Mostek Kombajnu, 15.08.2181, 17:22
Francis w myślach powtarzał sobie dawno odbyte na studiach zajęcia z pierwszej pomocy. BionTech robił niby od czasu do czasu powtórki z takich zajęć dla swoich pracowników, ale były to bardziej szybkie kursy do odhaczenia niż faktyczne szkolenie. Ach, gdyby zamiast opatrywania ewentualnych powypadkowych ran miał za zadanie wszczepić neuromutageny w okolicach hipokampu, aby spowolnić proces odkładania się w tkance mózgowej złogów β-amyloidu, odpowiedzialnego za Alzheimera. Wtedy mógłby się popisać. Teraz wcale nie czuł się zbytnio kompetentny.
Cholera, czemu ja się zawsze muszę wpakować w jakieś gówno…
Nie był to język akademicki, ale dr Griffith nie był też teraz w laboratoriach BionTechu. Cała ta sytuacja zresztą wydawała mu się nierealna.
Może nie obudziłem się jeszcze z hypersnu?
Spojrzał na konsole ukazujące stan podłączonej kapsuły. Otrząsnął się z głupich rozmyślań i spróbował w końcu podejść do sprawy analitycznie. Miał do dyspozycji apteczkę, którą szybko przejrzał. Trochę środków przeciwbólowych, bandaży, stymulantów… wystarczyłoby na drobną pomoc medyczną, ale z pewnością nie było to wyposażenie megaszpitali BionTechu. W kosmosie, zapewne samo wyniesienie tak ciężkiego osprzętu kosztowałoby więcej niż sam sprzęt.
Myśl o szpitalach od razu obudziła w nim wspomnienia dotyczące odejścia ojca. Pamiętał jak ten wyglądał, zawsze tak gadatliwy i otwarty, tak inny od Francisa. Ale na szpitalnym łóżku w swych ostatnich dniach prezentował się zupełnie inaczej. Rzadko cokolwiek mówiący, a jeśli już, był to niezrozumiały bełkot. Nie poznawał nikogo, nawet zdjęć swojego ukochanego statku. Jedynie oczy, tak jak dawniej wpatrzone w ciemne, gwiaździste niebo, tak wtedy również wbijały się w górę – w sterylną biel sufitu. A wszystko to przez długotrwałe przebywanie w pozaziemskiej, niskiej grawitacji, która zniszczyła neurony w płacie czołowym Griffitha seniora.
- Nienawidzę kosmosu.