Elfy mają swoją nazwę dla swoich dzieci, które miały nieszczęście urodzić się i wychować w ludzkim społeczeństwie - Forlorn. W nielicznych przypadkach te znalezione lub osierocone elfy znajdują kochające domy u ludzi, choć fakt, że w trakcie ich dzieciństwa dawni towarzysze zabaw stają się ich faktycznymi opiekunami i przybranymi rodzicami, skutkuje dziwnie wypaczonym poczuciem własnego ja. Większość Forlornów nie ma tyle szczęścia - żyją na ulicach jako niemal wieczni bezdomni, samotnie obserwując, jak ich towarzysze starzeją się i odchodzą do lepszych zadań.
Merisiel jest jedną z Forlorn, która dopiero teraz wychodzi z dziesięcioleci spędzonych jako dziecko ulicy i staje się młodą dorosłą, gotową do samodzielnego życia. Jako mistrzyni w przemieszczaniu się na statkach wiele podróżowała i nazwała domem dziesiątki miast, opuszczając jedno dla drugiego, gdy jej towarzysze przerośli ją lub ona ich. Życie Merisiel było ciężkie, tym bardziej, że zawsze miała trudności z opanowaniem umiejętności, które łatwo przychodziły jej towarzyszom. Nigdy nie była najostrzejszym nożem w szufladzie, jak mówi przysłowie. Merisiel nauczyła się nadrabiać to nosząc przy sobie co najmniej tuzin takich noży. Kiedy coś nie idzie zgodnie z jej starannie ułożonymi planami (a prawie zawsze tak się dzieje), noże zawsze wychodzą i to, co musi zostać zrobione, zostaje zrobione. Do tej pory białowłosa nie spotkała się z problemem, którego nie dałoby się, w ten czy inny sposób rozwiązać.
Doświadczenia życiowe Sillvari nauczyły ją, by cieszyć się pełnią życia w miarę jego upływu - nie wiadomo, kiedy dobre czasy mogą się skończyć. Jest otwarta i ekspresyjna w swoich myślach i emocjach, a choć zawsze jest w ruchu i pracuje nad najnowszymi pomysłami na łatwy zarobek, w ostatecznym rozrachunku sprowadza się to do bycia szybszą od innych - albo na nogach, albo przy pomocy swoich ulubionych ostrzy.
Mimo, że miała trudne życie nie zamieniłaby go na inne.
W jastrzębiej Dziupli zobaczyła i zwiedziła już wszystko, a że była człowiekiem lub raczej elfem czynu zaczynało jej się pomału nudzić.
Kolejne możliwe zlecenie, przygoda, zarobek sama cisnęła im się w ręce. Tak czy inaczej cała reszta jej dotychczasowej tymczasowej od jakiegoś czasu drużyny już była zainteresowana nowym zleceniem, a przynajmniej na nową przygodę się szykowało jak nic.
Jak zwykle chcąc być pierwszą lub przynajmniej z przodu przecisnęła się przed towarzyszy niemalże wpadając na herolda. Chcąc ukryć chwilowe zakłopotanie udawała, że strzepuje jakiś niewidoczny kurz z ramienia.
- Nie wiem co na to pozostali, ale moje sztylety są gotowe do usług. To kiedy ruszamy?- powiedziała nonszalanckim tonem.
__________________ I am a Gamer. Not, because i don't have a life. But because i choose to have Many.
Discord: Adi#1036 |