Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2021, 08:43   #86
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Sotorius był cały poobijany. Usta, wielokrotnie zamykane ciosem pięści, miał wielkie jak kalafior, popękane w wielu miejscach z których sączyła się krew. Wielki siniec na skroni, ślad po obuszku, już przybierał stosowny, sino-fioletowy odcień. Spocone włosy, srebrny wieniec z którego pewnie był bardzo dumny, pot i zaschnięta krew przylepiły mu do czaszki. Ale oczy pozostały czujne. Słuchał Rippa z uwagą, jakby od tego zależało jego życie. Niewykluczonym było, że tak właśnie jest.

Ripp wyłożył mu wszystko jak na tacy. Znał trochę hierarchię dowodzenia. Wiedział kto może brać w łapę, kto bierze a kto na pewno nie. Z tego też względu czekał z niecierpliwością na odpowiedzi kupca. Ten zaś pozbawiony knebla z głębokim westchnieniem nabrał powietrza, jakby to był najsłodszy nektar na świecie. Po tym co miał w ustach jako knebel, pewnie tak było.

-Słuchaj to pomyłka! Nie wiecie co robicie! Zapłacę wam jeśli mnie puścicie! Zapłacę tobie jak mnie puścisz! Nie wiem, kto wam kazał mnie porwać, ale…

-Nazwiska! - Ripp nie zamierzał się wdawać w dyskusje. To prowadziło donikąd bo kupiec pewnie by go przegadał i dwa razy sprzedał, nim by skończył swą tyradę.

-Ja nie płacę nikomu. To oni mi płacą! Mój brat, Gustav, on decyduje o awansach w Straży! - wychrypił, kiedy doszedł do siebie po policzku, jaki wymierzył mu Tesslar. Coś w tym mogło być, bo rzeczywiście patenty oficerskie w Straży Miejskiej rządziły się swoimi, zagmatwanymi prawami. Jeśli to co mówił kupczyk było prawdą…

-Dobra, przeszedłeś pierwszy test. - warknął Ripp, nie do końca wiedząc co powiedzieć na słowa Sotoriusa. Tak czy siak miał świadomość tego, że wdepnęli nie w gówno a w otwarty grób. Jeśli mówił prawdę cała miejska Straż stanie na jajach byleby znaleźć brata ich … pryncypała?

-Nazwiska pięciu ludzi, którzy najbardziej wchodzą ci w drogę! - Ripp zadał drugie pytanie z kilku powodów. Znać konkurencję i potencjalnego nabywcę było warto, ale z drugiej strony po prostu musiał coś powiedzieć, bo wciąż myślał o układance ze Strażą.


***


Daria von Nogaj miała wszelkie powody by się obawiać. Sama z tyloma zbirami, z których każdy okrwawiony był solidnie po przejściach poranka, każda dama mogła się poczuć zagrożona. Jeśli jednak się obawiała skrywała to głęboko. Miała klasę. Siedząc nawet na skrzyni, nawet w podziemnym magazynie oberży do którego światło wpadało wyłącznie przez szczeliny w deskach bramy strzegącej wyjścia do kanału, zdawała się uśmiechać nic nie robiąc sobie z mierzącego gdzieś w jej okolicę garłacza. Inna sprawa, że Lupus, który ów garłacz trzymał, wiedział również, że jak dmuchnie, to strąci i Darię i Rusta. Miał też świadomość tego, że Rustowi mogło by nie przypaść to do gustu.

-Powiedz na początek, co z tym Grubasem. Gdzie go mamy szukać? Miał na nas czekać w karczmie, przy rynku – nie było go. - Rust wyłożył wszystko w miarę klarownie nie wdając się w szczegóły. Tak było lepiej.

-Nie wiem gdzie szukać Grubasa. Nie wiem nawet jaki masz do niego interes. Jak wiesz, nie wtrącam nosa w cudze sprawy, to niezdrowe. - Daria prychnęła jak kotka z oburzeniem. Rust wiedział, że nieco rozmija się z prawdą. Znana była z tego, że dużo wie. Głównie od mężczyzn, którzy spędzali z nią wieczory przy kieliszku wina.

