Zastanawiał się nad mężczyzną, skoro włodarz miasta miałby po niego kogoś wysyłać, to albo zrobił coś niewyobrażalnego, wyznaczono za jego głowę nagrodę, albo miał lekka paranoje i przerost ego. Zawsze zostawała też możliwość, że to jakieś dawne prywatne zatargi. Wzmianka o znajomości sztuki magicznej sporo wnosiła do tematu. Wydawało mu się, że słyszał coś o płonących stosach, gdy krucjata była jeszcze młoda. Podszedł spokojnie do ogniska i się do niego przysiadł.
- No cóż, teraz już jest, chociaż jest ono niewątpliwie odległe i kręte, to jednak już jest. Szukamy zaś wyjścia na powierzchnię z drugiej strony jak wspomniała moja towarzyszka. Kiedy ostatnio widziałeś słońce? Jeśli wolno spytać? – Krasnolud zwrócił się do nich mianem powierzchniowców, co w zasadzie nie mijało się z prawdą. Wskazywało jednak na to, że sam siedział w tunelach od dawna, może bardzo dawna. Sam znał przecież niejednego krasnoluda, który ze słońcem nie chciał mieć nawet nic wspólnego.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |