Piegus
Parę chwil później udało im się odciągnąć rannego elfa na bezpieczną odległość od toczącej się nadal w oddali gwałtownej sprzeczki. Ciężko było powiedzieć, czy którykolwiek z chłopów zdołał ugodzić drugiego skutecznie, ale nie wyglądało to tak, jakby się specjalnie powstrzymywali. A wiązanka gniewnych bluzgów i bolesnych stęknięć, mimo że oddalona i chyba cichsza nie ustawała.
Piegus nie był lekarzem, a i nie wydawało się, by Alf specjalnie wprawnym okiem spoglądał na rany nieszczęśnika, byli więc tylko w stanie zbadać go "na chłopski rozum". Od razu widać było, że biedak dostał parę mocnych ciosów w głowę, ale czaszka była chyba w jednym kawałku, reszta ciała również była mocno posiniaczona, ale nie było tam chyba ran zadanych nożem. Wydawało się też, że pobity miał chyba pierwsze prześwity świadomości.
- Nie jestem... nie... elfem... - wysyczał boleśnie.
Piegus wiedza encyklopedyczna d20(+2 łatwy)= 8 sukces
Cóż, faktycznie nie wyglądał do końca jak elfy, które Piegus czasem widywał, ale przecież podobnie jak u ludzi mogło ich być wiele ras. Jego wychudła twarz miała ludzkie rysy, jedynie uszy były wydłużone. Miał też lekki zarost, czego elfy, jak Piegus kojarzył, nie powinny mieć.
- Biedaczysko z tego elfa, we łbie mu się od tych razów pomieszało. - stwierdził ze współczuciem Alf.
- Słyszałem ja kiedyś o krasnoludzie, który po nagłej chorobie nagle począł twierdzić, że jest rodowitym Wissenlandzykiem, nawet człeczą żonę se znalazł i dziatki z nią płodzić chciał, ponoć do dzisiaj siedzi w miejskiej wieży głupców.
Kilka chwil później krzyki ustały, ciężko było powiedzieć, czy głupcy się pozabijali, doszli do wniosku, że ktoś wystrychnął ich na dudka i walka nie ma sensu, czy może po prostu poranieni uciekli. Ranny począł jednak odzyskiwać przytomność.
- Uhh... co? Gdzie oni?! - rozejrzał się bojaźliwie wokół, szukając swoich oprawców.
- Nic się nie martw, mości elfie, wyratowaliśmy cię, rychło będziesz mógł wrócić do waszego leśnego królestwa. - zapewnił uspokajającym tonem Alf.
Cóż, wbrew przekonaniu Alfa i osiłków biedak uparcie zarzekał się, że nazywa się Gustav Schmitwald, jest pomocnikiem kucharza z Eisental i nigdy wcześniej nikt go za elfa nie wziął. Wydawało się też, że był w stanie chodzić, choć kręciło mu się w głowie, więc trzeba go było podtrzymywać.