Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2021, 11:41   #15
Jenny
 
Reputacja: 1 Jenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputacjęJenny ma wspaniałą reputację
Tuż po tym, jak Jaydie przypomniał sobie nazwisko byłego cyngla Ziro, uszu obojga doszło nieprzyjemne gwizdnięcie. Prawdopodobnie jego kumpel z bramki albo miał jakieś kłopoty, albo był wkurzony zbyt długą rozmową współpracownika. Twi’lekanka pożegnała się całusem w policzek ze swoim byłym ochroniarzem. Jak na to, czego mogła się spodziewać, to mocno jej pomógł. A rozmowa została przerwana dla niej w dobrym momencie, bo pewnie zaraz Jaydie przeszedłby do swoich banthańskich zalotów. A tak, słuchając jeszcze chwilę tłumaczenia niezadowolonego mężczyzny, że niestety nie ma dla niej teraz więcej czasu, udała się w stronę gildii łowców nagród.

W środku nie była nigdy, ale kojarzyła okolicę. Nie radziłaby udawać się tam komukolwiek nowoprzybyłemu na Coruscant. Sama jednak mieszkała tu od urodzenia, więc wiedziała, jakie ścieżki obrać, by możliwie bezpieczniej dotrzeć do celu w takim miejscu. A dzięki przeszkoleniu przez Ginę, nauczyła się też zwracać nieco mniej uwagi na siebie. Do doskonałości w tym względzie było jej wciąż daleko. Minęło ją kilku gości nieprzyjemnie oblizujących wargi na jej widok, czy musiała sprytem nie dać grupce zbirów zagonić jej w pusty zaułek. Zobaczyła w końcu po skomplikowanej wędrówce długo oczekiwany budynek gildii. Myślała, że ten widok doda jej nieco otuchy, ale kręcące się tam istoty wcale nie dawały pozytywniejszego wrażenia, niż wcześniej mijane szumowiny.

Po wejściu do środka oddziału gildii łowców nagród, Devina przez chwilę musiała przyzwyczaić swój wzrok do widzenia w ciemnym pomieszczeniu. Rozejrzała się po sylwetkach znajdujących się tam istot. W pierwszej kolejności próbowała wypatrzeć bezpośrednio owego Tressa. Akurat jego aparycja pozwoliłaby łatwo go zlokalizować, bo bladoniebieskie hologramy na pewno odbijałyby się na jego bladej, łysej twarzy. Jeśli miałoby go nie być, szukała kogoś, kto być może był stałym bywalcem klubów, w których tańczyła i mógł ją kojarzyć. Ostatnią możliwością była po prostu najmniej parszywa gęba, czy jakaś weselej rozmawiająca grupa.

Szczęście uśmiechnęło się do Deviny. Dość szybko udało jej się wypatrzyć bladego mężczyznę, którego jak sobie teraz przypomniała, rzeczywiście widywała w klubie Ziro, choć jedynie przemykającego od wejścia w stronę zaplecza lub odwrotnie. Wcześniej nie poświęcała mu wiele uwagi, teraz szybko zorientowała się, że to nie człowiek, a przedstawiciel rasy Rattataki, u której blada skóra i łysa czaszka jest czymś powszechnym. Podobnie jak przerażające czarne tatuaże, “zdobiące” twarz właściciela, a w rzeczywistości chyba odstraszające ewentualnego rozmówcę.

Tress Jas przyglądał się jakiemuś hologramowi, który przedstawiał sylwetkę dobrze zbudowanego Nautolanina. On sam był raczej smukły, by nie powiedzieć chudy. Przy pasie nosił parę blasterów, a także sporych rozmiarów wibronóż. Przez plecy miał przewieszony karabin. Twi’lekanka zauważyła, że inni bywalcy lokalu zdawali się trzymać na dystans.

