Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 31-10-2021, 18:24   #13
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Tenvinc D'Onorffio, mimo późnej pory, wciąż siedział w swoim gabinecie. Było to skromnie wykończone pomieszczenie, nie przypominało siedzib polityków, a przynajmniej tych polityków, których można było zobaczyć w holonecie. D'Onorffio był zaledwie członkiem rady sektora. Ale aspiracje miał o wiele większe. Tymczasem musiał się jednak zadowolić skromnym i w sumie niewielkim gabinetem, bez drogich obrazów na ścianach, czy rzadkich i egzotycznych roślin. Nie miał nawet drugiego krzesła dla gościa. Ale od czegoś trzeba było zacząć.

Pracował właśnie nad mową na jutrzejsze zebranie w sprawie rozbudowy wodociągu dla poziomów 3000-3300, którego to projektu ten dupek Mordino nie chciał poprzeć. D'Onorffio musiał go przepchnąć, wziął już zaliczkę od Zabrax Constructions. Myślał, że pójdzie z tym o wiele łatwiej, nie przewidział, że przewodniczący, który tak mocno w swej kampanii obiecywał pomoc najniżej sytuowanym, może zechcieć to zastopować.

Nagle komunikator na jego biurku zabłyszczał czerwonym światłem niewielkiej lampki. Połączenie przychodzące. Pewnie Xela niecierpliwi się czemu jeszcze go nie ma w domu. Jeszcze za to mu się oberwie... Bez entuzjazmu wcisnął przycisk "Odbierz".

Nad urządzeniem pojawił się błękitna, przezroczysta postać Rodianina.

- Dorgo? - spytał zaskoczony Tenvinc.

- Słyszałeś o Mordino? - spytał tamten. - Podobno ktoś go zabił.

- Naprawdę? - D'Onorffio zmarszczył czoło.

- Znaleźli jego trupa w windzie. Cały holonet o tym huczy. Słuchaj, to się źle odbije na...

- Spokojnie, przyjacielu. Jakoś opanujemy sytuację. Wiceprzewodniczący przejmie jego obowiązki, wygłosimy trochę żałobnych przemów, godnie go pożegnamy i pociągniemy ten wózek dalej.

- Nie zdajesz sobie chyba sprawy co to oznacza.

- Doskonale sobie zdaję, dziękuję. Martwisz się jego legendarnym archiwum? Jeśli ktoś położył na nim łapska, to nie po to żeby je upublicznić. Spokojnie, wkrótce ktoś się do nas odezwie w tej sprawie. W najgorszym razie będzie tak jak dotychczas, w najlepszym może uda nam się pozbyć tego problemu.

Tenvinc zakończył połączenie. Nie potrafił powstrzymać uśmiechu cisnącego mu się na usta. Przemowa o wodociągach nie będzie potrzebna. Hyrra Topret, obecny wiceprzewodniczący, sam jest gorącym zwolennikiem rozbudowy wodociągu, więc z przepchnięciem tego projektu nie powinno być żadnych trudności. Zabrax z łatwością wykoszą konkurencję i wygrają przetarg, a na koncie D"Onorffio pojawi się suma z kilkoma zerami. Teraz mógł ze spokojną głową wrócić do Xeli.


TC-19 posadził roztrzęsioną Nejjy na kanapie i podreptał swym niezbyt praktycznym krokiem do kuchni po szklankę wody. Gdy wrócił obie kobiety kryły twarze w dłoniach. Vicky stała tam gdzie ją droid zostawił i najwyraźniej cicho szlochała. Nejjy nadal siedziała na kanapie i prócz lekkiego podnoszenia i opadania ramion przy oddychaniu, nie dawała znaków życia. Żadna nawet się nie zbliżyła do drugiej.

Dopiero, gdy starsza z kobiet zauważyła wracającego droida, podeszła do młodszej, usiadła obok niej i delikatnie objęła ramieniem. Pani Vicky często zachowywała się jakby to, co robiła było tylko na pokaz, ale trudno było określić czy tak było w rzeczywistości, czy to tylko mylne wrażenie. Nejjy drgnęła delikatnie, czując na sobie dotyk macochy.

TC-19 wręczył przyniesioną szklankę Vicky, a ta podała ją Nejjy.

- Weź kilka łyków, kochanie - z jej głosu wręcz wylewała się troska. Tym razem droid protokolarny rodziny Mordino nie miał wątpliwości. To była gra aktorska. Bardzo dobra gra, należałoby dodać.

Nagle zabrzmiał dzwonek przy drzwiach...


Podróż nie trwała zbyt długo. Policyjny śmigacz był w doskonałym stanie, a droid, Yoqsha musiała to przyznać, znał się na jego prowadzeniu. Niestety ponieważ był droidem odmawiał użycia syren żeby przebić się przez bardziej zakorkowane strefy, ale i bez tego dotarli na miejsce stosunkowo szybko.


W głowie Mirialanka próbowała sobie ułożyć co powinna powiedzieć i jakie zadać pytania. Po prawdzie to nie znała rodziny Myrona zbyt dobrze, z wyjątkiem jednego Durona, ale jego chyba wolałaby w ogóle nie spotkać. Siostra Durona Nejjy była dla Yoqshy zupełną niewiadomą. Co prawda wiedziała o niej dużo, głównie tego co dowiedziała się prowadząc śledztwo, gdy dziewczynę porwano przed laty, ale gdy ta została zwrócona ojcu, zupełnie się załamała. Przeszła wielką przemianę i nie była już tą samą dziewczyną, o której Yoqsha słuchała, gdy Myron i Sijes opowiadali o niej ze łzami w oczach.

No właśnie, żona Myrona. Sijes dawno temu opuściła Coruscant, a tej całej Vicky Yoqsha nawet nie miała okazji poznać. Wychodziło więc na to, że jedynym mieszkańcem apartamentu rodziny Mordino, z którym pani detektyw się znała lepiej i z którym nie będzie miała oporów porozmawiać, jest ich droid protokolarny TC-19.

Z tą myślą podeszła do drzwi wejściowych i nacisnęła dzwonek...


Przeglądanie holonetu szło Kehilowi dość żmudnie. I w niczym nie pomagał fakt, że jego datapad był specjalnie przystosowany dla ras, które nie posiadały oczu. Dość szybko natrafił na jakiś stary artykuł o znalezionym na śmietniku trupie, którym okazał się być Chet, malec rasy Aleena, ale świetnie znający się na inżynierii, a w hakowaniu potrafił prześcigać nawet droidy, w czym pomagał mu cybernetyczny implant wbudowany w tył jego wielkiej głowy.

Potem było już jednak gorzej. Żywych trudniej znaleźć niż martwych. Riahscos, świetny strzelec rasy Clawdite, według innego artykułu, był poszukiwany za jakieś morderstwo. A biorąc pod uwagę, że jego rasa jest zmiennokształtna, raczej nie będzie łatwo go znaleźć, o ile w ogóle został na planecie.

Terhun, człowiek-cień, jak go nazywali, potrafił podkraść się do każdego. Miał też lepkie dłonie i ciągle coś mu w nie wpadało. Reckrew, potężny Besalisk, którego siła była wręcz nieoceniona. Wreszcie Agome, piękna Twi'lekanka, specjalistka od broni białej. Nie cierpiała blasterów, ale miała za to łuk energetyczny, którym posługiwała się sprawniej niż gangusy z niższych poziomów swoimi spluwami. No i był jeszcze Garrus.

Niestety Kehilowi nie udało się znaleźć informacji na temat żadnego z nich. Może powinien zwrócić się w tej sprawie do jakiegoś specjalisty? Chet, niech mu ziemia lekką będzie, zrobiłby to w parę minut.


Devina wybrała samotny spacer. Do klubu "Dziewiątka" nie było tak znowu daleko. Musiała tylko zjechać turbowindą na niższy poziom. Okolica tutaj była już jednak mniej przyjazna. Więcej zakapturzonych postaci, jakieś osoby stojące pojedynczo lub grupowo w cieniu, zerkające podejrzliwie na przechodni, łatwiej też było wypatrzyć blaster przy czyimś biodrze. Prawie każdy tu taki nosił.

Okolica generalnie była z gatunku tych ponurych, choć Twi'lekanka i tak wiedziała, że to nic w porównaniu z jeszcze niższymi poziomami. Zresztą te ulice patrolowali jeszcze gliniarze z CSF, tak zwana Podziemna Policja. Właśnie jeden taki patrol ją minął. Dziewczyna nigdy nie lubiła ich dziwnych hełmów, zasłaniających całą twarz. Świecące się na żółto wizjery sprawiały jakby obaj funkcjonariusze przewiercali ją na wylot wzrokiem. Ale może właśnie miały tak robić?


"Dziewiątkę" odnalazła bez trudu. Wielki różowy neon z cyfrą "9" był świetnym punktem orientacyjnym. Jaydiego też szybko zauważyła, bo stał dziś na bramce. Był dokładnie taki, jakim go widziała po raz ostatni. Wysoki, dobrze zbudowany, kwadratowa szczęka. Na swój sposób nawet przystojny, jeśli ktoś lubił ten typ. Twi'lekanka podeszła do niego.

- Cześć, Jaydie.

- Cześć, piękna - mężczyzna uśmiechnął się, ukazując rządek równych zębów. - Co cię tu sprowadza? Stęskniłaś się za starym kumplem?

Mężczyzna poprosił kolegę by chwilę postróżował przy wejściu solo, a sam z Deviną odszedł na bok. Niestety nie wiedział niczego konkretnego. Nigdy nie miał dostępu do wewnętrznego kręgu Ziro, a jego najbliższych współpracowników znał tylko z widzenia, bo nawet nie z imienia. Ale z tego co słyszał, organizacja Ziro rozpadła się po jego aresztowaniu w drobny mak. CFS naprawdę mocno na nich naskoczył, a niektórzy mówili, że i wywiad floty maczał w tym palce. Trwała w końcu wojna, a Hutt dopuścił się zdrady, dogadując się z wrogiem Republiki. Pewnie miało to większy priorytet niż znajdowanie morderców, albo rozbijanie gangów handlarzy przyprawą*.

Jaydie słyszał też, że ci którzy przetrwali obławę w większości uciekli z Coruscant. Nieliczni pozostali dołączyli do gangów z niższych poziomów, ale znaleźć ich tam, nie znając imion i rysopisów, raczej się nie da.

- Wybacz, ale to wszystko co wiem - ochroniarz wzruszył ramionami. - Chociaż nie, czekaj. Był jeszcze taki gość, dość dziwny, łysy i blady. Chyba był kimś w rodzaju cyngla Ziro, w każdym razie często zachodził do klubu. Pewnie sama go widziałaś. Jak mu było? Tak czy siak, podobno został łowcą nagród. Wyrobił licencję i w ogóle. Jeśli ci na tym zależy, możesz spróbować wypytać w siedzibie ich gildii. Ale na nich działa tylko kasa. Może udaj, że szukasz kogoś do roboty? Tress Jasa, tak się nazywał! Ha, przypomniałem sobie.


Ponure rozmyślania Garrusa szybko zostały przerwane, bo jakiś kretyn wpakował się na niego rozlewając jego i swojego drinka. Najwyraźniej gość miał już trochę w czubie. Tym kimś okazał się Aqualish, który gniewnie spojrzał na Zabraka i w swoim dziwnym języku powiedział:

- Uważaj jak łazisz, durniu!

Chociaż były już łowca nagród doskonale zrozumiał, nie przeszkodziło to koledze Aqualisha rasy ludzkiej, wtrącić swoje trzy grosze:

- Mój kumpel twierdzi, że mu się nie podobasz. I wiesz co? Mnie też.



* przyprawa - potoczne określenie narkotyków
 
__________________
Edge Allcax, Franek Adamski, Fowler
To co myśli moja postać nie musi pokrywać się z tym co myślę ja - Col

Col Frost jest offline