Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-11-2021, 16:35   #41
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Los mnie zranił ostrym szponem
Dziś w ramionach śmierć trzymałem
Jam wolności przyrzeczony
Miłość jej moim sztandarem…

z dawnego rytuału Molsuli


Stał niewzruszon Aranaeth pośród ludzi, z którymi przecie niewiele go łączyło wcześniej. Niepojęte jeszcze dla niego były wydarzenia, których był świeżym świadkiem. Czy tego pragnął? Czy taka miała być jego ścieżka? Droga wiodąca ku krwawej rozprawie? Nie tego serce jego pożądało, nie łowów na chłopięcie, którego jedyną przewiną było, że mroczność ku niemu swe oślizgłe macki wyciągnęła i gwałtem weń wdarła. Biedaczyna naczyniem jeno był, którego smolista ciecz sioło struła śmierć i ból sprowadzając. Większa za tym musieć kryła się tajemnica, której przeszyć zmysłami nie sposób jeszcze było. Nie wiedział, czy wpłynąć zdoła na resztę, czy tylko współuczestniczyć w krwawym misterium mu przyjdzie. Kaytula nie wyznawał i ofiar jemu nigdy nie składał. Nietrudno było wyjaśnić czemu: inne wychowanie odebrał, inszą wolę wypełniał, innymi wartościami się karmił. Dziedzictwo Molsuli, choć nie w pełni poznane i za mgłą najwyższego szczytu ukryte, chmurami przepastnymi otoczone, przyzywało serce i duszę guślarza. Zwłaszcza zaś ostatnio, kiedy darowany mu w przedśmiertnym odruchu torkwes wybrzmiał echem dawnej potęgi. Za każdym razem kiedy słowa w Protosie słyszał obręcz wibrowała, może dla obcych niezauważalnie, lecz aytherowe struny jego ciała prawdziwie poruszając. Zjawiska tego wytłumaczyć nie zdołał, pewnym iż, prócz niepokoju, zaklętą moc w sobie posiada, której tajemnic jeszcze nie gotów odtajnić i ze swym przeznaczeniem powiązać.

Popatrywał na zebranych, z tym płaszczem obcości, na barki narzuconym, co nie pozwalał mienić go za zaufanego kompana. Z dumą nieuchwytną, charakterem wstrzemięźliwym prędzej ostańcowi bliskim, oczami dziwnemi, których mgły mazistej przeniknąć nie sposób. Z jednej strony ze słów jego miarkując zdawało się poczuwał do odpowiedzialności za gromadę, z drugiej jakby nieobecny, dumający jak ze tej sprawy się wywinąć zręcznym unikiem.
Nie sprzyjało to bliskiej relacji z tymi, z którymi rytualnym węzłem splątany został…
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 07-11-2021 o 16:44.
Deszatie jest offline