Twi'lekankę zmroziło po zobaczeniu swojego celu wyprawy do gildii łowców nagród. Kilka miesięcy bez widoku tego mężczyzny trochę zatarło jego obraz w pamięci. Trochę żałowała, że nie kojarzyła go aż tak dobrze, bo teraz miała wręcz ochotę się wycofać, nie chcąc zamieniać z nim nawet spojrzenia. A co dopiero przy nim odgrywać jakieś gierki, aby zdobyć informację. Ale skoro już tu dotarła, to głupio było wracać z niczym, w perspektywie dalszego spotkania z Loxem. Podeszła kilka kroków, starając się zachować jakąś pewność siebie, choć przychodziło to jej z trudem.

- Cześć Tress - powiedziała, będąc kilka kroków od przedstawiciela rasy Rattataki. - Pamiętasz mnie z “Ósmego ogonu”? - Zaczęła łagodnie, by rozpoznać nastrój swojego rozmówcy.

Jas spojrzał na kobietę. Jego wzrok zdawał się być obojętny. W ustach przeżuwał wykałaczkę.

- Nie - odpowiedział krótko. - Ale na twoim miejscu nie wymawiałbym tej nazwy głośno.

- Właściwie, to ja w tej sprawie - Devina przeszła na szept, zachowując wymaganą przez Tressa konspirację. - Chciałabym się wymienić pewnymi informacjami. Jest tu jakieś bardziej ustronne miejsce?

- Może - krótkie odpowiedzi były najwyraźniej w stylu tego gościa. - Co za informacje?

- O tym, kto zaczął się włączać w śledztwo CSF i kto siedzi mi na plecach - powiedziała lekko zdenerwowana rozmową z nieprzyjemnym typem, mając jednak nadzieję, że nie daje po sobie za bardzo tego znać. - Siedzę w tym tak samo, jak ty. Chcę współpracy, wymiany informacji. Interesuje cię to?

- Chodź ze mną - Jas odwrócił się i poprowadził Twi’lekankę do wyjścia. - Na zewnątrz nie będziemy się tak rzucać w oczy - powiedział, zakładając jednocześnie kaptur, który częściowo zasłonił jego straszną twarz. Prowadząc kobietę wzdłuż promenady, spytał: - A zatem co masz mi do powiedzenia?

- Najpierw chciałabym mieć potwierdzenie, że wiesz coś o tym, czy wśród osób powiązanych z Ziro, ktoś był policyjną wtyką? - skoro obecny łowca nagród wyrazić chęć jakiejś współpracy, Devina postanowiła wprowadzić też jakieś swoje warunki. - To ma być układ obustronny.

Rattataki spojrzał groźnie spod kaptura na Twi’lekankę, mierząc ją przez chwilę spojrzeniem. W końcu jednak przemówił:

- Nic nie wiem o żadnej wtyce. Z tego co udało mi się ustalić wynika, że Ziro zadarł z jakimś ważnym senatorem. Potem mundurowi prześcigali się w wysiłkach ściągnięcia wszystkich jego interesów, pewnie żeby się przypodobać ważnemu politykowi.

- Jesteś pewien? Ostatnio miałam niemiłą wizytę typa z Floty Republiki, że jakiś barman rozpruł się na mnie. Ale mógł też blefować - uznała, że wyjawi nazwę pracodawców Loxa, zwłaszcza, jeśli Jas miałby zacząć ją śledzić. Wtedy mogłaby się wytłumaczyć ewentualnymi dziwnymi kontaktami właśnie z tą organizacją. A tamci na pewno sobie poradzą. - I właśnie to jest moje info, że Flota Republiki dołączyłą do śledztwa. Póki co udało mi się ich zbyć, bo nie mają na mnie dowodów. Zresztą trudno, żeby coś konkretnego w ogóle mogli mieć, byłam tylko tancerką. Ale obawiałam się, że jakaś gnida jest gotowa mnie w coś wkopać w zamian za swój spokój. Wiesz może coś jeszcze, czym chcesz się podzielić?

- Wiem tylko tyle, że kartel Ziro należy do przeszłości. Nie ma już nad czym prowadzić śledztwa, więc jeśli wywiad floty się tobą interesuje, powód jest zapewne zgoła inny. To nie frajerzy z CSF, którzy chwycą się każdej poszlaki, byle tylko dodać kolejny punkt w statystyce aresztowań.

