07-11-2021, 16:35 | #41 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Los mnie zranił ostrym szponem Ostatnio edytowane przez Deszatie : 07-11-2021 o 16:44. |
08-11-2021, 15:06 | #42 |
Reputacja: 1 |
__________________ "[...] specjalizował się w zaprzepaszczonych sprawach. Najpierw zaprzepaścić coś, a potem uganiać się za tym jak wariat." Ostatnio edytowane przez obce : 09-11-2021 o 06:51. |
09-11-2021, 11:33 | #43 |
Reputacja: 1 | Animur przygarbił ramiona jakby jego barki ciężkie brzemię przygniotło. Nie pchał się on do przewodzenia grupie ani do tego predyspozycji nie miał. Bardziej mu życie na uboczu osady odpowiadało niźli bycie w centrum uwagi. Czy to jednak wola Kaytula rzeczywiście była, czy Drunga przebiegłość, nie mógł się wycofać. - Sibiryath! - powtórzył słusznie, wolę Kaytula uznając, podkreślając moc słowa gestem gdy palec wskazujący wpierw piersi, ust, później czoła dotknął. Jeden Pan w sercu moim, na ustach i w umyśle. Naczelnik wyszedł a starzec stał jeszcze czas jakiś w dziwnym stuporze na kosturze uwieszony. Głowa pochylona. Włosy twarz mu oblepiły. Dopiero dziewka Molsuli, Wroną zwana go z tego niby-snu wybudziła. - Uważaj, bo wiatr wraca do każdego! Prychnął stracharz arcyłowczym mianowany. Na co mu to było? Na co? Było się nie pchać do kręgu i gadać co mu ślina na język przyniosła. Co za demon go podkusił. Coś za dużo tych gróźb ostatnio. Za nic mu były, nic sobie z nich nie robił, wszak i tak bliżej mu już było do Teynechen ale irytowały go bardzo. - Zawrzyj dziób a nie kracz! - warknął rozeźlony. Na wojnara wejrzał. Między tymi dwoma jakiś afekt był. Młodość swoje prawa miała. Tchu nabrał i w te słowa do Haruka uderzył. - Jarika zbierz, bez tego się nie obędzie. Płaczki… - zaciął się, - jeśli jakieś… niech przyjdą. Dach trza rozebrać, cobyśmy się nie podusili. Kilku chłopa niech się do roboty weźmie a wart... Przerwał i obrócił się widząc, że kilku osadników, którzy cichcem do koliby weszły Gulguna teraz z chaty wynoszą. Złapał za szmaty Akhmala za nimi idącego i do siebie przyciągnął. - Chłopaka nie strać - wycedził mu prosto w twarz, - dla Otoki on ważny. Odciągnął łapiducha na bok, pod ścianę. - Baba twoja Irgula okulawiona została zeszłego roku, chociaż nogę jej całkiem zdatnie nastawiłeś ciągle niedomaga - syknął prosto w ucho. - Gromada za nią płakać nie będzie. - Spojrzał w szeroko rozwarte oczy znachora, upewniając się, że słowa właściwy skutek odniosły. - Ale… waham się jeszcze - mruknął i mlasnął jęzorem. - Jeśli Drunga przekonasz przed ceremonią, że ma z nami Gulguna na Otokę posłać… pomyślę jeszcze. Idź już! - rzekł głośno, uzdrawiacza od siebie odpychając. - A Gulgunowi oczy opaską przewiąż! Ważne to! I niech go kto pilnuje całą noc, coby nie uciekł! I pamiętaj com rzekł! Poczekał aż dźwierze się za nimi zawrze. Chata zajęczała od kolejnego podmuchu. Hurung stał ciągle. - Idź już na demony! - szturchnął go laską w udo. Hurung wyszedł. Zostali sami. Związani Otoką. Łowczy. Trójoki przyjrzał się każdemu z nich z osobna. Każdego wzrok podchwycił. Dwóch Molsuli, Araneatha, który tajemnicą dla niego był ciągle, zdającego się nieobecnym być myślą, Rune, gniewnej a porywczej, Morrze, co w tropieniu wprawę miała i Aaronowi w słowie biegłemu. Każdy z nich mógł się przyczynić do sukcesu Otoki ale także do jej klęski. - Jam się sam o tą funkcję nie ubiegał - rzekł głośno a jego słowa mieszały się z szumem deszczu, - a jeśli kto myśli inaczej to albo ślepy albo na umyśle słabuje. Chcecie czy nie to jesteśmy w tym razem i razem mamy szansę z tej kabały wyjść cało. Przy ciałopaleniu, komu widok niemiły, być nie musicie. Otoka jednak, to już insza sprawa. Odchrząknął i splunął. - Rzecz najważniejsza, co mi się zdaje. Chłopak - głos ściszył, jakby się bał, że kto za ścianą koliby stać może i ucha nastawiać. - Czy mi się tylko rai, że chłopak kluczem tutaj być może? Widziałem chłopca o masce bez twarzy - przymknął oczy przywołując wizję, - za którą takaż sama się kryła. - Spojrzał po łowczych. - Zdaje mi się, że Baydur mógł przez Aeynechen oczami Gulguna nas obserwować i tym łacniej można go wykorzystać do chłopca pochwycenia. Pójdziem po strugach aytheru i tym tropem go pochwycim. Co uważacie?
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |
11-11-2021, 18:29 | #44 |
Reputacja: 1 |
|
12-11-2021, 09:10 | #45 |
Reputacja: 1 | Przesunęła wzrokiem od milczącego wciąż Kamienia ku timorycie pomarszczonemu, który zdawał się jej równie leciwy co Durga. Uznawcą mógłby być nie tylko dla niej, nie tylko dla jej ojca i matki, ale dla babki nawet, której starość umysł przecież zaczęła odbierać tego lata. A jednak ciekawa go była. Podeszła do niego bliżej, wzrok wbiła w twarz jego oraz ręce i Animur widział, że go ocenia. Śledziła bruzdy na jego twarzy, głębokie jak koryta rzek, w konstelacje łączyła drobne przebarwienia na jego skórze, zdało się, że włosy siwe liczyła nawet. Robiła to jak wszystko inne: bez śladu skrępowania i jakiejkolwiek dyskrecji. Robiła, bo chciała. Ostatnio edytowane przez obce : 12-11-2021 o 15:19. |
12-11-2021, 13:21 | #46 |
Reputacja: 1 | Kiedy Drunga opuścił budynek, rab już trochę doszedł do siebie. Kaskady zimnej wody zdały się studzić głowę Aarona, kiedy spoglądał ku naczelnikowi zza przymrużonych powiek. |
12-11-2021, 18:51 | #47 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 |
|
13-11-2021, 21:26 | #48 |
Bradiaga Mamidlany Reputacja: 1 |
__________________ I never sleep, cause sleep is the cousin of death Ostatnio edytowane przez Ribaldo : 14-11-2021 o 10:27. |
14-11-2021, 21:04 | #49 |
Markiz de Szatie Reputacja: 1 | Gdy miłość zapanuje nad nami |
16-11-2021, 09:25 | #50 |
Reputacja: 1 | Siedział Trójoki u wejścia do koliby nakładając na włosy starty korzeń gurguny z deszczówką zmieszany, który intensywną barwę czerwieni miał. Deszcz siekł ciągle. Wiatr wciskał się pod szmaty, pieszcząc chłodem wychudzone ciało timoryty. Za nic miał sobie jednak Animur chłód nocy. Niczym on był w porównaniu do zimna jakie biło niedawno od truchła erzahlera. Specjalnie wystawial starzec twarz na uderzenia zimna, czując drobne krople zraszające mu twarz, wilgoć ziemi tak przyjemną po ciężkich, lepkich miazmatach. Wzdrygał się nie od chłodu, lecz na wspomnienie bezcielesnej obecności, którą wyczuwał podczas Kayrdan. Krzywił się nie przez wiatr co mu z oczu łzy wyciskał, lecz na pamięć bólu co mu ręce podczas ceremonii wykrzywiała. Myśli Animura były w tej chwili czarne jak jeszcze niedawno dym co z mar się ku powale snuł. Oczywistym dla timoryty było, że ktoś bacznie każdy ich ruch obserwował z Aeynechen. To zawirowania aytheru mu kości wykrzywiały. Na ten myśli ponury obraz naszedł stracharza Drunga pierworodny. Stanął w świetle drzwi i pogardliwie na siedzącego przy misie spojrzał. - Zgodę masz starcze, by chłopaka do koliby zabrać. Bacz jednakoż na niego, bo cokolwiek mu się stanie na ciebie spadnie. Osadę czym prędzej z resztą wybrańców opuść i sprawę Baydura zakończ. Jeśliś liczył, że głos z siebie na Otoce dobędę, toś głupi i tyle. Moc zdobyczy za mną stoi, aleć w twym plugastwie uczestniczyć nie będę. Ociec każe też byś rychło trybut wyznaczył, bo się ludziska niepokoją. Tyle od nas. Wyprostował się na te słowa Trójoki aż mu w kościach strzeliło. Odrzucił na plecy włosy mokre, szkarłatem spływające. - Butnyś chłoptasiu - sarknął stary. - Butnyś tą butą, za którą Pan Pustki zsyła na nas deszcze. Niemiłym Kaytulowi był Kayrdan. Nie chciał przyjąć do siebie Baktygula. Słowa twego jadowitego nie chcę. - Wstał był stracharz i ku framudze, ku chłystkowi wolnym krokiem podszedł. Szczęka mu się zacisnęła z gniewu i słowa teraz wolno przez zaciśnięte zęby cedził. - Rozgniewany jest bowiem Pan i pychą twą moglibyśmy go jeszcze bardziej rozjuszyć a klęski jakoweś dodatkowo na Olcheyo zesłać. Tedy i ofiara na Otokę znaczną być musi. Wbił palec w pierś chłopca. Gurguna z mokrych dłoni stracharza zabarwiła szatę wysłannika na czerwono, niczym krew cieknąca z rany. Spojrzał starzec w przerażone oczy Drungowego syna. - Nie możesz - sapnął młody. - Ociec się nie zgodzą. - Czyżby? - warknął stukając palcem w pierś chłopaka. Czerwona plama rozlewała się coraz szerzej. - Pewność masz? Sprzeciwi się trybutowi wskazanemu przez Otoki przewodnika? Przewodnika wybranego przez samego Kaytula wolę przekazaną przez Drunga? Sam sobie zaprzeczy? Starzec tak blisko był swojego rozmówcy, że krople śliny z ust zaciśniętych opluwały mu twarz. - Drung myślał może, że wskażę Nurbeka - perorował dalej. - Po myśli by to było naczelnika. - Cmoknął z niesmakiem. - Nie! Nie miła by była ta ofiara dla Kaytula! Otoka potrzebuje krwi. Krwi kogoś szanowanego. Krwi kogoś niewinnego. Splunął pod nogi chłopaka i odstąpił. - Nie ciebie przecież. Przekaż ojcu, że wyznaczam na trybut Nanę - odwrócił się i wrócił do misy z barwnikiem, - oraz jej syna.
__________________ LUBIĘ PBF (miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną) |