WÄ…tek: [WFR 2ed akcja] IV
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-10-2021, 12:26   #82
Panicz
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
- Jak nie urok to sraczka. - Rust zaklął w duchu słysząc rewelacje pannicy.

Sprawy cosik się nie zgrywały. Wspominała o Grubasie, tak jakby jego zasadzka na De Groata i resztę kompanii nie miała być zasadzką, ale regularną transakcją. Tak, jakby nie wiedziała, co miało miejsce parę godzin wcześniej.

Mogła nie wiedzieć, nie znać kluczowego szczegółu, ale o tumulcie w centrum musiała słyszeć. Jeśli była w zmowie z Grubasem, nie grałaby teraz głupiej, jeżeli znała jego plany. Jeśli Grubas rzeczywiście miał przejąć ich ładunek w imieniu Orsiniego, ewidentnie zmienił po drodze zdanie, bo nie podjechał na miejsce z wózkiem towarowym, tylko zgrają zaczajonych po kątach zbójów. Nie było marginesu wątpliwości, który wpuściłby to do rachunku. Grubas musiałby dostać porządnie w turban, żeby odstawić taki numer i liczyć, że Orsini będzie kontent.

Grubas był martwym punktem, a Daria odcinała jedyne wyjście z labiryntu. I jedynego płatnika, który miał z czego wypłacić za taką grubą rybę. No, poza samym Sotoriusem… Jeśli wszystko wzięłoby w łeb zawsze zostawało uciąć go kawałek na próbkę i przesłać do rodziny, te 2000 karli, o których mówił to było coś. Coś, co nawet po podziałce dawało szanse, by urządzić się po swojemu daleko stąd.

- Na to jeszcze przyjdzie pora. – Pomyślał. – Jeśli reszta się zesra, będzie najwyższa pora.

- Wiesz, co Daria? – Rust uśmiechnął się promiennie i znów przysiadł do stolika, krańcując kielich. – Jestem dobrej myśli. Chodź, pokażę ci coś.

Złapał ją za nadgarstek, lekko, ale zdecydowanie. Przymrużył oczy i kiwnął głową na znak, żeby ruszyła za nim.

- Daj spokój – parsknęła flirciarsko, jakby na tak, jakby na nie, ale w sposób jasny dla dwóch ogrów pod drzwiami, którzy chyżo ruszyli do stolika.

- Chodź. – Rust pogładził ją po dłoni. - Nie pożałujesz. Skoro już tu przyszłaś, to chyba znajdziesz chwilkę?

- N-n-no, Rust. – Przymknęła powieki i zagryzła wargi. Że niby naturalnie. - Chwilę mogę znaleźć.

- To chodźmy. – De Groat wziął flakon wina pod pachę, a drugą rękę podał kobiecie. – Zostaw kolegów, zabawimy najwyżej kwadrans.

- Oswald, daj chłopakom gąsiorek wódki – Klemens machnął na oberżystę, który w skrajnym rogu izby wytężał całą uwagę na szorowanie kociołka. - My pijemy, a im nie dać? Niech nie stoją po próżnicy.

* * *

Rust poprowadził kobietę schodami w dół, z Klemensem towarzyszącym z drugiej strony. Szła niepewnie, z głową wyprostowaną, ale z oczami rozbieganymi po całym korytarzyku jak jaszczurki. Mogła się wyrwać, pchnąć go po schodach, dźgnąć, szarpnąć. Wiedział, że miała broń, wiedział, że umiała się z nią obchodzić. Wiedział, że dużo ryzykowała schodząc z nimi. Że w ciasnym korytarzu, osaczona, nie mogła mieć żadnej pewności, że ostrze w obcasie buta i zatrute koraliki w bransoletce wystarczą, by dopaść ich obu. By dopaść któregokolwiek, nim w ciemności skręcą jej kark, dźgną pod żebra, rozbiją głowę o ceglany mur.

Ryzykowała, więc albo było to w jej interesie, albo im zaufała. Znali się trochę, może to było to? A może jedno i drugie… Albo i jeszcze co więcej.

- Panowie, to pani Daria von Nogaj – Rust wprowadził dziewczynę do piwniczki, w mokry, podziemny chłód. - Daria, to panowie.

- Mamy winko. – Klemens pomachał flakonem zniesionym z góry. - Rozleję po kubkach.

- Wiesz Rust… – Daria zasiadła na skrzynce z narzędziami i zadarła nogę na nogę. Nogi miała świetne. Sztylet przy podwiązce też, szylkretowa rękojeść, delikatny jak grzebyczek. – Myślałam, że kapkę lepiej zarabiasz, że możesz już normalnie chadzać po lokalach, do izby, na górę, między ludzi… A ty mnie tu zapraszasz między siatki z kartoflami.

- Słuchaj, zobacz lepiej, co znaleźliśmy. – De Groat był zmieszany tą uwagą, ale liczył, że finalnie dziewczyny nie rozczaruje. – Pokaż jej, Lupus.

Lupus majstrował coś przy torbie, odwijał niby to jakieś supły… Szarpnął płachtą i wymierzył w rudą lufę garłacza.

- Doprawdy? – syknęła. – To będzie słychać.

- Bez nerwów. – Rust rozsiadł się z kielichem naprzeciwko dziewczyny. – Nikt tu nie chce twojej krzywdy. Sprawy się pogmatwały i musimy zwyczajnie pogadać.

- Mogliśmy na górzę – żachnęła się.

- Nie mogliśmy – przeprosił Rust. – Ale teraz możemy. Powiedz na początek, co z tym Grubasem. Gdzie go mamy szukać? Miał na nas czekać w karczmie, przy rynku – nie było go.

Rzuty: 44, 62, 2, 70, 56.
 
Panicz jest offline