Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 27-10-2021, 09:08   #81
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Löwenstein poprowadził ich pewnie. Greger z Tosse nie mieli problemu z wózkiem, którego obciążone wagą Sotoriusa koła stukały o deski pomostu. Reszta starając się nie rzucać w oczy podążyła za nimi. Do piwniczki na tyłach oberży dotarli nie niepokojeni przez nikogo. Klemens kluczem otworzył drzwiczki i wjechali do wilgotnego, pachnącego ziemniakami pomieszczenia. Blask dnia słabo rozświetlał wnętrze, ale dostrzegli drugie drzwi prowadzące do magazynu o którym wspomniał Klemens. Kopczyki ziemniaków, worki z mąką, skrzynki z burakami, selerem, pietruszką, marchewką oraz dziesiątką innych warzyw piętrzyły się na podłodze zdawało by się bez ładu i składu. Greger i Tosse zwalili Sotoriusa na ziemniaki a Tosse odpiął klamrę kajdanów, którą miał przypiętą do nadgarstka i łączącą go z porwanym, po czym przypiął ją do jakiejś belki. Root sprawdził puls jeńca i z zadowoleniem stwierdził, że nic mu nie dolega. Choć zdawał się tak zrezygnowany, że zarzucił wszelkie próby oporu.

Szybko zamknęli piwniczkę, Klemens odstawił wózek skąd go wziął, po czym zwalili się w magazynie. Przewidujący oberżysta zostawił w opuszczonym magazynie dwa duże dzbany piwa i kilka kubków, które stały na solidnej drewnianej skrzyni. Wejście do oberży, do którego prowadziły kamienne schody, było zamknięte na głucho. Jedynym dźwiękiem, który do nich dochodził, był plusk wody. Magazyn ulokowany był pod oberżą, miał własne podziemne nadbrzeże do którego teraz przycumowane były dwie łodzie. Ładunek, który przywiozły leżał ułożony pod ścianą magazynu. Ot, kolejna dostawa.

-Panowie, pójdę z Klemensem wybadać co z Orsinim. Wy tu poczekajcie i starajcie się nie narobić zamieszania. Chwila odpoczynku dobrze nam zrobi. - powiedział Rust. Jednak nie zebrał się od razu. Też potrzebował odpoczynku. Jak wszyscy. Chwilę gadali zastanawiając się nad dalszymi działaniami i kiedy DeGroat w końcu wstał z Klemensem, by dowiedzieć się co w trawie piszczy drzwi magazynu wiodące do oberży uchyliły się cicho.

-Pankracy! Pankracy!! - teatralny szept Oswalda zgasił ich rozmowy. Klemens skrzywił się na dźwięk swego drugiego imienia słysząc mimochodem cichy chichot towarzyszy. - Jest tu jakaś dama, która chce się widzieć z jednym z twoich kompanów, Rustem, Rostem czy jak mu tam. Bardzo nalega, mówi że to sprawa życia i śmierci.

Oswald nie miał w zwyczaju przeszkadzać, jeśli już wynajął komuś magazyn. Widać jednak sprawa była poważna, skoro zdecydował się to zrobić. Klemens mrugnął na Rusta i obaj ruszyli po schodach do góry zostawiając zmęczonych kompanów na dole.

Idąc za Oswaldem minęli kilka pomieszczeń kuchennych i bocznym wejściem wśliznęli się do głównej sali. DeGroat od razu ją rozpoznał. Tej rudej burzy włosów nie można było pomylić z kimś innym. Daria von Nogaj była damą w każdym calu. Nosiła się elegancko, miała eleganckie maniery, ale Rust znał ją od dawna i wiedział, że potrafiła ubrudzić sobie ręce. I tak jak on pracowała dla Orsiniego. Towarzyszący jej dwaj służący o posturze wykidajły, stali przy wejściu do biesiadnej, która wiała pustką, zajęci pilnowaniem, by nikt nieproszony nie przeszkadzał. Oswald wrócił na zaplecze wyraźnie nie chcąc uczestniczyć w rozmowie. „Kto mniej wie, krócej zeznaje” odwieczna maksyma karczmarzy.



-Witaj Rust, dobrze wyglądasz. - powiedziała Daria uśmiechając się do niego, ale Rusta nie zwiódł jej uśmiech. Wiedział, że z takim samym uśmiechem potrafiła grzebać ludzkie nadzieje.

-Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział grzecznie Rust biorąc flaszkę wina i trzy kielichy zza kontuaru i siadając przy eleganckim stole.

-Dworny jak zwykle. - Daria przysiadła się po drugiej stronie przelotnym spojrzeniem obdarzając Klemensa. - Nie przedstawisz nas?

-Nie. - powiedział krótko, po czym dodał - Co to za sprawa?

Klemens przysiadł się z boku uważnie obserwując wejście do oberży i ochroniarzy. Na wszelki wypadek.

