Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2021, 16:40   #31
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Morra widziała po gestach i spojrzeniach że ta marginalna trójka nic jej z własnej woli nie powie. Jeśli starsi wioski chcieli mieć pewność co się wydarzyło po drugiej stronie trzeba było dać jedną z jej sióstr do rytuału a nie dwóję Monsuli i stracharza z podranicza społeczności.

- No cóż, skoro wy mi żadnych wyjaśnień winni nie jesteście to ja wam też nie. - Powiedziała odwzajemniając się brakiem zaufania do trójki i skierowała się do wyjścia. Ciekawiło ją co się stało, czy to ten NIE-chłopiec? Może powinna sama ruszyć w ciemność jak to ją mącił czerwono oki.
 
Obca jest offline  
Stary 30-10-2021, 18:29   #32
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Rab spodziewał się po śniarzu podobnej reakcji. Czuł, że muzyką przemówił do niego, lecz Nurbek swoją dumę miał i zwięzły w słowach pozostał. Przykazał Aaronowi, aby uczynił to, co niemal dla wszystkich zdawało się właściwe.
Bard spuentował to głowy skinieniem, choć własne myśli zachował dla siebie.
– Jeśli to ode mnie zależeć będzie, twój syn szybko oczy zamknie – zadeklarował, po czem odwrócił się w swoją stronę.
Choć okolica sążnistą ulewą była chłostana, rabowi wcale to nie przeszkadzało. Przechadzał się czas jakiś między domostwami, chłonąc powietrze, w którego stęchliznę wkradła się teraz choć krztyna rześkości. Ponadto deszcz sprzyjał koncentracji młodego ribaldo, pomagał zebrać wątki i głowę oczyścić. A miał co roztrząsać, bo choć śmierć stałą towarzyszką życia na moczarach była, tak elben nigdy się doń przyzwyczaić nie potrafił. Wciąż rozpamiętywał ciało erzahlerza na placu stygnące, tam zresztą skręcił zaraz, dłuższy czas krwistą kałużę obserwując. Wreszcie wróciło do niego to, co Nurbek rzekł jeszcze kilka chwil temu – że zło na siebie sprowadza. To akurat najmniej go zajmowało. Smak ryzyka na swój sposób lubił, bo tylko z bliska obserwując podobne historie, mógł tworzyć pieśni, które znamiona prawdziwości miały.
Wędrował tak samotnie podczas wodnych strug, gdy nagle dostrzegł, że drzwi koliby rozwierają się na oścież, a ze środka wybiega jakiś młodzian, co to ledwo od ziemi wyrósł.
– Czy to nie aby… – mruknął do siebie rab, lecz wnet pojął swoją pomyłkę.
Bynajmniej bieżał przed nim Baydur, lecz inszy chłopak, który jednak za kompana uciekiniera uchodził. Aaron rozpoznał w nim Gulguna, syna człeka, który w okolicy gymroków doglądał.
Młodziak przemierzył jeszcze kawałek jakiś, a następnie padł jak długi, błocko wokół siebie rozchlapując.


Aaron zmierzył doń szybkim krokiem, widząc twarz nieprzytomną oraz strugi krwi, które gęsto mu z ust i nosa szły. Dotknął młodego, lecz w tym samym momencie dłoń musiał cofnąć, gdyż chłód przenikliwy przeszył go jak strzałą.
Zawołał kilka razy Gulguna, żadnej reakcji nawet się nie spodziewając. Podjął znów ryzyko i trącił chłopca, tym razem jednak nijakiego mrozu nie odczuwając.
Tymczasem Rubieżanie poczęli opuszczać swe domostwa i biec w stronę jego oraz chłystka. Aaron podniósł głowę w ich kierunku.
– Ojca sprowadźcie – zakrzyknął, wychodząc na chwilę z niewolnika roli. – I znachora jakiego, bo z młodym źle jest.
Gdy już pierwsi podbiegli, stanął jeszcze między nimi, a chłopcem. Lekko uniósł dłoń na znak, by na moment zmiarkowali.
– Uważać radzę. Tu aytherowe sztuki mogły mieć miejsce. I nie takie, z którymi obcować chcecie.
Potem znów stał się skromnym sługą i pozwolił działać innym. Baczenie miał też na koliby okolicę oraz tych, którzy stamtąd wyjść w końcu musieli. Cokolwiek stało się yuhashowemu synowi, tam przecie swoje źródło miało.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 31-10-2021 o 21:13.
Caleb jest offline  
Stary 01-11-2021, 18:59   #33
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“Toną serca nasze
Myśli na dno idą
Grzechy niczem węże
Ciała splatają

W plugastwie unurzani

Każdego dnia

Zawodzącenia wznosimy

W Pustkę”
Endecha XXIV
kancjonał kabalarski



Toruk w mocarnym uścisku swym, zamknął świat cały. Ledwo chronometr trisferyczny zawirował i stukotem trzech kul majolikowych, obwieścił zakończenie Muzdaka, a już wichry mroźne dąć jęły i bujać drzewami wysokimi, by je z wszelkich liści ograbić.
Pora torukowa nie tylko chłód, co do szpiku kości przenika niesie, nie tylko deszcze obfite i porywy srogie a mroźne, aleć też licho wszelkie, co po bagniska i mszarach nie przebytych bytuje, ku sadybą ludzkim ściąga.

Tego roku Rubieżany, co osadą najdalej na wschodu wysunięte są, moc złego doznały, ledwo się torukowe dni zaczęły. Każden jeden kum pewność miał, że siła złego wokół sioła się zebrała i żadnygo przypadku w tem być nie może. Grzech jakiś, abo herezja plugawa, źródłem nieszczęść wszelkich być musi.

Kędy Gulgun padł nietomny na środku placu, lament wielgi gromada podniosła. Krzyczał jeden przez drugiego i harmider powstał potężny, jakby rój szerszeni wściekłych buczał. Gniew w tych słowach był, lękiem podszyty i obawą o przyszłość osady całej.

- Stracharkie gusła, chłopaka zabiły!
- Na stos z niemi!
- Na stos!
- Ayther z truchła wyciągnęli! Rab dobrze goda! Maszkarony zara tu bedo i nas pożrą!
- Kumy! Kumy! Na stos z niemi! Razem z truchłem spalić!
- Módlmy się! Pan Pustki na nas pogląda! Krwią trza grzech zmyć!
- Taa jeeest! Oni temu winni! Stracharska krew upuszczona być musi!

Pewnikiem, gdyby nie nadejście naczelnika i świty wojnarów jego, to by gromada wyciągnęła trójcę celebransów z koliby i wnet, by im gardła poderżnęli, by ołtarz kaytulowy nią obmyć i o litość i zmiłowanie Pana Pustki błagać.

Drunga przez tłum zebrany się przedzierał, corylusem swym razy bez pardonu rozdając, by ludziska chybko miejsce mu zrobili.
Spojrzał naczelnik na Gulguna, na twarz jego zakrwawioną. Pojrzła na Aarona, co przy nim klęczał i takoż na Akhmala, co znachorem od lat wielu w Rubieżanach był. Wzrokiem tłum cały zebrany omiótł i ryknął donośnie, jakby głosem swym kciał dusze kumów swych zdusić i do posłuszeństwa przymusić.
- Cichajta! Gęby kumy zawrzeć i po chałupach się skryć! Licho czyrne je wśród nas! Szkody nam czyni i kąsa niczem zwierz wściekły. Świce zapalta, tundurmą każden kąt chałupy okadzijta i o litość Katyula upraszajta.

Ludziska głowy pospuszczali i wnet na placu cisza zaległa. Jeno miliony deszczu kropel o ziemię i strzechy dudniło, co jako werble wojenne brzmiały i dodatkowo aurę bojaźliwą wzmacniały.
Nikt z Drungą dysputy nie rozpoczynał. Każden usta zawarł, jako przykazane było i ku swej chałupie ruszył. Naczelnik posłuch miał, a przetem doświadczenie wielkie. Zaufali mu, więc kumowie, jakby w niepamięć puszczając, że przeta to on sam na plugawy rytuał zgodę dał.

- Arron! Akhmal! Bierta chłopaka i do koliby zanieśta! - rzekł Drunga, kędy się ludziska rozeszli. Po czym sam ku kolibie ruszył, a za nimi cała świta jego.





I wkroczył Drunga do koliby z miną wielce rozgniewaną i brwiami ściągniętymi, jakby chęć ogromną miał, by z miejsca ukatrupić kogoś. Stanął naprzeciw czwórki kumów swych i wściekłe spojrzenie każdemu z nich posłał. Corylusem w klepisko grzmotnął, jakby samym tym gestem chciał furię swoją uwolnić.

- Co wy kuźwa, żeśta tutaj uczynili! - wrzasnął, aż kurz co na krokwiach zalegał, opadł wolno na zebranych.
Trzech wojnarów, co za nim stało sprawiało, że wyglądał on niczem najprawdziwszy Siewca Pustki na wiernych grzmiący, jeno maski należytej naczelnikowi brakowało.

Prym niepodważalny wśród wojnarów wiódł, Haruk, co shytą stał się ledwo co. Po jego lewicy stał Naybool, zwerg przepotężny, któren tak samo wysoki był, co i szeroki. Po jego prawicy zaś Minar, pierworodny naczelnika, młodzian wysoki jak topola i mocarny, niczem zwerg najprawdziwszy.

- Gadać mi tu! - rozkazał naczelnik i choć głos jego już spokojniejszy był i cichszy nieco, to i tak znać było, że furia potężna w nim tkwi i jeno siłą woli jest powstrzymywana - A wy, co tak stoicie? - zwrócił się do raba i zachora, który do koliby nietomnego chłopaka wnieśli - Pod ścianą go złóżcie i obaczcie, co też mu dolega.



Kędy Gulgun na klepisku położony został, Akhmal z kiesy swej woreczek mały wyciągnął, który proszek drobny zawierał, barwy bladoniebieskiej. Pyłem tym jął nacierać skronie młodziana, słowa przy tem szepcząc jakieś. Po zapachu Aaron rozpoznał, że to tundurma z koronkisami zmieszana. Ból ten proszek łagodził i byty złe odganiał.
Znachor oglądać zaczął chłopaka dokładnie, a po minie znać było, że nie w smaku mu, jak rab elbeński się jego pracy przygląda. Nic jednak nie rzekł, jeno każdą kończynę obmacał, następnie głowę całą, a na koniec pod powieki zajrzał.

Oczy chłopaka zamglone straszliwie, jakby, kto w jego czaszce ognisko z mokrego drewna rozpalić próbował. Na dnie tych oczu dojrzał jednak Aaron blask słaby, niemal niewidoczny. Iskierka karminowa w tych oczętach się tliła i raz to gasła, to znowuż jakby bardziej widoczna się stawała.

Akhmal usta chłopaka otworzył i z całej siły w pierś jego pięścią uderzył. Aaron ku swemu przerażeniu spostrzegł, że wątły dym czerniawy z wnętrza młodziana się wydobył i w mig się ulotnił. Znachor zdało się, że nie dostrzegł tego, gdyż znowu do swej kiesy sięgnął i dwa krzemienie wydobył i garść jasnozielonego jariku. Nasypał go na kawałek kory, po czym krzemieniami iskry skrzesał.
W mig płomień gwałtowny się pojawił i nim zniknął, znachor wrzucił coś w ogień. Mgiełka wonny wokół się rozniosła i dymem tym jął on okadzać głowę nietomnego chłopaka. Aaron przyglądał się temu z uwagą i zdało mu się, że kłęby dymu borem gęstym pachnącego i piżmem jakowymś w dziwne kształty się układają. Od tych obrazów falujących, aż mu się w głowie kręcić zaczęło.

- Przepadł on - szepnął ni to do siebie, ni to Aarona, znachor - Ciałem zdrów on, aleć duch jego błądzi kajś daleko.

 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 01-11-2021 o 20:49.
Ribaldo jest offline  
Stary 01-11-2021, 21:25   #34
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Trupiości wiecznej nagości
Szronem ziębią pomroki
Toruka sine objęcia
Sroższe niż podłe zaklęcia

Poezja ludu Molsuli



Aranaeth wyczuł gawiedzi oburzenie nawet nim wyraźne słyszalne się stało, mimo chlastającego deszczu, i na surowy osąd nie pragnął lekkomyślnie się wystawiać. Juże raz dziś o poranku jako obcy przed nimi stanął przy Nurbekowej chacie, w pamięci przeto pewnie to mieli i kolejny raz Molsuli na łaskawość ze strony gromady liczyć by nie mógł. Choć obrzydliwym stracharstwem się nie parał, żadną to wymówką dla rozgrzanych gniewem, swarliwie pohukujących osadników, łaknących kary za widomy młokosa uszczerbek licho zwiastujący, być nie mogło. Złączeni odpowiedzialnością celebransi byli, lecz naczelnik w jednej chwili gotów odwrócić się od nich i Rubieżan krewkim zapędom uczynić zadość. Ku chwale Kaytula i spokoju w osadzie, a może by jakie własne poczucie winy uciszyć…

Sprawnym mówcą Aran nie był, pochylił jeno głowę, dumy w postawie się wyzbywszy, w geście pokornym za raba mógł być poczytany. Z tejże pozycji skrycie miarkował swe szanse, by z koliby się na wolność wyrwać, gdyby sprawa gardłową się stała.
W szranki z wojnarami stanąć otwarcie nie mógł jeszcze świeżo osłabion. Do tego oręża przy sobie nie posiadał, prócz noża skromnego co by mało użytecznym zdał się przeciw czujnym argusom. Jedynie na zręczność nadzwyczajną pozostawało mu liczyć i ciemności wokół panujące, co ucieczce sprzyjać mogły. Ale opuszczenie sadyby to jakby do winy czytelne przyznanie, a do tej nie poczuwał się w najmniejszym stopniu.

Ci co na rytuał z ukrycia poglądali sami na zagrożenie się niemądrze wystawili. Dziewka tutejsza umyślnie, a otrok ciekawością mlodzieńczą pewnie skuszon. Na własną zgubę jak się okazało, bo znaku świadomości nie dawał, co złe rokowania niosło.


Guślarz czekając, aż co stracharze umyślą i rzekną, sam takoż nad słowami obrony się zastanawiał. Bo niby co miałby rzec? Że zaufania naczelnik ni krztyny nie okazał i posłał ku nim dziołchę klanową na przeszpiegi? Że nie upilnowali jego przyboczni, by rytuał trójca biegłych w aytherowej sztuce, spokojnie mogła odprawić? Jednak takie wyrzuty Drungowi wprost rzucone, los z pewnością by im wyznaczyły gorszy, niż Torukowy gniew i zmarźlina.

Tedy jedynie mógł upraszać o łaskawość, tłumaczyć, że aytheru strumienie, niemożliwe są czasem do opanowania, koryta przekraczając jak po muzdakowych ulewach wody wezbrane. Żadna tama naporu takiej siły nie wstrzyma. A cierpienie chłopca okaleczonego na marne nie pójdzie, gdyż zwiastunem odnalezienie zbiega, co powodem nieszczęść wioskowych jest i powodzenie rytualnych łowów zapewnić może…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 01-11-2021 o 22:47.
Deszatie jest offline  
Stary 02-11-2021, 07:26   #35
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację

Animur wyszedł z koliby i stanął na przeciw rozjuszonego tłumu. Wsparł się ciężko na kosturze obiema rękami i z podniesioną głową, w strugach deszczu zlepiającego mu włosy, przyjmował ze spokojem słowa, ciskane w nich jak kamienie. Bali się gniewu Kaytula - rozumiał to. Byli ślepcami i na oślep młócili kijem w nadziei, że trafią - tej głupoty wybaczyć im nie zamierzał.
Nadejście Drunga powstrzymało jednak słuszny wybuch gniewu Trójokiego.


We wnętrzu koliby starzec przeczesał mokre włosy dłonią zrzucając ciężkie krople na suche klepisko. Przetarł mokrą od deszczu twarz. Przekrzywiając ptasio głowę spojrzał na naczelnika. Zamrugał mocno powiekami jakby resztki snu odganiał.

- Baktygul już stąpa po Teynechen - przypomniał zmęczonym głosem, - a my za twoim zezwoleniem mieliśmy zajrzeć za zasłonę by sprawdzić ślady aytheru, które nas na trop sprawcy zbrodni doprowadzą. - Wzniósł dłoń, wstrzymując reakcję. - Nim gniew swój w krwi naszej utopisz, posłuchaj cośmy się dowiedzieli.

Zamilkł na chwilę, słów szukając. Deszcz dudnił w ściany.

- Teynechen wyciągało ręce po erzahlera na długo nim go martwym w kolibie znaleziono - rzekł w końcu ciszę przerywając. - Organy jego poznaczone są bliznami, które musiały mu być za życia źródłem ogromnego cierpienia, co Akhmal łacno potwierdzić może.

Znowu przerwę zrobił na zaczerpnięcie oddechu, jakby go ta przemowa męczyła.

- Chłopaka widzielim - podjął w końcu, - uciekającego. Niechybnie Nurbekowego podrostka. - Wzdrygnął się na wspomnienie maski bez twarzy. - Czuje już pewnie siłę Otoki, która będzie odprawiona. Bylibyśmy się więcej wywiedzieli gdyby rytuału nie przerwała dziewka z chłopakiem - warknął na koniec strzelając złym wzrokiem w kierunku Morry.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 02-11-2021, 08:34   #36
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
Morra żachnęła się na insynuacje stracharza. Poczekała na swoją kolej, by powiedzieć swoje. Przypomniała, że została poproszona na bycie cichym nie widzialnym świadkiem tego co się miało zadziać.

- Jeśli nie umieli utrzymać się po drugiej stronie przez moje przepędzenie tego co w chłopakiem zawładnęło to może za ciężkie zadanie zostali. Chłopak nie był już Gulgem. Jego ciało było zawładnięte przez...coś, rozumnego i na pewno nie życzącego nam najlepiej. - Wyjaśniła najlepiej jak umiała.

- Miał rubinowe oczy i nie mówił głosem Gulguma. Cokolwiek to było na miało by jak opętać chłopaka w czasie rytuału musiało to zrobić wcześniej. To też ta trójka nie odpowiada za jego stan. - Gdyby Morra była przypadkowym podglądaczem może jej świadectwo było by nic nie warte. Jednak jej klan był nadal szanowany, ona była mykes a jej fioletowe oczy świadczyły że jej pozycja zrobiła się mocniejsza tego ranka. To przynajmniej zapewniało jej że jej słowa zostaną usłyszane, zrozumiane i rozpatrzone.
 
Obca jest offline  
Stary 04-11-2021, 10:15   #37
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację


- Stracharkie gusła, chłopaka zabiły! - darł się Zyrgal, któremu z bagien brata wyciągnęła.

- Na stos z niemi! - wrzeszczały siostry jednakie, Niga i Hozan, z którymi jeszcze niedawno przy cieple ogniska i brusznicowej nalewki plotkowała o molsulskich mężczyznach.

- Na stos! - wrzała wściekłością Gulistan, matka Haruka, z którą… no nie, ona nigdy jej dobrze nie życzyła i gdyby mogła to Rune w płomienie cisnęłaby, gdy tylko nogę po raz pierwszy w ich osadzie postawiła i na jej syna spojrzała.

Wrona przesunęła wzrokiem po poczerwieniałych twarzach i sama od tej ich wściekłości zapłonęła. Animur Trójoki kostur w ziemię wbił, oparł się na nim z niezrozumiałym spokojem patrząc na swoich ziomków. Zastygła przy nim jak awers monety. Przyczajona nisko, obnażając zęby w ostrzegawczym grymasie, z opuszkami palców, które nie sięgnęły noża, ale tańczyły blisko jego rękojeści.

- Rab dobrze goda! - krzyknął Bibigul, potrząsając pozaplatanymi w kobiece warkocze włosami i stracharka szarpneła głową, poszła wzrokiem ku jasnej czuprynie, chudej, pająkowatej sylwetce raba co za ribaldo robił.

- Uważajcie, bo wam wiatr jęzory pourywa - warknęła. Nisko, z głębi gardła. Czarne oczy wciąż wbite w zieloną twarz. - Jak każdemu gł… - tyle powiedzieć zdążyła nim ryk potężny naczelnika po osadzie się przetoczył.

Zamilkła, dopiero teraz patrząc na drobną sylwetkę przy rabie na ziemi rozciągniętą. “Chłopcze” prawie słyszała w szeleście liści i trzepocie spłoszonych zamieszaniem ptaków.

Chłopcze…

A więc znowu o chłopca szło.
Westchnęła.





W kolibie naczelnika przygarbiła ramiona, kucnęła przy ścianie, plecy ciężko o ścianę oparła a przedramiona na kolanach. Zamknęła oczy, żeby nie widzieć twarzy Drunga nabrzmiałej gniewem jak przejrzały owoc tak mocno, że niemal skóra pękała, nie widzieć nieruchomego dzieciaka, nie widzieć maski przeklętej, która jej Haruka zabrała. Słuchała za to. Słuchała uważnie. Nut ostrych w naczelnikowym głosie. Nut nieruchomych i szarych w głosie starego stracharza. Nut jak drobne kolce jeżynowego krzewu w słowach mykes. Podniosła powieki, ale zamiast popatrzeć po innych wzrok w ręce swoje wbiła, jakby w koniuszkach nieruchomych palców odpowiedzi czytała.

- Młodego ciemność otacza - odezwała się cicho i w jej głosie nuty jak szorstki żwir pod stopami, jak wyschnięta, jałowa ziemia. - I wrzask. I płomienie. Jest jak mysz w kąt zagoniona dookoła której wyjąc, tańczy sfora wygłodniałych lisów ayther dookoła niego w wir zaganiając. Wszystko w nim to przerażenie, ból i rozpacz. Cokolwiek przez niego się stało, cokolwiek >poprzez< niego się stało, chłystek płaci za to już teraz.
 
obce jest offline  
Stary 04-11-2021, 18:32   #38
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację

Kruczowłosy Molsuli tylko przysłuchiwał się, co też powiadali inni, którzy w osadzie dłuższy czas spędzali i w poczet społeczności znacznie głębiej wpisani byli. Zadumał się jakby chcąc słowem swym ugasić płomienne charaktery niczym znachor, co do rany żywo bólem promieniującej balsam z liści i soków brzeczniny przykłada. A głos jego zabrzmiał jak mgły opar, nad zroszonym ostańcem przez bagienną strugę obmywanym.

- Rację moi kumowie rzekli i troska jeno z ust ich płynie o los osady. Bo mroczność, co od ciała erzahlera biła i w nurbekowej chacie gościem bywała za sprawą chłopięcia, toż samo źródło rodziło. – przełknął bezgłośnie ślinę, acz tylko nikły ruch grdyki to zdradził. – Tera tego nieszczęsnego otroka posmagała boleśnie jako, iż on podobnie łakomą strawą i karmicielem tej siły.

- Aytherowych strug, żadna tama nie powstrzyma przed wezbraniem. Winniśmy Baydura schwytać i złe oko Teyna od sioła tymże sposobem odwrócić. Co by więcej krzywd się na niewinne dusze nie stoczyło…

Szczerze mówił Aran, jakby sam już uwierzył w takie sprawy rozwikłanie.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 04-11-2021 o 18:34.
Deszatie jest offline  
Stary 05-11-2021, 09:16   #39
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Niewolnik ujrzał wreszcie kompanię, która mogła być potencjalną zamieszania przyczyną. Znał pobieżnie każdą z grupy osobę, kojarzył więc, że jeden to Molsuli o bystrym spojrzeniu, inna kobieta mykesem była, choć niewiasta została odmieniona jakoś, wreszcie rozpoznał stracharzy dwójkę. I to właśnie reprezentantka profesji złowieszczej, co ją chyba Wroną przezywali, uczyniła rabowi uwagę. Na zaczepkę nie odpowiedział, wyraźnie zdjęty obawą o siebie. Ptasia stracharka sprawiała wrażenie, jakby swoim okiem potrafiła sięgnąć w cudze jestestwo i przejrzeć się weń niczym na zwierciadła tafli.
Weszli do środka koliby i kiedy Drung na spytki tamtych brał, rab miał przy młodziku pomóc. Na sztukach lekarskich znał się tyle, co nic, więc ograniczył do tego, aby przynajmniej w paradę nie wchodzić. Akhmal zresztą, najlżej mówiąc, nie wykazywał ku elbenowi żadnych uprzejmości. Aaron stał zwyczajnie z boku, gotów jednak pomóc w każdej chwili, a to młodego przytrzymać lub jaki specyfik znachorowi podać.
Zdawałoby się, że nastał już kres dzisiejszych osobliwości, gdy wtem rab dostrzegł coś, co zdawało się uwadze innych uchodzić. Przestał słuchać kolejnych tłumaczeń i przez kilka długich chwil jego wzrok spoczął na oczach Gulguna. Te bowiem tylko pozornie żadnej obecności w sobie nie miały. Aaron nagle cofnął się o krok, widocznie przejęty czemuś.
Z marazmu wyrwał go dopiero znachor, choć rab miał wrażenie jakby wrócił gdzieś z daleka. Spojrzał pierw na Akhmala i dopiero potem ku naczelnikowi oblicze skierował.
– Jeśli można – chrząknął lekko. – Na moje to oni zdają się prawdę mówić. Złe w chłopaka wstąpiło, bo i ja… coś widziałem – czoło elbena zmarszczyło się w wysiłku, jakby misterną szaradę próbował rozwiązać. – Ledwie przed chwilą. Jaką polankę i ciała tańczące. Pląsały przede mną, choć przecież cały czas tutaj bywałem. Wyjaśnić tego nie potrafię. A na koniec… – rab uciął nagle, jego twarz przeciął kolejny grymas. – Wybacz naczelniku, jakaś niemoc mnie dopadła. To będzie przez ten dym i maści. Zechcę powietrza zaczerpnąć.
Aaron był na tyle przejęty, że nie czekał na pozwolenie, lecz wprost do wyjścia się skierował.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 16-11-2021 o 21:05.
Caleb jest offline  
Stary 07-11-2021, 00:00   #40
Bradiaga Mamidlany
 
Ribaldo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ribaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputacjęRibaldo ma wspaniałą reputację

“Kamyk jest stworzeniem
Doskonałym”
Zbigniew Herbert-



Wybrzmiały słowa celebransów, co rytuał plugawy odprawili, jak i pozostałej dwójki, co już na językach całej gromady była. Cisza po nich zaległa, jak borsuki w swych norach, kędy pierwsze torukowe deszcze spadają, a wiatr chłód przynosi. Długo ona trwała i zdało się wszystkim, że serpentyny czasu, co się w chronometrze trisferycznym kręcą, w miejscu stanęły. Niechybny to znak był, że przełom się zbliżał.

Lodowate podmuchy kolibę bezlitośnie chłostały, aż bele drewniane z bólu piszczały i zawodziły żałośnie. Ulewa z każdą chwilą tylko się wzmagała, co jeno za kolejny znak poczytywano, że srogie termina nadchodzą. Nawałnice takie bowiem zwieńczeniem torukowych dni mroczny zawżdy bywały, a nie ich początkiem. Kędy więc tak pora słoty najgorszej się zaczyna, dalsze dni jej, jeno straszliwe będą.

Drunga głowę pochylił, a corylus, symbol jego władzy naczelnikowskiej, wolno ku ziemi opuścił. Wnet Animur rozpoznał, że przywódca ich w modlitwie się pogrąża. Wiedział już, co też naczelnik zamierza. Kabalarskie poruczenia, które odebrał w samej stolicy regionu przed laty, nie poszły na marne. Wyczuł Drunga, prądy aytherowe z samego centrum Pustki płynące i umysł swój na boskie słowa otworzył. Nim jakiekolwiek dźwięki z ust naczelnik popłynęły, stary stracharz, wiedział doskonale, jaki los ich czeka.

I podniósł Drunga głowę swą, a z oczu jego najprawdziwsze iskry się dobywały. Wzrokiem natchnionym po zebranych powiódł, po czem corylusem w klepisko uderzył.

- Sibiryath! - wykrzyknął słowo prastare, co przed eonami w mrokach wszechświata wybrzmiewało. Tłumaczone dosłownie znaczyło tyle, co “on przemówił”. W Protosie wielka głębia się kryje i pojedyncze słowo mnogość znaczeń posiadało. Nie inaczej i w tym przypadku było. Każde dziecko znało brzmienie i sens tego zwrotu. Padało ono po wielokroć i za każdym razem sens życia wyznaczało dla wielu, jak i drogę którą kroczyć mają. Nie ważne, czy to usta naczelnika je wypowiedziały, znachorki starej, czy świątobliwego kabalarza, co na szczycie świątynnych schodów stoi. Za każdym razem, kędy wybrzmiewało, człowiek istnieć przestawał i na krótką chwilę z jedynym i najprawdziwszym bogiem, jednością się stawał.

Sibiryath! - kto słowo to posłyszy wie, że oto objawiona została kaytulowa wola i pragnienie jego najskrytsze. Nim świat stwarzał i zamiar swój w czyn przekuwał.

- Sibiryath! - powtórzył naczelnik, choć konieczności ku temu nie było. Nikt wszak woli Pana Pustki się nie przeciwstawi i polemiki z nią nie podejmie.

- Oto przemówił On, nicość bezkresna, Pan Stworzenia, Kreator Wszechrzeczy, Bóg Jedyny, który trwał, nim cokolwiek innego nastało. Usta wasze grzeszne, łaski zaznały i prawdę nam objawiły. On was wybrał i On was poprowadzi. Wyście zaszczytu dostąpili, Otoka wam jest bowiem przeznaczona.

I wzniósł Drunga corylus w górę i przez długa chwilę trwał w tej pozycji. Kędy trzon kostura w klepisko uderzył wszyscy wiedzieli, że od tych słów odwołania nie ma.




Strugi deszczu, niczem rwące rzeki strumienie, obmywały ciało Aarona. Mroźne podmuchy oczyszczały myśli jego i duszę w ciele uwięzioną. Ból niemalże fizyczny elben odczuwał, czyn jego, bowiem nie tylko nietaktem był, aleć zbrodnią prawdziwą. Żaden bowiem niewolnik bez pozwolenia odezwać się w gronie wolnych nie może, a tym bardziej wyjść bez ich zgody, czy rozkazu.

Zwyczaje, prawa i obowiązki miał Aaron niczem tatuaż na duszy wytłoczone. Mimo to wizja, której przy nietomnym Gulgunie doznał, tak nim wstrząsnęła, że niemal wszystkie je pogwałcił.

Wiedział, że kara pręgierza go nie minie i baty na swych plecach poczuje.

Co inszego jednak jego duszę zaprzątało. Każdą cząstką jestestwa swego czuł, że oto otwierają się przed nim bramy przeznaczenia. Droga mroczna i kręta za niemi się kryła i lęk straszliwy, duszą elbena wstrząsnął.
Wiódł bowiem do tej pory żywot spokojny i dostatni, a oto jedna pieśń, zdarzenie jedno, błahe by się zdało, w objęcia losu okrutnego go pchnęło.

Stopami w błocie już brodził, z taką bowiem siłą deszcz ziemię siekał, że w mig w breję cuchnącą i plugawą ją przemienił. Za nic jednak miał on i chłód i wilgoć, co do szpiku kości przenikała. O los swój przyszły się troszczył i o życie swe młode.

Dłoń mocarna na ramieniu mu spoczęła i słowa zimne i twarde, niczem kamienie, z letargu go wyrwały.
- Masz czegoś chciał. Kaytul cię wzywa. Otoka obowiązkiem i przeznaczeniem twym. Do koliby wracaj i godną pieśń pod rytuał ułóż - rzekł Drunga, na twarz raba nawet nie spoglądając.




Chłód niemalże trupi w kolibie panował. Cisza nieznośna i ze wszech miar wymowna królowała, nikt bowiem ni odwagi, ni potrzeby nie czuł, coby słowa na wiatr mroźny rzucać. Los ich oto w jednej chwili przypieczętowany został.
Tak aytherowe strugi Kaytul tkał, że losy ich pięciorga w jeden wątek splótł. Od teraz razem za dolę całej gromady odpowiadali, jak i za przyszłość nurbekowego syna, któren początkiem całej tej historii był.

W uszach im wciąż słowa naczelnika Drungi brzmiały, które ten wypowiedział, gdy kolibę opuszczał.

- Animur! Prawo i zwyczaje znosz. W rytuałach biegły jezdeś, to i ty Otoce przewodzić będziesz. Ofiarę wskaż, to moi wojnarzy ku tobie ją przywiodą. W kolibie ostańcie. Ciało Baktygula płomieniom oddajcie i czem prędzej rytuał Otoki odprawcie, by skoro świt na łowy ruszyć. Co wam trzeba, Harukowi powiedzcie, to on wam przyniesie. Los jego niechybnie z Wroną splecion, tędy choć wizji żadnych on nie doświadczył, to i tak z wami pójdzie. W końcu ktoś musi w czasie tej Otoki jaja nosić i odwagę mieć, by krew Baydura przelać. Bywajcie kumowie i niech Kaytul wam błogosławi.
 
__________________
I never sleep, cause sleep is the cousin of death

Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 07-11-2021 o 15:20.
Ribaldo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:46.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172