Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2007, 12:35   #28
Donki
 
Reputacja: 1 Donki nie jest za bardzo znanyDonki nie jest za bardzo znany
- Dosyc tych zakupów! Nie mamy czasu do stracenia!-Krzyknął Mallun- Jeśli ktoś uzna, że jest na tyle odważny aby dotrzymac nam towarzystwa niech nas dogoni. My ruszamy.-Mówiąc to wyszeł z karczmy wraz z Aquodayro, Veinteelem, Tantalionem, Peredhilem oraz mało mównym Kelgarem. Staruch wciąż chichotał pod nosem, wyobrażając sobie jak byliby zdziwieni goście tawerny, gdyby nagle ich ciała zamieniły się w pochodnie. Zabawa by była przednia!! pomyślał starzec i kiedy tylko cała grupa podróżnych oddaliła się na tyle od tawerny, by nie dostrzec wybuchu, Aquodayro rzekł:
- Iść na ważki nie mogę pełnym będąc- gdy dostrzegł zdziwione spojrzenia swoich towarzyszy wytłumaczył dokładniej o co mu chodziło, tak by wszystko zrozumieli- Jedyną rzeczą jaką mój stolec zrobić może, to nie czekać...- część ze słuchaczy dziada, chyba jednak wolałaby, żeby ten nie tłumaczył im w tak dosłowny sposób co zamierza zrobic, ale skoro subtelne aluzje do nich nie trafiają... Aquodayro pobiegl ile sił w nogach w pobliskie krzaczki, a gdy upewnił się że nikt go nie widzi zaczął mamrotać coś pod nosem. W miarę jak staruch wymawiał słowa zaklęcia, zaczęła ogarniać go blado-niebieska poświata, aż po chwili z nagłym świastem, aura ta znikła (wraz z Aquodayro). Czarownik przeteleportował się w pobliże karczmy. Nie zważając na to, czy ktoś widział jak mag pojawia sie z nikąd, Aquodayro podbiegł do tworzącej cień, ściany budynku.
- Niah się zdziwą...- mruknął uradowany starzec. W tym momencie skupił się, a wokół jego prawej ręki zaczęła zbierać się moc która po chwili zmaterializowała się w postaci zielonkawej kulki, spoczywającej teraz w dłoni rzucającego czar. ten ze złowieszczym chichotem podłożył ją pod tawernę i cichym biegiem ruszył w stronę z której przybył by tam znów przeteleportować się w krzaki. Aquodayro sam nie wiedział co spowoduje czar zawarty w kulce. Nie raz bywała to ognista kula, albo seryjna błyskawica. Zdarzało się też rze czar przemieniał wszystkich w jego zasięgu w kruliki, albo dawał im nadludzką siłę. Innymi słowy czar ten był nieprzewidywalny, tak jak sam Aquodayro. Sądząc jednak po kolorze, kula zawiera w sobie zabójczą chmurę, deszcz kwasu, albo zaklęcia związane z roślinnością...

Po paru godzinach drogi...

-Cholera! Mało byśmy was nie zabili!!!- wrzasnął Mallun wybiegając z ukrycia.-A więc jednak znaleźli się jeszcze jacyś odważni... hehehe... Tym lepiej. Wy nasze imiona znacie z karczmy, teraz wy się przedstawcie.
-Hola hola zacny krasnoludzie- powiedział bard stając nie co przed Mallunem i kładąc rękę na rękojeści miecza- a skądże mamy pewność, że ta o to dama i jej waleczny towarzysz to nie szpiedzy wroga?- to mówiąc błyskawicznie wyjął miecz i przytknął go do podbródka kobiety- Choć nie -rzekł w zamyśleniu – czy tak piękna pani może służyć smoczym władcom?- broń wróciła na swoje pierwotne miejsce.
- Tak tak tak tak...- zaczął mamrotać Aquodayro uparcie patrząc w oczy kobiety- co jeśli ważki ich przysłały tu?! Zabijmi ich! Tak! Najlepiej bedzie! Nic donieść nie dadzą ważce królowi!- w tym momencie starzec zwrócił się do barda- Mówisz "piękna na zewnątrz jest ta kobieta", a co powiesz by zobaczyć jakie piekne wnęczności nosi w sobie?
 
Donki jest offline