Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-10-2021, 18:29   #32
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Rab spodziewał się po śniarzu podobnej reakcji. Czuł, że muzyką przemówił do niego, lecz Nurbek swoją dumę miał i zwięzły w słowach pozostał. Przykazał Aaronowi, aby uczynił to, co niemal dla wszystkich zdawało się właściwe.
Bard spuentował to głowy skinieniem, choć własne myśli zachował dla siebie.
– Jeśli to ode mnie zależeć będzie, twój syn szybko oczy zamknie – zadeklarował, po czem odwrócił się w swoją stronę.
Choć okolica sążnistą ulewą była chłostana, rabowi wcale to nie przeszkadzało. Przechadzał się czas jakiś między domostwami, chłonąc powietrze, w którego stęchliznę wkradła się teraz choć krztyna rześkości. Ponadto deszcz sprzyjał koncentracji młodego ribaldo, pomagał zebrać wątki i głowę oczyścić. A miał co roztrząsać, bo choć śmierć stałą towarzyszką życia na moczarach była, tak elben nigdy się doń przyzwyczaić nie potrafił. Wciąż rozpamiętywał ciało erzahlerza na placu stygnące, tam zresztą skręcił zaraz, dłuższy czas krwistą kałużę obserwując. Wreszcie wróciło do niego to, co Nurbek rzekł jeszcze kilka chwil temu – że zło na siebie sprowadza. To akurat najmniej go zajmowało. Smak ryzyka na swój sposób lubił, bo tylko z bliska obserwując podobne historie, mógł tworzyć pieśni, które znamiona prawdziwości miały.
Wędrował tak samotnie podczas wodnych strug, gdy nagle dostrzegł, że drzwi koliby rozwierają się na oścież, a ze środka wybiega jakiś młodzian, co to ledwo od ziemi wyrósł.
– Czy to nie aby… – mruknął do siebie rab, lecz wnet pojął swoją pomyłkę.
Bynajmniej bieżał przed nim Baydur, lecz inszy chłopak, który jednak za kompana uciekiniera uchodził. Aaron rozpoznał w nim Gulguna, syna człeka, który w okolicy gymroków doglądał.
Młodziak przemierzył jeszcze kawałek jakiś, a następnie padł jak długi, błocko wokół siebie rozchlapując.


Aaron zmierzył doń szybkim krokiem, widząc twarz nieprzytomną oraz strugi krwi, które gęsto mu z ust i nosa szły. Dotknął młodego, lecz w tym samym momencie dłoń musiał cofnąć, gdyż chłód przenikliwy przeszył go jak strzałą.
Zawołał kilka razy Gulguna, żadnej reakcji nawet się nie spodziewając. Podjął znów ryzyko i trącił chłopca, tym razem jednak nijakiego mrozu nie odczuwając.
Tymczasem Rubieżanie poczęli opuszczać swe domostwa i biec w stronę jego oraz chłystka. Aaron podniósł głowę w ich kierunku.
– Ojca sprowadźcie – zakrzyknął, wychodząc na chwilę z niewolnika roli. – I znachora jakiego, bo z młodym źle jest.
Gdy już pierwsi podbiegli, stanął jeszcze między nimi, a chłopcem. Lekko uniósł dłoń na znak, by na moment zmiarkowali.
– Uważać radzę. Tu aytherowe sztuki mogły mieć miejsce. I nie takie, z którymi obcować chcecie.
Potem znów stał się skromnym sługą i pozwolił działać innym. Baczenie miał też na koliby okolicę oraz tych, którzy stamtąd wyjść w końcu musieli. Cokolwiek stało się yuhashowemu synowi, tam przecie swoje źródło miało.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 31-10-2021 o 21:13.
Caleb jest offline