnął Anastazjanin.
- Jeszcze nie… - uwagi Stefana nie umknęło, że mały zarzucił sukienkę na słoiki z przetworami. Stanął pół kroku bliżej, żeby go zasłonić.
“Opłata za cud. Sekta jak nic.
- Czuć w twoim sercu bijącą niepewność. O przyszłość, los.
-Ojejku… Naprawdę?
- uśmiechnął się krzywo.
- Niech malcik podejdzie, a wejrzę. Mam po coś Błogosławioną Wodę.
A ile za to? -
liczył, że będzie mógł się oburzyć na za wysoką cenę i zwiać.
- Za darmo. W przeciwieństwie do doznania cudu -został właściwie wepchnięty do czegoś co wyglądało jak czerwony namiot.

Po środku stało coś co wyglądało na drewnianą beczkę. Dookoła niej ustawiono parę taboretów, a starzec usiadł na jednym z nich. Z boku ustawiono skrzynki na których pozapalano świece.
- Mówili mi Maćko Wodnik. Kiedyś. Tutaj odrzuca się przeszłość. Niektórzy też imiona. - wyciągnął z jakieś skrzynki parę misek. Stefan wywnioskował po cieniu przy wejściu, że Aniołek czai się podsłuchiwać. Mężczyzna zwany Wodnikiem otworzył beczkę wypełnioną wodą. Nalał jej zamaszystym ruchem chochli do jednej z misek. - Napij się chłopcze. To jest moja Błogosławiona Woda. Łyk wystarczy!
-Mhm…
- wymamrotał. Zastosował sztuczkę wyuczoną od Stryja- jeśli nie chcesz pić czegoś podejrzanego, to zaciśnij zęby w trakcie, a potem przetrzyj usta.
- Coś widzisz? To chwilę potrwa., ale tą wodą pobłogosławił mnie Bóg. Czy malcik ma jakiś sen, który się powtarza?
-Od dłuższego czasu nic mi się nie śni.
- przyznał. Mógł sobie pozwolić pod tym względem na szczerość.
-Aj, niedobrze. Zły znak… Nic?
-Czy sen o spadaniu byłby lepszy.
-Ano, świadczy o stanie ducha. Musiało się stać coś co kazało ci zwątpić w porządek świata. Tak, ma malcik w sobie smutek. Czegoś żałuje…. Zerknie w wodę. Co widzi?
-Swoje odbicie? Świece?
-Malcik wierzył, że jest panem losu, a los zadrwił. Nie tylko malcik steruje. Malcik musi przyjąć co los przynosi i nie dać sobie wyrwać za dużo.
-Mhm…
-Co widzi? Dzisiaj bardzo dobra noc… [/i]
Stefan zamrugał. Widział siebie trzymającego świecę. Przed blaskiem to pojawiały się to uciekały jakieś cienie.
- Co widzi?
-Ludzie? Mali ludzie Zwierzęta? Duży kot… Królik, nie zając… Les… Dziewczyna jaką znam.
-cienie zmieniały kształtym aż obok uklękła jedna wyraźna postac. W tym momencie Stefan zdębiał - skąd Leslie tutaj? A jednocześnie nie mógł oderwać wzroku od tafli. A przecież powinno to być proste- odwrócić się, żeby sprawdzić czy jest tutaj obok.
- O ktoś bliski sercu, może przeznaczeniu.
-My nie…
-Teraz nie, ale może… i to niedługo. Coś widzi? To może ja powiem jak bardzo niedługo.
-Wazon? Jest popękany, obok są jeszcze trzy fragmenty. Chyba do sklejenia.
-Się stanie za 3….
-ŻE CO!?!-
tym razem dał radę oderwać wzrok od tafli kiedy poczuł jak krew nadbiega mu do policzków.
- W tafle patrzy. Co widzi? - Maćko Wodnik łagodnym ruchem nakierował mu kark nad taflę. - Co malcik widzi?
-Eee... Te pęknięcia są pozłacane. Obok jest glutowate złote coś i pędzel. Z tego wazonu… coś skrobie.
- mógł przysiąc, że coś słyszy. - Piszczy… Słabo… -zdał sobie sprawę, że wstaje z taboretu, żeby przyklęknąć przed beczką- Choć, choć… Nie bój się… Choć, choć… Mmm… Ja cię wyciągnę…
-Coś tam jest?
-Jest. Jest małe... Ma takie miękkie, ciepłe piórka. Kurczaczek? Skąd kurczaczek w wazonie? Czemu w wazonie?! Aj! Drasnąłem się o skorupę.
-Kurczaczek! Znak odrodzenia. Nowe życie.
-Mhm… Choć, choć.
- wykonał ruch dłonią jakby podsadzał małego kurczaczka i przykrył dłonią. - Wyciągnąłem go…
-Jego?
-Z wazonu… Aj! Dziobie mnie... No już, już…Żyjesz, to dobrze… Leslie… On jeszcze żyje! Będzie dobrze… Ja…
pozwolił chwilę pisklakowi dalej się dziobać zanim spróbował go pogłaskał kciukiem.
- On? Synka będzie miał!
-To nie może być kurczak. Za gruby dziób. I cięższy jakiś… Mieliśmy kurczaczki na farmie, to nie może być kurczak.
-Spojrzy malcik jaki to.
-Ee… Nie wiem
-rozchylił trochę dłoń. - Nigdy takiego nie widziałem! Jest puchaty jak kurczak, ale większy i ten… puch jest czerwony?
-Czerwony!?
-Ta… No nie bój się… Leslie widzisz? Czerwony. Ma czerwone skrzydła. Hę?
- zdał sobie sprawę z tego, że starzec złapał go za koszulę.
- A WON MI! WON! starzec siłą go odciągnął go w stronę wyjścia. Znowu był w namiocie. Po wazonie ani śladu. Gdzieś zniknął pisklak. - Siga! Boron! Won degeneracie!
-E? Powiedziałem coś nie tak?
-WON!
- para osiłków wywaliła go z kręgu świątyni. Nie dawali mu wrócić. Po Wodniku i dzieciaku nie było śladu.

Maćko Wodnik ucieka
- Mistrzu?
-Phoenixie, spakuj się! Wyjeżdżamy!
człowiek zwany Maćkiem Wodnikiem wciągnął podopiecznego do namiotu.
- Nie będzie cudów?
-Nie! Za mało pokazali wiary.
-I pieniędzy też?
- chłopiec pozwolił sobie na lekki uśmiech.
-Szubrawe wojsko… Swoje szpicle przysłali.
-Tamten chłopak? W sumie by się zgadzało. Mówił, że jest kadetem
-Za mały nawet na kadeta! Alchemik może? Tylko skąd wiedział? No pakuj się! Powiedz swojej matce, że ruszamy.
-To był Alchemik?
-To by się zgadzało. Tamten diabeł Elric miał tylko 12 lat jak do wojska poszedł. Miał jeszcze młodszego brata. Pewno ten. Jeszcze gorzej…
-Mistrz zawsze mówi, że większośc ludzi nie umie patrzeć, a tutaj proszę…
-Leć wezwać resztę! Ej! Biegnij, a nie wyciągasz skrzydła!
-Mistrz kazał lecieć.
-Phoenixie… [/i] starzec ujął dłonie dziecka w swoje- Ja miałem sen o tobie. Będziesz wielbiony pod wieloma imionami. Kochany przez niewielu. Za siedem lat staniesz w blasku świateł. Ludzie ujrzą anioła o szkarłatnych skrzydłach zstępującego z nieba.
-Bez ptasiego łba?
-Bez! Nie jesteś jakimś potworem. I nie możesz wpaść w ręce złych ludzi.
-Skoro mistrz tak mówi… To ja każę się pakować.
-Każ się spieszyć. Elricowie doprowadzili do zguby jednego biednego kapłana, który zaznał cudów, a potem Llyon tonął we krwi.
-Tak mistrzu…
- chłopiec odwrócił się na pięcie. Wywalił jęzor w kpiarskim wyrazie. Gadanie! Ale mieli gdzie mieszkać z mamą i pozwalali mu polatać. Nie to co tata.
Kiedy wsiedli do wozu chłopiec znany garstce jako Phoenix, syn Phila Wrighta, a większej garstce co zapłaciła, żeby zobaczyć cud jako Szkarłatny Posłaniec pozwolił sobie wyciągnąć na wierzch swoje skrzydła. Pomachał nimi kilkakrotnie gdy oglądał oddalające się światła miast. Czyli tamten kadet to jakiś Alchemik o imieniu Elric?
- No i sobie nie polatam… -wymamrotał opierając się o barierkę - Przez niego… Nie będzie pokazu cudów nie ma jak polatać. Ale chociaż wyciągnąłem od niego żarcie… - spojrzał jeszcze na słoik z pomarańczową zawartością. - Słodka lepkość kryjąca gorzkie kawałki… Jak obietnica…
-Phoenix?
-Mamo? -
wyglądało słabo po kolejnym poście.
-Pamiętaj, żeby słuchać się mistrza…. Ja wiedziałam od kiedy się urodziłeś, że jesteś wyjątkowy. Te skrzydła były znakiem.
-A tata?
-Był smutnym człowiekiem. Za smutnym żeby żyć. I w końcu nie wytrzymał.
-Z ptasim łbem.
-Czasami. Biedny Phil nie potrafił dostrzec prawdy…
-Był potworem… A ja? -
wycedził cicho i przez zęby. Zaraz uniósł głowę z uśmiechem:- Mamo chcesz marmolady? Jeden wierny dał.
-Poszczę, tylko chleb.
-Dobrze.
- zaczął grzebać wśród bagaży. Zerknął jeszcze raz na oddalające się Rush Valley. - Że się mistrz wściekł to rozumiem, ale skąd tamten cwaniak wiedział, że są czerwone? Były pod ubraniem…

Bo obiecałem
Stefan stwierdził, że tylko się potłukł. Osiłki dalej tam stały tarasując drogę i bucząc coś o “Szkarłatnych Skrzydłach”. Wolał odprowadzić motor do domu chociaż nie przebito mu opon. Ale dżemy już mu ukradli.Czy to wszystko były jakieś zwidy? Przecież nic z tej wody nie wypił! Chociaż brzydził się kapusiostwa zadzwonił jeszcze na policję.
Jakby nie to, że rano Isharscy kapłani sprzątali w swojej świątyni klnąc na czym świat stoi i jacy hochsztaplerzy łażą po ziemi to uznałby, że miał bardzo dziwny sen. Ktoś zajął świątynie na odwalanie jakichś dziwnych rytuałów, ale znikł zanim przyjechały odpowiednie władze. I czy wyśnił rozmowę z chłopcem, którego ojciec już nie wróci z wojny, która na dobre się nie rozpoczęła? Rozmowę, która kazała mu podjąć decyzję. Porządnie się wymył. Zmył brązową farbę ze swoich słomianych włosów. Włosy zresztą też przyciął. Sprawdził uszkodzenia w Endeavorze u pana Garfielda. Kupił bilet kolejowy do Central City. Spakował protezę, granaty i ubranka dla dzieci jakie wyszykował. Musiał dorzucić przyczepkę na zebranie sprzętu z przetworami. Stefan Nowicki ruszał w końcu na wojnę.
Wysiadł i tak dwie stacje wcześniej, żeby dojechać do Grummana. Jazda pozwoliła zebrać uczucia, myśli. A przede wszystkim przyzwyczaić się do tutejszego zimna i śniegu. Nie jest w tym sam, nie pozostawi innych. Zrobi ile może i żeby mógł powiedzieć, że nie żałuje. Nie potrzeba wysiłku żeby się smucić, potrzeba wysiłku i wsparcia aby się podnieść i pozostać szczęśliwym.
Przyjechał jako jeden z pierwszych.


Gabinet Grummana
- Fajnie, ale kto prowadzi tę wyprawę i kto będzie się za mnie tłumaczył w szkole? -potem sprowadzili jeszcze tamtą zbroję. - Stefan Nowicki, a pan?
-I Stanisław Nowicki
-drugi Nowicki uniósł dłoń.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 29-10-2021 o 23:21.
Guren jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem