Czarne chmury złowieszczo kotłowały się nad wzburzonym morzem. Długa łódź, na rosnących by opadać na łeb na szyję falach, wypływała ze spienionej kipieli miotana niczym lwi pazur Grażyny odklejony w wirach publicznej jacuzzi.
- Odyseuszu! - przez grzmoty piorunów darł się najbliżej siedzący wioślarz. - Ląd na horyzoncie!
Siedzący na dziobie Ragnar Lodbrok, targany żywiołami, zamrugał oczami.
- Odyseco? Floki, co ty mi tu?
Jednak marynarz zdawał się nie słyszeć.
- Na Odyna! - król zaśmiał się wściekle. - Do lądu!
Żeglarz przerwał wiosłowanie i palcami wskazał na swoje uszy.
- Do masztu wiążemy cię panie?! - darł się.
- Mnie?! - wiking ryknął przekrzykując świst wiatru. - Do masztu?! - gniewnie wytknął ręką drewniany słup. - Upiłeś się? - zmrużył oczy, przekrzywił głowę i przyjrzał się nawigatorowi z pode łba. - Znowu paliłeś!
- Teraz?! Teraz?! - dopytywał tamten, lecz szybko zamilkł odrywając wzrok od Odyseusza.
Z przerażeniem zaczął wiosłować dwa razy szybciej, co zresztą z podobnymi minami żywo podchwyciła reszta załogantów.
- Zeusie zachowaj nas! - krzyknął jeden.
- Posejdonie! Dla ciebie utopię teściową! - modlił się drugi.
- Ohydne te syreny… - zmełł z obrzydzonym zdziwieniem inny ze zgrozą patrząc w dal.
Za plecami siedzącego na dziobie łodzi, z rozpostartymi skrzydłami, niezgrabnie frunęła pijana Chimera. Śpiewała w akompaniamencie burzy na głosy każdą z sześciu smoczych głów.
- Black coat!
- White shoes!
- Black hat!
- Cadillac!
- Yeah!
- The boy's a time bomb!
Cisza.
- Salvador Domingo Felipe Jacinto. - wyrecytowała matka zirytowanym, nie znoszącym sprzeciwu tonem. - Tyle razy mówiłam. I znowu się powtarzam. Najpierw obiad, potem wpatrywanie się w brudny tynk na ścianie.
- Black coat!
- White shoes!
- Black hat!
- Cadillac!
- Yeah!
- The boy's a time bomb!
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill