Stones przyglądał się martwemu nastolatkowi, z pustymi, szklistymi oczami na których było wymalowane zastygłe, graniczne przerażenie. Detektyw nagle dostał ataku wspomnień, przypomniał sobie jak nieco młodszy od przedwcześnie zmarłego, w ramach inicjacji do Tygrysów miał ukraść drogiego Huvloreta z dosłownie takiego samego, podmiejskiego salonu samochodowego. Na szczęście mu się udało, temu chłopcu nie. Spojrzał na Japończyka i zrobiło mu się mdło, szczególnie, kiedy ten wspomniał o degrengoladzie cywilizacji zachodu. Gdyby nie korporacje takie jak Arasaka, i większy nacisk na zmniejszanie nierówności społecznych być może Northside było, by teraz pełne hipsterów pijących mleczną latte w kawiarenkach słuchając nowego Indie Popu lecącego z głośników. Zupełnie zignorował Facetów w Czerni i nawet nie chciało mu się palić. Ruszył zrezygnowany i wściekły do ich super-auta.
-Pieprzmy to. Świata już nie zmienimy. Co najwyżej rozwiążemy sprawę rabunku… A potem walniemy parę głębszych w barze.
Leopold chciał przez chwilę klepnąć towarzysza po ramieniu. Widocznie coś osobistego odezwało się w Tygrysie. Stones szedł powoli i zawsze podniesione barki nieco mu opadły.