Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2021, 16:47   #20
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Harry, który postanowił podejść nieco bliżej do akolitki kiedy Seelah rozmawiała z kapłanką, zobaczył, że akolitka była zajęta opatrywaniem ran.

- Matula nauczyła mnie leczenia - rzekł.

Akolitka popatrzyła na Tropiciela. Jej długie włosy opadały na jej twarz, choć w cieniu świątyni udało mu się zauważyć, że długi kaptur dziewczyny skrywał twarz poznaczoną ranami oparzeń.

Nie odpowiedziała, pokręciła tylko głową.

- Nie usłyszysz odpowiedzi od niej, synu - rzekł skryba siedzący opodal. - Dawien dawna straciła głos. Jeśli jednak chcesz się przysłużyć świątyni, mógłbyś pomóc nam zanieść te skrzynie na tyły. Są całkiem ciężkie, a akolita Valnyr udał się na targ. Zostaw Erisianę samej sobie, nie lubi, jak się jej przeszkadza.

Po czym dłonią wskazał parę pakunków, opodal, które wyglądały na całkiem ciężkie. Wyglądało na to, że wewnątrz znajdowało się jedzenie.

Skryba wrócił do swojej pracy, nie oczekując odpowiedzi Tropiciela. Ten usłyszał jednak kawałek rozmowy, którą toczyli pracownicy Młynu opatrywani przez dziewczynę. Większość rozmowy dotyczyła pracy i kiepskiej płacy w Młynie, ale w końcu zahaczyli o zdarzenia w Jastrzębiej Dziupli.

W międzyczasie, dłonie niemej dziewczyny pracowały z wprawą, zszywając rany jednego z nich.

- ... rozwalone, cholera.
- Gorzej mieli. Przynajmniej Dziedziczka chroni.
- No. A słyszałeś, z wycinki ktoś znowu zaginął.
- Pewnie schlali się.
- Albo… Albo wiesz co.
- E, pieprzenie - rzekł krasnolud. - Wilki to tylko. Słyszałeś, jak wyły? Zima zara minie, a jeszcze wilki podchodzą.
- Wiedźma, co ją uwięzili, zaklęła je! Zobaczysz, okaże się tak, jak mówię.
- E, bzdury gadasz. Wiesz, co ja myślę? Że to zbóje są po prostu. W lasach się kryją. Albo w ruinach na bagnach. Żadna magia to.
- Magia to cycki karczmareczki były. Wiesz. Tam, w Kaczorze… - rozmarzył się tamten.

Wreszcie, tor rozmowy ostatecznie zboczył na krągłości dziewczyny imieniem Manni w Siedzącym Kaczorze.

~

Skryba Khovarne, na wieści o tym, że wieszczka Irvine postanowiła użyczyć grupie narzędzia do leczenia, skrzywił się, jakby połknął wyjątkowo obrzydliwe wino. Cóż jednak poradzić, zwierzchnictwo zobowiązywało.

- Pierwszy i ostatni raz - sapnął, wręczając Harry’emu pakunek.

Wewnątrz paczki zawiniętej starannie w płótno znajdowały się bandaże, małe flakoniki z zielonkawym płynem na odkażanie ran, igła i nici felczerskie i inne utensylia, dzięki którym mniej lub bardziej doświadczony medyk był w stanie sprawnie leczyć rany. Paczka nie była zbyt duża i nie była większa od dwóch kwart piwa, jednak bandaże i wywary powinny wystarczyć na użycie około dwudziestu razy. Mniej lub więcej. Zapewne łatanie wypatroszonych bebechów było kwestią czegoś więcej niż zaaplikowanie bandaży i pryśnięciem zielonkawym plynem, jeśli w istocie patroszenie bebechów miało się wydarzyć.

Pakunek zabrała ostatecznie Seelah. Tropiciel spróbował wziąć go, ale okazało się, że niósł już całkiem sporo rzeczy i paka z bandażami była dla niego nieco za ciężka.

~

Idąc ulicami Jastrzębiej Dziupli, kierowali się w stronę północnej bramy. Wyszedłszy przez żelazną bramę wbudowaną w drewnianą palisadę, wyszli na zewnątrz. Przed nimi rozpościerał się krajobraz Doliny Nowiu.


Teren wokół Jastrzębiej Dziupli był niemal całkowicie goły, jak na dłoni. Większość drzew i zagajników zostało wyciętych, choć tu i ówdzie parę krzewów i skarlałych drzew wyrastało, zapewne niewarte uwagi drwali, którzy wyprawiali się dalej w las w poszukiwaniu czarnodrzewu. Harry i Amiri wiedzieli, że czarnodrzew był szczególnie ceniony na południu z powodu swojej lekkości i był głównym towarem, który odjeżdżał z Doliny Nowiu. Drewno na wagę złota.

Zaraz przed nimi ostało się parę zagajników i mniejszych lasów na północ i na wschód. Teren nie był całkiem płaski - pagórki wznosiły się i opadały, odsłaniając mniejsze lub większe skupiska drzew.

Dalej na północ rozciągały się gęstwiny Lasu Nowiu. Była to ciemna, niemal czarna linia wielkiego boru. Czasem linia drzew przerywała prostą i zbaczała nieco bardziej na południe, tworząc kępy i zagajniki, które coraz rzadziej pojawiały się, im bliżej miasteczka. Las na północy robił monumentalne wrażenie. Jeszcze dalej zaś ledwo majaczyły szczyty Taggoret, a po lewej stronie znajdowała się, niewidoczna w tej pogodzie, Turnia Droskara.

Pogoda była kiepska. Resztki śniegu i lodu nadal spoczywały na ścieżce, pomimo ostatnich odwilży. Błoto na drodze było rozdeptywane przez drwali ciągnących na wycinkę lub rozchlastywane przez wozy, które od czasu do czasu przyjeżdżały z załadunkiem drewna.

Amiri usłyszała odległe wycie wilków, gdzieś na północny wschód od Dziupli.

~

Droga na wschód, w stronę zagajnika, była niemalże taka sama, jak pamiętał ją Harry. Czasem po drodze napotkali robotników, jednak większość, zdaje się, uciekła do lasów na zachód i na północny zachód. Po drodze mijali wycinki i małe składy drewna, teraz opróżnione i opuszczone. Było całkiem zimno, a mżawka roztapiała śnieg, zamieniając go w błoto.

Było przedpołudnie, kiedy dotarli ostatecznie do zagajnika.

~

Przedpołudnie, zagajnik na wschód od Jastrzębiej Dziupli

Ślady wycinki były widoczne tu i ówdzie, a okolica wydawała się opuszczona. Było to jedno z miejsc, w którym zniknęło paru ludzi, więc wydawało się to być naturalne. Lasek, choć mały, był całkiem gęsty i pewnie dlatego popularny do niedawna wśród dzieciaków z Dziupli.

Wycie wilków ponownie zabrzmiało, tym razem bliżej.

Pobieżne przeszukanie okolicy przez podróżników wykazało, że od czasu tygodnia nie było tutaj nikogo. Jednak niewiele więcej - ślady rozpuściły się w błocie i jedyne, co znaleźli, to wielkie ślady, które wyglądały na ślady jakiegoś wozu, który odjeżdżał na wschód i zaraz za zagajnikiem odbił na północ. Harry jednak zgubił trop. Wokół śladów wozu były także nieco większe, zdaje się, okrągłe ślady, ale deszcz i zła pogoda rozmyły je niemal całkowicie i tylko dlatego, że były w miarę wielkie, Tropiciel w ogóle je znalazł. Być może mógł znaleźć więcej, gdyby spędził więcej czasu na oglądaniu śladów? Na pewno to była jednak kwestia godziny lub dwóch.

Nagle, zza krzaków gdzieś za nimi usłyszeli dźwięk strzały, która przeleciała w powietrze… I drasnęła Zaklinacza w udo! Strzała poleciała dalej i wbiła się w ziemię.

Idir zauważył, że strzała, która drasnęła jego udo miała czarny grot, oblany jakimś dziwnym płynem. Poczuł mrowienie rozlewające się po nodze, czując, jak dziwna substancja zaczyna na niego oddziaływać. I ból w tym miejscu.

Harry i Merisiel zobaczyli, jak przed nimi, mniej więcej w odległości około 30 stóp, pomiędzy drzewami znajdowały się dwie małe sylwetki podobne dziecięcym, które już napinały łuki...
 
__________________
Evil never sleeps, it power naps!
Santorine jest offline