Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-11-2021, 18:46   #14
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 05 - 2052.10.02; śr; popołudnie

Czas: 2052.10.02; śr; popołudnie
Miejsce: Detroit; Warren; Siedziba Ligii; biura
Warunki: wnętrze biura; jasno, ciepło, na zewnątrz jasno, umiarkowanie, pogodnie, powiew


Nie było opcji aby ktoś urodzony w tym mieście nigdy nie był w tym budynku. Chociaż na ogólnodostępnym parterze. W końcu to była główna siedziba ukochanej przez wszystkich Ligii! To i trójka Żałobników już tutaj bywała. Budynek prezentował się jak błyszczący klejnot na tle szarości i bylejakości otaczających go ruin i budynków. Biurowiec wyglądał jakby jakiś olbrzym sięgnął ręką wstecz do czasów przed wojną, wziął jeden budynek i go przestawił tutaj. Bo prezentował się jak nie z tych czasów i nie z tego świata. Taki był ładny, śliczny i w ogóle nienaruszony. Ale chyba był to punkt w jakim nikt z mieszkańców tego miasta nie miał tego za złe a wręcz przeciwnie. Tak właśnie uważano, że powinna prezentować się główna siedziba Ligi. Tu można było spotkać ludzi i załogi z przeciwnych gangów. I jakoś aura wyjątkowości tego miejsca sprawiała, że nawet jak coś do siebie mieli to ograniczali się zazwyczaj do krzywych spojrzeń albo pogróżek. To było święte miejsce którego nie należało kalać wybitymi zębami i podobnymi zakłóceniami. Więc trójka Żałobników już tutaj bywała. Ale dzisiaj nie byli tylko członkami jakiegoś pomiejszego gangu młodocianych z runnerowego pogranicza. Dzisiaj byli KIMŚ. I różnica mogła zbijać z nóg.

- Cześć Sugar. Ja jestem Skaza. A to moje dziewczyny. Brown nas przysłał. Jesteśmy umówieni na spotkanie. - Roger zaczął trochę niepewnie. Do tej pory szli całkiem pewnie. Lola zatrzymała wóz na parkingu, poszli do głównego wejścia tego niespodziewanie pogodnego popołudnia i weszli do halu w jakim była recepcja. I liczne flagi oraz gabloty z pucharami. I cała ściana różnych zdjęć ze sławnych, radosnych albo tragicznych wydarzeń z Ligi. Istna ściana pamięci. Każdy mógł tu przyjść i zapoznać się z dziejami swoich ulubieńców albo powspominać tych co już odeszli. Każde zdjęcie, puchar, flaga, znaczek samochodu albo kierownica niosły jakąś historię a nierzadko i ładunek emocji.

W gablocie była częściowo stopiony kask Kid Rocka. Ze trzy sezony temu wygrał wyścig. Coś mu się zajarało w furze i kilka ostatnich prostych przejechał z coraz bardziej płonącym wozie. Rozpędzona płonąca kometa przejechała linię mety i rozpizgała się zaraz potem. Zbierali go po połowie ostatniej prostej. Wyczyn godny upamiętnienia w gablocie Ligi.

Albo kierownica Dzikiego. Legenda głosiła, że to z jego pierwszej rozwalonej na ligowym wyścigu fury. Albo topór Franka jaki wbił w maskę Clody a gdy ta się rozpieprzyła sam przejechał linie mety. Jedyny zwycięzca bo jako jedyny ukończył wyścig. Albo sztandar “The Boost!” którzy byli jedną z lepszych i bardziej charakterystycznych ekip w Lidze. Niestety nie znaleźli się na liście tych spełniających standardy Schultza gdy ten zaczął robić swoje porządki. Do dziś można było kogoś z nich spotkać w którymś zespołu czy gdzieś w Lidze ale jako zwarta ekipa przestali istnieć. Została po nich tylko pozytywna i na dziś już na wpół legendarna fama no i ten sztandar. Albo koronkowe, kobiece figi w gablocie. Patti kiedyś je wystawiła na jakiejś dobroczynnej aukcji i jakimś spodobem potem trafiły tutaj zbierając okragłą sumkę na ten charytatywny cel. Bo kto w tym mieście nie chciałby mieć majtek Patti co uchodziła za jedną z najgorętszych gwiazd Ligi.

Ale dzisiaj przeszli obok tego wszystkiego i wszystkich. Było już właściwie po sezonie gdy rozgrywały się główne wyścigi to i ludzi było mniej. Ale i tak przychodzili czy to fani licząc, że spotkają kogoś sławnego, albo po prostu odwiedzić to słynne miejsce. Inni mogli być nawet kimś z mniej ważnych zespołów albo z administracji, mechaników albo zespołu układającego nowe tory. Tak doszli właśnie do schodów prowadzących na wyższe piętra. Do detroidzkiego i ligowego nieba. Tam gdzie się zbierał zarząd, gdzie można było spotkać tych najsławniejszych i najważniejszych. I tam gdzie dostepu bronił czarnoskóry cerber wielkości małego grizzly. Sugar. Skutecznie blokował dostęp na górę tym wszystkim jacy nie mieli prawa czy powodu aby tam zawracać kierownicę tym najsławniejszym i najważniejszym. Dlatego nie było dziwne, że Roger okazał sporą dozę niepewności i ostrożności gdy stanął przed nim i się do niego odezwał. I chyba od tego momentu zaczęła się magia. Detroidzka magia Ligi.

- Jasne. Właźcie. Po schodach na pierwsze piętro. Tam będzie Katty to już wam powie co dalej. - olbrzymi mięśniak przy jakim nawet Geronimo wyglądał jak chuchro zapraszająco wskazał ręką na górę schodów zezwalając im wejść. Pierwsz raz w życiu mogli wejść na górę! Tam gdzie zaczynała się prawdziwa Liga!

- Dzięki Sugar! - Roger roześmiał się z tej nieoczekiwanej przepustki do ligowego raju. Lola zresztą też. Jak na speedzie weszli na to pierwsze piętro. A tam faktycznie były jakieś drzwi i korytarze. Ale była też recepcja a za nimi ona. Katty. Uchodziła za jedną z najpiękniejszych kobiet w mieście i to nawet w porównaniu do takich ligowych gwiazd jak Jay czy Patti. Do tego słynęła z życzliwości i z pogodnego, sympatycznego usposobienia. O ile się ktoś ewidentnie do niej nie ślinił albo jakoś jej nie podpadł. Do tego miała głowę na karku i krążył nawet dowcip, że Liga nie ma prezesa bo ma Katty. Dowcip miał o tyle sensu, że skład zarządu był zmienny a każdy z członków reprezentował interesy swojego gangu albo innych ważniaków lub traktował to jako okazję do ważniakowania samemu. No a Katty była często i pierwszą twarzą do kontaktu z zarządem jak i po prostu była w temacie bieżących sprawa. Więc była świetnie zorientowana co się akurat dzieje, gdzie kto jest albo nie, kto z kim przystaje. No i umiała wypełniać te wszystkie formularze i inne zgłoszenia które od paru sezonów Liga namiętnie produkowała. Ale z bliska trójka Żałobników spotkała ją pierwszy raz.

- To ty jesteś Katty? Cześć, ja jestem Skaza. A to jest Lucy i Lola. - Roger chyba bardzo się starał wyjść na chłodnego profesjonalistę jakby przychodził tu rutynowo. I pewnie powiedzieć coś takiego jak przed chwilą na schodach Sugarowi.

- Ojej naprawdę jesteś tak śliczna jak mówią! - Lola wypaliła przerywając mu cokolwiek tam jeszcze chciał powiedzieć. Wesoło podała dłoń na przywitanie głównej sekretarce Ligii a ta roześmiała się wesoło i ciepło chyba wcale nie mając im tego za złe jakby nie pierwszy raz spotkykała się z czymś takim.

- A dziękuję bardzo. Z was obu też widzę prawdziwe ślicznotki. To jesteście z jakiego gangu? - zapytała podając dłoń aby się przywitać. Po czym spojrzała jeszcze na ich lidera.

- Jesteśmy “The Mourners”. Od Browna z Novi. - Skaza znów starał się wyjść na profesjonalistę i nie gapić się tak nachalnie gdzieś na dekolt czy nogi sekretarki. Nawet jak wyglądały tak interesująco jak u Katty. Lola za to nie ukrywała, że dziewczyna z recepcji zrobiła na niej dobre wrażenie.

- Tak, zgadza się. To możecie wejść. Idźcie tam dalej korytarzem prawie do końca aż po prawej będzie “Meeting Room”. Tam będą na was czekać. - wskazała na jeden z widocznych, długich korytarzy. Skaza miał minę jakby jakoś nie bardzo mu się chciało odchodzić i zostawiać Katty samą bo spojrzał tam, skinął głową i znów zwrócił się do recepcjonistki jakby chciał się o coś jeszcze zapytać albo podziękować ale ktoś go ubiegł.

- Cześć Katty. - do środka wszedł jakiś facet. Był w skórzanej kurtce to w pierwszej chwili można było wziąć go za kolejnego Runnera. Ale to nie był nikt z Sand Runners. To był on. Jedna z największych gwiazd Ligi ostatniej dekady. Żywa legenda sławna ze swojego ciągłego rozpieprzania się na trasie. Dziki.



- Dziki! - pisnęła zachwycona Lola zanim Katty albo ktokolwiek zdążyła coś odpowiedzieć. Po czym jak należało się spodziewać po największej fance tego właśnie rajdowca prawie rzuciła się ku niemu stopując go skutecznie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline