Śluza kombajnu, 15.08.2181, 17.27
Systemy kontrolne śluzy nie wykryły żadnego śladu skażenia promieniotwórczego ani chemicznego, nie odnotowały też jak na razie dużo trudniejszego w identyfikacji zagrożenia biologicznego. Knight dla pewności powtórzył skan dwukrotnie, kątem oka cały czas zerkając na przyczajonego w progu przeciwnego włazu rozbitka.
- Gdyby nie udało się go spacyfikować, mamy jakąś opcję awaryjną? - spytał półgłosem Solberg - Możemy wystrzelić go razem z kapsułą z powrotem w kosmos, bez ostrzeżenia?
Elenor nie odpowiedział od razu. Awaryjne odstrzelenie kapsuły było technicznie możliwe i proste w realizacji, ale należało do skrajnie drastycznych rozwiązań - człowiek w śluzie nie miałby wówczas najmniejszych szans na przetrwanie; zostałby zwyczajnie wyssany w lodowatą pustkę, w której nikt nie usłyszałby jego krzyku.
- Nie wiecie, co się stało?! - odkrzyknął człowiek w kombinezonie - Naprawdę nie jesteście z Bleinerta? Ani z Wallandera? To skąd się tutaj wzięliście?! Jak mnie znaleźliście?!
Rozbitek zrobił kolejne dwa kroki do przodu, przypominając mową swojego ciała wyczerpane drapieżne zwierzę, które przywiedzione na skraj życia i śmierci wciąż gotowe było boleśnie kąsać. Dziesięciomilimetrowy pulsacyjny karabinek nadal mierzył w szybę wewnętrznego włazu śluzy.
Przesuwając twarz do okienka Knight przyjrzał się uważniej rozbitkowi, dostrzegł nienaturalnie bladą skórę, zmierzwione i posklejane potem płowe włosy, poczerniałe plamy na uniformie będące najpewniej pozostałością po wycieku oleju hydraulicznego. Albo rozbryzganej zakrzepniętej krwi.
- Ilu was jest i skąd się tu wzięliście?! - mężczyzna słaniał się na nogach, ale wciąż nie przejawiał ochoty do zabezpieczenia broni, a tym bardziej do jej odłożenia.