Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Inne Tutaj możesz zagrać w tych światach, które zostały pominięte powyżej. Czy będzie to rządzona przez orki Orchia, czy może kosmos w erze, kiedy słońca zaczynają gasnąć.. Na pewno znajdziesz tu coś dla siebie.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-10-2021, 22:22   #11
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Stanisław Nowicki (22 lata, urodzony w Piastii, szpieg, w swojej profesji balansujący pomiędzy Znachorem a Alchemikiem) siedział w budce telefonicznej w Central City. Westchnął. Jego młodszy brat -Stefan nalegał, żeby dzwonił do niego z budki, zabronił mu nawet używać dwa razy z rzędu tej samej. Potem zwykle musiał czekać, aż młodszy przeniesie się z warsztatu do budki, żeby oddzwonić. Dzieciak robił się jeszcze bardziej wyczulony na niebezpieczeństwo, groźba podsłuchu była zaledwie kolejnym punktem na liście. Pocztę też wysyłał mu tylko poprzez Samuela, albo Chciwców. Innym środkom nie ufał. Starszy Nowicki bardziej się na to zgadzał ze względu na to, że skoro ostatnio pomieszkiwał kątem u Mustangów, to wolał nie utrudniać im korzystania z ich własnego telefonu. Weź potem wytłumacz czemu jakiś Piastiak wisiał na telefonie… No i chciał mieć w trakcie trochę prywatności . Nie chodziło tylko o samą możliwość podsłuchu, raczej o to, że i bez tego młodszy zrobił się zaskakująco kruchym materiałem do obchodzenia. Dobry Boże! Stasiek, znał go 15 lat i bardziej wyszczekanego, gruboskórnego gówniarza niż Stefan Nowicki nie znał. Po tym jak nadszedł wiek dojrzewania (czy bóg wie co… ) smark zrobił się jeszcze wiecznie gotujący się ze złości na (niesprawiedliwy) świat, a zwłaszcza na Stanisława. Wiecznie mu coś wytykał, wyrzucał jaki jest nieodpowiedzialny, a i tak polazł za Stachem do Amestris i jeszcze dał się wciągnąć w sprawę Kościeja. I wiecznie próbował bić się z kimś dużo silniejszym. Tak, miał do młodszego słabość, a ich relacja należała do pokopanych. Bycie przyrodnimi braćmi samo w sobie było dobrą pożywką na konflikty.
Kiedy wyszło, że pakt jaki starszy Nowicki zawarł z pewnym Midgardzkim nieśmiertelnym przez co potem stracił rękę (przeoczenie w umowie można by rzec), to spodziewał się, że młodszy wydrze się, czy zdzieli go czymś ciężkim- najlepiej po głowie. Nie, że Stefan będzie płakał nad nim… Przecież ten dzieciak nigdy nie płacze!
- Czemu zawsze wszystko ukrywasz?! Żebym się nie martwił?! Myślałeś, że się nie domyślę?! Przecież wiedziałem, że łaziłeś tłuc się w nielegalnych walkach jak brakowało do czynszu! Nigdy nie wiedziałem czy wrócisz i liczyłeś, że nie będę się martwił!? Czemu na mnie nie polegasz?! I tak będę się martwił, więc czemu nie dajesz mi nic zrobić?! Miałem gdzieś, że masz inną matkę! Ale ty zawsze wszystko zatajasz jakbym był za głupi! W ogóle mi ufasz?! Kiedykolwiek?! KURWA…Ostatnie co ci powiedziałem byłoby, że cię nienawidzę...
Już sam fakt, że Stefan prawie przy tej wypowiedzi nie klął dawało znać jak bardzo się przejął. Stasiek od rodziny dowiedział się, że młodszy kiedy leżał nieprzytomny po amputacji snuł się jak zbity pies. I jak pies nie odstępował na krok zanim w końcu nie wybuchł z żalami. Starszy Nowicki nie miał żalu. Naprawdę, Stanisław nieraz się łapał na tym jak mało go obeszło, że stracił rękę. Mała cena kiedy myślał, że nie wyjdzie z tego żywy. Ba, dostał rentę, protezę i rehabilitację. No i przyznawał, że przez w trakcie akcji “RADZIWIŁŁ” przed amputacją nie zachowywał się najlepiej.

Dlatego Stanisław naprawdę się przykładał do rehabilitacji. Podobno zrobił naprawdę duże postępy przez te parę miesięcy, ale pełna sprawność była wciąż przed nim. Dlatego w trakcie rozmów telefonicznych zaciskał i odginał palce metalowej ręki na piłce. Działało to nawet uspokajająco. Przydatne kiedy za każdym razie jak dzwonił do młodszego brata, to miał przed oczami jak żegnał go na stacji kiedy wysłali go do Rush Valley na nauki u Winry Rockbell- dzieciak wyglądał jak pies, którego porzucono. Zawsze marzył, żeby uczyć się o protezach, a wtedy zapierał się, że nie zostawi Staśka w takiej chwili. Rodzina praktycznie musiała go wepchnąć do przedziału. Szczególnie uparł się Stryj Jakub - “Przecież i tak w Amestris to regularna operacja. Czego się bać? Stasiek ma takie szczęście, że nawet jak mu utną ramię to znajdzie zaraz sponsorów i specjalistów. Niby czemu ma obciążać Stefana? Dzieciak się wystarczająco narobił przy Radziwille?”
Zaś StasiekI za każdym razem silił się, żeby brzmieć jak najradośniej. Nie chciał martwić dzieciak, ba powinien wierzyć, że rehabilitacja idzie jak najlepiej. Mimowolnie szczerzył zęby jak głupi kiedy usłyszał w słuchawce:
- Halo, z kim mówię?
-Z blondwłosym, wysokim Piastiakiem do schrupania.
-Stasiek?
-A kto ma być? Co tam w szkole?
-W porządku.
-Jakieś szczegóły…. Trudno jest? Zakolegowałeś się z kimś?
-No ludzie są w porządku. NAuczyciele jeśli nie są pasjonatami, to przynajmniej się znają na rzeczy jako rzemieślnicy. Chociaż nie myślałem, że będą mi doradzać przy składaniu ENDEAVOUR’a.
-No przecież po to tam są, co nie? Endeavour?
-Uznałem, że wyszedł mi trochę za topornie na Grubera.
-Eee… Tak… Skoro tak mówisz
- mógłby przysiąść, że samodzielnie projektowana przez młodocianego mechanika automail miała nosić nazwę WINTER SOLDIER- miała być modelem zimowym., która przetrwa zimę w DRACHMA. W sumie projekt był w tak wczesnej fazie, że czemu nie zmieniać nazwy? Nie jemu zresztą oceniać wyrób automaila.
-No i część części co do niej użyłem znalazłem na złomowisku.
-Na złomowisku?
-Po tym jak pan Gabriell z Paniyą mnie zaprowadzili po smar do sklepu to miejscowi sprzedawcy i klienci zaczęli się bić o to, który smar najlepszy. Myślałem, że na złomowisku tego uniknę…
-Brzmi jakbyś nie uniknął.
-Ty wiesz jakie tam są gangi hien? I jeszcze walczą z hurtowniami. Z jednym młodocianym gangiem dogadałem za tygodniowy zapas dżemu.
-Tygodniowy?
-Też obstawiam, że go zjedli w dwa dni. Wolałem im nie sprzedawać granatów.
-Ale chyba z nie popadłeś w konflikt z gangiem?
-Nie, jakoś się dogadaliśmy.
-Mał… Młody jestem z ciebie dumny! To duży postęp!.-[/i] liczył, że nie słychać jak wysila się na śmiech. Stefan zawsze łatwo popadał z kimś w konflikt, bo urazy pamiętał długo. Nie musiało to być osobiste nadepnięcie na odcisk. Mały uwielbiał utrudniac życie “burżujskim bucom” (Stanisław obstawiał, że generał Mustang i Edward Elric załapali się nawet do kilku czarnych list). - Ale może dałbyś szansę poznać się bliżej… Jesteś z tych co zyskują na bliższym poznaniu.
-Gangowi?
-Ludziom z klasy! Czemu się nie zaprzyjaźnisz dla odmiany z kimś nor… w swoim wieku!
- ugryzł się w język. Młody ubóstwiał dziwaków. - Dokuczają ci?
-Nie, paru się skapło, że mam akcent z Piastii, ale chyba uznali, że jestem nieprzyjacielem tych samych nieprzyjaciół co dla tych z Amestris. Zresztą tutaj jest sporo ofiar jakiegoś konfliktu, l nie tylko Ishvarskie dzieciaki. Chociaż mam ich trochę w klasie. Są w porządku. I sporo takich co sami noszą protezy, więc chcą pomóc podobnym do siebie. I wielu już u kogoś się uczy, bo i sporo jest warsztatów rodzinnych...
-Brzmi miło! Polubiłeś kogoś?
-Paniya jest naprawdę fajna! Męczy mnie, żeby szybciej skonczyć Endeavoura, to będzie mogła częściej jeździć do pana Dominique. I mieć większy szacun na dzielnicy -
znaczy się że ENDEAVOUR to proteza nogi? Grunt, że brzmi w końcu radnośniej - Pan Dominique ma świetne podejście do życia! Chyba mu się podobało, że mam doświadczenie w kowalstwie! Jest z tych co to sami wykuwają sobie części. Chociaż jego wnukowi nie podobają się bajki o Hyanku. Mówi, że po co odzyskiwać części jak miał takie fajne protezy?
-To pan Dominique ma wnuka?!
-No, mistrzyni Winry odbierała poród! Dzięki temu załatwił jej nauki u pana Garfielda. Facet strasznie się zdziwił, że jestem na naukach. Przez parę tygodni się mijaliśmy. Trochę się zachowuje jak teściowa czy ciotka, to nieźle na mnie warczał, ale stwierdził, że skoro umiem i piec i coś przyspawać to się przydam Winrusi. I ma takie zarąbiste podejście “Jak się nie podoba to tam są drzwi!”
-Stefek… Czy ty nie masz tam kolegów w klasie?
-Są w porządku… Nie to co Edward… Polazł kurwa wie gdzie… Ledwo się ożenił. Mam chęć zadzwonić do Nory czy zna jakiegoś adwokata, ale Paniya powiedziała, że lepiej żeby nie było na nas jak dojdzie do rozwody. Czy jak pan Garfield mówi “To już decyzja Winrusi czy tylko wyrwie mu włosy z tyłka czy już rozwód. A cokolwiek zrobi to powinniśmy ją wspierać”. No dyplomacja pełna klasa!
-Ale rówieśnicy… Klasa…
-A co u Mirka?
-Hę?
-No pytałem pana Garfielda o miejsca gdzie się widują inni faceci co wolą facetów, ale on chyba myśli, że jak mówię “Bo mój kuzyn jest homo…” to mówię o sobie. Chyba dlatego gapił się wilkiem na rodziców, że mnie tutaj zesłali, czy coś. Nawet po tym jak widział się z Mirkiem to trochę tak gada jakby myślał, że ja też wolę facetów.
-No ale nie wolisz. I mam nadzieję, że nie zostajesz z nim sam na sam…
-A co to ma?
-Nie nic…
-Pan Garfield nie jest w moim typie.
-ŻE CO?! Ekhm…
- miał być przecież bratem wspierającym- Przynajmniej na razie nie wyskakuj z takimi rewelacjami… Mama poszła na tę pielgrzymkę z niepokoju “o przyszłość jej dzieci”.... I dopiero co ma wrócić.
-Ale ja sobie tylko jedno ucho przekułem!
-Myślę, że to nie o to poszło… Ale mogłeś spytać panią Winry czy wszyscy w cechu protetycznym muszą sobie coś przekłuć. Tosi się przynajmniej na razie odechciało przekłuwać uszy jak zobaczyła krew... A ty jeszcze sam sobie przebiłeś
-Tia… Ale przecież oblałem wcześniej spirytusem ręce i agrafkę.
-Wiesz, że rodzicom to nie wystarczy… Nawet Stryj się popłakał, że to jakieś samookaleczanie.
-A co u niego?
-A dalej kręci ten swój browar w Nowym Xerxes. Nazwał go w końcu “Wesoły Mnich”. Tatko i Mirek mu pomagają. Tomek z Tosią też po szkole. Aż dziw, że ktoś facetowi zapożyczył kasę. Chociaż trzeba przyznać, że ten jego plan nabiera rumieńców.
-Myślałem, że Tata weźmie tę fuchę u Greedowców.
-Stwierdził, że rodzina nie powinna się bardziej siatkować niż posiatkowała, a i jego nie bawi robienie za silnorękiego. W sumie to mam wrażenie, że trochę się tak snuje.
-Czemu?
-No ogólnie… Zwłaszcza po tym jak Mama wyjechała. Przyjeżdża pożyczać od Mustangów książki…Pierwszy raz od dawna mu nie podpadł.
-A co w tym dziwnego? Przecież zawsze mówił, że nie ma kiedy przy nas czytać.
-Tak, a teraz pożycza od nich po przynajmniej 4. Spore na nim wrażenie zrobiła ta biblioteka. Chociaż generał Mustang miał spore obiekcje jak Tatko spytał o jakąś książkę dla nowicjuszy o Alchemii. To Tata wtedy tylko przeczytał tyle co wysiedział.
-Szkapa, nadal ma wąty do Taty?
-Dziwisz mu się?
-To Tatko ma większe prawo do wątów! Jak Szkapa wrzasnął “Jak to córka carskiego alchemika wyszła za chłopa w Piastii?!”. Sam się prosił o odpowiedź “Młody jesteś pewien, że akurat TY powinieneś mi to wypominać”. -
naśladował sposób mówienia Siergieja Nowickiego- a więc wręcz ociekający spokojem i groźbą. Niepokojące jak dobrze to szło młodszemu Nowickiemu.
-Przyznaję, że to też moja wina, ale nie było kiedy napomknąć. I sam się niedawno dowiedziałem. Wszyscy mówili, że matka jest “miastowa”, ale nie że z tak górnej półki. Chociaż Stefan... To musiałeś sprzedać Płomiennego Tacie?
-To była tylko propozycja biznesowa. I niepokój obywatelski. Facet jest przyszłym ojcem! A nasz Tatko ma spore doświadczenie przy dzieciach i jak się pielęgnuje niemowlęta. Szkapa jest ślepy powinien się zawczasu nauczyć. I przypominam, że Tatko sam powiedział “Stefan, przecież Waszmość jest dorosły. I co nie ma żadnych rodziców? Przyjaciół z dziećmi?”. Nie moja wina, że akurat nie ma, a i jego ciotka niemowlakami się niekoniecznie zajmowała! Chociaż nie myślałem, że zobaczę u Taty kiedyś taki wyraz twarzy…
-Taaa…. Stryjek aż mu polecił “Siergiej przestań się gapić na pana jakby był najżałośniejszym stworzeniem na ziemi…”.
-No się przejął! A Szkapa nie powinien się wyrywać, to Tatko nie musiałby go ciągać za kołnierz!
-”Nie bój nic! Wujek Siergiej nauczy czego trzeba. Zawsze byłem wyrośnięty, to mnie wybierali na niańkę! No, ale się nauczyłem!”
-Tylko skąd Tatko wziął tamtą lalkę dzidziusia? Tosia takiej nie miała.
-Może znaleźli po drodzę z Piastii do Amertis?
-Tak czy tak jeśli Szkapa nie załapał przy Tacie, to już nie wiem kto mu może pomóc? I Szkapa nadal się focha.
-Sam nie wiem… Bo o tej książce dla nowicjuszy powiedział, że brzmi jak kwadratura koiła, czy to jakiś wymóg cechu na gadanie tak skomplikowanie i ze się nie dziwi swojej pierwszej żonie, że powiedziała o “Sztuce Wojennej” Sun Tzu, że tylko jej nie żal było palić… Ale pożycza mu powieści, skoro Tatko nie ma papierów tożsamości żeby chodzić do publicznej biblioteki. A do Ścieżki boi się chodzić bo ta ma gacha… Na tyle, że załatwił od niej tylko podręcznik od mechaniki. Żeby się bał siedzieć tyle przy mnie i Sao!
-Nadal?
-Zapowiedział, że mi z nogi z dupy powyrywa… W zasadzie to każdemu z nas jeśli w przeciągu najbliższych 7 lat zostanie dziadkiem. I kazał ci też to przekazać. Co mnie dziwi zważywszy jak się zachwycał córeczkami Mustangów.
-Już się urodziły?!
-Przedwczoraj. Trochę wcześnie, ale przy ciąży mnogiej to normalne, że trwa krócej. Tośka mi pomagała do przyjazdu Samuela. Tatko przysłał Tosię, bo ma najmniejsze dłonie w rodzinie. Może małe, ale zaczerwienienie na twarzy generała zostało na długo jak mu dała z liścia na początku, żeby “Zachowywał się jak mężczyzna i nie ważył się zemdleć. Bycie mężczyzną nie kończy się na zrobieniu brzucha”.
-Szkoła Siergieja Nowickiego.
-Tia… Pełną gębą. W Wilczej Wólce zawsze próbowali załatwić od Tatki porządny cios, żeby przespać poród, ale to Amertis. No, ale małe mają się dobrze. Za parę dni chrzciny.
-Myślałam, że jest agnostykiem.
-Matka dzieci nalegała. Pewnie szczególnie po tym wszystkim. Za parę dni. I ten…
- przejechał dłonią po twarzy.
- Myślę, że dam radę przyjechać. POWINIENEM. Zrobiłem im wyprawkę!
-To miłe… Ale ten… Stefe… Stefan brzmi na to, że szykuje się jakaś narada wojenna. Generał wręcz mówił, że mu się to nie podoba. Nikt nie będzie miał ci za złe jeśli nie przyjedziesz…. Nie po tym wszystkim.


Dłuższa cisza zanim usłyszał po drugiej stronie głos młodszego:
-Przyjadę. Chcę przynajmniej zobaczyć dzieci.
-Oczywiście!
-Stasiek… Pamiętaj, że jeszcze nie skończyłeś rehabilitacji. Zrobiłeś spore postępy, ale nie decyduj beze mnie. Kiedy ta narada?
-Usłyszę co proponują, ale to też nie znaczy, że podejmę decyzję. -
mimo wywracania się wnętrzności podał datę.
-W porządku.
-W porządku. Dobry z ciebie dzieciak… I też nadal potrzebujesz czasu na własną rehabilitację jakkolwiek to zabrzmi.
-Na razie to muszę zrobić kolację. Nikt inny w zespole tego nie pilnuje.
-Hehe… No robisz postępy. To dobrze. Do usłyszenia
- jak mógł się czuć równie podniesiony jak zmęczony na duchu po jednym telefonie?

W dniu Narady
Wywróciło mu wnętrzności kiedy zobaczył wśród zgromadzonych swojego młodszego brata- wyższego, w buciorach z Briggs, chustą zawiązaną na ramieniu. I patrzącego spokojnie gdy Grumman mówił. Wyglądał dużo lepiej, ale jednak liczył, że Stefan się nie zjawi skoro nie pojawił się na stacji kolejowej.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh
Guren jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 08-10-2021, 11:16   #12
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
W ciągu tych kilku miesięcy Samuel i Stefan zaczęli do siebie pisać listy przekazywane przez sieć kontaktów Greedowców na podobnej zasadzie jak niegdysiejsze listy do BoHai.

Korespondencja nie była szczególnie intensywna, bo obaj byli zajęci nauką i pracą ale wysłali sobie kilka wiadomości w miesiącu oto jeden z nich:

Cytat:

Witaj drogi przyjacielu!

W pierwszych słowach tego listu pragnę wyrazić nadzieje że jesteś w dobrym zdrowiu Stefanie. Jak tam szkoła ? Uśmiałem się czytając o tym, gangu dżemożerców bardzo to do ciebie pasuje wszędzie szukać koneksji masz duszę prawdziwego rekina biznesu!

Ja wciąż się nie mogę przyzwyczaić do tego że nie muszę się ukrywać i legalnie studiuje medycynę... Po za tym, praca z Mamą... Mówię ci Stefanie to najpiękniejsze chwile mojego życia nigdy nie sądziłem że będę taki szczęśliwy! Czasami sądzę że nie zasługuje na taką radość po tym, co zrobiłem ale staram się każdego dnia udowodnić sobie że jestem wartościowym człowiekiem który odkupuje swoje zbrodnie dobrymi czynami.

Z radośniejszych wieści zaczęliśmy razem z Matką i Kuzyneczką robić niedzielne obiady Rodu Bao w mojej lepiance zapraszamy też Staśka. Klaczki Szkapy ładnie rosną jestem pod wielkim wrażeniem że twój Pan Ojciec zdołał opanować tego ognistego ogiera i nauczyć go nowych sztuczek!

Domyślam się że jest ci ciężko ale moim zdaniem to dobrze że wyjechałeś na naukę. Młody mężczyzna w twoim wieku powinien doświadczyć świata i mieć okazje zdefiniować siebie na nowo. Odkryć kim jest nie będąc w otoczeniu bliskich, rodziny i ludzi którzy znali cię całe twoje życie... Może odkryjesz coś w sobie czego się nie spodziewałeś ?

Z punktu widzenia medycznego twoje pomysły na protezy wydają mi się naprawdę genialne! Leslie chodzi jakaś osowiała jedyne co ją pociesza to widok niemowlaków. Biedaczka chyba za tobą tęskni wiesz ? Nie odnajduje się w świecie burżuazji.

Tony i chłopaki z baru cię pozdrawiają są bardzo wdzięczni za koneksje w budowlance jakie im załatwiłeś. Zainwestowali też w browar Pana J. Razem z listem prześlą ci wiktuały między innymi nowy placek żółwiaków pomogłem im z doborem ziół, ciężko ich przekonać żeby używali świeżego zdrowego mięsa ale udało nam się namówić tych dusigroszów! Przynajmniej tym plackiem się nie zatrujesz.

Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na twój następny list

Twój przyjaciel

Samuel Zborowski
Kopertę zalakował tą samą pieczęcią którą stworzył na potrzeby korespondencji z rycerzem.
 
Brilchan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 11-10-2021, 17:00   #13
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Inoue Akio
Olivier skrzywiła się widząc zachowanie Akio.
- Wasz największy szermierz natchniony, Musashi zwykł zabijać swych przeciwników w czasie takich ukłonów, a ja też jestem szermierzem natchnionym. – rzekła spokojnie olivier.
- Nie groź panu Inni! Ty zła kobieto! – Leslie zasłoniła zbroję własnym ciałem.
Olivier przewróciła oczami.
- Miałeś trafić na dwór księcia Juliesa de Ricco, więc raczej można powiedzieć, że cię uratowałam.
Leslie pobladła i odwróciła się do Akio
- Si, to wielki ratunek. Bo godzinie przebywania z tym człowiekiem twój umysł roztrzaskał by się na milion kawałeczków zostałbyś totalnym Pazzo!
- Dlatego też mam dla ciebie propozycję. Udasz się ze mną do domu naczelnika sił zbrojnych Grummana. – zaproponowała Generał Major.

U Grummana.
Grumman uśmiechnął się.
- Przede wszystkim musiałem poczynić odpowiednie przygotowania, nie jestem dyktatorem jak Bradley. Po za tym, gdy zmusisz do czegoś ludzi, będą to robić najgorzej jak potrafią, a jak ich przekonasz, że tego chcą, to dadzą z siebie wszystko. Polityczny talent to do wszystkich zamków klucz, a władzę ma ten, kto przewidzi każdy ruch. Ale by to zrobić potrzeba znacz swojego wroga, panna Shieska przygotowała wam raport z działań naszego wroga w mnionych wiekach, ale najpierw poczekajmy na naszą drogą generał.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-10-2021, 18:41   #14
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Akio rozważał w myślach wypowiedź Olivier. Mam wrażenie, że to niebezpieczna kobieta i nie powinien się jej sprzeciwiać, ale podejrzewał także, że jest bardzo potężna i ewentualna kooperacja z nią może mu przynieść wiele korzyści w tym obcym, dziwnym kraju.

- Dobrze, udam się do Grummana - powiedział, ostrożnie ważąc swoje słowa.
 
Kaworu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-10-2021, 00:10   #15
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
List do Samuela od Stefana Nowickiego (15 lat, urodzony w Piastii, uczeń zawodówki dla mechaników i protetyków, wynalazca z ambicjami) w odpowiedzi dla Samuela:

Hej Samuel,

nie wiem czy można nazwać cokolwiek z moich projektów na protezy za "genialne” . Zobaczyłbyś jakie rzeczy tutaj wyrabiają! Chociaż jeden nauczyciel twierdzi, że obudowa BUCKY’ego jest “intrygująca”. (Wstyd w takim miejscu przyznać, że zmieniłem nazwę na WINTER SOLDIER, bo ma być na takim poziomie, żeby żołnierz Briggs przetrwał z tym zimę - bardzo wytrzymałe na mróz i zniszczenia.) Przy tym trzeba będzie zbalansować jej ciężar, a to nie jest łatwe- wypróbowałem z tuzin stopów. Swoją drogą myślałem, że ludzie mnie wyśmieją, że uczyłem się u kowala- w Central City na żadnego się nie natknąłem. Jednak w Rush Valley mają wzięcie, a nawet wielu protetyków samodzielnie wykuwa większe części. Jest to potrzebne, bo automaile pozostają wyrobami zindywidualizowanymi do potrzeb różnorodnych klientów.

W szkole jest dobrze. Nigdy nie myślałem, że będę ponownie chodził do budy (podstawówka dłużyła mi się wystarczająco), a co dopiero do takiej co ma swoje kredo - “Naprawiamy, to co inni zepsuli”. Na serio, w hali wisi taka tablica nad protezą zrobioną przez pierwszego dyrektora! (Ma jeszcze korbkę). Miałem spore obiekcje, żeby iść do szkoły, bo przecież uczę się u mistrzyni Winry. Po co mają mi wbijać jakieś teoretyki?! Ale nauczyciele są nastawieni, żeby nas nauczyć robić, nie to co Kowal. Ciekawe co by powiedział na to, że trafiłem do paru zajęć dla zaawansowanych? Zwłaszcza z Kowalstwa! I właśnie robić coś co zadziała, a nie pierdółek o kwadraturze koła.
W po za tym wiele dzieciaków jest z rodzin protetyków- ci przychodzą tutaj głównie po papier i koneksje. Podręczniki dla “normalnych” przedmiotów to cienizny. Wielu też się już u kogoś uczy, więc nie jestem nikim wyjątkowym.

W po za tym myślę, że fakt, że mnie obowiązuje grafik, robi dobrze dla zespołu - Paniya średnio się przejmuje zegarkami, a mistrzyni Winry pracuje bardzo ciężko nad projektem. Pan Garfield raczej robi u nas dorywczo, bo ma już i tak swój warsztat. Myślę, że przyłazi głównie ze względu na resztę zespołu. Nieźle się zdziwił jak mnie za pierwszym razem zobaczył, ale twierdzi, że Winrusia doprowadza się czasem do takiego stanu, że dziwniejsze by było jakby dawała radę sobie ugotować posiłki, a co dopiero tak porządne jak te co ja gotuje. Bywa, że mistrzyni kładzie się spać dopiero po tym jak zje ze mną śniadanie. Jeśli sypia po nocach, to pilnuję, żeby miała przy wejściu do warsztatu jakiś posiłek. Po szkole gotuję obiad, ogarniam sprzątanie i przetwory (spirytus też się przydaje w warsztacie). Jeśli mam wolne lub chociaż nie mam kursu jazdy, to wpadam do pana Garfielda lub pana Dominique. Paniya na początku bała się mi go przedstawić, że “jak Stefan wytrzyma JEGO towarzystwo” . Są naprawdę w porządku, chociaż się krzywią na to, że miałbym pić alkohol. Pan Dominique ma naprawdę spoko podejście do życia - "wynieś wnioski że swoich błędów, a z klientów odpowiedzi żeby ich unikać".

W sumie jakby nie oni to bym się nie zapisywał do szkoły. Zwłaszcza jakby mi nie powiedzieli, że w zawodówce najłatwiej zrobię prawo jazdy na motocykl. Myślałem, że kłamią, ale nie! W sekretariacie mi powiedzieli, że samodzielnie można się rejestrować będą na drugim roku lub mając 16 lat. W moim wieku potrzebne są pozwolenia zarówno od opiekuna jak i mistrza (jeśli ktoś takowego już ma)- by uniknąć sytuacji gdy mistrz robi coś za plecami rodziców. "Wychodząc naprzeciw potrzebom rynków i uczniów" - istnieje wiele gmin w których protetyk musi sporo dojeżdżać do rozsianych wiosek - pacjentów, czy po części. Jednemu chłopakowi w mojej klasie jego gmina opłaca szkołę i prawko, żeby mieli w końcu protetyka. W każdym razie mistrzyni nie miała nic przeciwko, a Stryjka nie musiałem przekonywać. Zajął się sprawą bardzo szybko. Bardziej mnie dziwi, że to Tatko podpisał zgodę.

Sam nie wiem co mnie wtedy naszło, ale jak zobaczyłem ten poobijany motor na śmietniku, to stwierdziłem, że muszę go stamtąd zabrać. A jeszcze mniej wiem jakim cudem go stamtąd wytargałem niezauważony przez któryś z gangów hien. Moja późniejsza umowa z “dżemożercami”- jak ich określiłeś - to w sumie spłata za to ich “niedopatrzenie”. Inaczej by mnie zatłukli metalowymi rurami, a dżemu akurat robić nie umieją. ENDEAVOUR ma się coraz lepiej, jak widzisz ma w końcu nawet imię. Jakoś jego istnienie działa na mnie kojąco. Ma w sobie coś budujacego. Najlepsze jest to, że nikt mi nie zabraniał go zatrzymać. Leslie pomogła mi go dotachać do warsztatu, mistrzyni z panem Garfieldem wybadali jakich części brakuje jak i pomagali mi go naprawić. (Pan Garfield zresztą mi doradził, że w szkole najszybciej zrobię prawo jazdy.) Paniya pokazała mi sklepy i pomogła mi z nich zwiać jak robiło się za gorąco przy dyskusjach jakie rzeczy są najlepsze. U pana Dominique'a wykułem brakujące blachy. Nie mogę uwierzyć, że w szkole mnie uczyli jak naprawić silnik. Po części dlatego motocykl dostał imię - ENDEAVOUR- jak wysiłek, wsparcie. W po za tym brzmi mocno, jakby miał się nie dać zbić z drogi. No i ten motocykl wygląda nieco topornie i silnik nadal brzmi basowo jak facet w średnim wieku. Za topornie na GRUBBER’a.

W ogóle w mojej szkole to jakoś się podnosi wiara w ludzkość, czy nauczanie. Stryjek mi opowiadał, że bywają dzikie ludy co pozwalają dzieciom polować tylko załatwiają im mniejszy sprzęt zamiast wrzeszczeć - “Jesteś za mały! Nie przeszkadzaj!”. Postanowiłem sklecić motor to ma działać tak żebym się nie zabił, w tym mieć prawko.
W klasie, to niektóre dzieciaki same noszą protezy, wielu ma kogoś w rodzinie kto przeszedł rehabilitację. Chociaż to nie zawsze starczy jak REHABILITUJESZ kogoś. Każdy potrzebuje innego podejścia. Z jednymi dzieciakami delikatnie, a jednego takiego chłopaka odrywali siłą z rampy, żeby (ZNOWU) nie dostał przepukliny. Powiedział, że boi się żeby jego dziewczyna nie znalazła sobie kogoś innego kiedy on się rehabilituje. A tak, miałem już nawet zajęcia z szpitalu. W sumie nawet nie mieli mi za złe jak jedna dziewczynka chciała, żebym jej przekuł uszy. Mówi się, że zakładanie protezy jest jak wbijanie kolczyków - tylko mnóstwa, większych i w różnych miejscach. Jak myślę o swoim ćwieku to mnie zmroziło krew, że u Staśka było 100 razy gorzej.

Pisałeś, że czujesz się jak staruch w swojej grupie nauczania. Pocieszy Cię, że ja też się czuję w szkole nie na miejscu? Nawet jak minęło tyle czasu. Tak wiem, jestem stary malutki. Paniya się ze mnie nabija, że jakby nie spotkała się z moim Tatkiem, to by wierzyła, że jestem jakimś zaginionym synem pana Dominique lub że przenieśli alchemicznie duszę starca w młode ciało. Ale nie o to chodzi. Myślę, że nawet mógłbym się z niektórymi zaprzyjaźnić. Nie uważam też, że przeszedłem coś gorszego niż te dzieciaki w mojej klasie z protezami, czy Ishvarczycy. Niektórzy mają naprawdę przykre historie. Jakkolwiek szczegóły ze swojej biografii im odpuszczam, to nieraz mnie klepią “JA też”. Jednej dziewczynie urwało rękę po tym jak trafiła na niewypał na kartoflisku. I ma na tyle w dupie bliznę na twarzy, że nosi włosy krótko, a na poparzeniu zrobiła sobie tatuaż (jakiś ptak). Wolałbym nie rozdrapywać ci ran, czy pisać oczywistość jak to Isharskie dzieciaki przeżyły piekło chociaż były kilkulatkami, ale też mają takie historie, że ciężko uwierzyć jak doszło do wojny. Większość z mojej klasy zawdzięcza życie żołnierzom Amestris. Jedną wywieźli w wozie ze zwłokami (i jeszcze parę innych dzieci). Jakaś szeregowiec skłamała, że nikogo nie ma w budynku, żeby dać czas do ucieczki. Jest jeden chłopak, którego ocaliło, że inni żołnierze myśleli, że wynoszący go żołnierz zamierza sobie pogwałcić jego siostrę przed egzekucją. (Odpuszczę sobie oczywisty komentarz, ale w tej historii nie zgwałcono nikogo. Oby żołnierz nie siedział.) Pradziadek twierdził, że ludzie z reguły chcą dobrze. To przykre jak bardzo nieraz to się im utrudnia. A co myśleć o tym, że ocalenie czyjegoś życia zależy od kaprysu?

A ja? Będąc w szkole mam wrażenie, że jakbym przeskoczył w opowieści na jej koniec, a wyrwano mi tę część POMIĘDZY. W jednej bajce -zresztą od Pradziadka- było na pewno w Honziku, że Janka wpadła w łapy potwora, a potem Honzik nagle się obudził z wszystkimi częściami. Świeci słońce, wszyscy go kochają i podziwiają jakby nigdy jego ojciec nie sprzedał części pierworodnego diabłom. A jednak Honzik choć ma powody, żeby czuć się dogłębnie szczęśliwy, to czuje, że jest coś nie tak. W momencie kiedy zapomina coraz bardziej, co jest nie tak, to przypomina sobie, że nie ma Janki. I że to nie koniec. Nadal nie odzyskał wszystkich części swojego ciała. Jego podróż trwa. I ja się tak czuję- “to nie jest koniec” dyszy mi w kark. Codziennie się zastanawiam kiedy mnie wezwą? Po miesiącach przestałem śnić sny w których spadam z wysoka, a wypatruje znaku, że pora ruszać. Śmieszne co? Nie odpowiada mi perspektywa, żeby coś takiego miało mi dyszeć w kark przez resztę życia. Ja NIE CHCĘ SIĘ BAĆ. Zwłaszcza bać się nadejścia niewiadomoczego i niewiadomo jak długo. Jakkolwiek moja podróż wielokrotnie ssała, muszę doprowadzić ją do końca. I doprowadzić, żeby miała szczęśliwe zakończenie. Zgodnie z Prawem Opowieści nie mogę z nim po prostu przeskoczyć. Nie chcę i nie potrafię.

Twój druh
, S

P. S. Próbowałem gadać z Leslie co ją gnębi, ale ilekroć na mnie spojrzy to stwierdza, że to nic, a ja mam większe kłopoty. Parę tygodni jej nie widziałem, więc mam nadzieję, że teraz wyglądam na tyle lepiej, żeby przestała nabierać wody w usta.

P. P. S. Nie chcę przynudzać, ale pamiętaj, żeby przypomnieć ludziom z baru, żeby czasem dokarmiali Norę. Kobieta w końca popadła w szał twórczy chociaż pisze w końcu coś normalnego. Kawałek co mi przysłała bardzo mi się podobał - ten asystent ma pazura. Przesłać Ci do czytania?

P. P. S. Wczoraj zdałem na prawko! Endeavour przeszedł wszystkie kontrole na działanie z miesiąc temu, ale nadal brzmi jak facet w średnim wieku.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 16-10-2021 o 11:20.
Guren jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 16-10-2021, 16:03   #16
 
Slan's Avatar
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Akio
Olivier uśmiechnęła się lodowato.
- To dobrze, wymarsz za dziesięć minut. -i poszła.

Dom Grummana
Inoue jechał w bagażniku półciężarówki , gdzie strasznie nim rzucało. Dwoje żołnierzy pomogło mów wleźć i wyjść ze środka, jeden z nich chyba prowadził. W końcu znalazł się przed rezydencją zamożnego człowieka o prostym, ale eleganckim guście. Olvier w bojowym nastroju poprowadziła go do Salonu. Przy stole zasiadał starszy mężczyzna w lustrzankach, który emanując przebiegłością,pił herbatę. Widział dwóch braci o złotych oczach i włosach, jeden miał kucyk i metalową nogę. Obok drugiego stała drobna dziewczyna w stoju jak z południowo zachodnich prowincji Xing. Dwaj inni bracia stali z dala od siebie. Jeden miał metalową protezę (moda czy jak?),drugi jakoś przypominał mu tanuki… Był też jakiś wysoki mężczyzna mieszanego pochodzenia z alchemicznymi tatuażami. Drobna kobieta z podkrążonymi oczami zasłoniętymi okularami ściskała plik papierów. W końcu zobaczył Roya Mustanga, który zwrócił się w jego stronę niewidomymi oczyma.

Tymczasem Stach poczuł zimne ukłucie w karku i zobaczył, że Olvier Armstron wchodzi. Za nią wszedł wysoki mężczyzna we… wschodniej zbroi. Al. Na enn widok wzdrygnął się i pobladł.
- Witam. Słyszałam już o wycieczce do Xing… A to jest pan Inoue Akio. Z Niponu.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 20-10-2021, 19:31   #17
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
- Witam, Miło mi wszystkich państwa poznać - Akio ukłonił się na wschodnią modłę - Jestem wojownikiem z Nipponu. Muszę przyznać, że nie rozumiem w pełni sytuacji, w której się znalazłem i państwa celów oraz motywacji, ale w miarę moich możliwości chciałbym służyć swoją siłą, wiedzą i doświadczeniem. Byłoby mi miło, gdyby traktowali mnie państwo jak swojego przyjaciela i pozwolili sobie pomóc w miarę moich skromnych możliwości. Oddaję się do państwa usług.
 
Kaworu jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-10-2021, 20:25   #18
 
Brilchan's Avatar
 
Reputacja: 1 Brilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputacjęBrilchan ma wspaniałą reputację
Samuel pokiwał głową - Oczywiście, ma Pan racje Panie Generale. Byłem na obu końcach tego spektrum, próbowano mnie zmusić przemocą i szantażem, walczyłem za długi wdzięczności oraz honor ale zdecydowanie najbardziej podoba mi się praca u Pana

Gdy wszedł wojownik Nipponu w zbroi Zielarz ukłonił się mu głęboko podług tradycji jego ludu. Leczył kiedyś nielegalnego imigranta z kraju kwitnącej wiśni który trochę opowiedział mi o tamtejszej kulturze:

- Witaj Panie Aiko, nazywam się Samuel Zborowski. Jestem studentem medycyny, znachorem i zielarzem. Mam nadzieje, że będzie nam się dobrze ze sobą współpracować z chęcią zostanę Pana przyjacielem w razie jakiś trapiących cię problemów zdrowotnych lub dolegliwości fizycznych, zgłoś się do mnie po pomoc przyjacielu- Odrzekł posyłając mu przyjazny, profesjonalny uśmiech numer 2 który zawsze działał na pacjentów.

Miał nadzieje że współpraca z ubranym w krzykliwy pancerz wojownikiem wschodu ułoży się lepiej niż z Renem wojownikiem nocy z Xing oraz rudowłosym Midgardczykiem Vilmudem.

Ma jakiegoś pecha do wojowników czyżby to on był źródłem problemu ?
 

Ostatnio edytowane przez Brilchan : 24-10-2021 o 20:29.
Brilchan jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 24-10-2021, 21:19   #19
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
2 dni przed Naradą, Rush Valley

Nawet na pustyni noc zapada wcześniej zimą. Siedział na skrzynce wpatrując się w światła miasta gdy mówił:
- I tak mój jakby przełożony to dupek. A mnie boli jak patrzę na jego mordę, że może więcej i lepiej, a koniec końców zachowuje się jak rozwydrzone dziecko. Co prawda to dupek ze skrupułami, ale wciąż dupek, którego należałoby zdzielić po łbie. Bo jak można mieć ponad 34 lata i nie wiedzieć, że się przeprasza również za niedopatrzenia? Z kolei szefowi szefów poprzewracało się w dupie, a że innym szefom szefów też się poprzewracało, to więc łatwiej będzie wyliczyć kogo przez nich nie czeka ból dupy. Większości z nich to sam jeden strzał w łeb czymś ciężkim nie starczy żeby nastawić im mózgownice. W trakcie poprzedniej pracy zostałem dwukrotnie postrzelony, raz eksmitowany, wzgardzony wielokrotnie, a starszy brat stracił ramię. Przynajmniej ten dupkowaty przełożony opłacił rehabilitację, ale mnie zesłał. Zresztą i tak zawsze się zachowywał jakbym był częścią do której nie ma zastosowania.
Obecnie jestem w miejscu w którym mnie uczą rzeczy jakie lubię, nikt nie próbuje mnie zastrzelić, mam co jeść i zrobiłem nawet prawko na motocykl. Mam powody, żeby być zadowolonym z życia, a jednak tęsknie za ludźmi z tamtej pracy. Niby piszą mi, że jest z nimi dobrze, ale i tak się martwię o nich. I nie mogę się doczekać momentu kiedy wrócę do tamtego domu wariatów. Co jest kurwa ze mną nie tak?
-Znaczy się, że pan bardzo potrzebuje łaski cudów Proroka?
-powiedział powoli siedzący obok niego chłopiec. Mniejsza, że miał na sobie coś co wyglądało jak szara sukienka, ale to musiał być chłopiec? Trochę przypominał Staśka z fotki w której grał aniołka do jasełki. Dzieciak obok też miał faliste ciemnoblond włosy zaczesane do tyłu. Stefan nie dałby małemu więcej niż 6 lat, ale wyraz twarzy “aniołka” wskazywał, że poziom jego oczekiwań wobec świata był równie niski co u kogoś w średnim wieku. U ludzi młodszych taki wyraz twarzy widział głównie u siebie w lustrze oraz u pracownicy całodobowej poczty w Central City po tym jak Nora przez kwadrans płakała, że jej manuskrypt musi dotrzeć jak najszybciej do wydawcy, najlepiej na jutro rano. I czy te oczy są złotawe? To tyle z tego, że Elricowie byli potomkami Ostatniego Xerxesa. Widocznie coś się uchowało, choć w nie tak czystej formie.
- Hm… Dżemem się nie przejmuj. Jest twój - nie mówiąc o tym, że mały wyjadł z ⅓ zawartości słoja.


Co Stefan tutaj robił? A tak, naszło go, żeby ochrzcić motor w Ishvarskiej świątyni. A przynajmniej sprawdzić czy mają takie rzeczy w ofercie. W razie jakby się obrazili, to przywiózł słoiki z przetworami. Po telefonie Staśka i tak narobił ich za dużo - najpierw kocioł marmolady pomarańczowej zanim wyrobił nowe granaty, a potem kocioł dżemu jabłkowego. Widocznie stresowe gotowanie weszło mu za bardzo nawyk. W pobliżu świątyni trafił na śpiewy o złamanych skrzydłach na których starasz się wzlecieć.
- Niewielu przystaje dla śpiewu, a jeszcze mniej patrzy w niebo. - powiedział chłopiec oświetlony przez blask świec tak, że przypominał anioła zstępującego z nieba. - Zwłaszcza w mieście maszyn.
-Dlatego warto przystanąć… Dawno nie słyszałem religijnego śpiewu
-skwitował.
- Zaiste musi mieć pan w sobie smutek, żeby przystanąć dla śpiewu. Czy chciałby pan porozmawiać o tym co go trapi? - dłoń ustawiona na sercu godna boskiego posłańca.

Obecnie Aniołek wpatrywał się w przestrzeń jedząc marmoladę pomarańczową ze steranym wyrazem twarzy. Widocznie wyczuł, że Stefan się na niego gapi skoro spróbował ponownie z czarującym uśmiechem.
- Jak wolisz, to mam jeszcze jabłkowy dżem. - zaoferował młodociany mechanik. - Marmolada mogła mi nie wyjść najlepiej na skórce pomarańczowej. Pierwszy raz taką smażyłem, a eksperymenty mają to do siebie, że nie zawsze wychodzą.
-Te twarde kawałki są gorzkie.
-Czyli nie wyszło.
-Może być. Glutowata część jest słodka.
-Najlepiej smakuje z palców co?
-Da się zjeść. A co to jest “dom wariatów”?
-No miejsce gdzie są dziwni ludzie… Tacy co nie chcą się zachowywać normalnie, ani miło.
-Źli ludzie?
-Yyy… Nie raczej… W “domie wariatów” to raczej są ci wkurzający. Chociaż w sumie, bycie “dziwnym” nie jest równowarte z byciem “wkurzającym”. W sumie to ostatnio spotykam mnóstwo osób które są dziwne, ale miłe, a ci co uważają się za rozsądnych okazują się najpodlejsi.
-W tej nowej pracy?
-Bardziej w tej poprzedniej...
- podrapał się po głowie. - W tej obecnej ludzie są głównie dziwni, ale fajni i mili
-A w tej starej były potwory? -
spytał Aniołek z miną pokerzysty. Kogoś innego mógłby wystraszyć wyraz twarzy u tak małego dziecka, ale Stefan Nowicki był dzieckiem w licznej rodzinie. Straszenie dzieci było dyscypliną sportową- starsi je straszyli, a młodsi podejmowali się zahartowania, żeby byle czemu nie wierzyć ani nie dać się przestraszyć. A i to się nie kończyło z dorosłością. Wtedy zwyczajnie przechodził w tryb “przygotowywania dzieci do dorosłości”, skoro już dzieciak chciał poznać prawdę, to niech ma co przełknąć. Stefan niewiele więcej się zastanawiał zanim odpowiedział:
-Tak. Nie! No bywały…
-Takie czające się w ciemności?
-Żeby tylko jeden…
- westchnął Stefan masując skronie.
- Nieśmiertelni?
-Nie ma czegoś takiego jak “nieśmiertelne”. Jest tylko “od dawna za długo żyjące” lub “w chuj trudne do zabicia”.
-”W chuj trudne?”
-Postrzeliłeś parę razy i zamiast leżeć i się wykrwawiać, to wstanie i cię zdzieli. I to ty będziesz tym co leży i krwawi.
-A zwierzoludzie?
-Bardziej ludzie z cechami zwierząt czy bardziej zwierzaki o ludzkim głosie?
-Są oba?! A takie z ptasimi łbami?
-O! Akurat takiego nie widziałem… Chociaż po tym co widziałem, to wierzę, że takie istnieją. Kurwa, gdzieś na pewno musi taki być!
-wizja człowieka ptaka wydawała się Stefanowi bardzo dorzeczna. Przy okazji pogratulował sobie, że zamiast z poprzedniej miną pokerzysty, dzieciak patrzy się na niego z wytrzeszczonymi oczami.
- Pan brzmi jakby to nie było straszne.
-A, bo i tak najgorsze są takie co mają ludzką twarz i twierdzą, że zrobiły coś paskudnego “dla większego dobra”. -
machnął ręką z uśmiechem na twarzy. - W przypadku ptako- luda, żeby stwierdzić czy to potwór musiałbym z nim najpierw pogadać. Ptasi łeb, czy skrzydła to za mało na potwora….
-Czyli to była taka metafora?
- w roziskrzone oczy Anioła wkradło się rozczarowanie. W sumie Nowickiego to nie dziwiło. Sam przechodził to samo kiedy jako dziecko przekonał się jak często dorośli zmyślali.
- Nie mówię, że tego nie ma, tylko że straszniejsze potwory mogą nie wyglądać jak potwory.
-A w tej nowej pracy, to pan smaży dżem?
-Między innymi… -
mechanik zaczął kręcić wokół palca brązowe pasmo włosów. W sumie dzisiaj jeszcze się nie mył. Niezbyt też obcinał włosy przez ostatnie miesiące.
- I pan to lubi?
-Marnie mi idzie, co?
-Da się zjeść.
-Czyli marnie…Dobra, masz ten
- odkręcił słoik z dżemem jabłkowym. Wygrzebał też łyżkę. - Dżem jabłkowy.
-To jest lepsze!
-To fajnie.
-Robi pan też inne słodkie rzeczy?
-Tia… Pomyślałem, że tym uszczęśliwie kogoś
znowu kręcił pasmo włosów. Nachodziły mu już na oczy. Przynajmniej w czapce nie widać blond odrostów spod brązowej farby. Może nie powinien gadać z dzieckiem o takich rzeczach jak potwory i nieśmiertelni? Zwłaszcza z dzieciakiem, którego tak cieszy słoik powideł. W ogóle miło pogadać z kimś o takich drobnostkach.
- Pan trochę pachnie jak mój tata.
-O…. Też jest cukiernikiem?
-To tak się nazywają ludzie co robią słodkie rzeczy?
-Tak. Rozumiem, że twój tata nim nie jest. A ja... się na razie na jednego uczyłem. -
Nowicki uznał, że lepiej zmyślić.
- Ostatnim razem jak go widziałem, to tata pachniał tym gryzącym czymś w nos.- na ten komentarz Stefan powąchał własny kołnierz. Przecież nie używał wody kolońskiej! To nie była też koszula od Staśka, żeby przesiąknąć zapachem papierosów. Co to miał być za “gryzący zapach”? I co to miało znaczyć “ostatnim razem”?
- A gdzie pracuje twój tata?
-Nie wiem…
-dzieciak skrzywił się po chwili namysłu. Nawet zabawnie przy tym wyglądał -... ale tego nie znosił.
-Ta…Dlatego ja staram się pracować w takim miejscu co będę lubić. Miał jakiś mundur? No wiesz, takie coś co się nosi do pracy.
-Miał taki zielony kombinezon
-Pracował w fabryce?
-Nie wiem. Miał też w szafie taki granatowy… I gnata.
-A! Czyli żołnierz! Emerytowany...
-Czy to znaczy, że pan jest żołnierzem?
- Aniołek się w niego wpatrywał badawczo, ale znów z wyrazem pokerzysty, który próbuje zdradzić po sobie jak najmniej, a przy okazji rozwiercić człowieka wzrokiem. Stefan zaś wysilił się, żeby nie walnąć się w czoło. Przecież Amertis to państwo zmilitaryzowane, większość dzieci musi mieć ojców po służbie w armii. Spore szanse, że wiele z nich wie jak pachnie proch strzelniczy! Ale... Przecież Nowicki po to smażył dżem po wyrobieniu granatów, żeby zabić zapach proch, więc to jednak za mało?! A jeśli nie dżem, to olesisto- słodki zapach nitrogliceryna powinien pomóc! I ten badawczy wzrok… Za mało? Z całą pewnością Edward Elric nie bez powodu był sensacją jako nastoletni Alchemik Państwowy. Kurwa, jeśli mały coś doniesie swojemu tacie żołnierzowi, to albo Nowickiemu się oberwie za niedyskrecję od samej góry, albo… Szkapa go wyśmieje, że wpadł na 2 dni przed naradą. Trzeba przebić kartę!

- Kadet! Byłem… kadetem w szkole oficerskiej! - wstał dla lepszego efektu
-O! - wyraz twarzy chłopca układał się w “To ma więcej sensu niż mój własny pomysł”.
- Uznałem, że to nie dla mnie, więc odszedłem, ale powołali mnie z powrotem.
-Odchodzisz, a potem cię wcielają z powrotem?
-Można! Jak zaciągniesz kredyt studencki…. Mały nigdy nie bierz kredytów jak nie jesteś gotowy na takie coś! Kredyt jest wtedy jak pożyczasz pieniądze. I to sporo. W sumie sami mnie wywalili….
-Znaczy się, że jednak będzie wojna.... -
mały spojrzał smutno.
-Nie wykluczam… -Nowicki masował kark siadając z powrotem na skrzynce. - Głupi nie jesteś, musiałeś słyszeć pogłoski. I ten no…spore szanse, skoro powołują i wywalonych kadetów…W sumie to już jakiś czas czekałem na sygnał.
-Wygląda pan jakby się z tego cieszył.
-To nie radość, raczej ulga. Nie chcę czekać aż ta wojna przyjdzie po mnie. Jakby za mną ciągle łaził wielki zły pies. Ani nie chcę też się zastanawiać co z pozostałymi.
-Nawet jeśli to dom wariatów?
-Ale mój! I w większości całkiem dobrzy ludzie, których postawiono w trudnej sytuacji! I ja chcę. Ja mogę coś zrobić! Ja chcę coś zrobić, żeby jak najwięcej z nich mogło żyć jak chce! Chociaż co ja mogę....
- Nowicki łaził w tę i z powrotem.
-Pan musi lubić ten dom wariatów, skoro mu się tak oczy świecą.
-Cóż tak… Nawet tamtego dupiastego szefa tak trochę.
-kręcił włosami. - Miałeś tak, że chciałeś, żeby ktoś sobie poszedł bardzo daleko? Ja chciałem, żeby mój brat poszedł sobie bardzo daleko i kiedy prawie umarł, to żałowałem. I nie chcę, żeby coś mu się znowu przydarzyło.
-Jest miły?
-I głupawy. Zawsze bardziej martwi się o innych niż siebie.
-Pan chyba też skoro się nie boi iść na wojnę.
-Jasne że się boję, ale bardziej się boję, że nie będę mógł nic zrobić dla ludzi z mojego oddziału. Jeśli świat jest opowieścią, to nie mogę przeskoczyć do swojego szczęśliwego zakończenia kiedy tamci będą się tłuc, żeby nie doszło do apokalipsy. Nie będę mieć szczęśliwego zakończenia jeśli będę wiedział, że zwiałem.
-To musi być miłe.
-I czasem dziw jak bardzo. W sumie rodzina też wkurza, ale też można do nich po prostu wrócić. I w sumie rodzina może przypaść ci bez udziału. No ten…
- speszył się widząc jak smutno dzieciak się uśmiecha. Powiedział coś nie tak?
-A ja? Ja też jestem w tej opowieści?
-Ten no…
znów kręcił włosy -Pewnie tak... Spojrzą wszyscy w tym samym kierunku wiedząc, że to koniec i można wrócić do domu. Ty że nie będziesz następny do wojska. Twój tata wróci do domu,...
-Tata nie żyje.
-Oh… To… To musiało być przykre.
-To nie pana wina…
-Ale i tak masz prawo, żeby było ci przykro. Może i moja wina, bo nie było mnie w odpowiednim miejscu i czasie...
-To znaczy?
-Czasem trzeba być w odpowiednim miejscu i czasie żeby coś się wydarzyło lub właśnie nie. Jak teraz ty, trochę mniej się boję po tej rozmowie. W sumie, to jakoś mam wrażenie, że jakoś bardziej się uda jak już sobie poukładałem.
-Hę?
- dzieciak na niego patrzył badawczo, a Stefan znów kręcił włos przy grzywce.
- Na serio. Może to teraz wygląda na bez znaczenia, może kiedyś o tym wszystkim zapomnimy, a przeżyjemy wspólnie jakąś inną opowieść? Żaden z nas nie będzie pamiętał tego zdarzenia, a przynajmniej żaden z nas o tym sobie nie przypomni do odpowiedniego momentu?
-Brzmi fajnie.
-Spore szanse, bo bogowie lubią takie akcje! -
Stefan w odpowiedzi się uśmiechnął.
-Ach, tutaj jesteś chłopcze! Zwykle krócej rozmawiasz z wiernymi. usłyszał za sobą głos. Mężczyzna za nim był stary o wyblakłych niebieskich oczach, chudy i mówił z akcentem Anastazji.
- Ale ja już powiedziałem panu, że za 7 lat nadleci anioł z płonącym mieczem…
-To… było porażające.
- oświadczył Stefan, a w myślach dodał “O kurwa to jednak sekta!”.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 29-10-2021 o 23:20.
Guren jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 25-10-2021, 00:16   #20
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Boska Woda
Nie żeby Stefan Nowicki miał coś do religii. Szanował Proboszcza Kozła w Wilczej Wólce- facet był jednym z nielicznych co się za niego wstawili przy aferze z Kowalem. Stwierdził, że weźmie na siebie coś co określił mianem “Resocjalizację”. Młodociany mechanik nie wiedział co to znaczy, ale w praktyce to oznaczało czytanie przypowieści, rozmowy i prowadzenie różnych napraw na plebanii. W sumie to później Proboszcz na zapleczu pozwolił mu prowadzić po cichu warsztat pod warunkiem, że część kasy pójdzie na ofiarę. Był w porządku. Przede wszystkim Stefan nigdy nie widział tak chudego duchownego.

- W sumie siedem lat to nieźle. Jedne du… znajomy stawiał na ten rok.
-Och to nie oznacza, że nadejdzie ostateczny koniec, tylko wielkie zmiany.
-Pocieszające…
- młodociany mechanik stał wyprostowany jak struna. - Ja ten…
-Pan chciał się pomodlić, bo idzie do wojska
- oświadczył Aniołek.
- A zapłacił cenę za cud? zagadnął Anastazjanin.
- Jeszcze nie… - uwagi Stefana nie umknęło, że mały zarzucił sukienkę na słoiki z przetworami. Stanął pół kroku bliżej, żeby go zasłonić.
“Opłata za cud. Sekta jak nic.
- Czuć w twoim sercu bijącą niepewność. O przyszłość, los.
-Ojejku… Naprawdę?
- uśmiechnął się krzywo.
- Niech malcik podejdzie, a wejrzę. Mam po coś Błogosławioną Wodę.
A ile za to? -
liczył, że będzie mógł się oburzyć na za wysoką cenę i zwiać.
- Za darmo. W przeciwieństwie do doznania cudu -został właściwie wepchnięty do czegoś co wyglądało jak czerwony namiot.

Po środku stało coś co wyglądało na drewnianą beczkę. Dookoła niej ustawiono parę taboretów, a starzec usiadł na jednym z nich. Z boku ustawiono skrzynki na których pozapalano świece.
- Mówili mi Maćko Wodnik. Kiedyś. Tutaj odrzuca się przeszłość. Niektórzy też imiona. - wyciągnął z jakieś skrzynki parę misek. Stefan wywnioskował po cieniu przy wejściu, że Aniołek czai się podsłuchiwać. Mężczyzna zwany Wodnikiem otworzył beczkę wypełnioną wodą. Nalał jej zamaszystym ruchem chochli do jednej z misek. - Napij się chłopcze. To jest moja Błogosławiona Woda. Łyk wystarczy!
-Mhm…
- wymamrotał. Zastosował sztuczkę wyuczoną od Stryja- jeśli nie chcesz pić czegoś podejrzanego, to zaciśnij zęby w trakcie, a potem przetrzyj usta.
- Coś widzisz? To chwilę potrwa., ale tą wodą pobłogosławił mnie Bóg. Czy malcik ma jakiś sen, który się powtarza?
-Od dłuższego czasu nic mi się nie śni.
- przyznał. Mógł sobie pozwolić pod tym względem na szczerość.
-Aj, niedobrze. Zły znak… Nic?
-Czy sen o spadaniu byłby lepszy.
-Ano, świadczy o stanie ducha. Musiało się stać coś co kazało ci zwątpić w porządek świata. Tak, ma malcik w sobie smutek. Czegoś żałuje…. Zerknie w wodę. Co widzi?
-Swoje odbicie? Świece?
-Malcik wierzył, że jest panem losu, a los zadrwił. Nie tylko malcik steruje. Malcik musi przyjąć co los przynosi i nie dać sobie wyrwać za dużo.
-Mhm…
-Co widzi? Dzisiaj bardzo dobra noc… [/i]
Stefan zamrugał. Widział siebie trzymającego świecę. Przed blaskiem to pojawiały się to uciekały jakieś cienie.
- Co widzi?
-Ludzie? Mali ludzie Zwierzęta? Duży kot… Królik, nie zając… Les… Dziewczyna jaką znam.
-cienie zmieniały kształtym aż obok uklękła jedna wyraźna postac. W tym momencie Stefan zdębiał - skąd Leslie tutaj? A jednocześnie nie mógł oderwać wzroku od tafli. A przecież powinno to być proste- odwrócić się, żeby sprawdzić czy jest tutaj obok.
- O ktoś bliski sercu, może przeznaczeniu.
-My nie…
-Teraz nie, ale może… i to niedługo. Coś widzi? To może ja powiem jak bardzo niedługo.
-Wazon? Jest popękany, obok są jeszcze trzy fragmenty. Chyba do sklejenia.
-Się stanie za 3….
-ŻE CO!?!-
tym razem dał radę oderwać wzrok od tafli kiedy poczuł jak krew nadbiega mu do policzków.
- W tafle patrzy. Co widzi? - Maćko Wodnik łagodnym ruchem nakierował mu kark nad taflę. - Co malcik widzi?
-Eee... Te pęknięcia są pozłacane. Obok jest glutowate złote coś i pędzel. Z tego wazonu… coś skrobie.
- mógł przysiąc, że coś słyszy. - Piszczy… Słabo… -zdał sobie sprawę, że wstaje z taboretu, żeby przyklęknąć przed beczką- Choć, choć… Nie bój się… Choć, choć… Mmm… Ja cię wyciągnę…
-Coś tam jest?
-Jest. Jest małe... Ma takie miękkie, ciepłe piórka. Kurczaczek? Skąd kurczaczek w wazonie? Czemu w wazonie?! Aj! Drasnąłem się o skorupę.
-Kurczaczek! Znak odrodzenia. Nowe życie.
-Mhm… Choć, choć.
- wykonał ruch dłonią jakby podsadzał małego kurczaczka i przykrył dłonią. - Wyciągnąłem go…
-Jego?
-Z wazonu… Aj! Dziobie mnie... No już, już…Żyjesz, to dobrze… Leslie… On jeszcze żyje! Będzie dobrze… Ja…
pozwolił chwilę pisklakowi dalej się dziobać zanim spróbował go pogłaskał kciukiem.
- On? Synka będzie miał!
-To nie może być kurczak. Za gruby dziób. I cięższy jakiś… Mieliśmy kurczaczki na farmie, to nie może być kurczak.
-Spojrzy malcik jaki to.
-Ee… Nie wiem
-rozchylił trochę dłoń. - Nigdy takiego nie widziałem! Jest puchaty jak kurczak, ale większy i ten… puch jest czerwony?
-Czerwony!?
-Ta… No nie bój się… Leslie widzisz? Czerwony. Ma czerwone skrzydła. Hę?
- zdał sobie sprawę z tego, że starzec złapał go za koszulę.
- A WON MI! WON! starzec siłą go odciągnął go w stronę wyjścia. Znowu był w namiocie. Po wazonie ani śladu. Gdzieś zniknął pisklak. - Siga! Boron! Won degeneracie!
-E? Powiedziałem coś nie tak?
-WON!
- para osiłków wywaliła go z kręgu świątyni. Nie dawali mu wrócić. Po Wodniku i dzieciaku nie było śladu.

Maćko Wodnik ucieka
- Mistrzu?
-Phoenixie, spakuj się! Wyjeżdżamy!
człowiek zwany Maćkiem Wodnikiem wciągnął podopiecznego do namiotu.
- Nie będzie cudów?
-Nie! Za mało pokazali wiary.
-I pieniędzy też?
- chłopiec pozwolił sobie na lekki uśmiech.
-Szubrawe wojsko… Swoje szpicle przysłali.
-Tamten chłopak? W sumie by się zgadzało. Mówił, że jest kadetem
-Za mały nawet na kadeta! Alchemik może? Tylko skąd wiedział? No pakuj się! Powiedz swojej matce, że ruszamy.
-To był Alchemik?
-To by się zgadzało. Tamten diabeł Elric miał tylko 12 lat jak do wojska poszedł. Miał jeszcze młodszego brata. Pewno ten. Jeszcze gorzej…
-Mistrz zawsze mówi, że większośc ludzi nie umie patrzeć, a tutaj proszę…
-Leć wezwać resztę! Ej! Biegnij, a nie wyciągasz skrzydła!
-Mistrz kazał lecieć.
-Phoenixie… [/i] starzec ujął dłonie dziecka w swoje- Ja miałem sen o tobie. Będziesz wielbiony pod wieloma imionami. Kochany przez niewielu. Za siedem lat staniesz w blasku świateł. Ludzie ujrzą anioła o szkarłatnych skrzydłach zstępującego z nieba.
-Bez ptasiego łba?
-Bez! Nie jesteś jakimś potworem. I nie możesz wpaść w ręce złych ludzi.
-Skoro mistrz tak mówi… To ja każę się pakować.
-Każ się spieszyć. Elricowie doprowadzili do zguby jednego biednego kapłana, który zaznał cudów, a potem Llyon tonął we krwi.
-Tak mistrzu…
- chłopiec odwrócił się na pięcie. Wywalił jęzor w kpiarskim wyrazie. Gadanie! Ale mieli gdzie mieszkać z mamą i pozwalali mu polatać. Nie to co tata.
Kiedy wsiedli do wozu chłopiec znany garstce jako Phoenix, syn Phila Wrighta, a większej garstce co zapłaciła, żeby zobaczyć cud jako Szkarłatny Posłaniec pozwolił sobie wyciągnąć na wierzch swoje skrzydła. Pomachał nimi kilkakrotnie gdy oglądał oddalające się światła miast. Czyli tamten kadet to jakiś Alchemik o imieniu Elric?
- No i sobie nie polatam… -wymamrotał opierając się o barierkę - Przez niego… Nie będzie pokazu cudów nie ma jak polatać. Ale chociaż wyciągnąłem od niego żarcie… - spojrzał jeszcze na słoik z pomarańczową zawartością. - Słodka lepkość kryjąca gorzkie kawałki… Jak obietnica…
-Phoenix?
-Mamo? -
wyglądało słabo po kolejnym poście.
-Pamiętaj, żeby słuchać się mistrza…. Ja wiedziałam od kiedy się urodziłeś, że jesteś wyjątkowy. Te skrzydła były znakiem.
-A tata?
-Był smutnym człowiekiem. Za smutnym żeby żyć. I w końcu nie wytrzymał.
-Z ptasim łbem.
-Czasami. Biedny Phil nie potrafił dostrzec prawdy…
-Był potworem… A ja? -
wycedził cicho i przez zęby. Zaraz uniósł głowę z uśmiechem:- Mamo chcesz marmolady? Jeden wierny dał.
-Poszczę, tylko chleb.
-Dobrze.
- zaczął grzebać wśród bagaży. Zerknął jeszcze raz na oddalające się Rush Valley. - Że się mistrz wściekł to rozumiem, ale skąd tamten cwaniak wiedział, że są czerwone? Były pod ubraniem…

Bo obiecałem
Stefan stwierdził, że tylko się potłukł. Osiłki dalej tam stały tarasując drogę i bucząc coś o “Szkarłatnych Skrzydłach”. Wolał odprowadzić motor do domu chociaż nie przebito mu opon. Ale dżemy już mu ukradli.Czy to wszystko były jakieś zwidy? Przecież nic z tej wody nie wypił! Chociaż brzydził się kapusiostwa zadzwonił jeszcze na policję.
Jakby nie to, że rano Isharscy kapłani sprzątali w swojej świątyni klnąc na czym świat stoi i jacy hochsztaplerzy łażą po ziemi to uznałby, że miał bardzo dziwny sen. Ktoś zajął świątynie na odwalanie jakichś dziwnych rytuałów, ale znikł zanim przyjechały odpowiednie władze. I czy wyśnił rozmowę z chłopcem, którego ojciec już nie wróci z wojny, która na dobre się nie rozpoczęła? Rozmowę, która kazała mu podjąć decyzję. Porządnie się wymył. Zmył brązową farbę ze swoich słomianych włosów. Włosy zresztą też przyciął. Sprawdził uszkodzenia w Endeavorze u pana Garfielda. Kupił bilet kolejowy do Central City. Spakował protezę, granaty i ubranka dla dzieci jakie wyszykował. Musiał dorzucić przyczepkę na zebranie sprzętu z przetworami. Stefan Nowicki ruszał w końcu na wojnę.
Wysiadł i tak dwie stacje wcześniej, żeby dojechać do Grummana. Jazda pozwoliła zebrać uczucia, myśli. A przede wszystkim przyzwyczaić się do tutejszego zimna i śniegu. Nie jest w tym sam, nie pozostawi innych. Zrobi ile może i żeby mógł powiedzieć, że nie żałuje. Nie potrzeba wysiłku żeby się smucić, potrzeba wysiłku i wsparcia aby się podnieść i pozostać szczęśliwym.
Przyjechał jako jeden z pierwszych.


Gabinet Grummana
- Fajnie, ale kto prowadzi tę wyprawę i kto będzie się za mnie tłumaczył w szkole? -potem sprowadzili jeszcze tamtą zbroję. - Stefan Nowicki, a pan?
-I Stanisław Nowicki
-drugi Nowicki uniósł dłoń.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 29-10-2021 o 23:21.
Guren jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wł.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172