Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-11-2021, 18:31   #130
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Godzinę później towarzysze opuścili więc tajny skarbczyk, ruszając dalej, badając te niezwykłe, i rozległe miejsce… rzędy tub z osobnikami w środku, podłączone do cicho pracującej, od czasu do czasu syczącej parą maszynerii. Wiele rzędów, wiele tub, bardzo wiele. I to w dwóch poziomach, sięgając i jakieś 6 metrów ponad podłogę. A wszystko zakurzone, opuszczone, pozostawione sobie…

Były ślady Orków. I w końcu i miejsce jakiejś małej batalii, wszystko między rzędami tub. Krew na podłodze, złamany topór, rozprysk krwi na jednej z pobliskich tub. Ale i brak ciał, brak czegokolwiek.

Za to kolejne ślady, po owej batalii, prowadzące gdzieś dalej i dalej, nadal w głąb tego wszystkiego. A tam, w oddali, coś było.

Jakby studnia, fontanna, na środku malutkiego placyku, w odosobnionym miejscu między tymi wszystkimi rzędami. I chyba nawet tam była jakaś woda… o mocnym, błękitnym blasku?

- Orkowie najprawdopodobniej zginęli. Miejcie się na baczności, to miejsce jest tak samo niebezpieczne, jak przez to, co przeszliśmy - rzekł Bharrig, rozglądając się ostrożnie.
- Najwyraźniej te mechaniczne pająki nie były jedynymi strażnikami tego miejsca - dorzucił Gabriel. - Dosyć logiczne. Widać zabrano ich ciała. Pytanie po co.

Idąca Janika zaczęła coś cicho liczyć pod noskiem.
- Dwadzieścia tub, potem maszyneria, i znowu dwadzieścia, na "parterze". Dokładnie tak samo na "piętrze"... i to taki jeden "regał". Kurde, a ile ich tu jest… - Mała zielona rozglądnęła się na boki.
- Ej, a każdy regał, ma dwie strony, i z obu one są, te tuby - Wtrąciła Deidre.
- Jeśli ktoś ich ożywi, to nie tylko najbliższa okolica będzie miała kłopoty - stwierdził Gabriel.
- Jeden regał to… osiemdziesiąt tych brzydali wewnątrz! - Sapnęła nagle Amara - Oj…
- Parę tysięcy groźnych wojowników - powiedział Wieszcz. - Ciekawe, gdzie jest dla nich broń. Bo zazwyczaj dobry miecz stanowi niezłe uzupełnienie pazurów.
- To mogą być jakieś półdemony - głos paladyna był zamyślony - Nikt nie mówi, że nie dysponują jaką średniej mocy magią. I wiele z nich lubi ograniczać się do pazurów i kłów. Aby czuć gorąco przelewanej krwi.

- Hej Bharrigu, podleć trochę wyżej, i zerknij jak daleko to się wszystko ciągnie we wszystkie strony? - Powiedziała idąca na szpicy Janika, do Druida-nietoperza.

W tych cholernych regałach, w tej cholernej maszynerii, znowu coś syknęło, i uleciało nieco pary…

I nagle, wśród kolejnego syku pary, po kilku dalszych metrach… “paaaf!!”

Wielka metalowa piącha, która wystrzeliła prosto w regału, z maszynerii jaką mijali, z miejsca pomiędzy tubami, pieprznęła Janikę, a ta aż poleciała w bok, i rozpłaszczyła się na tubach po drugiej stronie przejścia, jakim akurat szli.

Ogromne, pieprzone coś, wstało z miejsca, podnosząc się i wychodząc z regału, przestając być jego częścią, częścią maszynerii jaka tam się znajdowała. Nic dziwnego, że nikt go nie zauważył…


Bydle miało 10 metrów wzrostu. I wyglądało naprawdę niebezpiecznie.

- Uch… - Jęknęła z zakrwawioną twarzą mała zielona, “spływając” po tubie na podłogę.

- O szlag by...! - wyrwało się z ust Gabriela, który odruchowo cofnął się o krok. A potem przyjrzał się konstruktowi, usiłując rozeznać jego słabe i mocne strony.

Druid podleciał bliżej paladyna, po czym wykrzyczał zaklęcie korowej skóry na Kargara.

Tymczasem Geri przesunął się na lewo od paladyna i czekał na dogodny moment na rzucenie się na wielki konstrukt…

- Zróbcie mi miejsce! - Krzyknęła Deidre, po czym pobiegła w przód i stanęła obok Endymiona, i wypuściła z rąk błyskawicę. Ta pieprznęła metalowego kolosa… ale jakby na nim to nie zrobiło zbyt dużego wrażenia. Oberwał, miał ślad na torsie, ale to wszystko.

- Przygotujcie jakieś zaklęcia, będę was osłaniał! - zawołał Kargar, próbując sam sobie dodać animuszu. Ten stwór mocno nad nim górował...

- Jasna cholera - zaklął Endymion a na jego twarz wlały się tatuaże gdy biegł w stronę konstruktu. Stanął przed nim, obok Janiki wiedząc doskonale, że jest w zasięgu jego wielkich łap.
- Tu jestem! - zakrzyknął rozkładając szeroko ręce by odciągnąć uwagę golema od reszty drużyny i zaraz schował się za tarczą którą przygarnął ze stosu skarbów.
// Ruch + pełna obrona.
- Gdzie się pchasz bałwanie… jak mam teraz bomby rzucić i odskoczyć… - Wymamrotała do Paladyna Janika, przecierając krew z twarzy.

Wielgachny konstrukt z kolei omiótł spojrzeniem swego oka towarzystwo przed nim, i głośno zabuczał, co zabrzmiało prawie jak dęcie w róg. A następnie… ruszył prosto na nich, i to z niezwykłą werwą.

Kargar odpowiedział na to atakiem miecza… i nie trafił. Tak po prostu.

Kolos przebiegł po prawie całym towarzystwie, zgniatając ich swoimi buciorami, czy tam i kopiąc w trakcie… przebiegł po nich, i odczuli to wszyscy boleśnie. Bardzo.

A gdy był już za nimi, i zaczynał się ponownie w ich stronę odwracać, towarzysze zauważyli, iż Janika ledwo co stała na nogach, i praktycznie wymiotowała krwią.

Noż kurwa mać…

- Wszyscy wiać z tego korytarza! Ma nas tutaj jak na widelcu! - krzyknął Endymion do swoich.
- Geri! W prawo! - krzyknął Bharrig, a tygrys ruszył na południe ponaglany głosem Druida. Odbiegł nieco na bok, poza zasięgiem konstruktu.

Sam Bharrig podleciał bliżej Janiki i złapał ją szponami za ramię, a następnie pociągnął tam, gdzie uciekł tygrys.

Gabriel nie miał zamiaru czekać, aż konstrukt ponownie po nim przebiegnie. Ruszył biegiem w ślad za Gerim.
 
Kerm jest offline