-Muszę wiedzieć, gdzie go znaleźć jeśli ma moją kasę. Kto w ogóle kazał ci mnie szukać?

-Abelardo dziś rano był w Złotym i zostawił mi wiadomość. - mówiła zapewne o „Złotym Młocie” ekstrawaganckiej karczmie dla bogatych i rozrzutnych. To, że Daria tam się bawiła nie mogło dziwić nikogo. - Potem jeszcze spotkałam „Ślepaka” i on mi to samo powiedział. Pół miasta cię szuka. - dodała pocieszająco. Słysząc te słowa wszystkim zrobiło się gorąco. Zapewne pannica przesadzała, ale nie koniecznie bardzo. „Ślepak” był hersztem jednej z partii szubrawców łupiących kogo popadnie w Neuestadt. I czasem wyświadczającym Orsiniemu drobne przysługi w zamian za stosowną pomoc w razie wpadki.

Rust myślał intensywnie. Klemens również, choć uwagę jego zwracał również Tosse, który nie dbając o konwenanse szabrował magazyn Oswalda. Klemens miał świadomość tego, że stary karczmarz nie będzie tym zachwycony. Greger rozwalił się na workach z jakimiś warzywami i odpoczywał obserwując wszystko spod przymrużonych powiek. Lupus od niechcenia odchylił nieco lufę garłacza. Teraz nie mierzył wprost w Darię, ale też nie w przeciwną stronę. Wszyscy myśleli o tym, czym uraczyła ich dama.


***

-Nazwiska! - powtórzył z naciskiem Ripp unosząc dłoń do ciosu. Nie musiał go zadać, bo kupiec od razu sypnął z marszu.

-Oldenchaller, ten szubrawiec! I Karl Richthoffen! Foch, mistrz rzemieślniczej. Tim Brodke, łajdak czycha na moje składy. I Zak Grode szef cechu dokerów. Joachim Liepke, rajca. I… - pewnie kupiec z jego nazwiskiem, koneksjami i majątkiem wrogów miał na pęczki, ale Rippowi wystarczyło pięć. Wepchnął szmatę w usta protestującego kupca po czym założył mu ponownie kaptur na głowę i posadził na kartoflach. Musiał omówić swoje odkrycie z kompanami.

Kiedy do nich wrócił skrzętnie zamykając za sobą drzwi do piwniczki Sotoriusa, jego oczom ukazał się całkiem miły oku gość. Którego z całą pewnością chętnie by poznał. Tyle, że okoliczności były jakby nie teges.


***


-Słuchaj Rust, jestem po tej samej stronie co ty. Też miałam dziś załatwić coś z Orsinim i wszystko się posrało. - takie słowo w ustach damy brzmiało wulgarnie. Ale z tą odrobiną wulgarności było rudej do twarzy. Położyła pojednawczo dłoń na jego kolanie. Starannie wypilniczkowane paznokcie lakierowała co dodawało jej zmysłowości. - Teraz mam problem, może mógłbyś mi pomóc? Jak mi zejdzie z głowy, będę mogła coś wymyślić. Może bym posłała jakąś dziewczynę do Orsiniego? Że niby z praniem czy z dostawą ciasta. Wiesz jak on lubi ciasta. Nikt niczego się nie domyśli a może dowiemy się co dzieje?

Rust nie zdążył odpowiedzieć jej, że to był jego plan, bo drzwi u góry uchyliły się ukazując siwy łeb Oswalda.

-Pankracy! Pankracy, ci panowie, co towarzyszą tej damie, nalegają by do niej dołączyć. Mówią…

Co mówią już nie powiedział, bo czyjaś silna ręka złapała go za kołnierz i pociągnęła w tył a w miejscu karczmarza stanął jeden z wykidajłów odzianych w szaty sługi.

-Na zewnątrz zebrało się sporo straży. Idą od lokalu do lokalu. Chyba czegoś szukają. - powiedział zgrzytliwym głosem, jaki wydać z siebie może tylko ktoś, komu garota kiedyś piłowała tchawicę.

Posłaniec złych wieści.

Nihil novi.


***

5k199

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline