Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2021, 09:56   #65
Bardiel
Interlokutor-Degenerat
 
Bardiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Bardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputacjęBardiel ma wspaniałą reputację
Bryan nie potrafił odmówić propozycji Dana. Gość reprezentował wszystko, co imponowało młodemu Chase’owi. Był napakowany, wytatuowany i groźny. Jeździł dobrą furą. Miał kontakty. Ludzie go respektowali, a często też się go bali. Kiedy szkolny osiłek wyobrażał sobie co to znaczy mieć “status”, to właśnie miał przed oczami takiego Dana. Gościa, któremu nikt nie fiknie.
- Załatwię, żeby był na imprezie. I wiadomo, że dla przyjaciół rabat, nie? - Bryan zaśmiał się, lecz nieco nerwowo. Nie był pewny dlaczego ta sytuacja budziła dyskomfort. Dan miał przecież rację! To z nimi powinien trzymać sztamę, a nie z jakimś ćpunkiem-luzakiem. Spinelo był tylko kolejnym frajerem, którego można było przypadkowo podeptać po drodze do celu. To prawda, że próbował być pomocny, ale tak samo pomocny bywał każdy leszcz, z którego Bryan wydusił parę dolców na przerwie. Usilnie próbował jakoś wytłumaczyć sobie tę sprawę i odczuwany niepokój… Może to dlatego, że wcześniej nie wabił nikogo w pułapkę, tak z premedytacją? Zazwyczaj działał pod wpływem impulsu. Ot, widzisz leszcza, łapiesz leszcza, uderzasz leszcza. Teraz byłoby zupełnie inaczej. Ale może właśnie dlatego Dan potrafił się ustawić? Może trzeba było oprócz siły wmieszać też trochę sprytu do tego biznesu?
- Trzymajcie się. Widzimy się w kręgielni - zapewnił jeszcze na odchodne.

***

Nie wrócił prosto do domu. Odwiedził jeszcze szkołę, ale nie w celach edukacyjnych… Musiał dorwać po zajęciach paru leszczy i wydusić z nich kilka dolców. Wieczorem czekała kręgielnia, a z Danem było inaczej niż z Bartem. Jego nie mógł po prostu poklepać po ramieniu i powiedzieć, że brakującą resztę odda przy okazji.

Kiedy z nikłym uśmieszkiem przeliczał urobek, dostrzegł coś niepokojącego. Niedaleko szkolnego boiska kilku gówniarzy popychało jakąś niedorajdę. Normalnie by się nie przejął, bo przecież sam robił to samo, ale… Ofiarą był Bob - jego młodszy brat. Bryan pospiesznie schował forsę do kieszeni i ruszył w stronę zamieszania niczym byk na corridzie.
- CO TU SIĘ KURWA DZIEJE?!?!?! - ryknął wściekle, a kilku młodszych od Chase’a dręczycieli uciekło na wszystkie strony, niczym karaluchy czmychające przed światłem. Bryan nie gonił ich. Zamiast tego chwycił Boba za szmaty i podniósł na nogi.
- Wstawaj durniu! Jak ty wyglądasz?! - huknął na dwunastolatka. - Dajesz sobą pomiatać jakimś frajerom?! Co to kurwa ma…

Bryan uciął w pół zdania. Widział, że jego brat jest bliski płaczu. Nie mógł do tego dopuścić. Kilku łobuzów nadal obserwowało ich z oddali. Żaden z Chase’ów nie mógł tracić rezonu, a pizdowatość Boba stawiałaby w złym świetle również jego. Pospiesznie pomógł założyć plecak bratu i ruszyli w stronę domu.
- Gdzie masz jakąś ekipę, młody? Mówiłem ci żebyś przestał czytać te gówna dla nerdów, bo nikt nie będzie chciał z tobą trzymać.
- To nie gówna - odparł obrażonym tonem dzieciak.
- No jak nie? Jakieś wysrywy o robotach. Kto normalny czyta coś takiego?
- Ty nic nie czytasz.
- I dlatego nie pomiatają mną żadne leszcze koło boiska. Uczyłem cię już tyle razy, że łokieć-pięta-nie ma klienta, a ty dalej nic nie kumasz.
W odpowiedzi usłyszał tylko pociągnięcie nosem. Bryan wywrócił oczami.
- Nosz kurwa wysmarkaj ten nos, bo nie chcę tego nawet słyszeć.

Nie rozumiał nigdy dlaczego stary traktuje jego młodszego brata ulgowo. Może przez to wyrósł z niego taki pizdeusz? Bryan dostawał wciry pod byle pretekstem, o wszystko. Czasem nawet za niewinność albo profilaktycznie. Bob zawsze miał taryfę ulgową. Patrząc na to jak sobie radził, to chyba powinien był podziękować staremu za wciry. Nie chciałby być takim szlochającym słabeuszem jak Bob.
- Nie interesuje mnie jak to rozwiążesz, ale jeden z nich ma leżeć jutro na deskach, rozumiesz Bob? - kontynuował temat po chwili.
- Niby jak? Ich jest kilku.
- Nie będziesz się bić z kilkoma. Nosz kurwa Bob, czy ty w ogóle słuchasz jak cię uczę czegoś? Wyczekasz aż któryś z nich będzie sam. Podbiegniesz zza pleców i zasadzisz mu z partyzanta, rozumiesz?
- To niehonorowo.
- Słuchaj no, ty mały kurwiu. Honorowo to możesz dostać wpierdol. Oni byli honorowi jak cię dorwali w kilku? Zapomnij o honorze, bo nie tak życie wygląda. Masz uderzyć szybko, mocno i tak żeby chwilę poleżał. Podbiegnij od niego od tyłu. Zarzuć mu kurtkę na łeb, żeby nic nie widział. A potem przyłóż mu kamieniem. Lepiej żebyś miał kamień, bo ty taka pizda jesteś że z łapy samej go nie położysz. Jak pójdzie na ziemię to zmiataj i nawet nie będzie wiedział co go jebło hehehe. Nauczą się na drugi raz, że Chase’ów się nie rusza bez kary.
- Czemu sam tego nie zrobisz?
- Typie, ja ich mogę jedną ręką zaorać, ale nie w tym rzecz. TY musisz to zrobić, bo inaczej nie dadzą ci spokoju. Ja niedługo zostawię tę dziurę i kto cię będzie bronić? Musisz się sam nauczyć sobie radzić. Pamiętaj: szybko i mocno.

***

Po południu odebrał telefon od Barta.
- A, będziesz miał? To świetnie. Świetnie… Zajebiście... Zajebiście... - oznajmił Bryan, ale bez przekonania. Dziwne, biorąc pod uwagę jak bardzo wcześniej zależało mu na towarze. Zdawał się być wręcz… Niepocieszony? Jakby nie w smak był mu ten nagły zwrot akcji.
- Słuchaj, Bart… Wiem kto przebił twoje opony. Musisz przyjść na imprezę do Leo. Pokażę ci typa i sobie z nim pogadamy. Muszę kończyć, bo zaraz wychodzę.
Bryan odłożył słuchawkę. Znów poczuł to cholerne ukłucie dyskomfortu.

***

Pojawił się na kręgielni, tak jak zapowiedział. Musiał odebrać towar od Dana, a poza tym… Musiał o coś zapytać.
- Dan… Tak sobie myślałem... Ale wy tego ćpunka to tak tylko trochę nastraszycie, nie? Bo on raczej niegroźny jest. Jego interesuje tylko to zioło. Trochę wszedł na wasz teren, bo ja spytałem czy by czegoś nie miał. Jak mu powiem, żeby trzymał się od tego z dala to odpuści. To tylko taki głupek na zielsku. Szkoda nawet czasu na takiego frajera.
 
Bardiel jest offline