Wątek: Tacy jak ty 2
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2007, 23:20   #776
Almena
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
[brama do Genegate]
Vriess;
- Bierzemy to ścierwo ze sobą - wskazałem na Galleana, po czym wyszedłem z pomieszczenia.
- To nie jest dobry pomysł – rzekł jeden z wampirów.
- Dlaczego? – ironizował Galean. – I tak nie chce mi się już z wami gadać... A gdybym chciał stąd uciec, i tak ucieknę. Więc przynajmniej pozwól mi iść z nimi, skoro sami tego chcą. To nie twoja sprawa, w co oni się pakują, prawda? Zresztą, to Vriess mnie pojmał, on i Avalanche, wy krwiopijni złodzieje jeńców!
- Dobrze – fuknął wampir do Vriessa. – Jeśli wbije ci podstępnie miecz w plecy, wspomnisz przed śmiercią moje ostrzeżenie.
Tak więc, Galean idzie z wami...
Kiedy niebawem ujrzał twoją „kamienną twarz”, buchnął śmiechem.
- A to znów co za sztuczki? – zachichotał.
- Demittere corpore substantia. Spiritus flat ubi vult... Incipere! - wyszeptałeś w myślach, gdyż nie mogłem już nic powiedzieć.
Ciach, i z nekromanty jesteś duchem nekromanty.
- Zaczekaj tutaj - szepnąłeś do Avalancha, po czym owinąłeś się wokół głowy Ranovalda:
- Lepiej żebyś miał jakiś pomysł, i to szybko - syknąłem mu wprost do ucha - Bo inaczej wypatroszę Cię od środka...
- Nie wiem co się stało, przysięgam – wyjąkał, nieco zmieszany. – Nigdy nie działo się nic podobnego, kiedy podchodziliśmy do tych wrót!
- To wasza sprawka?! – Sejron potrząsnął zadziornie Galeanem.
- Demon nie mógł rzucić klątwy TUTAJ, tu są bariery przeciw ich energii! – zauważył nieśmiało Zig. – Chyba, że był to bardzo potężny demon...

Astaroth obserwuje wszystko z wielkim ubawem. Vriess-kamienna twarz, a teraz, gdy młody nekromanta zbrzydł na czasie i cera, którą tak ukochała Charlotte mu się popsuła, próbuje wyparować, z racji tego, że nie ma sensu zapadać się bardziej pod ziemię, ze wstydu rzecz jasna!

Thomas; Astaroth zaproponował kielicha na znak pokoju i proponuje ‘po jednym’ w podzięce za ładną walkę, którą mu zafundowałeś. Nie, dziękujesz. Nie chce... ci się... pić...
Demon wzdycha potępieńczo, chyba rozdrażniłeś go odmowa. Chociaż raz starał się być przyjacielski, skombinował kieliszki i napitek, poniżył się, proponując wspólny toast aniołowi, a ten mu odmówił!... Wpatrzony w ciebie obrażalsko, przychyla swój kielich i za jednym razem wypija wszystko do dna. Zerka na ciebie. Daje ci jeszcze jedną szansę pojednania.

Genghi;
O rany, to dlatego Vriess ma taką ładną cerę! Robi sobie maseczki z marmuru!

- Panie i panowie, mam przyjemność zaprezentować działanie mojego nowego ekhem khem khem... materiału wybuchowego, nazwanego oryginalnie Wybuchacz 15 ! – ogłaszasz z dumą.

Astaroth
śledzi cię ponurym wzrokiem. Uwaga, chyba on też chciałby sobie ‘coś wybuchnąć’
Genginkazzon von Armeshplaust tymczasem zabiera się za inżyniersko-saperską robotę i podkłada ładunki wybuchowe, dokładając do tych przygotowanych już przez wampiry.
- Kto by pomyślał, że pewnego dnia członek zakonu Płonącego Heretyka będzie dla nas tak udaną pomocą...! – Sejron z uznaniem kiwa głową.
- Proszę się odsunąć, nałożyć odpowiednie bariery i zająć bezpieczne pozycje ! – Genghi ustawił detonator, rzucił na siebie zaklęcie ‘tarcza’ i gotów jest odpalać fajerwerki.

Thomas;
- Ale każda, zwłaszcza TAKA pomoc w walce z chaosem jest mile widziana
- To znaczy jaka?
- Boska – uśmiechnęły się wampiry.
* * *
Kiedy już Genghi pozakładał ładunku wybuchowe, podajesz mu pomocną dłoń z małą kulą ognia, aby odpalić ładunek.
Genghi jednak twierdzi, że chce zrobić to po swojemu i wyciąga... własną kulę ogniaXD. Okej, mieliście go za niezdarnego gnoma, a on sam poradzi sobie z wysadzaniem groty, o!

Neferitri; Pokonujesz miasto pod postacią skowronka. Trwa to błyskawicznie, i bez szwanku docierasz do ogrodu, a potem do tuneli klanu Narogan. Poproszony o pomoc wampir zaprowadził cię do tunelu, który bardzo ci się nie spodobał. Wyglądał, jakby zaraz miał runąć! Wampir uspokajając cię prowadził cię dalej w ciemność, aż do drabinki w dół. Słyszałaś już znajome głosy pozostałych członków drużyny i odetchnęłaś z ulga. Ujrzałaś wszystkich, poza Akrenthalem. Zapodział się gdzieś?...
Przed wami wielki, okrągły właz, ozdobiony dziwnymi symbolami. Z tego co zrozumiałaś na pierwszy rzut oka jako mag, było to ostrzeżenie typu „uwaga, niebezpieczeństwo, mutacje, niekontrolowana magia, niepożądanym wstęp wzbroniony”. Gengi skończył właśnie podkładać ładunki wybuchowe, miałaś nadzieję, że wiedział, co robi.

Marcjana; niezbyt dobrze się czujesz... Chyba... masz gorączkę oO’ przepraszasz towarzystwo, wampir, który przyprowadził tu Nefertiri, troskliwie odprowadza cię z powrotem do podziemnego miasta, abyś tam doszła do siebie.

Genghi, Thomas, Avalanche, Vriess, Charlotte, Taika, Astaroth;
Zjawiła się Nefertiri! Jesteście niemal w komplecie... Gdzie u licha podział się Akrenthal?! Cóż... Typ samotnika, zawsze chodzi własnymi drogami. Nie możecie dłużej na niego czekać...

Thomas; kiedy Genghi podpala lont, kucasz i osłaniasz się skrzydłami.

Wszyscy;Łomotnęło nie z tej ziemi, przez moment mieliście wrażenie, że tunel runął na was, a przygniatające was gruzy odcięły was od źródła wszelkich odgłosów. Jednak byliście po prostu chwilowo ogłuszeni. Potężna eksplozja zatrzęsła tunelem, siejąc na wszystkie strony kawałkami skał. Tunel wypełnił się dławiącym pyłem i zapachem spalenizny.

Wszyscy przetrwali wybuch szczęśliwie i w jednym kawałku. Badawczo zerkacie teraz na wrota.
Przejście wydrążone we włazie jest drożne! Po drugiej stronie panują głębokie ciemności.

Astaroth, Thomas, Charlotte; jedynie wasze oczy widzą poprzez mrok bez pomocy światła, w miarę wyraźnie.

No... to kto idzie pierwszy...?

[Genegate...]
Akrenthal;

Kiedy zeskoczyłeś na dół, mogłeś wreszcie z bliska przyjrzeć się kobiecie, która tak nawoływała Valgaava. Zatkało cię. Siostra Vriessa...?!?! OO Podobno nie żyje...!OO

Kobieta pstryknęła palcami, wasze sylwetki otoczyły małe świecące kulki, dzięki którym cokolwiek widzieliście w mroku.

- Na co się gapisz?! – warknęła, bo dłuższą chwilę wlepiałeś w nią wielkie gały. – Hej... pamiętam ciebie! – rzekła odkrywczo, i teraz to ona przyglądała się tobie. – Jesteś tym zielonkawym z wyspy, Akarenthal, czy Akrenthal...! Znajomy Vriessa!
- Znacie się? – zdziwił się Valgaav.
- Z widzenia. Wiesz, co stało się z moim bratem? – spytała niecierpliwie. – Żyje? Gdzie go licho posiało tym razem?!
- Pogadacie po drodze.
- Teraz ci się nagle spieszy, Val?! – bąknęła.
- A ty go nagle polubiłaś? – uśmiechnął się. – Przed chwilą namawiałaś mnie, bym go zabił!
- Od kiedy mnie słuchasz?!
Valgaav spuścił nieśmiało wzrok.
- No... – pokiwała głową. – A teraz chodźmy, ty zaś wyśpiewasz mi wszystko – zerknęła na Thajenki.
Ruszyliście tunelem, wysokim na 3 metry i na 3 szerokim, ciemnym jak diabli, a do tego na wpół zawalonym, czasami więc trzeba było przeciskać się przez szczeliny pomiędzy gruzem. Dobrze, że magiczne światełka otaczające was dawały tyle światła, że widzieliście chociaż na kilka metrów. Nie podobało ci się wcale to przeciskanie się na styk poprzez gruzy złożone z kamieni, ziemi i pogiętego metalu, ucieszyłeś się wiec niezmiernie gdy po pokonaniu wielkiego gruzowiska stanąłeś wraz z Aenis w drożnym korytarzu. Aenis otrzepywała dłonie i ubranie.
- Zabawne, naprawdę... – stękał za waszymi plecami Valgaav, którego potężna sylwetka nie nadawała się zbytnio na takie wyprawy.
- Nie marudź, trochę gimnastyki przyda się twoim starym, smoczym kościom – mruknęła Aenis i zarechotała złośliwie.
- Jak na smoka jestem w kwiecie wieku, a jak na demona jestem nie-starzejącym się; czego jeszcze byś chciała, kobieto?! – wygramolił się wreszcie na czworakach poprzez gruz i wstał, otrzepując się.
Idziecie dalej, po chwili Aenis zatrzymuje się, gdy dochodzicie do odnogi w prawo.
- Tam jest maszynownia – powiadomiła.
- Sprawdzę – Valgaav stanął w przejściu i rozglądał się chwilę. – Nic.
Wraz z Aenis podszedłeś więc bliżej.



- Myślisz, że to jeszcze działa? – spytał smok.
- Nawet jeśli, nie będziemy tego uruchamiać. Prąd jest niebezpieczny. Nie chcemy wybuchów, ani porażeń.
- A ten prąd, który kontroluje otwieranie drzwi?
- Masz silne rączki, prawda? – uśmiechnęła się i poklepała go po ramieniu.

Szliście dalej, cały czas tunelem prosto. Wokół było pusto i cicho. Po lewej zauważyłeś coś na kształt metalowych drzwi z okienkiem w kształcie koła.
- To winda na dół – rzekła Aenis. – Otwórz ją.
Valgaav rozsunął zgrzytające, metalowe drzwi.



- no to... schodzimy – oznajmiła wesoło Aenis.
- Ćś...! – syknął nerwowo Valgaav.
Zastygliście w bezruchu i nasłuchiwaliście. Echo niosło cichutkie szmery.
Spostrzegłeś, że w szybie windy coś się poruszyło. Aenis chwyciła cię za ramię.
- Nie uciekaj – szepnęła stanowczo. – Nie biegaj. Jeśli cokolwiek tu przeżyło, to moje chimery. Większość z nich nie musiała jeść ani pić, inne żywiły się dosłownie wszystkim. Tylko takie możemy tutaj zastać, a niemal wszystkie moje chimery reagowały na ruch. Wszystko co porusza się szybko przykuwa ich uwagę.
- Masz nad nimi jeszcze jakąkolwiek władzę? – spytał Valgaav.
- Nie wiem. Nad niektórymi nigdy nie miałam.
- Jak je zabić?
- Jeśli zobaczę, która to chimera, powiem ci!
- Może nas rozszarpać zanim zdążysz się jej przyjrzeć! – warknął.
- Nie sądzę by po tylu latach były w pełni sprawne.
Zauważyłeś podejrzany, czarny ‘kokonik’ przylepiony na ścianie szybu windy.
- Tam jest – Aenis zobaczyła go niemal w tej samej chwili.
Kokonik rozwinął się, wyciągnął łapki, i powoli spełzał po ścianie głową w dół. Jest na ścianie naprzeciwko, kilkanaście metrów nad wami.

http://krinnblackfire.deviantart.com/art/Cucuy-26458320

- Nie jest źle – stwierdziła Aenis.
- Czyli? – spytał Valgaav.
- To słabizna, głucha, nie regenerująca się, ale dość szybka i zwinna. Można ją zabić mieczem, magią, czymkolwiek, jest jak zwykły zwierz. I jest problem.
- Czyli?!
- Jest ich tam więcej.
Zerknęła na ciebie, Akrenthal.
- Gdyby cię któryś ucapił, nie ruszaj się, udawaj martwego. A teraz spróbujmy je wykurzyć z tego szybu, jakoś po cichu... PO CICHU mówię, Val!!! – wrzasnęła, kiedy w dłoni smoka pojawiła się ognista kula.
- Mówiłaś, że nie słyszą!
- Val, powtórz proszę zasadę nr 1 obowiązującą na tej wyprawie – skrzyżowała ramiona na piersi. – No?!
Smok westchnął, zgorzkniały.
- Nie używać mocy na tyle silnej, by wszystko wyleciało w powietrze. Za kogo mnie masz, kobieto?! UMIEM SIĘ KONTROLOWAĆ!!! – huknął i z wściekłości trzasnął pięścią w metalową ścianę, wgniatając w niej sporą dziurę.
- Za to otoczenie nie umie obronić się przed twoją samokontrolą! – Aenis trzepnęła go karcąco po łapsku. – A teraz się skup i pomóż zlikwidować te czarne pokraki.
- Ty je stworzyłaś, ty je zniszcz – uśmiechnął się złośliwie. – „Zanim coś stworzysz, zastanów się, jak to zniszczyć”, hm?
- Nie ma spawy – fuknęła. – A ty, Akrenthal, pomożesz mi, albo wprowadzam w życie plan B – żywa przynęta ;3 – zerknęła na ciebie złowieszczo. – Zaczynajmy... – skupiła się w magicznej medytacji, czekając na twój ruch.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline