Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-10-2021, 20:13   #11
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Devinę na tyle zamurowało, że nawet nie była w stanie odpowiedzieć słowem zarówno Ginie, jak i Loxowi, nagle opuszczającymi lokal. Przemieliła w dłoni przekazaną wizytówkę, póki co wkładając ją do kieszeni. Przywołała kelnera, by opłacić rachunek w knajpce. Spojrzała na swój datapad, sprawdzając status przyjaciółki na komunikatorze. Mimo braku jej dostępności, zdecydowała się przesłać na datapadzie wiadomość.

“Przykro mi. Trzymaj się, ale na pewno sobie poradzisz”

Prędzej miała obawy o siebie. Owszem, martwiła się losem Giny, której właśnie zginął wuj. Wiedziała jednak, że ze swoją zaradnością oraz twardym podejściem do życia, stawi czoła wszelkim przeciwnościom. Z jej opowieści wynikało, że nie żyła szczególnie blisko z Myronem Mordino. Zwłaszcza, gdy zaczęła dla niego pracować, większość ich rozmów była wyłącznie na tle zawodowym, w dodatku kręcącym się wokół kariery polityka. Ktoś jednak o nią dbał, jak ten cały Lox, docierający do niej, zanim o sprawie staje się głośno. Pozwalający jej uniknąć od kłopotów. Za to Devina znów na planecie pozostawała sama…

”Właściwie, jeśli chcesz i jest taka możliwość, mogę polecieć z tobą. We dwie zawsze raźniej. A mnie tu i tak nic nie trzyma.”

Gdy wyszła z knajpki, zastanawiała się, czy dobrze, że wysłała tą wiadomość. Jej znajoma mogła na różny sposób ją odebrać. Nie każda z tych interpretacji byłaby właściwa. W tym momencie jednak wyjątkowo odpowiadałoby Twi’lekance, jeśli nawet Gina miałaby te słowa nadinterpretować i zabrać ją ze sobą. Devina nawet nie wiedziała, czy przyjaciółka zdążyła opuścić planetę, a już zdążyła poczuć się przeraźliwie samotnie. Mimo obecności setek mijanych osób w jej drodze bez celu. Znowu musiałaby startować z wszystkim od nowa.

Znalazła jakąś spokojniejszą uliczkę i na chwilę w nią weszła. Przypomniała sobie o wizytówce Larca. Sięgnęła po nią, upewniając się wpierw, że nikt na nią nie patrzy. Zapamiętała dane do komunikatora, po czym podpaliła karteczkę. Odczekała do ostatniego momentu, gdy ogień zaczął sięgać jej trzymającego kraniec wizytówki palca, by w końcu wyrzucić resztkę w powietrze. Jeszcze raz się rozejrzała i sięgnęła po datapad.

”Chcesz zamówić prywatny taniec? Przede wszystkim podaj adres, nie wszędzie jestem w stanie bezpiecznie dojechać sama”

Wpadło jej do głowy, że skoro facet wymagał tak dużej dyskrecji z wizytówką, może lepiej też nie pisać do niego wprost. Na pewno wiedział o tym, czym zajmowały się dłuższy czas z Giną, więc uznała, że w ten sposób łatwo ją skojarzy. Nie wyglądał raczej na takiego, co zamawiałby dziesiątki tancerek do domu i mylił się już w tym, która jest która. Jak się jednak spodziewała, również od niego póki co nie doczekała się odpowiedzi.

Wyszła z alejki, gdy zauważyła, że jakiś typ zaczął się jej przyglądać. Od razu ruszyła w tłum, by go zgubić. Nawet, jeśli był to tylko fan, kojarzący ją z kręcenia tyłkiem w którymś z klubów, lepiej było nie znajdować się z takim sam na sam w ciemnej alejce. Myśląc o klubie, wpadł jej do głowy pewien pomysł. Skoro i tak została póki co sama, a pomóc miał jej ten cały Larc, to dobrze byłoby nie przyjść do niego z pustymi rękami. On sam ze swoją aparycją na pewno nie był w stanie wydobyć żadnych informacji z “brudniejszej” części miasta. Co za to mogło się udać Devinie. A być może, jeśli zaimponuje jakimiś informacjami sztywnemu kapitanowi Loxowi, chętniej przyjmie ją do pracy u siebie.

W myślach przemieliła osoby, z którymi miała najlepszy kontakt z byłej pracy. Pierwszy na myśl wpadł Jaydie, jej były prywatny ochroniarz w klubie. Silny, tępy, ale wierny. Zwłaszcza, że podkochiwał się w Twi’lekance. Może nie był zbyt lotny, ale miał dobry kontakt z kolegami po fachu. A ci często wiedzieli sporo. Mógł więc znać jakieś pogłoski o tym, czy czasem jacyś przebywający wciąż na wolności wierni pracownicy Hutta Ziro nie odkryli, że Gina go szpiegowała.

Kolejną osobą, do której mogła się udać, była Anthami, zielonoskóra twi’lekańska tancerka. Miały dobry kontakt, właściwie była jej najbliższą przyjaciółką przed pojawieniem się Giny. Wraz z urodzonym dzieckiem miała jednak znacznie mniej czasu na rozwijanie relacji. Kilka razy zmieniała ostatnio miejsca pracy, żeby znaleźć coś, co pozwoli jej wymierzyć najlepszy środek do zarabiania przyzwoitej kasy i samotnego wychowywania dziecka.

Ostatecznie, mogłaby się udać do rodziców, odnowić z nimi kontakt. Uderzyło ją to, że Gina po raz kolejny traciła kogoś bliskiego. Kilka tygodni temu gryzła się z myślą, czy nie warto. Spotkała dawną sąsiadkę, wspominającą, jaką dobrą była córką i ponoć jej matka żałowała, że tak rzadko ostatnio ją widuje. A ojciec, jeśli jeszcze żyje, mógłby choć raz jej pomóc, próbując dowiedzieć się czegoś podczas swoich pijackich eskapad do najtańszych spelun, gdzie był już szeroko znany.

Trudno było znaleźć więcej osób, do których mogłaby złapać zaufanie, że rozmowa z nimi nie przyniesie jej więcej kłopotów, niż pożytku. A i z tymi, którzy przychodzili do głowy, mogło być różnie. Postanowiła udać się do Jaydiego, bo była najpewniejsza, że zastanie go w klubie, w którym obecnie pracował. Zawsze lubił mieć zmiany o obecnej godzinie. Ale jeśli miałoby się nie udać go spotkać, miała plan udać się pod kolejne adresy.
 
Jenny jest offline