04-11-2021, 18:32
|
#38 |
Markiz de Szatie |
Kruczowłosy Molsuli tylko przysłuchiwał się, co też powiadali inni, którzy w osadzie dłuższy czas spędzali i w poczet społeczności znacznie głębiej wpisani byli. Zadumał się jakby chcąc słowem swym ugasić płomienne charaktery niczym znachor, co do rany żywo bólem promieniującej balsam z liści i soków brzeczniny przykłada. A głos jego zabrzmiał jak mgły opar, nad zroszonym ostańcem przez bagienną strugę obmywanym. - Rację moi kumowie rzekli i troska jeno z ust ich płynie o los osady. Bo mroczność, co od ciała erzahlera biła i w nurbekowej chacie gościem bywała za sprawą chłopięcia, toż samo źródło rodziło. – przełknął bezgłośnie ślinę, acz tylko nikły ruch grdyki to zdradził. – Tera tego nieszczęsnego otroka posmagała boleśnie jako, iż on podobnie łakomą strawą i karmicielem tej siły. - Aytherowych strug, żadna tama nie powstrzyma przed wezbraniem. Winniśmy Baydura schwytać i złe oko Teyna od sioła tymże sposobem odwrócić. Co by więcej krzywd się na niewinne dusze nie stoczyło…
Szczerze mówił Aran, jakby sam już uwierzył w takie sprawy rozwikłanie.
Ostatnio edytowane przez Deszatie : 04-11-2021 o 18:34.
|
| |