Mariusz obudził się, gdy tylko zaczął się pierwszy harmider. Sen miał czujny, nawykły do nagłych przebudzeń i ciągłego czuwania. Gdy tylko usłyszał pierwsze oznaki walki, był już na nogach, nieco przykucnięty, z wyciągniętą szablicą w jednym ręku i półhakiem w drugim czekał na agresorów sam nie oddalając się zanadto od towarzyszy. Wolał mieć przy boku wsparcie niż samemu odciętym i zasieczonym zostać, wiedział, że rozdzielenie może jedynie chaos i przegraną przynieść. „Nie dane nam było odpocząć od trudów wojennych ledwo przystań bezpieczną znaleźliśmy to nawet nocy spokojnie przespać się nie dało by zawierucha na nowo przywiała krew i śmierć.” - pomyślał
Z obozowiska dobiegały krzyki, wystrzały, z rzadka zderzenia szabli, ogólny rumor. Jedynie przy wozie można było obrać miejsce na punkt strzelniczy, gdyż wroga i tak dojrzeć nie można było. Momentalne błyski chwilowo rozjaśniały scenerię, lecz na zbyt krótko by można było się przymierzyć do celu. Mimo to Mariusz kucną, broń podniósł do strzału i począł wypatrywać wroga.
Ostatnio edytowane przez Eliasz : 03-09-2007 o 18:39.
|