Lupus z ulga witał koniec podróżny. Nie miał za grosz zaufania to innych kierowców. Daleko przykładu szukać nie trzeba było. Jak woźnica mógł zgubić pasażera, to się w głowie nie mieściło Lupusowi. Mogli rzygać, połamać kulasy, ale kurwa żadnego nie zgubił. Zdarzał się taki co chciał potem jebnąć Lupusowi, ale garłacz wyjęty z worka przywracał takiemu trzeźwy osąd sytuacji.