Agencja SSI w Northside, 6 listopada 2021, 17.28
- Nie jestem w stanie odpowiedzieć na te pytania - odpowiedział ten z ochroniarzy, który jako pierwszy przywitał w progu agencji śledczych - Będą panowie musieli porozmawiać z szefem.
Jeden z pary mężczyzn pozostał w holu agencji uprzedzając swego przełożonego o niezapowiedzianej wizycie policji przez wmontowany w ścianę videofon. Drugi szybkim krokiem zaprowadził detektywów do windy. Thomas zauważył, że przewodnik nieznacznie utyka i odnotował w myśli fakt, że kształt zarysowany pod nogawką spodni sugerował mechaniczną naturę kończyny.
- Uszkodzenie polowe? - zapytał, kiedy drzwi windy zasunęły się bezszelestnie, a ona sama zaczęła zjeżdżać do podziemnej części budowli. Ochroniarz podchwycił znaczące spojrzenie Richarda, pokręcił przecząco głową.
- Na szczęście nie - odparł poprawiając przekrzywione pod pachą Uzi - Świeża implantacja. Układ nerwowy ciągle jeszcze nie jest w pełni skalibrowany, dlatego do zakończenia integracji fizjologicznej muszę siedzieć w centrali.
- Nie najgorsza fucha zważywszy na to, co dzieje się na ulicach - skomentował Stones - Dużo osób zatrudniacie?
- Około pięćdziesięciu, a czemu? - ochroniarz zerknął na detektywa podejrzliwie, przycisnął jeden z guzików na konsolecie panelu windy zatrzymując ją i otwierając drzwi wiodące na rzęsiście oświetlony elektrycznymi lampami podziemny korytarz.
- Ciekawość zawodowa - odparł detektyw - Zna pan wszystkich kolegów? Znał pan Stevena White?
- Tak i tak - odparł ochroniarz zapraszając gości do udania się w ślad za nim. Policjanci ruszyli korytarze mijając zamknięte drzwi kolejnych pokojów operacyjnych, z których dobiegały ich stłumione głosy pracujących dyspozytorów agencji - Znamy się tutaj wszyscy i znałem Stevena. Szkoda faceta, był naprawdę w porządku, chociaż z Wschodniego Wybrzeża. Pracował z nami od dobrego roku i nie było na niego żadnych skarg. Dał się lubić. Jak to się stało?
- Zastrzelili go zaraz na początku napadu - odparł szczerze Stones - Nawet nie wyciągnął broni.
- Skurwysyny - warknął z dźwięczącą żalem złością ochroniarz - Głupia śmierć. W mediach nie było jeszcze żadnej informacji o napadzie, nikt z komendy ani banku do nas nie dzwonił. I coś musiało się spieprzyć w biochipie Stevena, bo ciągle działa. Dwie godziny temu?
- Tak - kiwnął głową Voronin - Położyliśmy rękę na przepływie informacji. Reporterzy rzucili się na kolizję drogową trochę dalej na Szóstej Alei, nie zwęszyli widać jeszcze newsa, ale lada chwila to się zmieni.
- Steven miał spokojny przydział, raportował status co cztery godziny. Ostatni meldunek wpłynął o czternastej, następny miał być o osiemnastej, w chwili zamknięcia filii. Co za głupia śmierć. Macie już tych drani?
- Zbiegli z miejsca napadu - zaprzeczył Richard - Prowadzimy śledztwo i zapewniam, że...
- Po prostu ich rozwalcie - przerwał detektywowi rozmówca - Takich świrów należy odstrzeliwać na podstawie domniemania cyberpsychozy albo jakiejś narkotykowej schizy. Zero tolerancji!
Mężczyzna stanął przed stylizowanymi na prawdziwe drewno drzwiami na końcu korytarz i zapukał w nie dwa razy, nieco poniżej chromowanej tabliczki z nazwiskiem "Francis Donelly - dyrektor operacyjny".
- Wejść! - padła krótka odpowiedź i pociągnięte przez ochroniarza drzwi stanęły otworem.