Godzinę później towarzysze opuścili więc tajny skarbczyk, ruszając dalej, badając te niezwykłe, i rozległe miejsce… rzędy tub z osobnikami w środku, podłączone do cicho pracującej, od czasu do czasu syczącej parą maszynerii. Wiele rzędów, wiele tub, bardzo wiele. I to w dwóch poziomach, sięgając i jakieś 6 metrów ponad podłogę. A wszystko zakurzone, opuszczone, pozostawione sobie…
Były ślady Orków. I w końcu i miejsce jakiejś małej batalii, wszystko między rzędami tub. Krew na podłodze, złamany topór, rozprysk krwi na jednej z pobliskich tub. Ale i brak ciał, brak czegokolwiek.
Za to kolejne ślady, po owej batalii, prowadzące gdzieś dalej i dalej, nadal w głąb tego wszystkiego. A tam, w oddali, coś było.
Jakby studnia, fontanna, na środku malutkiego placyku, w odosobnionym miejscu między tymi wszystkimi rzędami. I chyba nawet tam była jakaś woda… o mocnym, błękitnym blasku?
- Orkowie najprawdopodobniej zginęli. Miejcie się na baczności, to miejsce jest tak samo niebezpieczne, jak przez to, co przeszliśmy - rzekł Bharrig, rozglądając się ostrożnie.
- Najwyraźniej te mechaniczne pająki nie były jedynymi strażnikami tego miejsca - dorzucił Gabriel. - Dosyć logiczne. Widać zabrano ich ciała. Pytanie po co.
Idąca Janika zaczęła coś cicho liczyć pod noskiem.
- Dwadzieścia tub, potem maszyneria, i znowu dwadzieścia, na "parterze". Dokładnie tak samo na "piętrze"... i to taki jeden "regał". Kurde, a ile ich tu jest… - Mała zielona rozglądnęła się na boki.
- Ej, a każdy regał, ma dwie strony, i z obu one są, te tuby - Wtrąciła Deidre.
- Jeśli ktoś ich ożywi, to nie tylko najbliższa okolica będzie miała kłopoty - stwierdził Gabriel.
- Jeden regał to… osiemdziesiąt tych brzydali wewnątrz! - Sapnęła nagle Amara - Oj…
- Parę tysięcy groźnych wojowników - powiedział Wieszcz. - Ciekawe, gdzie jest dla nich broń. Bo zazwyczaj dobry miecz stanowi niezłe uzupełnienie pazurów.
- To mogą być jakieś półdemony - głos paladyna był zamyślony - Nikt nie mówi, że nie dysponują jaką średniej mocy magią. I wiele z nich lubi ograniczać się do pazurów i kłów. Aby czuć gorąco przelewanej krwi.
- Hej Bharrigu, podleć trochę wyżej, i zerknij jak daleko to się wszystko ciągnie we wszystkie strony? - Powiedziała idąca na szpicy Janika, do Druida-nietoperza.
W tych cholernych regałach, w tej cholernej maszynerii, znowu coś syknęło, i uleciało nieco pary…
I nagle, wśród kolejnego syku pary, po kilku dalszych metrach… “paaaf!!”
Wielka metalowa piącha, która wystrzeliła prosto w regału, z maszynerii jaką mijali, z miejsca pomiędzy tubami, pieprznęła Janikę, a ta aż poleciała w bok, i rozpłaszczyła się na tubach po drugiej stronie przejścia, jakim akurat szli.
Ogromne, pieprzone coś, wstało z miejsca, podnosząc się i wychodząc z regału, przestając być jego częścią, częścią maszynerii jaka tam się znajdowała. Nic dziwnego, że nikt go nie zauważył…
Bydle miało 10 metrów wzrostu. I wyglądało naprawdę niebezpiecznie.
- Uch… - Jęknęła z zakrwawioną twarzą mała zielona, “spływając” po tubie na podłogę.
- O szlag by...! - wyrwało się z ust Gabriela, który odruchowo cofnął się o krok. A potem przyjrzał się konstruktowi, usiłując rozeznać jego słabe i mocne strony.
Druid podleciał bliżej paladyna, po czym wykrzyczał zaklęcie korowej skóry na Kargara.
Tymczasem Geri przesunął się na lewo od paladyna i czekał na dogodny moment na rzucenie się na wielki konstrukt…
- Zróbcie mi miejsce! - Krzyknęła Deidre, po czym pobiegła w przód i stanęła obok Endymiona, i wypuściła z rąk błyskawicę. Ta pieprznęła metalowego kolosa… ale jakby na nim to nie zrobiło zbyt dużego wrażenia. Oberwał, miał ślad na torsie, ale to wszystko.
- Przygotujcie jakieś zaklęcia, będę was osłaniał! - zawołał Kargar, próbując sam sobie dodać animuszu. Ten stwór mocno nad nim górował...
- Jasna cholera - zaklął Endymion a na jego twarz wlały się tatuaże gdy biegł w stronę konstruktu. Stanął przed nim, obok Janiki wiedząc doskonale, że jest w zasięgu jego wielkich łap.
- Tu jestem! - zakrzyknął rozkładając szeroko ręce by odciągnąć uwagę golema od reszty drużyny i zaraz schował się za tarczą którą przygarnął ze stosu skarbów.
// Ruch + pełna obrona.
- Gdzie się pchasz bałwanie… jak mam teraz bomby rzucić i odskoczyć… - Wymamrotała do Paladyna Janika, przecierając krew z twarzy.
Wielgachny konstrukt z kolei omiótł spojrzeniem swego oka towarzystwo przed nim, i głośno zabuczał, co zabrzmiało prawie jak dęcie w róg. A następnie… ruszył prosto na nich, i to z niezwykłą werwą.
Kargar odpowiedział na to atakiem miecza… i nie trafił. Tak po prostu.
Kolos przebiegł po prawie całym towarzystwie, zgniatając ich swoimi buciorami, czy tam i kopiąc w trakcie… przebiegł po nich, i odczuli to wszyscy boleśnie. Bardzo.
A gdy był już za nimi, i zaczynał się ponownie w ich stronę odwracać, towarzysze zauważyli, iż Janika ledwo co stała na nogach, i praktycznie wymiotowała krwią.
Noż kurwa mać…
- Wszyscy wiać z tego korytarza! Ma nas tutaj jak na widelcu! - krzyknął Endymion do swoich.
- Geri! W prawo! - krzyknął Bharrig, a tygrys ruszył na południe ponaglany głosem Druida. Odbiegł nieco na bok, poza zasięgiem konstruktu.
Sam Bharrig podleciał bliżej Janiki i złapał ją szponami za ramię, a następnie pociągnął tam, gdzie uciekł tygrys.
Gabriel nie miał zamiaru czekać, aż konstrukt ponownie po nim przebiegnie. Ruszył biegiem w ślad za Gerim.