-Orsini ma kłopoty. Kazał wszystkim szukać ciebie i przekazać ci, że masz wszystko załatwić z Grubasem. Ma się z tobą rozliczyć i przejąć paczkę. U niego masz się pod żadnym pozorem nie zjawiać. Nikt ma się nie zjawiać. Podobno Oswald złożył mu niezapowiedzianą wizytę. - mówiła to cicho, tak jakby Hieronimus Oswald, szef tajnej policji w Nuln mógł i tu mieć swoje ucho. Co prawda jego praca mniej rzucała się w oczy niż jego poprzednika, „młota na mutanty” Halstadta, ale nie straciła nic na skuteczności. Tylko obiekt zainteresowań się zmienił. DeGroat uważał, że na gorsze. - Cieszę się, że cię wypatrzyłam na nadbrzeżu. A ty się cieszysz Rust? - zapytała przekornie spoglądając nań wesoło. Pamiętał dobrze to spojrzenie.

-Tryskam radością. - mruknął Rust pijąc jednym haustem z kielicha. Pomysł by dogadać się z porwanym Sotoriusem już nie wydawał się aż tak szalony. - Muszę rozmawiać z Orsinim. Natychmiast!

-Odradzam. Żal było by cię stracić a z Oswaldem nie ma co zadzierać, wiesz dobrze. Siedzą u Orsiniego od rana i go maglują. Może się to tak szybko nie skończyć, ale z całą pewnością twoje pojawienie się u niego w tej chwili nie jest dobrym pomysłem. - Daria nie musiała go specjalnie przekonywać. Sam widział, że pomysł jest kiepski.

-No dobra, dzięki za cynk. - warknął wstając od stołu. Daria uniosła kielich i zwilżyła swe karminowe usta przypijając do Klemensa. - Miło było poznać. Może się jeszcze spotkamy w okolicznościach, które pozwolą nam się bliżej poznać.

-Może, chodź! - Rust ruszył do magazynu wściekły na kolejną zmianę planów. Wszystko w tym zleceniu stało na głowie.


***

5k100
.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon

Ostatnio edytowane przez Bielon : 27-10-2021 o 09:12.
Bielon jest offline  
Stary 27-10-2021, 12:26   #82
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
- Jak nie urok to sraczka. - Rust zaklął w duchu słysząc rewelacje pannicy.

Sprawy cosik się nie zgrywały. Wspominała o Grubasie, tak jakby jego zasadzka na De Groata i resztę kompanii nie miała być zasadzką, ale regularną transakcją. Tak, jakby nie wiedziała, co miało miejsce parę godzin wcześniej.

Mogła nie wiedzieć, nie znać kluczowego szczegółu, ale o tumulcie w centrum musiała słyszeć. Jeśli była w zmowie z Grubasem, nie grałaby teraz głupiej, jeżeli znała jego plany. Jeśli Grubas rzeczywiście miał przejąć ich ładunek w imieniu Orsiniego, ewidentnie zmienił po drodze zdanie, bo nie podjechał na miejsce z wózkiem towarowym, tylko zgrają zaczajonych po kątach zbójów. Nie było marginesu wątpliwości, który wpuściłby to do rachunku. Grubas musiałby dostać porządnie w turban, żeby odstawić taki numer i liczyć, że Orsini będzie kontent.

Grubas był martwym punktem, a Daria odcinała jedyne wyjście z labiryntu. I jedynego płatnika, który miał z czego wypłacić za taką grubą rybę. No, poza samym Sotoriusem… Jeśli wszystko wzięłoby w łeb zawsze zostawało uciąć go kawałek na próbkę i przesłać do rodziny, te 2000 karli, o których mówił to było coś. Coś, co nawet po podziałce dawało szanse, by urządzić się po swojemu daleko stąd.

- Na to jeszcze przyjdzie pora. – Pomyślał. – Jeśli reszta się zesra, będzie najwyższa pora.

- Wiesz, co Daria? – Rust uśmiechnął się promiennie i znów przysiadł do stolika, krańcując kielich. – Jestem dobrej myśli. Chodź, pokażę ci coś.

Złapał ją za nadgarstek, lekko, ale zdecydowanie. Przymrużył oczy i kiwnął głową na znak, żeby ruszyła za nim.

- Daj spokój – parsknęła flirciarsko, jakby na tak, jakby na nie, ale w sposób jasny dla dwóch ogrów pod drzwiami, którzy chyżo ruszyli do stolika.

- Chodź. – Rust pogładził ją po dłoni. - Nie pożałujesz. Skoro już tu przyszłaś, to chyba znajdziesz chwilkę?

- N-n-no, Rust. – Przymknęła powieki i zagryzła wargi. Że niby naturalnie. - Chwilę mogę znaleźć.

- To chodźmy. – De Groat wziął flakon wina pod pachę, a drugą rękę podał kobiecie. – Zostaw kolegów, zabawimy najwyżej kwadrans.

- Oswald, daj chłopakom gąsiorek wódki – Klemens machnął na oberżystę, który w skrajnym rogu izby wytężał całą uwagę na szorowanie kociołka. - My pijemy, a im nie dać? Niech nie stoją po próżnicy.

* * *

Rust poprowadził kobietę schodami w dół, z Klemensem towarzyszącym z drugiej strony. Szła niepewnie, z głową wyprostowaną, ale z oczami rozbieganymi po całym korytarzyku jak jaszczurki. Mogła się wyrwać, pchnąć go po schodach, dźgnąć, szarpnąć. Wiedział, że miała broń, wiedział, że umiała się z nią obchodzić. Wiedział, że dużo ryzykowała schodząc z nimi. Że w ciasnym korytarzu, osaczona, nie mogła mieć żadnej pewności, że ostrze w obcasie buta i zatrute koraliki w bransoletce wystarczą, by dopaść ich obu. By dopaść któregokolwiek, nim w ciemności skręcą jej kark, dźgną pod żebra, rozbiją głowę o ceglany mur.

Ryzykowała, więc albo było to w jej interesie, albo im zaufała. Znali się trochę, może to było to? A może jedno i drugie… Albo i jeszcze co więcej.

- Panowie, to pani Daria von Nogaj – Rust wprowadził dziewczynę do piwniczki, w mokry, podziemny chłód. - Daria, to panowie.

- Mamy winko. – Klemens pomachał flakonem zniesionym z góry. - Rozleję po kubkach.

- Wiesz Rust… – Daria zasiadła na skrzynce z narzędziami i zadarła nogę na nogę. Nogi miała świetne. Sztylet przy podwiązce też, szylkretowa rękojeść, delikatny jak grzebyczek. – Myślałam, że kapkę lepiej zarabiasz, że możesz już normalnie chadzać po lokalach, do izby, na górę, między ludzi… A ty mnie tu zapraszasz między siatki z kartoflami.

- Słuchaj, zobacz lepiej, co znaleźliśmy. – De Groat był zmieszany tą uwagą, ale liczył, że finalnie dziewczyny nie rozczaruje. – Pokaż jej, Lupus.

Lupus majstrował coś przy torbie, odwijał niby to jakieś supły… Szarpnął płachtą i wymierzył w rudą lufę garłacza.

- Doprawdy? – syknęła. – To będzie słychać.

- Bez nerwów. – Rust rozsiadł się z kielichem naprzeciwko dziewczyny. – Nikt tu nie chce twojej krzywdy. Sprawy się pogmatwały i musimy zwyczajnie pogadać.

- Mogliśmy na górzę – żachnęła się.

- Nie mogliśmy – przeprosił Rust. – Ale teraz możemy. Powiedz na początek, co z tym Grubasem. Gdzie go mamy szukać? Miał na nas czekać w karczmie, przy rynku – nie było go.

Rzuty: 44, 62, 2, 70, 56.
 
Panicz jest offline  
Stary 27-10-2021, 18:53   #83
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Chwila spokoju w piwnicy nie trwała długo, była jednak wystarczająca by przekąsić cos z karczemnych zapasów i napić się z pozostawionych dzbanów piwa to znaczy kulturalnie - z kubka.

Gdy Pankracy ( buahahaha ) z Rustem poszli na górę wywołani przez karczmarza Rip postanowił wykorzystać chwilę spokoju którą mieli.

Sytuacja była zbyt nieprzewidywalna by zakładać, że zdołają oddać kupca zgodnie z planem. Plan w zasadzie już dawno wziął w łeb i tylko ślepy by tego nie zauważył. Utrata Oczka także nie nastrajała pozytywnie co do dalszych kolei losu , musieli w końcu zdobyć jakieś punkty przewagi w tej grze lub chociaż zabezpieczyć jakąś minimalną wypłatę.

Obrócił grubasa przodem do ściany i chwytem za szyje unieruchomił głowę Sotoriusa – wszystko po to by wór na jego głowie zamienić na solidną opaskę na oczy.

-Patrz łatwiej ci będzie oddychać. – Co prawda knebel wciąż więził usta, niemniej oddychanie nosem było już łatwiejsze gdy nie przylepiał mu się do niego wór. – Teraz słuchaj uważnie bo nie będę powtarzać.

Rip dwukrotnie lekko puknął rękojeścią miecza w głowę kupca
Czujesz? Jeśli wrzaśniesz to zapewne nikt i tak cię tu nie usłyszy a ja cię rąbnę tak żebyś już nie wrzeszczał , raczej cię tym nie zabije ale pewności nie mam , nigdy nie byłem dobry w ogłuszaniu…

Chwila przerwy by kupiec przetrawił groźbę po czym dodał – Odpowiedz na pytania i tylko na nie , jeśli twoje odpowiedzi będą wartościowe i będą pokrywały się z nasza wiedzą to kto wie, może przedstawię twoją wcześniejszą propozycje naszemu szefowi. Jeśli wychwycę że kłamiesz , ukrywasz coś lub mówisz nie na temat to przywitasz się raz jeszcze z panem kneblem i nie będziesz już miał więcej takiej okazji. Zrozumiano? I przypominam co będzie za wrzask – znów puknął go rękojeścią po czym przeszedł do zadawania pytań.

- Pierwsze pytanie będzie łatwe , wymień pięciu strażników miejskich poczynając od najwyższych rangą których opłacasz by kryli twoje interesy. – Rip dał mu krótką chwile do namysłu , zdjął knebel przyłożywszy rękojeść do skroni gotów uderzyć szybko i sprawnie, tak by nie zabić… jak miał nadzieje i by po chwili poprawić knebel, no chyba że usłyszy pięć nazwisk, albo chociaż trzy, może jendo. W zasadzie zadał to pytanie bo było najprostsze do zweryfikowania przez zbirów, zwłaszcza przez Ripa który współpracował ze strażą przy tresurze psów i co nieco już słyszał. Miał okazję potwierdzić plotki lub zdobyć nowe informacje w zasadzie z pierwszej ręki. Taka wiedza mogła być przydatna sama w sobie.

Drugim pytaniem zakładając że pierwsze przebiegnie pomyślnie miałobyć wypytanie o pięć osób które czyhają na jego głowę lub wpadkę w interesach. Kupiec tego pokroju musiał, po prostu musiał mieć wielu wrogów. Jak poprzednio chodziło o tych którzy najbardziej mu zagrażali bądź byli najbardziej niebezpieczni. Miał nadzieje że Sorotius kalkulując swoje szanse na przeżycie i próbując ułagodzić porywaczy nie zda sobie sprawy z sedna tego pytania jakim niewątpliwie była możliwość wydania go komu innemu niż Orsiniemu. Po sytuacji z Grubasem dobrze byłoby mieć jakieś alternatywy.
Dalsze przesłuchanie niestety musiało dobiec końca z momentem gdy do piwniczki zaczęli schodzić kamraci wraz z gościem, Pan knebel znów przywitał Pana Sorotiusa a do opaski na oczach dołączył wór. Przynajmniej do czasu aż szef nie nakazał inaczej…


K100: 03, 90, 81, 84, 48

 
Eliasz jest offline  
Stary 27-10-2021, 20:33   #84
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Lupus na znak DeGrata odwinął garłacz i oparł go o kolano, od niechcenia kierując w stronę rudej.
- Doprawdy? – syknęła. – To będzie słychać.
- Mur gruby, drzwi dębowe... - mruknął Lupus - Mów lisiczko, nie pogarszajmy i tak nieudanego dnia.

Daria von Nogaj. Kojarzył ją. Baa, parę razy nawet ją woził. Co za szczęście, że wielkopaństwo nie zwracają uwagi na maluczkich. A żeby szczęściu dopomóc zazwyczaj nosił kaptur.
 
Mike jest offline  
Stary 27-10-2021, 22:21   #85
Dział Fantasy
 
Avitto's Avatar
 
Reputacja: 1 Avitto ma wyłączoną reputację
Tosse potraktował kolejno wychodzących i wchodzących ludzi zupełnym brakiem zainteresowania. Zamknięty w swoim wewnętrznym świecie, z obudzonym zmysłem zbieracza, począł pałaszować warzywa na surowo. Część prowiantu chował na zapas.
Znaleziony worek i sznur szybko przetworzył w torbę na ramię, do której zmieścił kolejne wysupłane fanty: nici, kawałki suchego drewna, zardzewiały kozik. Obserwował Lupusa w zamyśleniu konstruując bolas ze sznurka i odważników do wagi.

68, 28, 76, 1, 54
 
Avitto jest offline  
Stary 28-10-2021, 08:43   #86
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Sotorius był cały poobijany. Usta, wielokrotnie zamykane ciosem pięści, miał wielkie jak kalafior, popękane w wielu miejscach z których sączyła się krew. Wielki siniec na skroni, ślad po obuszku, już przybierał stosowny, sino-fioletowy odcień. Spocone włosy, srebrny wieniec z którego pewnie był bardzo dumny, pot i zaschnięta krew przylepiły mu do czaszki. Ale oczy pozostały czujne. Słuchał Rippa z uwagą, jakby od tego zależało jego życie. Niewykluczonym było, że tak właśnie jest.

Ripp wyłożył mu wszystko jak na tacy. Znał trochę hierarchię dowodzenia. Wiedział kto może brać w łapę, kto bierze a kto na pewno nie. Z tego też względu czekał z niecierpliwością na odpowiedzi kupca. Ten zaś pozbawiony knebla z głębokim westchnieniem nabrał powietrza, jakby to był najsłodszy nektar na świecie. Po tym co miał w ustach jako knebel, pewnie tak było.

