Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-11-2021, 22:34   #62
Arthur Fleck
 
Arthur Fleck's Avatar
 
Reputacja: 1 Arthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputacjęArthur Fleck ma wspaniałą reputację



Szesnastolatek stał na czatach, kiedy Wii przeszukiwała pokój podejrzanego faceta. Jego siostra nie myliła się, to nie był zwyczajny turysta. I jeśli przyjechał do Twin Oaks na polowanie, bo tak to wyglądało z pespektywy młodego Singelona, chyba nie polował na tą samą zwierzynę co Daryll. Wcześniej chłopak sprawdził księgi meldunkowe. Jack Gunn pojawił się w pensjonacie już po zabójstwie Mary McBridge, co wcale nie wykluczało go z grona podejrzanych. Chłopak miał jednak przekonanie, że jego koleżankę i mamę zaatakował brutalny psychopata. Być może niepoczytalny, chociaż przebiegły, ale jednak szaleniec. To co znajdowało się w pokoju Gunna, chociaż niepokojące, nie pasowało Daryllowi do schematu zabójcy wchodzącego przez okno do pokoju młodej dziewczyny żeby dokonać makabrycznego mordu. Podzielił się swoimi wątpliwościami z siostrą, a potem przyniósł z warsztatu skrzynkę z narzędziami i kilka desek, po czym udał się razem z Wikwayą do jej pokoju. Skrzynkę położył na parapecie.
- Wiem, że wieczorem pilnował nas będzie Falls, ale mimo wszystko…
Daryll wyciągnął ze skrzynki młotek i gwoździe, próbując ułożyć w głowie odpowiednie słowa.
- Ciągle myślę, o tym co powiedział Hale. Że to może być akt zemsty. I że ten psychol zaatakował mamę, bo ma jakiś uraz. Do mnie…do ciebie…do naszej rodziny. Mamy nie dałem rady obronić, ale ciebie nie pozwolę skrzywdzić Wii.
Chłopak zaczął zabijać okna deskami. Czy zachowywał się jak paranoik? Być może. Ale jego własne słowa wciąż prześladowały go i wpędzały w poczucie winy.
„Mary McBridge to nie nasza sprawa”
Drugi raz nie popełni tego samego błędu.
- To tylko na chwilę…dopóki nie złapią tego wariata – wyjaśnił kontynuując pracę – Na noc zamykaj drzwi na klucz i nie wpuszczaj nikogo, dopóki nie będziesz pewna, że to ja albo Falls.
Kiedy skończył i upewnił się, że okno jest porządnie zabezpieczone zostawił siostrę, by mogła zająć się swoimi sprawami a sam udał się do swojego warsztatu, w którym trzymał sprzęt leśnego trapera. Ściągnął ze ściany myśliwską strzelbę, a z szuflady wyciągnął pudełko amunicji. Załadował dwa pociski do komory a potem zaniósł broń do swojego pokoju i wsunął ją pod łóżko. Kilka sztuk amunicji schował do kieszeni bojówek.

Popołudnie spędzili z Wikvayą czekając na wieści ze szpitala, jak sępy krążyli nad telefonem, w końcu jednak postanowili zająć się czymś bardziej pożytecznym. Ktoś pod nieobecność Debry musiał przecież prowadzić pensjonat i zająć gośćmi „Niedźwiedzia i Sowy”. Resztę dnia, aż do przyjazdu Jacka Fallsa Daryll przesiedział na recepcji, Wii wzięła na siebie resztę obowiązków, nadzorując personel. Młody Singelton nie zamierzał w czwartek wracać do szkoły, chociaż pewnie zrobiłby to, gdyby tylko jego siostra zamierzała wziąć udział w lekcjach. Oboje jednak zgodnie uznali, że ich miejsce jest w szpitalu, przy mamie. Mogła w każdej chwili się wybudzić a oni chcieli, by pierwszymi osobami jakie zobaczy były jej dzieci. Wieczorem do Wi zadzwonił Frank więc siostra podzieliła się z Daryllem paroma wiadomościami, zasłyszanymi od przyjaciela. W piątkowe popołudnie w Twin Oaks miał się odbyć mecz szkolnej drużyny a wieczorem Leo Stafford organizował domówkę. W innych okolicznościach Wikvaya pewnie wzięła by w niej udział, w przeciwieństwie do młodszego brata była przecież lubiana i popularna. Wyglądało jednak na to że w czasie gdy jej znajomi będą upijać się i obmacywać po kątach, Singeltonowie spędzą ten czas w szpitalu, przy mamie. Przynajmniej dopóki nie skończy się pora odwiedzin i nie wrócą do pensjonatu. Darylla w pewnym momencie zaczęły dopadać wątpliwości, czy przypadkiem nie stał się obciążeniem dla siostry. Obiecali sobie chronić się nawzajem, a co za tym idzie stali nierozłączni. Wii jednak miała przecież własne sprawy, znajomych, z którymi dogadywała lepiej niż z bratem. Ostatnie dni zbliżyły ich do siebie, ale czy coś to zmieniło? Chłopak nie należał do jej świata, egzystował na uboczu, wyautowany na własne życzenie. Nie chciał żeby siostra żyła w poczuciu obowiązku, zajmowała się nim, rezygnując z rzeczy, które robiła do tej pory. Miał wrażenie, że w tym trudnych dla ich rodziny momencie czułaby się lepiej przy paczce oddanych przyjaciół niż straumatyzowanym odludku i szkolnym dziwadle. Dopóki ich mama leżała w szpitalu a w miasteczku grasował psychopata z nożem, nie miało to na razie znaczenia. Musieli trzymać się razem. Oboje tego chcieli. Ale co będzie potem?

Gdy w pensjonacie pojawił się Falls, Daryll złapał się na tym, że zaczyna się czuć przy gliniarzu swobodniej niż wcześniej. Policjant często stołował się w „Niedźwiedziu i Sowie”, ale dopiero teraz chłopak poznawał go bliżej i zmieniał o nim zdanie. Szesnastolatek słyszał wyssane z palca plotki o Jacku i o mamie, ale w ogóle w nie wierzył. Miał jednak podejrzenie, że Jack rzeczywiście może coś czuć do Debry, dlatego jest życzliwy i pomocny dla rodziny Singeltonów.
- A jak dostaję się odznakę panie Falls? Każdy może zostać gliną? – Daryll sam nie wiedział dlaczego o to zapytał. Jedli kolację w trójkę więc być może przeszkadzała mu nieznośna, krępująca cisza przy stole. A może był jakiś inny powód, którego chłopak nie do końca był świadomy. Szybko zmienił temat, nie czekając na odpowiedź policjanta.
- W pensjonacie zatrzymał się taki jeden facet. Nazywa się Jack Gunn i podobno przyjechał z Chicago. Wikvaya widziała go przed motelem, wczoraj nocy gdy zaatakowano mamę. Podejrzanie się zachowywał, wspominała o tym jak jechaliśmy do szpitala. Może mógłby pan sprawdzić w systemie co to za jeden?
 

Ostatnio edytowane przez Arthur Fleck : 04-11-2021 o 22:40.
Arthur Fleck jest offline