- Nie wiem, po prostu pytali mnie właśnie o Hutta Ziro… - Devina uznała, że raczej więcej się nie dowie od łowcy nagród, więc zmieniła nieco taktykę, by uznał ją za możliwie niegroźną. - Nie znam się na tym wszystkim. Kurwa, ja tylko kręciłam dupą w klubie, nie chcę kłopotów. Ledwo udało mi się do ciebie dotrzeć, ale chyba na nic ci się moje informacje w takim razie nie przydadzą. Mogę jedynie dodatkowo zniżkę na taniec zaproponować, żebyśmy byli kwita. - Zakończyła, choć miała szczerą nadzieję, że Rattataki kompletnie nie będzie zainteresowany takimi rozrywkami.

- Dzięki, nie skorzystam - rzeczywiście nie był. - Nie chcesz kłopotów to nie przychodź do gildii. Jeśli wywiad wystawi za ciebie nagrodę to każdy tutaj, łącznie ze mną, chętnie ją zainkasuje. Może wracaj na Ryloth, czy skąd tam przyleciałaś na Coruscant.

- N-nagrodę za mnie? - udawała zdziwioną w ogóle możliwością wystąpienia takiej sytuacji. - Jak… Ja nie mam gdzie wrócić, urodziłam się już na Coruscant. Jakby wystawili nagrodę za mnie, będę o tym wiedziała wcześniej? Nie mogę się wtedy z wami jakoś dogadać? Mogę wam tu tańczyć, sprzątać, nalewać drinki, co tylko będziecie chcieli.

- To bardzo miłe, ale wolimy kredyty. Dam ci jedną radę po starej… znajomości. Znikaj stąd i nie mówi mi dokąd uciekasz - Tress Jas odwrócił się i odszedł w stronę budynku gildii.

Twi’lekanka odetchnęła z ulgą, że mężczyzna w końcu odszedł. Rozmowa kosztowała ją wiele nerwów. Nie dość, że typ był nieprzyjemny i małomówny, to sama bawiła się z nim w gierki, gdzie jeśli coś by jej nie wyszło, postawiłaby się w bardzo złej sytuacji. Ostatecznie mogła być z siebie zadowolona, ale potrzebowała chwili, by ochłonąć i dojść do siebie. Chwilę przystanęła niedaleko miejsca, w którym rozmawiała z obecnym łowcą nagród i zastanowiła się, co dalej.


Zaskakująco szybko udało jej się dotrzeć do niezłych informacji. Jeśli Tress nie ukrywał nic przed nią, to mniejsza, czy większa rola Giny w złapaniu Ziro nie została ujawniona w półświatku. Zastanawiała się, czego więcej może się dowiedzieć. Anthami przecież też nie siedziała w tych sprawach na tyle, by wiedzieć więcej od byłego cyngla Hutta. Ale z drugiej strony… mogła liczyć na jej lojalność i szczerość. Za dawnych czasów nie raz pomagały sobie, a obecnie to zielonoskóra częściej korzystała z ich przyjaźni. Chociażby kilka tygodni temu, gdy Anthami była na rozmowie kwalifikacyjnej w nowym klubie, Devina z jej synkiem siedziała w przychodni, oczekując na wizytę lekarza.

”Hej Anthi. Jesteś w domu czy klubie? Muszę pilnie pogadać. Daj znać. Jeśli w jakimś klubie, to daj nazwę, bo już się gubię, gdzie Ty teraz pracujesz, haha“

Napisała przyjaciółce wiadomość przed datapad, przy okazji zerkając, czy dostała już jakąś inną odpowiedź. Plusem rozmawiania z Jasem było to, że przynajmniej nikt, kto widział ich rozmawiających na promenadzie, nie zamierzał jej teraz zaczepiać, mając w głowie perspektywę, że mogła ona być znajomym z nieprzyjemnym Rattataki. Korzyści z takiej sytuacji Devina nie zamierzała jednak naginać, kierując się w stronę nieco wyższych poziomów, gdzie znajdowało się mieszkanie Anthami i gdzie czuła się trochę bardziej komfortowo.
 
Jenny jest offline