Chwila spokoju w piwnicy nie trwała długo, była jednak wystarczająca by przekąsić cos z karczemnych zapasów i napić się z pozostawionych dzbanów piwa to znaczy kulturalnie - z kubka.
Gdy Pankracy ( buahahaha ) z Rustem poszli na górę wywołani przez karczmarza Rip postanowił wykorzystać chwilę spokoju którą mieli.
Sytuacja była zbyt nieprzewidywalna by zakładać, że zdołają oddać kupca zgodnie z planem. Plan w zasadzie już dawno wziął w łeb i tylko ślepy by tego nie zauważył. Utrata Oczka także nie nastrajała pozytywnie co do dalszych kolei losu , musieli w końcu zdobyć jakieś punkty przewagi w tej grze lub chociaż zabezpieczyć jakąś minimalną wypłatę.
Obrócił grubasa przodem do ściany i chwytem za szyje unieruchomił głowę Sotoriusa – wszystko po to by wór na jego głowie zamienić na solidną opaskę na oczy.
-Patrz łatwiej ci będzie oddychać. – Co prawda knebel wciąż więził usta, niemniej oddychanie nosem było już łatwiejsze gdy nie przylepiał mu się do niego wór. – Teraz słuchaj uważnie bo nie będę powtarzać.
Rip dwukrotnie lekko puknął rękojeścią miecza w głowę kupca
– Czujesz? Jeśli wrzaśniesz to zapewne nikt i tak cię tu nie usłyszy a ja cię rąbnę tak żebyś już nie wrzeszczał , raczej cię tym nie zabije ale pewności nie mam , nigdy nie byłem dobry w ogłuszaniu…
Chwila przerwy by kupiec przetrawił groźbę po czym dodał – Odpowiedz na pytania i tylko na nie , jeśli twoje odpowiedzi będą wartościowe i będą pokrywały się z nasza wiedzą to kto wie, może przedstawię twoją wcześniejszą propozycje naszemu szefowi. Jeśli wychwycę że kłamiesz , ukrywasz coś lub mówisz nie na temat to przywitasz się raz jeszcze z panem kneblem i nie będziesz już miał więcej takiej okazji. Zrozumiano? I przypominam co będzie za wrzask – znów puknął go rękojeścią po czym przeszedł do zadawania pytań.
- Pierwsze pytanie będzie łatwe , wymień pięciu strażników miejskich poczynając od najwyższych rangą których opłacasz by kryli twoje interesy. – Rip dał mu krótką chwile do namysłu , zdjął knebel przyłożywszy rękojeść do skroni gotów uderzyć szybko i sprawnie, tak by nie zabić… jak miał nadzieje i by po chwili poprawić knebel, no chyba że usłyszy pięć nazwisk, albo chociaż trzy, może jendo. W zasadzie zadał to pytanie bo było najprostsze do zweryfikowania przez zbirów, zwłaszcza przez Ripa który współpracował ze strażą przy tresurze psów i co nieco już słyszał. Miał okazję potwierdzić plotki lub zdobyć nowe informacje w zasadzie z pierwszej ręki. Taka wiedza mogła być przydatna sama w sobie.
Drugim pytaniem zakładając że pierwsze przebiegnie pomyślnie miałobyć wypytanie o pięć osób które czyhają na jego głowę lub wpadkę w interesach. Kupiec tego pokroju musiał, po prostu musiał mieć wielu wrogów. Jak poprzednio chodziło o tych którzy najbardziej mu zagrażali bądź byli najbardziej niebezpieczni. Miał nadzieje że Sorotius kalkulując swoje szanse na przeżycie i próbując ułagodzić porywaczy nie zda sobie sprawy z sedna tego pytania jakim niewątpliwie była możliwość wydania go komu innemu niż Orsiniemu. Po sytuacji z Grubasem dobrze byłoby mieć jakieś alternatywy.
Dalsze przesłuchanie niestety musiało dobiec końca z momentem gdy do piwniczki zaczęli schodzić kamraci wraz z gościem, Pan knebel znów przywitał Pana Sorotiusa a do opaski na oczach dołączył wór. Przynajmniej do czasu aż szef nie nakazał inaczej…