-Słuchaj to pomyłka! Nie wiecie co robicie! Zapłacę wam jeśli mnie puścicie! Zapłacę tobie jak mnie puścisz! Nie wiem, kto wam kazał mnie porwać, ale…

-Nazwiska! - Ripp nie zamierzał się wdawać w dyskusje. To prowadziło donikąd bo kupiec pewnie by go przegadał i dwa razy sprzedał, nim by skończył swą tyradę.

-Ja nie płacę nikomu. To oni mi płacą! Mój brat, Gustav, on decyduje o awansach w Straży! - wychrypił, kiedy doszedł do siebie po policzku, jaki wymierzył mu Tesslar. Coś w tym mogło być, bo rzeczywiście patenty oficerskie w Straży Miejskiej rządziły się swoimi, zagmatwanymi prawami. Jeśli to co mówił kupczyk było prawdą…

-Dobra, przeszedłeś pierwszy test. - warknął Ripp, nie do końca wiedząc co powiedzieć na słowa Sotoriusa. Tak czy siak miał świadomość tego, że wdepnęli nie w gówno a w otwarty grób. Jeśli mówił prawdę cała miejska Straż stanie na jajach byleby znaleźć brata ich … pryncypała?

-Nazwiska pięciu ludzi, którzy najbardziej wchodzą ci w drogę! - Ripp zadał drugie pytanie z kilku powodów. Znać konkurencję i potencjalnego nabywcę było warto, ale z drugiej strony po prostu musiał coś powiedzieć, bo wciąż myślał o układance ze Strażą.


***


Daria von Nogaj miała wszelkie powody by się obawiać. Sama z tyloma zbirami, z których każdy okrwawiony był solidnie po przejściach poranka, każda dama mogła się poczuć zagrożona. Jeśli jednak się obawiała skrywała to głęboko. Miała klasę. Siedząc nawet na skrzyni, nawet w podziemnym magazynie oberży do którego światło wpadało wyłącznie przez szczeliny w deskach bramy strzegącej wyjścia do kanału, zdawała się uśmiechać nic nie robiąc sobie z mierzącego gdzieś w jej okolicę garłacza. Inna sprawa, że Lupus, który ów garłacz trzymał, wiedział również, że jak dmuchnie, to strąci i Darię i Rusta. Miał też świadomość tego, że Rustowi mogło by nie przypaść to do gustu.

-Powiedz na początek, co z tym Grubasem. Gdzie go mamy szukać? Miał na nas czekać w karczmie, przy rynku – nie było go. - Rust wyłożył wszystko w miarę klarownie nie wdając się w szczegóły. Tak było lepiej.

-Nie wiem gdzie szukać Grubasa. Nie wiem nawet jaki masz do niego interes. Jak wiesz, nie wtrącam nosa w cudze sprawy, to niezdrowe. - Daria prychnęła jak kotka z oburzeniem. Rust wiedział, że nieco rozmija się z prawdą. Znana była z tego, że dużo wie. Głównie od mężczyzn, którzy spędzali z nią wieczory przy kieliszku wina.

-Muszę wiedzieć, gdzie go znaleźć jeśli ma moją kasę. Kto w ogóle kazał ci mnie szukać?

-Abelardo dziś rano był w Złotym i zostawił mi wiadomość. - mówiła zapewne o „Złotym Młocie” ekstrawaganckiej karczmie dla bogatych i rozrzutnych. To, że Daria tam się bawiła nie mogło dziwić nikogo. - Potem jeszcze spotkałam „Ślepaka” i on mi to samo powiedział. Pół miasta cię szuka. - dodała pocieszająco. Słysząc te słowa wszystkim zrobiło się gorąco. Zapewne pannica przesadzała, ale nie koniecznie bardzo. „Ślepak” był hersztem jednej z partii szubrawców łupiących kogo popadnie w Neuestadt. I czasem wyświadczającym Orsiniemu drobne przysługi w zamian za stosowną pomoc w razie wpadki.

Rust myślał intensywnie. Klemens również, choć uwagę jego zwracał również Tosse, który nie dbając o konwenanse szabrował magazyn Oswalda. Klemens miał świadomość tego, że stary karczmarz nie będzie tym zachwycony. Greger rozwalił się na workach z jakimiś warzywami i odpoczywał obserwując wszystko spod przymrużonych powiek. Lupus od niechcenia odchylił nieco lufę garłacza. Teraz nie mierzył wprost w Darię, ale też nie w przeciwną stronę. Wszyscy myśleli o tym, czym uraczyła ich dama.


***

-Nazwiska! - powtórzył z naciskiem Ripp unosząc dłoń do ciosu. Nie musiał go zadać, bo kupiec od razu sypnął z marszu.

-Oldenchaller, ten szubrawiec! I Karl Richthoffen! Foch, mistrz rzemieślniczej. Tim Brodke, łajdak czycha na moje składy. I Zak Grode szef cechu dokerów. Joachim Liepke, rajca. I… - pewnie kupiec z jego nazwiskiem, koneksjami i majątkiem wrogów miał na pęczki, ale Rippowi wystarczyło pięć. Wepchnął szmatę w usta protestującego kupca po czym założył mu ponownie kaptur na głowę i posadził na kartoflach. Musiał omówić swoje odkrycie z kompanami.

Kiedy do nich wrócił skrzętnie zamykając za sobą drzwi do piwniczki Sotoriusa, jego oczom ukazał się całkiem miły oku gość. Którego z całą pewnością chętnie by poznał. Tyle, że okoliczności były jakby nie teges.


***


-Słuchaj Rust, jestem po tej samej stronie co ty. Też miałam dziś załatwić coś z Orsinim i wszystko się posrało. - takie słowo w ustach damy brzmiało wulgarnie. Ale z tą odrobiną wulgarności było rudej do twarzy. Położyła pojednawczo dłoń na jego kolanie. Starannie wypilniczkowane paznokcie lakierowała co dodawało jej zmysłowości. - Teraz mam problem, może mógłbyś mi pomóc? Jak mi zejdzie z głowy, będę mogła coś wymyślić. Może bym posłała jakąś dziewczynę do Orsiniego? Że niby z praniem czy z dostawą ciasta. Wiesz jak on lubi ciasta. Nikt niczego się nie domyśli a może dowiemy się co dzieje?

Rust nie zdążył odpowiedzieć jej, że to był jego plan, bo drzwi u góry uchyliły się ukazując siwy łeb Oswalda.

-Pankracy! Pankracy, ci panowie, co towarzyszą tej damie, nalegają by do niej dołączyć. Mówią…

Co mówią już nie powiedział, bo czyjaś silna ręka złapała go za kołnierz i pociągnęła w tył a w miejscu karczmarza stanął jeden z wykidajłów odzianych w szaty sługi.

-Na zewnątrz zebrało się sporo straży. Idą od lokalu do lokalu. Chyba czegoś szukają. - powiedział zgrzytliwym głosem, jaki wydać z siebie może tylko ktoś, komu garota kiedyś piłowała tchawicę.

Posłaniec złych wieści.

Nihil novi.


***

5k199

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 28-10-2021, 10:07   #87
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Klemens, od małego nieco ponadprzeciętnie jasnoskóry, na wzmiankę o Hieronimusie Oswaldzie zrobił się blady jak ściana i ciarki przeszły mu po plecach. Słyszał historie o szefie tajnej policji, nie jedną i nie dwie. Hieronimus cieszył się złą sławą, szeptem wspominano o nim w Akademii. To nie był ktoś, z kim chciałby zapoznać się bliżej. Ba!, to nie był ktoś, kto powinien znać jego imię. Löwenstein wiedział, że od oswaldowej uwagi do tajemniczego zniknięcia droga była niezwykle krótka.

Z posępną miną siedział więc na skrzyni w magazynie, sącząc wino i przysłuchując się rozmowie z Darią. Gdzieś z tyłu głowy zaczęły kiełkować myśli, czy aby na pewno było warto brnąć dalej w to bagno. Miarkował, że Daria raczej nie blefowała, bo na chłopską logikę Orsini nie szukałby Rusta po całym mieście, gdyby Grubas działał z jego polecenia. Raczej. Z rozmyśleń wyrwał go buszujący po magazynie Tosse i już, już miał się odezwać do kompana, gdy nadeszły wieści o kolejnym problemie. Klemens zaklął po raz tysięczny tego dnia.

- Dobra, właź.

Zadecydował szybko, wciągając osiłka za rękaw i gestem zapraszając drugiego, czającego się w głębi korytarza. Oni weszli, on wyszedł. Pomógł Oswaldowi pozbierać się na nogi, przeklinając w myślach wizję nadrobienia strat w sympatii pasera. Klemens wcisnął mu w łapę kolejnych parę monet.

- To za braki w magazynie. Kolega poczęstował się nieco. Osmund w kanałach?

- Ta - przytaknął Oswald, masując obity łokieć i łypiąc na szlachcico-żaka. - Co, pewnie teraz będziesz pożyczał łódkę?

- Czytasz mi w myślach. Obie. Zostawimy z Osmundem.

- Nie wiem w co się wpierdoliłeś, ale uważaj na siebie. Żal byłoby mi stracić informatora z takimi kolegami, jak ty.

- Aha - mruknął Klemens. - Pamiętasz Tobiasa?

Oswald pokiwał. Któż by nie pamiętał Tobiasa von Alvensleben-Leiningen, charyzmatycznego i przystojnego syna magnata ziemskiego spod Altdorfu. Samo nazwisko, stare od pokoleń, kojarzyła większość. Dziedzic ziemi, folwarków i manufaktur nad Reikiem zapadał w pamięć.

- Jak by przyszedł pić z chłopakami, to powiesz mu: "passer ad crepusculum iuxta aquilam appulit" - oznajmił Klemens. - Zapamiętasz?

- Liznąłem Klasycznego - Oswald potrafił zaskoczyć. - Zapamiętam. Czmychaj, rozbójniku. Sprzątaliśmy dzisiaj. Jak mi pobrudzicie wypastowane podłogi, to się pogniewam.

Klemens kiwnął głową i zjawił się z powrotem w magazynie. Szybkim, zdecydowanym krokiem ruszył w kierunku leniwie bujających się łodzi, gestem wskazując Rippowi składzik trzymający Sotoriusa.

- Wyciągnij no naszego kartofla. Pora się zmywać. Fräulein - ostatnie słowo skierowane było do Darii. Klemens przystanął na krawędzi, oferując rudej pomocną dłoń. - Popłyniemy na lewo, pod prąd.

"Albatros" nie bez powodu stał przy kanale. Wydrążone ludzkimi rękoma koryto ciągnęło się w górę lądu, zygzakując przez chwilę i przechodząc w wejście do kanałów, gdzie bracia mieli kolejny magazyn. Tam królował Osmund, brat-szmugler, przechowując mało-legalne towary na sprzedaż. Łodzie w posiadaniu braci były specjalnie dobrane, nadające się na rejs płytkimi kanałami. A stamtąd, w teorii przynajmniej, mogli dostać się w sumie wszędzie, bo ściekowe tunele przechodziły w Ciemnicę, wijącą się od "Albatrosa" aż po Akademię w Altestadt.

Ale to później.



_______________________________

46, 41, 66, 81, 83
 

Ostatnio edytowane przez Aro : 28-10-2021 o 11:26.
Aro jest offline  
Stary 28-10-2021, 15:57   #88
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
„No i po robocie …” Rip wiedział że w najbliższym czasie nie ma czego szukać w strażnicy by zajmować się psami. Dobrze że nie zajmował się tym sam inaczej zagłodzone psiny szybko dałyby znać że coś jest nie tak. Niemniej jeśli cała straż szukała Sorotiusa to z pewnością zapytaliby też Ripa czy czegoś nie wie czy czegoś nie słyszał, jego kontakty w półświatku były nie mniej znane niż półświatkowi jego kontakty w straży. Wiedział że kiedyś może w końcu rypnąć ale nie spodziewał się że tak szybko. Może jeszcze sprawa była do odratowania ale z pewnością nie wtedy gdy straż przyłapie go z kupcem i rozpozna. Im szybciej przestaną szukać tym szybciej będzie mógł powrócić do normalności – choć nie miał pewności czy to w ogóle będzie możliwe. Zastanawiał się po jakie licho w ogóle wplątywał się w tą kabałę a mógł przecież iść dziś z sforą psów po nabrzeżu i cieszyć się życiem…


***

- Jasne – odrzekł krótko Klemensowi , Pankracym czasem zwanym… Młody miał smykałkę do tej roboty , skąd on się w to wszystko wpakował ? Nie miał pojęcie, pewnikiem mu się nudziło, niemniej był lepszy w te klocki od nie jednego rówieśnika – czy to z uniwerku czy wprost z ulicy. Każdy miał swoją działkę na której się znał, a koneksje i punkty meliniarskie to była akurat całkiem silna strona młodego. Przybliżając się nieco bliżej konspiracyjnie zasłonił usta i szepnął Pankracemu kilka słów, czasu mieli mało , przekaz był treściwy i mógł wpłynąć na lokacje przyszłych melin. Generalnie powiedziałby wszystkim chłopakom – zwłaszcza DeGroatowi jednak obecność pięknej … damy? Może nie tyle co go onieśmielała co zwyczajnie nie zamierzał mielić jęzorem przy obcych , zwłaszcza gdy z góry dochodzili kolejni.

– Jego brat Gustav zasadniczo dowodzi strażą.

Chwilę później już chwytał Sorotiusa , kaptur i chusta znów przykryły jego oblicze, nie mógł sobie pozwolić na rozpoznanie przez straż. Po prostu nie mógł , choć przy takiej nagonce wątpił by mogło mu się to udać. Kupcowi rzekł kilka słów na zachętę do dalszej drogi – Wracamy do twojej farbiarni… Pod latarnią najciemniej stamtąd będziesz mógł wysłać prośbę o okup, będzie blisko. O ile nie będę cię musiał znów wlec , jak będziesz stawiał opory to po prostu odsprzedamy twoje zwłoki bratu. Pewnie będzie cię chciał choć pochować więc zapłaci. Zrozumiałeś?

Blefował po całej bandzie niemniej myśl która mogła zakiełkować w głowie kupca powinna zmotywować go do przebierania nogami, który porwany nie chciałby się znaleźć choć w pobliżu swojego domu? Miejsca w którym na co dzień czuł się bezpiecznie? Alternatywna sprzedaż jego zwłok była niczym kij wobec wcześniejszej marchewki. Rip zamierzał taszczyć go tak czy siak choć miał nadzieje że dobry blef zwyczajnie mu to ułatwi.


K100 42, 22 , 46, 29, 79

 
Eliasz jest offline  
Stary 29-10-2021, 06:52   #89
 
Bielonek's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znanyBielonek nie jest za bardzo znany
Greger siedział na uboczu przysłuchując się rozmowom towarzyszy. W jednym z worków znalazł marchew i wziąwszy sobie kilka sztuk przegryzał je teraz żując powoli każdy kęs. Matka mu zawsze mówiła jedz warzywa i owoce a będziesz zdrowy. I wpychała mu ich na talerz ile się tylko dało. Pewnie dla tego, że nie stać jej było na mięso, ale kto wie? Może rzeczywiście wierzyła w to co mówi. Niezależnie od jej intencji z dzieciństwa mu pozostało zamiłowanie do chrupania. Zwykle miał ze sobą jabłko lub dwa. Teraz nie, ale na szczęście magazyn był pełen różności. Siedział więc i żuł. Żuł i chrupał. I nie wtrącał się, kiedy bardziej wygadani kompani zabierali głos. Nie był od kombinowania, choć swoje tam sobie myślał. Nie było szans opędzić się od myśli, kiedy cały czas pojawiały się nowe okoliczności i piętrzyły nowe problemy. Jednak ta chwila odpoczynku była im wszystkim potrzebna. Czuł, że nie jest to jeszcze koniec wyścigu.

Pojawienie się rudej ucieszyło Gregera. Dama, nie dama, wszystko miała na swoim miejscu i zawsze to było przyjemniej zawiesić oko na takiej ślicznotce niż na Tosse. O wniesionym przez nią do magazynu zapachu perfum nawet nie wspominając. Chłopaki grali twardych, ale on widział że uroda kobiety wywarła na nich również wrażenie. Obserwował ją otwarcie ciesząc oczy, mając również świadomość tego, że drugiej takiej niewiasty prędko nie spotka. Nie jego liga. Miała kształtne piersi, choć tylko ich skrawek wystawał z dekoltu sukni. Miała też nogi, jakich nie powstydziły by się najlepsze dziwki w mieście. I te wielkopańskie maniery? Gdzie się ich nauczyła było jej tajemnicą, ale wielką panią potrafiła grać pysznie. Może zresztą była damą? Kto ją tam wie? Greger nie miałby nic przeciwko temu, by przelecieć damę. Pewnie dla tego, kiedy spojrzała mimochodem w jego stronę, uśmiechnął się swoim uśmiechem numer pięć, tym który uważał za przyjazny i ciepły - budzący zaufanie, i puścił do niej oko. W końcu chyba była od Orsiniego, co czyniło z niej niejako sojuszniczkę. Dziwił się tylko, że kompani traktują ją aż tak obcesowo, ale z drugiej strony ostrożności nigdy za wiele. Rust miał na karku i skoro tak do tego podchodził Greger nie miał zamiaru wchodzić mu w paradę.

Kiedy zapadła decyzja a na schodach pojawili się przyboczni Darii wstał i pomógł z Tosse Rippowi przyprowadzić Sotoriusa. Tosse był potrzebny, bo przykuł kupca do belki i teraz musiał zdjąć kajdany. Razem poprowadzili go do jednej z łodzi i usadzili na jej dnie. Greger "pożyczył" jeden pusty wór, który narzucił na siedzącego kupca przez co od biedy z daleka wyglądał jak worek ziemniaków. Sprawdził, czy niczego nie zapomniał nim wlazł do jej środka, po czym usiadł do wioseł. Nie był specjalistą w wiosłowaniu, ale ktoś kto wychował się w dokach, jeśli nie umiał by sobie radzić z wiosłami, byłby kaleką. A siły z całą pewnością mu nie brakowało. Teraz czekał na kompanów i asystujących Darii osiłków, aż się wszyscy usadowią w dwóch łodziach. Tempo w jakim się zwijali z magazynu, który miał być bezpieczną przystanią, wskazywało na to że znów dogoniły ich kłopoty. Mina Rippa mówiła, że jest to coś dużo gorszego.



5k100: 81, 61, 42, 56, 96
 
Bielonek jest offline  
Stary 29-10-2021, 15:30   #90
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Lupus nawet nie klął, bo i po co. Potem będą opowiadali jacy to wozacy język parszywy mają.
- Chyba czas nam w drogę - zwinął w worek garłacz by nie zamókł proch od wilgoci i też usadowił się w łodzi. Ech, cóż wart najlepszy dorożkarz w miesicie bez swojego zaprzęgu.
 
Mike jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172